Reklama

Legia Warszawa znów traci punkty. Przeciętny klasyk w Łodzi

Kamil Gapiński

02 listopada 2025, 23:03 • 4 min czytania 49 komentarzy

Shehu vs Kapustka. Alvarez kontra Kapuadi. Bergier i Pankov. Klasyk polskiej Ekstraklasy w pierwszej połowie przypominał bardziej mecz na Orliku, w którym goście z dwóch osiedli mocniej niż na piłce skupiają się na skakaniu sobie do gardeł. W drugiej widowisko nieco się rozkręciło, ale umówmy się – do poziomu najlepszych starć Widzewa i Legii było mu tak daleko, jak Rajoviciowi do miana poważnego napastnika.

Legia Warszawa znów traci punkty. Przeciętny klasyk w Łodzi

31 października wieczorem, w Halloween, gatunkiem filmowym dominującym w Polsce był zapewne horror, dziś z kolei przyszła pora na C-klasową produkcję, w której piłkarskie emocje przez 45 minut dorównywały epickiej “Śmierci w Wenecji”. 

Reklama

Człowiek patrzył na to wszystko z jedną myślą: no w końcu coś musi drgnąć, prawda? Niestety, przed przerwą nic nie ruszyło. Obejrzeliśmy jeden celny strzał, Kapustki, w sam środek bramki. Gdyby zamiast Ilicia stał w niej jeden z widzewskich chłopców do podawania piłek, też poradziłby sobie z tą próbą, tyle była warta. 

Widzew – Legia 1:1. Kolejny dramatyczny mecz Rajovicia

Co poza tym? Ano Legia proponowała nam niekończące się, jednostajne granie od lewej do prawej i w drugą stronę, co mogło uśpić największych entuzjastów Ekstraklasy. Niczym nie różniło się to od faceta płynącego w łódce, ba, nawet i wody było sporo bo nad Łodzią lało jak jasna cholera.

Oczywiście, ktoś się tu oburzy i powie – co wy piszecie, przecież piłkarze walczyli! No tak, owszem, ale nie włączyliśmy tego spotkania, by patrzeć jak Shehu z Kapustką, Alvarez i Kapuadi oraz Bergier i Pankov skaczą sobie do gardeł, tylko by jednak oglądać spektakularne rajdy, piękne asysty i ładne bramki. 

Tego wszystkiego brakowało, brew drgnęła nam tylko wtedy, gdy Augustyniak mógł strzelić gola Rajoviciem – po mocnym strzale Rafała piłka odbiła się od pleców Milety, ale ostatecznie wyszła obok lewego słupka bramki Widzewa. 

Swoją drogą, Duńczyk był dziś dramatyczny, nawet jak na siebie. Niedużo lepiej w pierwszej połowie prezentowali się inni ofensywni piłkarze, jak Fornalczyk, Chodyna czy Bergier. Wszystkim tym gościom nie brakowało waleczności, za to jakości – jak najbardziej.

Jedynym piłkarzem, który wówczas próbował coś wykreować, był Baena i przy nim się zatrzymamy. W deszczowe popołudnie w Stoke w Łodzi, już po przerwie, dał radę wywalczyć rzut karny, a to już coś! Jak dla nas ta jedenastka była nieco miękka, nie mamy wrażenia, że Kacper Urbański jakoś spektakularnie ciągnął Angela za koszulkę, no ale niech będzie, sędzia Patryk Gryckiewicz gwizdnął, Bergier trafił do siatki, coś konkretnego się wreszcie – dzięki Bogu! – zadziało.

Widzew mógł w tym czasie prowadzić już 2:0, ale strzał po kontrze duetu Fornalczyk – Alvarez świetnie zablokował rzeczony Urbański. Tuż po niej Visus postanowił nawiązać do Citki z najlepszych lat i próbował przelobować z połowy boiska Tobiasza! Niestety dla łódzkich fanów, Ricardo to nie Marek, więc nie skończyło się tak spektakularnie, jak lata temu w meczu Ligi Mistrzów z Atletico.

Gambit królewski Astiza dał Legii remis! 

I kiedy wydawało się, że łodzianie wreszcie pokonają Legię, Iniaki Astiz wykonał swój gambit królewski. Poświęcił pionka (Chodynę), by wprowadzić na murawę Krasniqiego. Kibic Wojskowych mógł w tym momencie tylko wzruszyć ramionami, wiedział bowiem, że Kosowianin nie dał w tym sezonie zespołowi ŻADNYCH konkretów. Ale na tym to wszystko powinno polegać – zwykły fan musi widzieć mniej niż trener, nawet jeśli ogląda wszystkie mecze ukochanej drużyny. 

Hiszpan uznał, że Ermal może odwrócić losy tego spotkania (albo po prostu miał farta, ale z tego się śmiać nie będziemy, w życiu szkoleniowca jest on często ważniejszy niż umiejętności) i co, sprawdziło się, że hej!

Krasniqi zadziwił nas już w 70. minucie, gdy wykonał udany, spektakularny drybling, po którym Legia oddała – uwaga! – pięć strzałów i nie zdobyła bramki, co w sumie zszokowało jeszcze bardziej niż kiwka Kosowianina, ale nieważne.

Istotne z punktu widzenia fana Legii jest co innego – Ermal się nie zatrzymał, ba, można powiedzieć, że chłop się nawet rozkręcił, w efekcie po ładnej wrzutce Vinagre’a nawinął klasycznym, chłopskim zwodem na zamach Akere, a potem dał gościom wyrównującą bramkę! Imponująca akcja, ciekawi jesteśmy, czy to jednorazowy wyskok, czy jednak kosowianin uwierzy po niej w siebie i od tej pory będzie innym piłkarzem.

Tu trzeba dodać, że jego uderzenie było niesamowicie precyzyjne, wobec czego obrońcy Widzewa nie zdołali go zablokować, chociaż wcześniej jeździli na tyłkach aż miło, zatrzymując strzały legionistów w stylu godnym serialu Kapitan Tsubasa.

Ten jeden raz nie dali rady, więc mecz skończył się wynikiem, który zapewne wkurzył obie strony, choć patrząc na jego scenariusz – Wojskowych ten remis zdenerwował pewnie nieco mniej.

5
Ilic
yellow-card
4
Gallapeni
6
Żyro
5
Visus
4
Andreou
4
Shehu
yellow-card
5
Czyż
4
Álvarez
3
Fornalczyk
5
Bergier
1
6 +
Baena
Patryk Gryckiewicz 3

Zmiany:

icon-swap
Andi Zeqiri
2
S. Bergier
icon-swap
Marek Hanousek
S. Czyż
icon-swap
Bartłomiej Pawłowski
Angel Baena
icon-swap
Samuel Akere
Mariusz Fornalczyk
yellow-card
icon-swap
Peter Therkildsen
Juljan Shehu

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

fot. Newspix

49 komentarzy

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama