Reklama

Sousa pokazał Brzęczkowi jak grać z silnym rywalem

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 czerwca 2021, 09:11 • 4 min czytania 140 komentarzy

Utwierdzam się w przekonaniu, że zrobiliśmy dobrą pracę, wywiązaliśmy się ze wszystkich zadań, jakie zostały przed nami postawione. Patrząc na to, co osiągnęliśmy, co się działo wokół kadry, bardzo mało rzeczy bym zmienił – mówił niedawno „Interii” Jerzy Brzęczek. A w czym utwierdziliśmy się my po meczu z Hiszpanią? W tym, że ta zmiana była jak najbardziej konieczna. I że ta decyzja może wyjść nam na dobre.

Nie zrozumcie nas źle, nie chcemy wygłaszać peanów na temat kadry Paulo Sousy. To nie tak, że nagle zapominamy mu porażkę ze Słowacją i to, że – póki co – potrafił ograć jedynie Andorę. Ale kiedy odłożymy na bok wyniki – które przecież ewidentnie zakłamywały rzeczywistość w przypadku Jerzego Brzęczka – i spojrzymy na to, jak radzimy sobie na boisku, sytuacja wygląda już nieco inaczej.

Za Brzęczka byłaby obrona Częstochowy

– W tym krótkim czasie próbujemy zbudować coś zupełnie innego. Zrywamy z piłkarską kulturą przeszłości. Chcemy być drużyną, która dominuje, pełni głową rolę w meczu. Jestem przekonany, że najlepszym sposobem na rozwinięcie inteligencji zawodnika na poziomie taktycznym jest posiadanie przez niego piłki przy nodze. Wtedy twoje rozumienie gry piłkarza rośnie. Rozwijają się jego zdolności intelektualne do uprawiania tego sportu. Wtedy wychodzi jego inteligencja taktyczna. Oczywiście, są też inne sposoby na wygraną. Czasami wyniki przynosi bronienie albo kontratak, ale wtedy gracz nie rozwija się w optymalny sposób – to już cytaty z Paulo Sousy i jego rozmowy z „El Pais”.

Zostań Fuksiarzem i zarejestruj się TERAZ!

Widać różnicę w podejściu? Naszym zdaniem: tak. A co ważniejsze – widać ją także na boisku. Bo co jak co, ale Sousa nie mówi o konieczności gry w piłkę, żeby fajnie wypaść przed kamerami. Właśnie w tym elemencie nasza drużyna różni się od tej z czasów Jerzego Brzęczka. Nie powiemy, że dziś gramy z Hiszpanią czy Anglią jak równy z równym. Natomiast gdy sięgniemy pamięcią do starć z silnymi rywalami za kadencji ekstrenera Wisły Płock…

  • Holandia – 2 strzały, 1 celny
  • Włochy – 4 strzały, 2 celne
  • Włochy – 2 strzały, 0 celnych
  • Holandia – 9 strzałów, 2 celne

No ludzie kochani, ale to była kaszana. Nawet odkładając na bok statystyki – desperackie strzały z połowy boiska, obrona Częstochowy, zero pomysłu na to, żeby tych rywali zaskoczyć. A przecież Jerzy Brzęczek pracował z kadrą zdecydowanie dłużej, więc powinien mieć tę wiedzę w małym palcu. Zamiast tego słuchaliśmy, że niewiele brakuje nam do czołowych drużyn w Europie.

Faktycznie, niewiele. Na przykład drużyny.

Plan biało-czerwonych na tamte spotkania wydawał się bardzo prosty od samego początku. Nie stracić gola, wytrzymać napór, bo jak nie to będziemy tam, gdzie słońce nie dochodzi. Nie podejmowaliśmy ryzyka, niespecjalnie nawet przeszkadzaliśmy rywalom.

A potem wychodził selekcjoner i mówił, że mimo że jedynie oglądaliśmy, jak rywal gra w piłkę, nie graliśmy źle.

EURO 2020. Polska postraszyła Hiszpanię

Wczoraj nie pokazaliśmy Hiszpanom, że jesteśmy Brazylią Europy. Ale też nie graliśmy tak, jakbyśmy czekali na ścięcie. Patrząc na suche liczby, może się komuś wydawać, że było podobnie. No bo dwa celne strzały, to przecież wygląda tak samo. Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Polacy wczoraj to:

  • 3 uderzenia z pola karnego
  • więcej prób dryblingów niż Hiszpanie (16 vs 14)
  • 7 skutecznych odbiorów na połowie rywala
  • 4 przejęcia na połowie rywala

Tego oczekiwaliśmy. Reakcji na grę rywala, wysokiego wyjścia, pressingu. Nagle się okazało, że umiemy robić to, czego niby nie potrafiliśmy jeszcze parę miesięcy temu. Że Polska umie reagować i grać tak, że nawet porażka nie byłaby dla nas tak bolesna, bo bronił nas styl. Jak te same liczby wyglądały wcześniej?

Mecz Strzały z pola karnego Dryblingi Odbiory na połowie rywala Przejęcia na połowie rywala
1:2 z Holandią 5 11 vs 30 4 1
0:1 z Holandią 0 7 vs 23 2 2
0:0 z Włochami 2 14 vs 28 2 2
0:2 z Włochami 1 18 vs 24 6 5

Bywały mecze, w których jedyny celny strzał z pola karnego oddaliśmy po wrzucie z autu. Bywały także takie, w których statystyki ratował nam jakiś farfocel w 88. minucie gry. Ani razu natomiast nie pokazaliśmy, że możemy dryblować lepiej niż drużyny ze światowej czołówki. Praktycznie nie próbowaliśmy odbierać piłek na połowie rywala, choć prób odbiorów mieliśmy sporo więcej. Bo i sporo więcej za piłką biegaliśmy.

***

Panie siwy, o ile po pierwszym meczu ktoś mógł narzekać, że za Jerzego Brzęczka taką Słowację to byśmy ograli, to w tym przypadku nie mamy wątpliwości. Za Jerzego Brzęczka wyszlibyśmy na Hiszpanię z pełnymi gaciami, ustawieni przed własnym polem karnym, licząc na cud. A jak trafnie powiedział Zbigniew Boniek przed meczem – fajnie, żeby sukces nie był kwestią cudu, tylko realizacji danych założeń. To coś, czego w naszej mentalności nadal brakuje. Bo przez lata przekonywano nas, że tylko mieszanka szczęścia, kapitalnego występu bramkarza i nieskuteczności rywali, może sprawić, że postawimy się Goliatowi.

Dzięki, że w końcu mogliśmy się nieźle bawić, oglądając mecz reprezentacji Polski z silnym rywalem.

 

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyk

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

140 komentarzy

Loading...