Z dużym niezrozumieniem wiąże się praca Edwarda Iordanescu w Warszawie. Kibice krytykują trenera, bo drużyna nie wygrywa meczów, ale to przecież nie jest najważniejsze, tylko to, że Legia te spotkania kontroluje. To się z kolei przekłada na pewne liderowanie w tabeli kontrolowania meczów – można powiedzieć, że Legia tę tabelę kontroluje – i pewnie minimalnym problemem jest to, że takie zestawienie nikogo nie interesuje, ale to przecież już czysta złośliwość.

Natomiast na Weszło trener zostanie doceniony, ponieważ prezentujemy jego pełną galerię triumfów.
Legia vs Arka Gdynia, na boisku 0:0
– Pierwsza połowa? Mam poczucie, że w pełni kontrolowaliśmy sytuację. W 5. czy 6. minucie mieliśmy świetną szansę do zdobycia bramki na 1:0.
Legia vs Wisła Płock, na boisku 0:1
– Kontrolowaliśmy 90 proc. spotkania, mieliśmy przewagę w posiadaniu i strzałach, ale na koniec przegraliśmy.
Legia vs Jagiellonia Białystok, na boisku 0:0
– Widzieliśmy bardzo dużo powtarzalności – mieliśmy kontrolę, strzały, posiadanie, dużo szans, trafienie w słupek. Drużyna tworzyła sytuacje, była dobrze zorganizowana taktycznie.
Legia vs Cracovia, na boisku 1:2
– Większość statystyk jest po naszej stronie – szanse, strzały, ale wynik jest przeciwko nam. Musimy to zaakceptować. W większości spotkań nie byliśmy zaskoczeni taktycznie, kontrolowaliśmy mecze. To nie jest problem.
Legia vs Raków Częstochowa, na boisku 1:1
– Przyjechaliśmy tutaj, aby wygrać. Myślę, że było to widać od początku, po tym jak rozpoczęliśmy to spotkanie, jak kontrolowaliśmy grę. Nasze intencje były w stu procentach skoncentrowane na tym by wygrać. To jest mentalność nad którą pracujemy codziennie, na każdym treningu. Uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo, w pierwszej połowie na boisku była tylko jedna drużyna. Ale taka jest piłka.
Legia vs Samsunspor, na boisku 0:1
– Mimo że zmieniliśmy 10 zawodników w wyjściowym składzie, o czym możemy porozmawiać, kontrolowaliśmy cały mecz. Jedno nieporozumienie w pierwszej połowie sprawiło, że straciliśmy bramkę.
Legia vs Zagłębie Lubin, na boisku 1:3
– Jeśli masz 70 procent posiadania piłki i nie strzelasz gola, to wiele mówi. Jesteśmy w klubie, który musi i chce wygrywać trofea. Nie możesz grać futbolu defensywnego, tylko proaktywny, mieć kontrolę nad meczem i wygrywać. Kontrola bez wykończenia jest nic niewarta.

Trzeba przyznać, że niesamowitego czarodzieja zatrudniła Legia, ponieważ Iordanescu kontroluje każdy mecz – czy zwycięski (rzadziej), czy zremisowany bądź przegrany (częściej, to nie hiperbola, jest 10 do 11). Co prawda kibic może wychodzić ze stadionu rozczarowany, smutny, ale właśnie wtedy zjawia się Iordanescu, który klepie fana po ramieniu i tłumaczy prawidła futbolu: – Słuchaj, wszystko było pod kontrolą…
Ech. Dość.
Iordanescu zachowuje się tak, jakby myślał, że skoro Legia klepie bez sensu od lewej do prawej przez większość spotkania, to ma nad nim kontrolę, a rywal tylko przypadkiem wychodzi z tymi akcjami i strzela zwycięskie bramki. Cóż, równie dobrze można to porównać do sytuacji, w której chłopak cały wieczór tańczył w dyskotece z dziewczyną i kiedy na koniec ona wraca do domu jednak z innym, on idzie do kolegów przekonywać, że miał nad wszystkim kontrolę i tak miało być.
Innymi słowy – trener Legii się błaźni, a to niedobrze, kiedy trener się błaźni, bo możesz przegrać, ale kiedy tracisz powagę w takiej pracy, to twój koniec jest bliski. Tymczasem wydaje się, że Iordanescu nieustannym gadaniem o kontroli powagę stracił już dawno.
I nawet jeśli czasem ma rację, bo Legia mecz z Rakowem do karnego kontrolowała, to ta jego racja tonie w morzu bzdur wygadywanych przy innej okazji. Legia z Zagłębiem czy Samsunsporem w żaden sposób nie kontrolowała spotkań, to rywale osiągali co chcieli, a potem spokojnie przesuwali w oczekiwaniu na ataki Legii, które są tak wolne i schematyczne, że trudno nimi kogokolwiek zaskoczyć.
Iordanescu ma bowiem ten problem, że myli posiadanie piłki z kontrolą. A nie musisz mieć częściej piłki niż rywal, by kontrolować to, co on robi i to, co ty chcesz zrobić. Dla przykładu – bardzo dalekiego, ale takiego, który wszyscy widzieli – Polska z Niemcami na Euro 2016 miała kontrolę. Oni klepali, ale nie stwarzali groźnych sytuacji, my tak, natomiast nie trafiał Milik. Na koniec jednak było 0:0, które nas urządzało. Dla porównania nie kontrolowaliśmy meczu z tym samym rywalem na mundialu 2006, bo ratował nas tylko Boruc i fart. A mimo że było blisko podobnego rezultatu, to jedno spotkanie z drugim nie ma nic wspólnego.
Naprawdę nie da się wręcz kontrolować tak dużej liczby spotkań i jednocześnie notować tak słabych wyników. Jedno, drugie możesz faktycznie kontrolować, ale przegrać przez nieszczęście, natomiast tyle, co Iordanescu? Albo facet ma niewiarygodnego pecha, albo ogląda inne spotkania i potem dochodzi do nieporozumienia na konferencjach, albo wymyśla sobie rzekome kontrolowanie, bo w statystykach mu wychodzi wysoki procent posiadania piłki.
Więc nie, Legia nie kontroluje spotkań, Iordanescu to się tylko wydaje, a to zasadnicza różnica. To rywale kontrolują Legię – wiedzą, jakie ma słabe punkty i jak ją ugryźć, a że nie potrzeba do tego 80% posiadania piłki? Wspaniale.
Pozostaje mieć nadzieję, że trener lepiej kontroluje loty. Bo jeśli tak, jak Legia spotkania, to powrót do domu – przy braku poprawy gry zespołu – będzie długi.