Molde FK wypuściło w świat genialnych napastników. Erling Braut Haaland i Ole Gunnar Solskjaer są chlubą norweskiej piłki. Najdrożej sprzedanym piłkarzem klubu z Aker Stadion jest jednak David Datro Fofana, młody snajper z Wybrzeża Kości Słoniowej. W jego historii o chlubie nie usłyszymy. Prędzej o wątpliwościach, sporach i problemach. Największy transfer Molde ciągnie za sobą kulę u nogi — zarzut, że Norwegowie utalentowanego piłkarza po prostu ukradli. Czy interes życia, jaki ubili z Chelsea, faktycznie jest naznaczony moralną skazą?
Marco Taddei Ne był przeciętnym piłkarzem z Wybrzeża Kości Słoniowej. Miał to szczęście, że załapał się do ASEC, renomowanej akademii w Abidżanie. Jego nazwiska nie znajdziemy jednak na liście chwały obok gości pokroju Gervinho, Salomona Kalou, Didiera Zokory czy braci Toure. W 2004 roku po Ne zgłosił się Arsenal. Na Wyspy Brytyjskie pojechał razem z Emmanuelem Eboue, obaj kopali wówczas w belgijskim Beveren, które regularnie łowiło utalentowanych chłopaków z ASEC w ramach współpracy.
Eboue angaż dostał, Ne wrócił do Belgii. Arsenal wiele nie stracił — pomocnik nękany kontuzjami nie przebił się w Olympiakosie, pokręcił się jeszcze przez kilka lat po solidnych europejskich ligach i ponownie zameldował się w ojczyźnie. Jako jednokrotny reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej był darzony olbrzymim szacunkiem i zaufaniem. Na tym fundamencie zbudował Abidjan City FC, amatorski klub-akademię, w którym młodzież miała iść w jego ślady.
– Młodzi zawodnicy nazywają nas wujkami. To dlatego, że nam na nim zależy — mówił dziennikarzom norweskiego „Josimar”.
David Datro Fofana też nazywał Marco Ne wujkiem. Jego matka, Valerie, twierdziła, że Taddei jest dla jej pociechy jak ojciec. W Abidjan City FC trenuje około czterdziestu dzieciaków w różnym wieku. David był jednym z nich. Chłopcy mają szansę grać w trzeciej lidze. Poziom to lichy, mierny, ale najlepsi przebijają się wyżej. Fofanę wypożyczono do ekstraklasowej Akademii Amadou Diallo. Jeszcze jako piłkarz Abidjan City debiutował w reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej.
– W dniu, w którym dostał powołanie, zadzwonił do mnie, żeby przekazać mi „wielką nowinę”. Czułem ogromną dumę. To był dowód na to, że to, co robimy, ma sens — wspominał Marco Taddei Ne.
Gdy w 2022 roku Fofana i Ne spotkali się w Trybunale w Lozannie jako dwie strony sporu, piłkarz Chelsea przywitał się ze swoim dawnym opiekunem. Na pytania dziennikarzy o to, jak czuje się, zeznając przeciwko klubowi, w którym się wychował i dzięki któremu robi teraz karierę, odpowiedział tylko:
– Jestem zmęczony.
Podobnie jak Molde FK, które nie chce udzielać żadnych komentarzy na temat najdrożej sprzedanego zawodnika w historii klubu, a dziś drży z obawy przed zakazem transferowym i wielkim odszkodowaniem; jak Marco Taddei Ne, który domaga się zakazu i odszkodowania, walcząc z ludźmi, którzy byli mu tak bliscy; jak rodzina Fofany, która chciałaby po prostu szczęścia ich oczka w głowie; jak Atta Aneke, który zaaranżował przenosiny Davida do Europy i wolałby mówić o jego sukcesie, zamiast słuchać, jak kwestionowana jest jego uczciwość.
David Datro Fofana, utalentowany napastnik Chelsea i przyszła gwiazda reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, zmaga się jednak z niecodzienną sprawą. Najważniejsze organy FIFA sprawdzają, czy przypadkiem nie został… komuś ukradziony.
Czy Molde FK ukradło najdroższego piłkarza w historii? David Datro Fofana i pokręcone losy jego transferu
Temat, nad którym debatuje Trybunał w Lozannie, brzmi kuriozalnie. Jak można komuś ukraść piłkarza? Marco Taddei Ne wprost jednak formułuje właśnie taki zarzut pod adresem Molde FK. Twierdzi, że Norwegowie ukradli Davida Datro Fofanę. Żeby zrozumieć, jak miało do rzekomej kradzieży dojść, trzeba cofnąć się do 2019 roku. Świat za chwilę sparaliżować miał koronawirus, ale zanim dotarł do Europy, utalentowany piłkarz Abidjan City FC dostał zaproszenie na dwumiesięczne testy w Norwegii.
David Datro Fofana nie był wówczas anonimowym chłopaczkiem z Wybrzeża Kości Słoniowej. Jego występy w tamtejszej ekstraklasie przykuwały oczy skautów. Wypożyczenie do Akademii Amadou Diallo było świetnym ruchem. Siedemnastolatek okazał się wystarczająco dobry, żeby rywalizować z seniorami.
Marco Ne wyraził zgodę na rozmowy piłkarza z Molde FK i na jego wyjazd do Norwegii. Gdy Fofana dotarł do celu podróży, COVID mógł uziemić go w Skandynawii na nieco dłużej niż sześćdziesiąt dni. To jednak nie pandemia, a talent Davida sprawiły, że Europy już nie opuścił.
– W marcu trenował z nami dwukrotnie, ale to wystarczyło, żeby nas przekonać. Inni też są nim zainteresowani, więc zdecydowaliśmy się kupić go bez dalszych testów — mówił John Vik, skaut Molde, w rozmowie z lokalnym “Romsdals Budstikke”.
Działacz miał rację. Na biurku Marco Ne wylądowało już kilka konkretnych ofert za brylant z Abidjan City. Racing Strasbourg gwarantował pół miliona euro, 100 tysięcy euro za każde 10 występów (bonus zakładał maksymalnie pięć takich premii) i 20% od zysku z przyszłej sprzedaży. Podobne premie, ale ciut wyższą kwotę transferu (565 tys. euro) oferowało francuskie Angers. W tle wisiał jeszcze deal z Beveren, gdzie w przeszłości z ASEC trafił Taddei. Belgowie chcieli zapłacić 400 tysięcy euro, obiecywali 35% od zysku z przyszłej sprzedaży i interesowali się dwoma innymi podopiecznymi swojego eks-piłkarza.
Niedługo potem Anicet Kipre Yao i Adama Ardile-Traore faktycznie zresztą zamienili Abidjan City na Beveren. Obaj zawiedli, dziś nie grają nawet w piłkę. David Datro Fofana gra nadal, w dodatku tak dobrze, że dotarł do Premier League. Do Beveren nigdy jednak nie trafił. Do Francji zresztą też nie. Został w Molde, a jego pierwszy klub nie zobaczył nawet połowy tego, co oferowali inni zainteresowani. Norwegowie zapłacili za niego dokładnie 71776 euro, nie obowiązywały też żadne procenty, więc z 12 milionów, jakie wyłożyła za niego Chelsea, niemal w całości (poza tradycyjną opłatą solidarnościową) trafiły na konto Molde.
Jakim cudem Abidjan City zgodziło się na taką promocję? Sęk w tym, że się nie zgodziło. Dlatego FIFA, która zresztą wyliczyła, że Iworyjczykom należy się około 72 tys. euro w ramach ekwiwalentu za wyszkolenie, dziś rozstrzyga, czy przy transferze przypadkiem nie doszło do kradzieży.
70 tysięcy zamiast milionów. Abidjan City FC twierdzi, że Molde ukradło im Davida Fofanę
W relacjach Davida Datro Fofany i Marco Taddei Ne wszystko układało się wzorowo. Chłopak przez kilka lat kopał piłkę pod okiem doświadczonego eks-piłkarza. W Abidżanie roi się od para akademii, które wyrosły jak grzyby po deszczu, gdy sukces odniósł Didier Drogba. “Guardian” odwiedził kiedyś Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghanę — tam dzieciakom obiecywano karierę na miarę Michaela Essiena — żeby opisać ten precedens.
Schemat jest zawsze podobny: właściciel szkółki przedstawia się jako były zawodnik, ale nie ma żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek kopał piłkę na przyzwoitym poziomie. Ma jednak zdanie-wytrych, którym kupuje nadzieję i zaufanie. “Państwa syn ma ogromny talent”. W kraju, w którym czterdzieści sześć procent mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa, a w samym Abidżanie panuje czterdziestotysięczny deficyt mieszkaniowy, wizja posiadania w rodzinie zdolnego, młodego piłkarza, jest zbyt kusząca, żeby nie rzucić wszystkiego w nadziei na karierę syna. Gdy ten dotrze już do Europy i spełni sen, odpłaci się z nawiązką.
Wyrzucili go z domu, bo był gejem. Został zawodowym piłkarzem. Marzenie Richarda Kone
Utrzyma wszystkich z własnej kieszeni. Czasami dosłownie wszystkich, bo wokół afrykańskich piłkarzy krążą hieny i sępy, nieznane wcześniej kuzynostwo, które jest w potrzebie, któremu nie można odmówić wsparcia.
Fofana miał jednak szczęście. Ne faktycznie grał w piłkę na solidnym poziomie. Jego szkółka nie była wydmuszką, a on sam nie podpisywał z dzieciakami kontraktów, które gwarantowały mu olbrzymie zyski w przypadku jakiegokolwiek transferu któregoś z nich. Umowę jednak sporządzono i właśnie tu zaczyna się cała zabawa.
Zdaniem Marco Taddei Ne David Datro Fofana podpisał z jego klubem dwie umowy. Pierwszą, amatorską, w 2017 roku. Drugą, profesjonalną, w 2019 roku. Kontrakt miał obowiązywać przez pięć lat, choć pojawiają się też wersje mówiące o trzyletniej umowie. Większym problemem jest jednak to, że sam zainteresowany ma zgoła odmienne zdanie na temat tego, czy w ogóle był związany z Abidjan City FC.
– Nigdy nie podpisałem żadnej umowy, nie miałem kontraktu z tym klubem. Zresztą to trzecioligowy zespół, nikt nie ma tam zawodowych kontraktów. Jedynym wyjątkiem jest możliwość podpisania przez jednego piłkarza licencji na profesjonalne występy. Podpisałem ją chwilę przed wypożyczeniem do Akademii Amadou Diallo, bez tego nie mógłbym grać w ekstraklasie — tłumaczył norweskim mediom Fofana.
Marco Ne był zdumiony. David dotąd nie kwestionował klubowej przynależności, a on sam prowadził przecież rozmowy transferowe z Angers, uzgodnił nawet transfer Fofany do tego klubu, który miał wejść w życie w dniu jego 18. urodzin. Sam piłkarz pozował do zdjęcia w koszulce francuskiego klubu. Właściciel akademii ma na to dowód zdjęciowy. Tymczasem na chwilę przed wyczekiwaną „osiemnastką” familia Fofanów wytoczyła ciężkie działa przeciwko Abidjan City.
W październiku 2020 roku Valerie Fofana, matka Datro, zgłosiła do federacji piłkarskiej Wybrzeża Kości Słoniowej, że jej podpisy pod dokumentami wiążącymi syna z klubem, zostały sfałszowane. Jedyną umową, którą faktycznie zatwierdziła, miała być zgoda na rozmowy z Angers, które w imieniu Davida prowadził lokalny agent. Federacja przyznała jej rację. David Datro Fofana stał się wolnym zawodnikiem i podpisał kontrakt z Molde FK.
FIFA zdecydowała, że Abidjan City otrzyma z tego tytułu nieco ponad 70 tysięcy euro.
Atta Aneke. Potężny agent, który stoi za transferem Davida Datro Fofany
Marco Taddei Ne nie pogodził się jednak z werdyktem. Federację oskarżył o spisek, tak samo zresztą jak rodzinę Fofany. Jego zdaniem momentem, który sprawił, że David i jego najbliżsi odwrócili się od niego, było zapoznanie człowieka imieniem Atta Aneke. Agent piłkarski z podwójnym — norweskim i nigeryjskim — paszportem jest potentatem w Skandynawii. W jego stajni są Victor Boniface, który trafił do Bodo/Glimt z Nigerii, odkryty w tym samym kraju przez Stabaek Gift Orban czy nawet kuzyn Erlinga Haalanda — Jonathan Braut Brunes.
Gdy Molde FK zdecydowało się na transfer Davida Datro Fofany, Marco Ne chciał omówić potencjalny deal z chłopakiem i jego rodziną. Usłyszał wtedy:
– Mam teraz menedżera.
Valerie Fofana, Atta Aneke i David Datro Fofana – zdjęcie z Facebooka Valerie Fofana
W rozmowie z „Josimar” właściciel szkółki Abidjan City narzeka na Aneke, przytacza też konwersacje, jakie odbyli. W jednej z nich agent miał mu obiecać, że wróci do niego z ofertą od Molde. Norweskiej prasie mówił wówczas, że cieszy się, że pierwszy klub Davida zarobi na całej transakcji, bo tak powinno to wyglądać. Włożyli wysiłek w jego wychowanie, dostaną za to pieniądze. Tylko tak futbol w Afryce ruszy do przodu. Atta miał jednak na myśli ekwiwalent, nie kwotę odstępnego. Marco Ne cytuje inną dyskusję z agentem:
– Damy ci te pieprzone pieniądze. 160 tysięcy euro. To dobre pieniądze.
Taddei potraktował to jak próbę przekupstwa, nieoficjalne wynagrodzenie. Nie zgodził się na takie rozwiązanie i obiecał zgłosić sprawę do FIFA oraz każdego możliwego sądu. Obietnicę spełnił, wynajął nawet grafologów, którzy zbadali podpisy Valarie Fofana na dokumentach, które decydowały o przyszłości syna. To był punkt zwrotny sprawy, bo ekspert uznał, że podpisy nie są sfałszowane. Federacja Wybrzeża Kości Słoniowej, a za nią FIFA, cofnęły wcześniejszy werdykt. Orzekły, że David Datro Fofana w momencie transferu do Norwegii był piłkarzem Abidjan City FC.
W międzyczasie sam zainteresowany rozwijał się zgodnie z oczekiwaniami. Jako dwudziestolatek kończył sezon Eliteserien z piętnastoma trafieniami i pięcioma asystami. Strzelał w europejskich pucharach, skusił Chelsea do pobicia rekordu transferowego norweskiej ekstraklasy. Atta Aneke pękał z dumy, Molde także. W chwili przenosin na Wyspy Brytyjskie klub był już świadomy tego, że trwa spór w sprawie kontraktu Fofany, a Marco Ne nie ugnie się, dopóki nie postawi na swoim.
Wychodziły kolejne problemy. “Josimar” ujawnił, że prawa do części zysków z transferu Davida ma spółka Noro Fotball AS, której CEO jest Ole Erik Stavrum, dyrektor zarządzający Molde FK. Miałoby tak być na zasadzie zakazanego przez FIFA, ale dozwolonego w pewnych sytuacjach przez Norweską Federację Piłkarską Third-Party Ownership.
Jeszcze większym kłopotem mogło być jednak ujawnienie treści wiadomości, jaką Marco Taddei Ne otrzymał od Ibrahima Fofany, brata Datro. Według właściciela Abidjan City FC Ibrahim wyjawił mu, że Valerie Fofana otrzymała od Atty Aneke 20 tysięcy euro zapłaty za to, że jej syn związał się właśnie z jego agencją.
Zakaz transferowy i milionowe odszkodowanie. Abidjan City FC walczy z Molde FK w CAS
Kolejne fakty, domniemania i zarzuty wypływały jeden po drugim. Valerie Fofana zaprzeczała, że otrzymała jakiekolwiek pieniądze od Aneke. Strona Davida przedstawiła też nagranie, na którym matka i ojczym chłopaka rozmawiają z Marco Ne. Taddei był wtedy zapewniany przez rodziców Fofany, że ci żadnej umowy nie podpisali. On sam nie wiedział, że został nagrany, uznał to za skandal. Molde wręcz odwrotnie: dowodzi, że to przesądza o chęci uzyskania nielegalnego zysku.
Norwegowie przestali się zresztą szczypać i gryźć w język. W CAS przedłożyli litanię argumentów, które przemawiają na ich korzyść.
- piłkarz i jego opiekunowie nie zostali poinformowani o podpisaniu umowy z klubem, ich podpisy zostały sfałszowane
- badania grafologa nie mają gwarancji rzetelności nie powinny być brane pod uwagę
- klub prowadząc negocjacje w sprawie transferu Davida z innymi zainteresowanymi robił to bez wiedzy chłopaka
- akademia Marco Ne nigdy nie zapłaciła zawodnikowi żadnej pensji w ramach rzekomego profesjonalnego kontraktu
- Abidjan City wyrejestrował Davida Datro Fofanę jako zawodowca zaraz po tym, jak zakończyło się jego wypożyczenie do Akademii Amadou Diallo
Molde FK uderzyło w kilka czułych punktów. Marco Taddei Ne przyznał, że David Fofana nigdy nie otrzymał wynagrodzenia z tytułu gry dla Abidjan City. Twierdzi, że jego klub jest amatorski i pokrywa jedynie wszelkie niezbędne koszty. Finansował więc sprzęt i leczenie Datro, ale nie płacił mu pensji. Fofana faktycznie został też wyrejestrowany. Tyle że Ne twierdzi, iż federacja Wybrzeża Kości Słoniowej zrobiła to bez jego zgody. Już wcześniej uważał, że spiskują oni z Aneke i drugą stroną sporu.
Rozprawa w Lozannie miała miejsce w czerwcu 2023 roku. Zwykle wyroki są publikowane po kilku miesiącach. Do tej pory jednak nie usłyszeliśmy werdyktu w tej sprawie. Gra toczy się o sporą stawkę — pierwotnie Abidjan City wnioskował o zablokowanie transferu Fofany do Chelsea. Wściekła rodzina Davida w mediach społecznościowych kłóciła się wówczas z familią Marco Ne. Prosiła, żeby nie niszczyć kariery ich syna.
Transfer doszedł do skutku, ale konsekwencje dla każdej ze stron wciąż mogą być poważne, o czym pisał prawnik Terry Brennan. Na podstawie dostępnych szczegółów ofert innych klubów, dowodzi on, że Abidjan City FC mógł zarobić na transferze Davida Datro Fofany nawet 3,5 miliona euro. Teraz Marco Taddei Ne może domagać się odszkodowania o podobnej wysokości. Jego prawnik w “Guardianie” potwierdza zresztą, że chodzi o kwotę sięgającą trzech milionów euro.
Kłopoty ma także Molde FK. Jeśli CAS dowiedzie, że klub brał czynny udział w „kradzieży” piłkarza, a nie tylko polegał na uzyskanych opiniach w sprawie jego kontraktu, Norwegom grozi zakaz transferowy obejmujący dwa okienka, choć Marco Ne domaga się dwuletniego zawieszenia i dla Molde, i dla Aneke.
Najspokojniejszy w całej tej awanturze jest natomiast sam zainteresowany. David Fofana dalej podbija świat. 22-latek ma za sobą debiut w Chelsea i wypożyczenie do Unionu Berlin, gdzie strzelił premierową bramkę w Lidze Mistrzów. Na początku 2024 roku trafił na kolejne wypożyczenie — do Burnley. Od tamtej pory trzy z czterech goli The Clarets padły przy jego udziale: dwie trzasnął sam, przy kolejnym asystował.
Ominął go Puchar Narodów Afryki w ojczyźnie, wygrany przez jego rodaków. Jego mama, Valerie, chwaliła się zdjęciami w koszulce reprezentacji kraju, dopingowała drużynę z trybun. Kwestią czasu jest, kiedy będzie ściskała kciuki za bramki syna w narodowych barwach. Marco Taddei Ne też będzie to robił. Mimo wielkiej awantury nadal wspiera chłopaka i wierzy, że obaj osiągną to, na co zasługują.
On — przed sądem, David — na boisku.
Afryka i nastoletni piłkarze. Nadzieja, która niszczy życia
Sprawa Davida Datro Fofany jest kuriozalna i zagmatwana. To jednak soczewka problemów, z jakimi mierzy się afrykański futbol, który zresztą nie jest w tym wszystkim niewinną, wykorzystywaną przez europejskie kluby, ofiarą. Skauci i działacze, którzy mają styczność z tym rynkiem, mówią nam wprost: to gangsterskie środowisko, istna dżungla. Opowiadają historie o tym, jak na obserwacjach w Nigerii towarzyszy im uzbrojona po zęby ochrona, którą trzeba wynająć, żeby w ogóle stamtąd wrócić, nawet bez kolejnej perełki w kieszeni.
Ludzie, którzy znają sprawę Fofany, sugerują, że Abidjan City FC mógł popełnić błędy formalne, zapomnieć o papierologii. Nie byłoby to wielkie zaskoczenie w świecie, w którym oficjalne dokumenty są rzadkością. Wszak w Wybrzeżu Kości Słoniowej w powszechnym obiegu nie funkcjonuje nawet coś takiego akt własności dotyczący ziemi. Większość osób posługuje się certyfikatami, które w praktyce są nic niewarte.
Bałagan organizacyjny w kraju ze stolicą w Abidżanie jest kolosalny. W „Guardianie” handlarz paszportami — za jeden trzeba zapłacić sto dolarów — zdradził, że wielu reprezentantów Wybrzeża Kości Słoniowej w rzeczywistości urodziło się w Burkina Faso. Jego zdaniem przy odpowiednich znajomościach, wszystko w Afryce jest płynne.
Od sortowni śmieci do reprezentacji kraju. Jacob Mendy i uśmiech Gambii
Każdego roku do Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej przyjeżdżają tysiące dzieciaków z różnych zakątków kontynentu. Wiedzą, że tam łatwiej zostać dostrzeżonym przez skauta. Mają świadomość, że gdy okaże się, że potrafią grać w piłkę, zorganizowanie im nowej tożsamości nie będzie żadnym problemem. Żyją nadzieją, która często popycha mieszkańców Afryki do kroków absurdalnych, przeczących logice.
Według organizacji „Culture Foot Solidaire” każdego roku piętnaście tysięcy nieletnich z samej Afryki Zachodniej pada ofiarą nielegalnego przemytu z futbolem w tle. Pośrednicy mogą skasować 10 tysięcy dolarów za „zorganizowanie” komuś testów w Europie. Bernard Bass z Gwinei-Bissau miał obiecany angaż w Metz. Jego matka sprzedała dom, żeby opłacić jego podróż. Nie spodziewała się, że przystankiem będzie hiszpańskie więzienie, gdzie trafił jako nielegalny imigrant. Gdy w końcu dotarł do Metz, nikt nie miał pojęcia, kim jest.
Gdy katarska Aspire Academy zorganizowała testy dla afrykańskich piłkarzy, obiecując im 23 miejsca w prężnie rosnącej akademii, zgłosiło się na nie… 750 tysięcy chętnych. Chłopcy z Czarnego Lądu szukają swoich szans tak desperacko, że godzą się nawet na transfer do Laosu. ”BBC” odkryło niegdyś kolonię dwudziestu trzech nielegalnych, często nieletnich, piłkarzy w jednym z tamtejszych klubów. Skoszarowano ich w pomieszczeniu bez okien na stadionie, podpisali sześcioletnie kontrakty. Na umowie długopisem dopisano, że dostaną 200 dolarów miesięcznie, zapewne tylko na ich kopii, bo pieniędzy nigdy nie zobaczyli. W klubie od razu skonfiskowano im paszporty.
– Wszystko jest legalne. Piłkarze są karmieni trzy razy dziennie i dostają wynagrodzenie — wyjaśniał Alex Karmo, były reprezentant Liberii, który stał za organizacją całego procederu.
Rodziny dzieciaków zaciągały pożyczki, wierząc, że ci wybiją się w Laosie i zrobią karierę. Ci, którzy wrócili, mówili, że byli niewolnikami. O ironio, słyszeli to ich rodacy, Liberyjczycy, mieszkańcy kraju podarowanego niewolnikom w ramach próby odkupienia win. Większość jednak nie wraca, żyje na ulicach Europy i Azji. Wstydzą się przyznać, że ponieśli porażkę. Nie zawsze mogliby liczyć na wyrozumiałość.
– Nie chcę, żeby syn wracał, skoro wciąż ma szansę odnieść sukces w piłce — mówiła „BBC” matka jednego z dzieci trzymanych w pozbawionym okien pomieszczeniu na stadionie nikomu nieznanego klubu w Laosie.
Tak, w Afryce kradną piłkarzy. Nawet jeśli nie dotyczy to Davida Datro Fofany.
WIĘCEJ O MOLDE FK:
- Hiobowe życie Magnusa Wolffa Eikrema
- Jak Jo Nesbo nie został wielkim piłkarzem Molde [REPORTAŻ]
- Prezent od miliardera. Dlaczego Molde jest nielubiane w Norwegii? [REPORTAŻ]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix