Górnik Zabrze przerwał serię osiemnastu meczów bez porażki Jagiellonii Białystok, lecz okoliczności trochę odzierają ten wyczyn z chwały. Wszystko przez ogromny błąd Bartosza Frankowskiego, który powinien wyrzucić z boiska Josemę. Zamiast tego sędzia wywołał skandal, nie dostrzegając nawet faulu, co wypaczyło wynik spotkania.
![Wrze po Górnik – Jagiellonia! Sędzia przeprosił piłkarzy za błąd [NEWS]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/10/AFglha7O-bartosz-frankowski-jagiellonia-bialystok.jpg)
Był to błąd wprost nieprawdopodobny, w dodatku mówimy o erze VAR, w którym wideoweryfikacja powinna taką pomyłkę wyjaśnić w parę sekund. Tymczasem Piotr Urban, który wspólnie z Michałem Obukowiczem obsługiwał wóz, nie dopatrzyli się błędu i nie zasugerowali zmiany decyzji z boiska. Przypomnijmy, że chodzi o tę sytuację:
Ostateczna decyzja, czyli faul na bramkarzu, budzi moje zdziwienie#GÓRJAG pic.twitter.com/QCNvzvdgOL
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) October 26, 2025
Wygląda jednak na to, że Bartosz Frankowski zszedł z boiska, włączył Canal Plus Sport, odwinął mecz i zorientował się, co też ugotował. Jak wynika z informacji Weszło, po końcowym gwizdku zreflektował się, że popełnił olbrzymi błąd.
Ekstraklasa. Skandal sędziowski w meczu Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok. Bartosz Frankowski przeprasza
Z obozu Jagiellonii Białystok płyną do nas informacje, że sędzia Bartosz Frankowski po tym, jak piłkarze zeszli do szatni, pojawił się w okolicach pomieszczenia, w którym przebywali piłkarze klubu z Podlasia. Powód był prosty – arbiter chciał zobaczyć się z zawodnikami Jagiellonii i przeprosić ich za pomyłkę we wspomnianej sytuacji. Drużyna z Białegostoku podziękowała i nie wpuściła arbitra do szatni, wciąż wściekła na to, w jaki sposób zakończyła się ich historyczna seria.
Jagiellonia perfidnie skręcona! Bartosz Frankowski przeszedł samego siebie
Jak słyszymy z sędzią Frankowskim rozmawiał jednak Taras Romanczuk. Kapitan Jagiellonii wysłuchał wyjaśnień arbitra, który nie szedł w zaparte i wyraźnie przejęty przepraszał, że nie dostrzegł w tej sytuacji faulu Josemy na Dimitrisie Rallisie. Wiadomo, że punktów to nie zwróci, czasu nie cofnie, natomiast można docenić, że Frankowski nie gra głupka, nie szuka łatwych wymówek, nie zasłania się interpretacją przepisów, tylko bierze błąd na klatę.
Nawet jeśli jest to błąd tak ogromny, tak ciężki z perspektywy tego, który za niego odpowiada. Źródła podkreślają, że Frankowski był naprawdę załamany i zdawał sobie sprawę, że zapisał na konto numer, który będzie się za nim ciągnął latami.
Ciekawostką jest jednak to, że w podobny sposób nie zachował się sędzia VAR. Jagiellonia miała pretensje do Piotra Urbana, że ten nie zareagował mimo masy powtórek, którymi dysponował. Wystarczyło przecież szepnąć Frankowskiemu, że strasznie źle ocenił tę sytuację i temat dałoby się uratować. Białostocki obóz twierdzi, że Urban nie widział w sobie winy i nie zdecydował się na taki gest, jak kolega po fachu.
W tym przypadku zostaje nam więc pogratulować dobrego samopoczucia. Ale wiadomo, skoro cięgi zawsze zbiera arbiter główny, to asystenci czy VAR-owcy mogą uznać, że lepiej się nie wychylać i jakoś się człowiek przez całą aferę prześlizgnie. Do winy nie poczuwał się bowiem także biegający na linii asystent, który kręcił się przy szatni Jagiellonii, ale w innym celu niż Frankowski. Wyszedł pogadać przez telefon.
Nie trzeba dodawać, że gości to trochę wkurzyło, więc od słowa do słowa wywiązała się dyskusja o kontrowersyjnej sytuacji. Refleksji brak, było za to zdziwienie. „Wy się mylicie, my też możemy”, wytykanie tego nie jest na miejscu, bo wyszedł rozmawiać, nie słuchać o sędziowaniu.
I tak to się kręci.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Jagiellonia uczy się w Europie, żeby stać się klubem-potentatem [REPORTAŻ]
- „Na Legię mam silvera, Lech nie zadzwonił nawet na 100-lecie” [WYWIAD]
fot. Newspix