Z piątej ligi po Złote Rękawice na Euro. Historia Jordana Pickforda

Kamil Warzocha

07 lipca 2021, 16:50 • 18 min czytania

Dorastał jako wielki fan Petera Schmeichela. Jego pierwszym piłkarskim wspomnieniem jest moment, kiedy David Seaman został przelobowany przez Ronaldinho. W tamtym czasie, w 2002 roku, mama zabrała go na pierwszy trening. Zanim stanął między słupkami, świetnie grał w tenisa i wiązał krawaty lewą nogą. Kiedyś sędzia na jednym z turniejów szkolnych ostrzegł go, że za przesadną determinację na boisku dostanie czerwoną kartkę. Był ambitny, czasami zbyt pewny siebie, ale to pozwoliło mu dojść do miejsca, w którym aktualnie się znajduje. Zaczynał przygodę w Sunderlandzie, choć dane mu było tam zagrać dopiero po latach życia na walizkach. Jego droga to doskonała reklama hasła „podróże kształcą”. Ta jedna, najważniejsza podróż, trwa i może skończyć się na historycznym osiągnięciu z reprezentacją Anglii.

Jordan Pickford – bramkarz urodzony w bólach

Darlington w północno-wschodniej Anglii, styczeń 2012 roku. 17-letni „Picky” przebija się przez tłumy ludzi w centrum miasta, tuż obok za kierownicą samochodu siedzi jego mama. Ich celem jest siedziba klubu, który za kilka miesięcy przestanie istnieć. Wtedy nikt jeszcze o tym nie wiedział, a poza tym liczył się wyłącznie rozwój. Darlington Football Club, przedstawiciel National League, miał go zagwarantować. Warunki wewnątrz słabe, acz liczyło się to, żeby otrzaskać się z realiami dorosłego futbolu. Mimo że mowa o lidze półzawodowej, gdzie grają też zespoły amatorskie, dla Pickforda to była cenna szkoła życia o różnych obliczach.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

W dzień, kiedy Pickford podpisał swój pierwszy kontrakt w życiu, Darlington miało zagrać z Fleetwood. „Picky” od razu wszedł do akcji, zaliczył debiut. Miejscowe gazety były zgodne, że to była najjaśniejsza postać zespołu mimo porażki 0:1. Ale im dalej w las, tym było gorzej. Z biegiem czasu okazało się, że jego interwencje nie dają zwycięstw, a czasami wręcz je zabierały. Zdarzały mu się bowiem spektakularne, szkolne błędy. 17-letni Anglik potrafił migiem spaść z nieba do piekła.

Przykładem jest drugi mecz Pickforda w nowych barwach przeciwko Hayes&Yeading. 6. minuta, na tablicy wyników 0:2. Najpierw bramkarz Darlington prokuruje rzut karny, chwilę później robi zły wyrzut piłki, który przejmują rywale. Dwa gole wpadają na jego konto. W innym spotkaniu, przeciwko Alfreton, Pickford wypluł piłkę po słabym strzale przeciwnika, oddał bramkę za darmo. Z 1:1 zrobiło się 1:2, potem 1:3.

Sześć tygodni później, kiedy Darlington mogło zdobyć pierwszy komplet punktów, „Picky” popełnia bardzo poważny błąd przy wyniku 2:1. Zamiast wybić piłkę toczącą się w jego stronę, nie trafił w nią, co napastnik natychmiast wykorzystał. Zrobiło się 2:2, na koniec 3:3. Ale, żeby nie było, Pickford miał też fantastyczne występy, o których mówiło się wiele lat później przy okazji transferu do Evertonu. Nawet gdy Darlington przegrywało 0:3, a nawet 0:5, ten nastolatek mógł zarzucić sobie najmniej. Często przepraszał, co nie zmieniło się w przyszłości, angielska prasa mu to wypominała. Mówił kolegom właściwie po każdym meczu, że mógł zrobić coś więcej, stawał się swoim największym krytykiem, choć nikt nie wskazywał na niego palcem. Ba, były takie dni, kiedy na trybunach dało się usłyszeć głośne szepty pod tytułem „Boże, jak dobry to jest bramkarz!”.

– Co w nim lubię najbardziej? Oprócz umiejętności, szczególnie jego sprężystości na linii bramkowej, na pewno ten brak strachu. Do piłki seniorskiej wszedł bez tremy, od razu ustawiał starszych kolegów. Nie bał się dwa razy starszych od siebie, potrafił ich srogo opierdolić, kiedy zrobili na boisku coś złego – podkreślał trener Darlington, Craig Liddle.

– Gdyby nie nasze problemy finansowe, być może sięgnąłbym po bardziej doświadczonego bramkarza. Ale znałem Jordana z młodzieżowych zespołów Sunderlandu, pomagałem przy U-12. Już wtedy dało się zauważyć, że ma w sobie coś wyjątkowego – dodał Liddle.

17-letni Jordan Pickford z burą dla swojego obrońcy

„Podobał mi się debiut w piłce seniorskiej w non-league, to było wartościowe doświadczenie. Dostawałem łokciem w twarz co mecz i faule nie były odgwizdywane, ale w ten sposób stałem się twardszy. Nieważne, że dostawaliśmy po czterech literach właściwie co tydzień. Szkoda tylko, że klub upadł. W każdym razie nie zamieniłbym tego okresu na żaden inny. Popełniałem błędy, które bardzo mnie bolały, ale dzięki temu podobnych mogłem uniknąć w przyszłości”

 Jordan Pickford (thefa.com)

Darlington było w chaosie, zawodnicy zostawali sprzedawani na lewo i prawo. Kadrę trzeba było oprzeć na młodzieżowcach, fizjoterapeutą był student, a klub przetrwał przez czas gry Pickforda tylko dzięki pomocy finansowej kibiców. Powodów do optymizmu nie było żadnych i jedynie ten krnąbrny nastolatek potrafić przyprawić o uśmiech. Tam się urodził, tam poznał brutalne oblicze piłki nożnej. Uczył się pierwszej operacji na żywym organizmie, który za chwilę miał umrzeć.

1. FC Darlington: 17 meczów, 39 straconych goli (dwa czyste konta), zero zwycięstw

Najlepszy golkiper w Non-League

Dalsza kariera Jordana Pickforda była idealnym przykładem na to, jak można robić krok za krokiem do przodu. Nie w barwach Sunderlandu, gdzie obawiano się na niego postawić. Słusznie zresztą, bo nieopierzony bramkarz na poziomie Premier League to samobójstwo. Poza tym „Czarne Koty” od lat wyznawały taką politykę, że młody zawodnik najpierw musi okrzesać się na niższych poziomach rozgrywkowych. Taki był system, „Picky” musiał mu się poddać. W ten sposób udowadniał swoją wartość w sześciu klubach na przestrzeni czterech lat, wspinał się w górę piramidy. Kolejnym przystankiem po Darlington był klub z tej samej ligi, Alfreton Town. Pierwszy bramkarz tej ekipy, Phil Barnes, odniósł poważną kontuzję.

„Trenerem Alfreton był w tamtym czasie Nicky Law, który jest teraz szefem skautingu w Burnley. Ma oko do młodych piłkarzy. Pamiętam, że Aden Flint [bramkarz, obecnie 220 występy na poziomie Championship był w tym klubie też tuż przede mną, a potem poszedł wyżej. Okazało się, że to wypożyczenie też pozwoliło mi wykonać kolejny ruch, ponieważ trener Law polecił mnie trenerowi Rowettowi w Burton Albion grającym wówczas w League Two. W Alfreton miałem prawdziwą naukę pokory. Grałem obok chłopaków, którzy poza treningami pracowali na pół etatu. Musieli spłacać kredyty, a ja byłem tam jako uczeń. Niewiarygodne doświadczenie”

Jordan Pickford

Pierwsze pięć występów w barwach Alfreton Jordan Pickford miał znakomite. Łącznie kilkadziesiąt interwencji, jedno czyste konto, kilka tytułów zawodnika meczu. Wcześniej nie zdarzyło się, żeby klub z hrabstwa Derbyshir zwyciężył w pięciu kolejkach z rzędu. Dzięki 18-latkowi z Washington coś takiego stało się faktem. Trener Law był wniebowzięty, ciepłych słów swojemu bramkarzowi nie szczędził. Nawet gdy przyszła pierwsza porażka, „Picky” ponownie był najlepszy na placu. Kolejny mecz w plecy – to samo. W meczu z Lincoln przegranym 0:2 Pickford obronił 8 na 10 strzałów.

– Jest bystrym chłopcem i ma przed sobą wielką przyszłość. Rozmawiam z ludźmi z Sunderlandu i wiem, że się nim zachwycają. Są pewni, że będzie grał w Premier League. Ja też jestem pewien, że tego dokona. Jeśli spojrzymy na ostatnie cztery mecze, straciliśmy w nich tylko trzy gole. To nie przypadek, to zasługa Jordana Pickforda, która daje pewność obrońcom i ma duży wkład w wyniki – powiedział ówczesny trener Alfreton.

W jednym spotkaniu Pickford zaliczył nawet asystę. Kopnął celnie i daleko za plecy obrońców, przyczynił się do zwycięstwa 3:0 w meczu przeciwko Tamworth. Wtedy jeden z kibiców próbował sprowokować 18-latka, ale jego plan spalił na panewce. Pickford nie był bramkarzem, który wtedy podpalał się rzeczami niezwiązanymi z boiskiem. W odpowiednich momentach emanował spokojem, obrońcy i trener to sobie chwalili.

„Poszedłem napić się wody za bramką. Jakiś stary facet krzyknął: „Hej, młody! Twój dziadek leży pod tą trawą!”. Po prostu odwróciłem się do niego, pokazałem kciuk w górę i powiedziałem, że nie ma problemu. Generalnie w miejscach takich jak Wrexham czy Southport, gdzie jest po 500-100 fanów, ludzie znęcają się nad tobą. Przy tak małej publiczności słyszysz każde słowo, trzeba sobie z tym radzić. Ale takie przeżycia sprawiają, że z chłopca zamieniasz się w mężczyznę. Wtedy to była nauka, dziś się z tego śmieję”

Jordan Pickford (efcstatto.com)

2. Alfreton Town: 12 meczów, 12 straconych bramek (cztery czyste konta), cztery razy tytuł piłkarza meczu (każdy bez czystego konta), jedna asysta

Skok na wyższy poziom, zderzenie z nowymi wyzwaniami

W Darlington „Picky” popełnił swoje pierwsze błędy w przygodzie seniorskiej, okrzesał się, a w Alfreton pokazał czysty talent. Rozwijał się, więc naturalnym krokiem było wypożyczenie do lepszego klubu. Takim był Burton Albion w League Two, tam Pickford udał się w sierpniu 2013 roku. Jak sam wspomina, to był najgorszy okres w jego karierze. Nie pod względem sportowym, chodziło o sprawy prywatne. Niby banał, ale po raz pierwszy w życiu młody Anglik musiał opuścić rodzinne strony. W sercu Wielkiej Brytanii był sam. Nie trwało to jednak długo, bo Sunderland ściągnął swojego trzeciego bramkarza do domu zaledwie kilka miesięcy później. Pickford na jakiś czas został dwójką, pierwszy wybór trenera Gustavo Poyeta padł ofiarą kontuzji.

„W Burton miałem dobry start, ale kiedy Keiren Westwood doznał kontuzji, zostałem wezwany do powrotu. To był mój pierwszy smak bycia rezerwowym bramkarzem w Sunderland. Zawsze powtarzałem, że najtrudniejszy okres na wypożyczeniach miałem właśnie w Burton, kiedy po raz pierwszy wyprowadziłem się z domu. Ilekroć rozmawiałem z moim ówczesnym trenerem bramkarzy, Markiem Prudhoe z Sunderlandu, zawsze dochodziliśmy do wniosku, że to jeden z największych testów dla psychiki”

Jordan Pickford (thefa.com)

Rory Delap (359 meczów na poziomie Premier League), który kończył karierę w Burton w grudniu 2013 roku, powiedział, że już pierwszego dnia od Pickforda biła duża jakość. – Nie trzeba było eksperta, żeby zobaczyć jego potencjał. Poza tym zaangażowanie i podejście Jordana do piłki nożnej powinno być wykładane w szkołach jako wzór spełniania się w jakiejś pasji – komentował były reprezentant Irlandii.

3. Burton Albion: 13 meczów, 14 straconych goli (cztery czyste konta)

***

Stróżowanie Pickforda w roli rezerwowego golkipera Sunderlandu trwało do lutego 2014 roku. W klubie pojawił się nowy bramkarz, Jordan Pickford ponownie wylądował na wypożyczeniu. Nowym przystankiem było Carlisle United będące półeczkę wyżej, w League One. W Burton „Picky” zrobił na tyle dobre wrażenie, że chętnych na jego usługi było coraz więcej. Ale zarówno jemu, jak i włodarzom „Czarnych Kotów” zależało, żeby był pod ręką. Stąd wybór padł na klub oddalony tylko o 75 kilometrów, ot, nie trzeba było się przeprowadzać.

Pickford przyznał w jednym z wywiadów, że w wyższej lidze spodziewał się trudniejszych meczów. Ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Było łatwiej, 20-letni „Picky” grał wszystko. – Był bardzo pewny siebie, może nawet był czasami zbyt zuchwały, ale dobrze dogadywał się z chłopakami. Na treningach był znakomity, potrafił bronić niebywałe uderzenia, co przenosił potem na mecze. Biła od niego aura walczaka, a jak jeszcze włączał tę swoją muzykę rave w szatni, to odpalał się niesamowicie. Zapamiętałem go też z tego, że kochał jeść. Po treningach wsuwał kanapki, pił dużo kawy, nie odmawiał sobie ciastek. Ale jestem pewien, że teraz ma dietetyka! – opowiadał kolega z zespołu Pickforda, Matty Robson.

Jordan Pickford w barwach Carlisle United

Trener bramkarzy Carlisle United, Tony Caig, chwalił Pickforda za jego nieustępliwość. Robił jeden błąd przy zagraniu, który kosztował drużynę gola? Trudno, to samo potrafił robić kilka minut później, ale już z oczekiwaną skutecznością. – W jednym z pierwszych meczów Jordan wyskakiwał do dośrodkowania i wyglądał tak, jakby się za długo zastanawiał, co chce zrobić z piłką w następnym ruchu. Nie złapał jej, straciliśmy bramkę. Pomyślałem sobie „Okej, zobaczmy, jak na to zareaguje”. Pięć minut później widzę to samo dośrodkowanie i tę samą interwencję Pickforda. Pewną, na luzie. Ten chłopak miał niewyobrażalny spokój, błędy nie wyprowadzały go z równowagi. Aha, no i był świetny wyszkolony technicznie, potrafił celnie kopnąć piłkę na kilometr. Miał „to coś” – wspomina trener Caig na łamach planetfootball.com

4. Carlisle United: 18 meczów, 27 straconych bramek (siedem czystych kont)

Pierwszy pełnoprawny sezon w karierze Pickforda

Pozycja Pickforda w Sunderlandzie wciąż była niejednoznaczna. Angielski bramkarz z każdym miesiącem rósł, ale to wciąż było za mało, żeby wygrać rywalizację z Vito Mannone jako jedynką i Costelem Pantilimonem, który w lipcu 2014 roku przyszedł z Manchesteru City. Na szczęście „Picky” miał co robić, nareszcie mógł pokazać się w większym wymiarze czasowym, tyle że w innym klubie. Pod tym względem kampania 2014/2015 była dla niego przełomowa. Zgłosiło się Bradford City, które miało w planach walkę o awans do Championship. Tam Pickford zagrał w 34 meczach.

„Znowu wylądowałem w League One, ale w klubie, na którym spoczywała ogromna presja. Mieliśmy wygrywać tydzień po tygodniu, co było dla mnie kolejnym nowym doświadczeniem. Większy stadion, ogromne tłumy fanów. W Bradford spotkałem świetnych ludzi, co pomagało mi w notowaniu dobrych występów. No i wciąż miałem blisko do domu, czułem się pewniej”

Jordan Pickford

Co sądzili o nim w Bradford? Cóż, negatywnych opinii brak. Lee Butler, ówczesny trener bramkarzy, stwierdził, że takiej psychiki nie widział u żadnego golkipera: – Nie miał najlepszego startu, a z perspektywy młodego bramkarza to bardzo trudna sytuacja, bo każdy błąd kosztuje jeszcze więcej. Ale nigdy nie widziałem, żeby przejmował się krytyką. Widziałem w nim natomiast niewiarygodną siłę charakteru, spotkałem się z czymś, czego nigdy nie doświadczyłem przy pracy z resztą podopiecznych. Miał 20 lat, ale taką dojrzałością boiskową nie powstydziłby się 30-latek. To go wyróżniało.

Drugi trener Bradford City, Steve Parkin dodaje: – Młody i odważny bramkarz. Największe wrażenie robiła jego mentalność. Ona była przerażająco mocna. Nie miałem żadnych wątpliwości, że w przyszłości zostanie znakomitym bramkarzem. Praca z nim to był dla nas zaszczyt.

Co ciekawe, w ekipie „Paraderów” Pickford zaliczył pierwsze koty za płoty, jeśli chodzi o czerwoną kartkę. Właściwie to dwie, jedną za skasowanie napastnika w polu karnym w meczu z Rochdale w 11. minucie, a drugą trzy kolejki później w 93. minucie spotkania z Port Vale. Wtedy też sprokurował rzut karny, choć w tym przypadku zawieszenie na dwa mecze zostało anulowane za późniejszą decyzją komisji sędziowskiej.

5. Bradford City: 34 mecze, 37 straconych goli (10 czystych kont), dwie czerwone kartki

Ostatni taniec przed występem wieczoru na Stadionie Światła

Po przygodach w League One w końcu przyszedł czas na awans. Następnym miejscem pobytu był już klub Championship, konkretnie Preston North End. Tam Pickford włączył najwyższy bieg, zostając najlepszym bramkarzem na Wyspach pod względem procentu czystych kont (54%, nr 1 w topowych czterech ligach). Jego liczby były kapitalne: siedem meczów bez straty gola z rzędu we wszystkich rozgrywkach, a w międzyczasie ten sam, top level w reprezentacji Anglii U-21 (cztery czyste konta w pięciu meczach). Tak naprawdę „Picky” tylko raz zapisał się źle w pamięci kibiców, kiedy w meczu z Leeds zarobił czerwoną kartkę za wyjście poza pole karne i interwencję… barkiem. Tak, sędzia się pomylił, myśląc, że Pickford zagrywa piłkę ręką.

Zachwycałem się nim w rozmowach z trenerami Liverpoolu, mówiąc, że ten chłopak jest najlepszym, z jakim miałem okazję pracować. Powiedziałem w klubie, że Pickford będzie kimś wyjątkowym, ale, szczerze mówiąc, niewiele osób zwracało uwagę na moją opinię. No i to Everton zrobił kluczowy krok, wydał 30 mln, co moim zdaniem było promocyjną ceną – opowiadał wówczas 35-letni Chris Kirkland, były golkiper „The Reds”, który przyszedł do Preston w tym samym okienku transferowym.

Takie zdarzenia nie zakryły jednak znakomitych występów, jakie Anglik miał w rundzie jesiennej sezonu 2015/2016. Kiedy pojawiło się więcej kamer, a presja stała się większa, on błyszczał jeszcze mocniej. Zdał ostatni test na ocenę celującą i wrócił do Sunderlandu z ogromnym bagażem doświadczeń jako 21-latek. Niech znamienny będzie fakt, że przed momentem debiutu w barwach „Czarnych Kotów” miał 122 występy w seniorskiej karierze. Ba, nie ma takiego piłkarza w Anglii, który może pochwalić się występami w każdej z pięciu najwyższych lig na Wyspach w takim wieku. Ta podróż była długa i bezcenna. Przyszłość pokazała, że było warto.

6. Preston North End: 27 meczów, 23 straconych goli (14 czystych kont), jedna czerwona kartka

Sunderland (nie) aż po grób

Jordan Pickford spełnił swoje marzenie, wystąpił w Premier League w barwach Sunderlandu. Ale długo w nim nie zabawił, bo wzbudzał zainteresowanie wielu klubów z Evertonem na czele, co oczywiście skończyło się transferem. „Picky” debiutował najpierw w FA Cup, dostał trójkę od Arsenalu. Potem przesiedział resztę sezonu na ławce, żeby w kampanii 2016/2017 być numerem 1. Obdarzył go zaufaniem David Moyes, który stawiał Pickforda na tej samej półce obok Joe Harta i Jacka Butlanda.

„Picky”dla klubu, do którego przyszedł jako dziecko, zagrał zaledwie jeden pełny sezon na najwyższym poziomie. Wielu kibiców miało mu za to złe, ale kiedy „The Toffees”, klub z większą renomą, wykłada na stół takie pieniądze jak prawie 30 mln euro, rekordową kwotę – trudno odmówić. Głównie klubowi, który z każdym rokiem poświęcał coraz większą część budżetu na wysokie kontrakty zawodników i miał coraz większe zadłużenia. To, jak wiemy z dalszych wydarzeń, odbiło się dużą czkawką po pierwszej degradacji Sunderlandu.

„Spełniłem swoje marzenie jako młody chłopiec z Washington, fan Sunderlandu. Byłem tutaj od ósmego roku życia i trochę żałuję, że bardziej nie zapisałem się w historii tego klubu. Ale czasami masz w życiu tylko jedną szansę na zrobienie czegoś fajnego. Musimy je wykorzystywać, a ja to robiłem zawsze, dlatego dotarłem do tego miejsca. Dawałem z siebie wszystko. Kiedy zgłosił się Everton, nie mogłem odmówić. To była kolejna z tych szans, które trzeba łapać obiema rękoma”

Jordan Pickford

Ówczesny kapitan Sunderlandu, John O’Shea, powiedział, że Pickford musi być bardziej spokojny, żeby wskoczyć na najwyższy poziom. Że musi się bardziej kontrolować, dawać pewność swoim obrońcom. Jermain Defoe natomiast uważał wtedy, że to jeden z najlepszych bramkarzy, jakich widział w swojej karierze. Pickford potrafił dobrze sprzedać swą wartość, tego nie można mu odmówić.

7. Sunderland: 31 meczów, 61 straconych bramek (pięć czystych kont)

Everton miejscem na ziemi

W swoim pierwszym sezonie w koszulce Evertonu Pickford nie zawiódł. Zgarnął trzy nagrody: najlepszy młody zawodnik, najlepszy zawodnik wybrany przez kibiców, najlepszy zawodnik wybrany przez piłkarzy. – To najlepszy bramkarz, jakiego Anglia ma, w moich oczach Jordan jest numerem jeden. Ma fajny charakter, nie można się z nim nudzić w szatni. Ale przede wszystkim wiele razy ratował nam punkty, utrzymywał w wyrównanych spotkaniach. Lubi krzyczeć, jest głośny i dużo mówi, ale to są celne uwagi. Potrzebujesz takiego bramkarza, który daje ci poczucie bezpieczeństwa, widzi więcej i przekazuje kluczowe informacje. Oczywiście Jordan wciąż może się rozwijać, ale dla mnie już teraz jest topowym golkiperem –  powiedział Wayne Rooney po sezonie 2017/2018 dla mirror.co.uk.

Kolejne lata w Evertonie Pickford miał różne. Potrafił robić głupie błędy rodem z początku kariery w Darlington. Ich trochę się uzbierało, każdy fan „The Toffee” wie, że pasmo krytyki zawsze ciągnęło się za Anglikiem. Tym bardziej, że akurat ten bramkarz lubił czasami zrobić rzeczy nieszablonowe, by nie powiedzieć: szalone. Pewnych rzeczy nie dało się jednak wytłumaczyć, a one wynikały z elektryczności czy braku w koncentracji. W Google wystarczy wpisać frazę „Pickford mistake”, żeby wiedzieć, z czym ma się do czynienia.

Oto przykłady:

Angielscy dziennikarze wieścili, że z takim bramkarzem reprezentacja nic nie osiągnie na wielkich turniejach. Ale prawda jest taka, że Pickford nie jest tak słaby, jak mogłaby wskazywać na to kompilacja jego błędów. To już spokojniejszy bramkarz, trochę bardziej przewidywalny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzisiaj mało który kibic na Wyspach obawia się, że na Euro 2020 „Picky” zrobi jakiegoś babola. Wydaje się, że ten etap został już zamknięty. Pokazuje to sezon 2020/2021, który Anglik pod każdym względem miał lepszy od poprzedniego. Podobno wzięło się to dzięki starej, dobrej pewności siebie, która wróciła do Pickforda po licznych sesjach z psychologiem. Widać to po jednej, firmowej statystyce 27-latka: wyjściu do piąstkowania, ataku na piłkę na przedpolu.

„Praca z psychologiem sprawiła, że czuje się spokojniejszy. Czuję, że nie mam barier, które miałem wcześniej. Czuję się dobrze. Szczególnie teraz, w 2021 roku. Wciąż sobie powtarzam, że jeśli coś mogę zrobić lepiej, to to zrobię. Jeśli to ma być siłownia, sesje z psychologiem, dieta czy cokolwiek, co sprawi, że Jordan Pickford stanie się lepszy – zrobię to. Uważam, że warto inwestować w swoje ciało i psychikę. Bo dlaczego nie? To wynosi nas na wyższe poziomy”

Jordan Pickford (telegraph.co.uk)

Jedynka w kadrze, którą często deprecjonowano

W 2016 roku David Moyes powiedział, że Jordan Pickford będzie w przyszłości bramkarzem nr 1 w reprezentacji Anglii. Wtedy go trochę wyśmiewano, ale, jak widzimy dzisiaj, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. „Picky” przed półfinałowym meczem z Danią na Euro 2020 ma 35 występów w barwach narodowych. Pod tym względem śmiało może dogonić Joe Harta, którego licznik stanął na 75 meczach.

Kiedy dostał pierwsze powołanie, jego mama myślała, że żartuje. Nie wierzyła, dopóki Jordan nie pokazał jej wiadomości od Gaertha Southgate’a w listopadzie 2017 roku. Niecałe cztery lata później Jordan Pickford jest pierwszym bramkarzem reprezentacji Anglii. Wygrał rywalizację z Deanem Hendersonem, Samem Jonhstonem i Aaronem Ramsdalem. Być może zagrożeniem dla niego byłby Nick Pope, który odniósł kontuzję, ale zdaje się, że w tej chwili nie ma lepszego bramkarza wśród Anglików. Choć media na Wyspach nigdy nie były do niego w 100% przekonane, on sam z każdym rokiem udowadnia, że jest pewnym punktem drużyny.

Jasne, że popełnia błędy, to dziennikarze mu wciąż wypominają. Tak jak choćby starcie z Van Dijkiem, które kosztowało Holendra zerwane więzadła. „On ciągle przeprasza! Ile można?” – wybrzmiewały swego czasu głosy ekspertów. Ale na Euro 2020, tak jak na mistrzostwach świata w 2018 roku, „Picky” pokazuje się ze świetnej strony. Ma przed sobą bardzo dobrą defensywę, lecz kiedy trzeba – staje na wysokości zadania.

  • Pickford ma pięć czystych kont na Euro 2020
  • Zaliczył również 9 interwencji
  • Po pięciu meczach zagwarantował sobie Złote Rękawice

„Typowy Brytol”, czyli mały off-top na koniec

Czasami można odnieść wrażenie, że angielscy piłkarze mają wyjątkową zdolność do wpakowywania się w kłopoty. Jeśli gdzieś dzieje się jakaś zadyma albo czymś można sobie zaszkodzić, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że to odbędzie się z udziałem właśnie Anglika. Oczywiście przesadzamy, choć pojedyncze sytuacje z przeszłości potrafią mocno zapaść w pamięć. Tak jak choćby ta z Harrym Maguirem, który wdał się w bójkę z turystą na Mykonos, czy – tutaj przewinienie innego rodzaju – Delle Alli i jego drażliwa historia z hotelowym wideo. No i ta z gagatkiem z Washington, a jakże, Pickfordem.

W skrócie: Sunderland późną nocą, pub, trochę procentów we krwi i odpowiedź na wyzwiska w postaci ciosów pięścią. Idealna pożywka dla angielskich brukowców, choć niektórzy słuszności w działaniach angielskiemu bramkarzowi nie odmawiali. Najpierw na żarciki w kierunku swojej narzeczonej „Picky” odpowiadał śmiechem, ale gdy zaczęło się robić ostrzej, nie był już miejsca na pozytywną atmosferę. Pickford stanął w obronie kobiety, z którą, tak swoją drogą, jest razem od 16. roku życia. Włączył mu się wtedy tryb berserkera, Anglik był tak rozsierdzony, że z miejsca zdarzenia wprost do taksówki musiało zabierać go kilku ludzi.

To był 2019 rok. W Internecie dało się wyczytać opinie, że Pickford to taki typowy Brytol. Wygląda, mówi i tak się zachowuje. Chamski i arogancki. Ale raz, że to historia, która dzisiaj nie ma już żadnego znaczenia, dwa – „Picky” to zdaniem ludzi, którzy spotkali go na swojej drodze, równy gość. Zdjęciem w złotych rękawicach na zawsze zamknie usta swoim krytykom, nie mówiąc o tym, że może sięgnąć po puchar mistrza Europy jako jedyny reprezentant Anglii, którzy zaczynał karierę w Non-League. W ten sposób mógłby napisać wyjątkowy kartę w historii.

***

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama