Po polskim meczu na włoskiej ziemi tylko jeden z naszych rodaków może być zadowolony. To i tak lepiej, niż w układzie, w którym stadion w Bergamo opuszczałoby dwóch poszkodowanych. Na to nie zanosiło się jednak od samiutkiego początku, bo faworyzowany Inter szybko narzucił swoje warunki. Na gola trochę ostatecznie poczekał, ale był stroną zwyczajnie lepszą.
Na początek słówko o naszych rodakach. Niezbyt się dziś wyróżnili, ale cieszy, że po różnych perturbacjach obaj zaczynają taki mecz od pierwszej minuty. Samo to cieszy, na więcej może jeszcze przyjdzie czas, ale nie dziś. Dziś po prostu obejrzeliśmy mecz ligi włoskiej, w którym polskie akcenty były, ale przez dziewięćdziesiąt minut pozostały akcentami.
Atalanta – Inter 0:1. Gościnność w cenie
Gospodarze nie są w tym sezonie drużyną ze ścisłej czołówki, śmiało można powiedzieć, że zawodzą. Cierpi też w Bergamo Nicola Zalewski, który w pierwszym składzie Atalanty pojawiał się dotychczas z rzadka. Dziś jednak dostał swoją szansę, wyszedł na Inter i… starł się z drużyną, która przyjechała ten niewielki kawałek ze stolicy mody jak po swoje. Widać było jak na dłoni, że La Dea nie ma za wiele do zaoferowania.
Może jakieś kontrataki, może odrobinę szczęścia.
Ze spalonego strzelał do bramki gospodarzy Thuram, parę razy niepewne interwencje Carnesecchiego wcale nie kończyły się katastrofą. Z przewagi Interu nie wynikało za wiele, może poza uzasadnionym spostrzeżeniem, że Atalanta wyglądała kiepsko. Długo się trzymała, tak, miała remis. Ale trudno byłoby sobie wyobrazić scenariusz, w którym jest zdolna utrzymać świetny – w zestawieniu z tym, co działo się na boisku – rezultat.
Katastrofalny błąd
Po zmianie stron dalej czas upływał nam w przekonaniu, że Inter będzie wyjeżdżał z Bergamo z kompletem punktów. Bramka gospodarzy cały czas pozostawała jednak niezdobyta, nawet kiedy w kierunku Carnesecchiego pobiegł z piłką Luis Henrique – chciał on położyć i minąć golkipera Atalanty, ale wygonił się gdzieś do boku. Mimo to zdołał odegrać do Barelli, który… nie trafił do bramki pozostawionej chwilowo bez opieki.
W końcu jednak szczęście się wyczerpało, pechowcem wieczoru został Berat Djimsiti. Albańczyk sprawił Interowi prezent, z którego nie można było nie skorzystać.
Inter wychodzi na prowadzenie w Bergamo! 🔵⚫🔥
Lautaro Martínez pakuje piłkę do siatki ⚽ Fatalny błąd w defensywie Atalanty, który skrzętnie wykorzystują Nerazzurri 😬💥 #włoskarobota pic.twitter.com/YjYSbz82Cl
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 28, 2025
Katastrofa, owszem. Ale też symbol nieuniknionego, które w końcu musiało przyjść i dobić Atalantę. Niezbyt dziś sprawną, zwyczajnie słabszą. Ale też mającą swoją szansę w końcówce, kiedy w światło bramki nie trafił Samardzić. Mogło więc być nawet piękniej, niż wskazywał na to obraz całego spotkania. Ale nie było, tym razem futbol okazał się całkiem logiczny.
Atalanta – Inter Mediolan 0:1 (0:0)
- 0:1 – Martinez 65′
CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Inter chce piłkarza Tottenhamu. Szykuje się głośny powrót
- Bestialski atak we Włoszech. 18-letni piłkarz ugodzony nożem
- Fantastyczny gol w Serie A! „Slalom gigant” [WIDEO]
Fot. Newspix