Cierpliwa Barcelona w końcu ugotowała Osasunę

Antoni Figlewicz

13 grudnia 2025, 20:38 • 4 min czytania 4

Mówi się, że cierpliwy to i Osasunę ugotuje. Tak, jest takie powiedzenie, choć mogliście go nie znać. Znali je jednak Hansi Flick i jego podopieczni, którzy w końcu znaleźli drogę do bramki rywali z Pampeluny. A można już było wątpić w ich moce, gdy każdy kolejny atak spotykał się z twardym oporem niżej notowanego rywala.

Cierpliwa Barcelona w końcu ugotowała Osasunę
Reklama

14. minuta. Lamin Yamal w swoim stylu, mocno, w pole karne, tam czai się Ferran Torres. Świetne podanie, napastnik Barcelony trącił piłkę tuż przed nieco zdezorientowanym Sergio Herrerą. Nad poprzeczką, ale było groźnie. Pokaz siły.

22. minuta. Eric Garcia też wie, jak nastraszyć rywali. Uderzył naprawdę nieźle, z dystansu. Dał bramkarzowi rywali powód do przelecenia się w okolice słupka. Chybił nieznacznie.

Reklama

23. minuta. Gol, tak, nie. Nie ma spalonego, radość, wpadło. Ferran wykorzystał fakt, że Ante Budimir pod własną bramką czuje się nieswojo i złamał linię spalonego. Tak jak zresztą wcześniej dwaj piłkarze Barcelony rozgrywający rzut rożny przy samej chorągiewce. Jednak nie ma gola. Ale to wyraźny sygnał, nie?

Podręcznik bicia głową w mur. Edycja Barcelony

Otworzyli go na pierwszej stronie i zaczęli czytać. – Jeśli masz strzelić gola, to strzel go ze spalonego. Jeśli masz minąć dryblingiem kilku rywali, to podaj w nogi kolejnego. Jeśli masz mieć przewagę, to pod żadnym pozorem z niej nie skorzystaj – napisano w podręczniku, który dziś Barcelona wertowała przez siedemdziesiąt minut meczu z Osasuną. Podręczniku bicia głową w mur.

Naprawdę nie dało się uwierzyć, że mając tak wielką optyczną przewagę Barcelona może się aż tak z Osasuną męczyć. Kręcił i kombinował Yamal, parę razy próbował Rashford, swoje robił Pedri i… i nic. Ferran nie trafił z przewrotki. Rashford nie zaskoczył z wolnego. Kounde… on też miał jakąś akcję, ale tego było tyle, że aż trudno zliczyć.

Fakty są takie, że Barcelona nie mogła sforsować defensywy Osasuny przez bardzo długi czas. I niby człowiek wiedział, że w końcu sforsuje, ale z każdą minutą robiło się gospodarzom coraz mniej przyjemnie.

Zabierz i biegnij. Prosta kontra w rycie pampeluńskim

Utrzymujący się bezbramkowy remis był o tyle niebezpieczny, że liczne akcje Dumy Katalonii przeplatane były nielicznymi, ale wartymi zapamiętania kontratakami Osasuny. Po ładnym wyprowadzeniu piłki kilka razy przed szansą stawał Budimir – raz strzelił prosto w Joana Garcię, innym razem… też. Tylko że w tym drugim przypadku złamał jeszcze linię spalonego. Dobrze w tych dynamicznych atakach odnajdywał się Victor Munoz, który też miał jedną, w sumie nawet dwie swoje szanse.

To nie tak, że piłkarze z Pampeluny stanowili tło dla Blaugrany – ich występu nie można określić mianem bezbarwnego, nawet mimo dwubramkowej porażki i ostatecznie niewielkiego udziału w popisach ofensywnych. Byli jednak goście stałymi bywalcami własnego pola karnego, a więc absolutnego epicentrum akcji.

Trudno się tak gra, ale gdy rywal ma w swoich szeregach tyle jakości, to czasem już naprawdę nie da się inaczej.

Cierpliwość popłaca. Barcelona w końcu dopięła swego

Udało się po 22 strzałach. Do siatki po świetnym podaniu Pedriego trafił Raphinha, cała akcja była chyba trochę za szybka dla piłkarzy Osasuny. Cóż, mogli pewnie jakoś jej zapobiec, ale zapobiegali już tyle razy, że trudno ich winić za to, że w końcu pękli.

Później musieli też przyjąć jeszcze jeden cios, znów od dobrze dziś nastawionego Raphinhi. Miał Brazylijczyk trochę szczęścia, ale ono wisiało już wcześniej nad polem karnym gości, w końcu musiało go trochę skapnąć także na jednego z piłkarzy Barcelony.

Barcelony, która nakłada presję na pogrążony w swoim małym kryzysie Real Madryt. Królewscy muszą gonić Dumę Katalonii, która wysunęła się dziś na aż siedmiopunktowe prowadzenie w tabeli La Liga. Komfortowa przewaga, nic tylko czekać na jakieś potknięcie rywala. W spokoju, który zapewnił dziś Raphinha.

FC Barcelona – CA Osasuna 2:0 (0:0)

  • 1:0 – Raphinha 70′
  • 2:0 – Raphinha 86′

CZYTAJ WIĘCEJ O BARCELONIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

4 komentarze

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Reklama
Reklama