W futbolu mieliśmy już wiele elektryzujących rywalizacji trenerskich, które latami emocjonowały kibiców i media na całym świecie. Ta jest jednak zupełnie inna niż wszystkie. Juergen Klopp i Pep Guardiola stworzyli duet, który na zawsze odmienił nie tylko angielski futbol. Ich pojedynkom towarzyszy gorąca atmosfera, ale pomimo tego, nie ma między nimi złej krwi. Jest za to pełno podziwu i wzajemnego szacunku.
– Dzięki rywalizacji z Kloppem jestem teraz na takim poziomie, stałem się lepszym menedżerem. Cały czas ewoluujemy, próbujemy nowych rzeczy. Rzucamy sobie wyzwania, dzięki którym możemy wykonać kolejne kroki do przodu. Właśnie dlatego wciąż jesteśmy w tym biznesie – te słowa Pepa Guardioli mogłyby w zasadzie stanowić idealne podsumowanie jego rywalizacji z Juergenem Kloppem. Obaj trenerzy nigdy nie ukrywali, że wzajemnie się nakręcają i sprawia to, że oni obaj, ale także ich drużyny robią krok do przodu.
Niemieckie początki
Dziś często się o tym zapomina, ale wielka rywalizacja Kloppa i Guardioli wcale nie rozpoczęła się na angielskich boiskach. Obaj menedżerowie spotkali się już przecież w Niemczech, gdzie jeden prowadził Borussię Dortmund a drugi Bayern Monachium. I wtedy wcale nie było mniej ciekawie niż teraz.
Klopp rzecz jasna pracował w Borussii już od dłuższego czasu i gdy Guardiola przejmował posadę w Monachium, to 55-latek był już bliżej końca niż początku przygody w Dortmundzie. Ale pomimo tego zdążył jeszcze napsuć Hiszpanowi sporo krwi. Dzisiejszy trener The Reds nie był zbyt gościnny na niemieckiej ziemi, bo już w pierwszym starciu sprawił sporo bólu swojemu rywalowi.
Tym spotkaniem był finał Superpucharu Niemiec z 2013 roku. BVB z Robertem Lewandowskim i Jakubem Błaszczykowskim w składzie rozbiło Bawarczyków 4:2, więc Guardiola po raz pierwszy poczuł na własnej skórze, co go czeka w rywalizacji z Kloppem. Już wtedy Hiszpan po raz pierwszy musiał się zmierzyć ze sporą krytyką niemieckich mediów. W końcu przegrał z drużyną, która nie może sobie pozwolić na tak wielkie transfery jak Bayern i która jest zresztą regularnie ograbiana przez monachijczyków z najlepszych zawodników.
Nie zamierzał więc tego tak zostawić i postanowił się szybko odpłacić. Udało się już w kolejnym starciu, tym razem ligowym. Bayern triumfował 3:0 i to na Signal Iduna Park, co było bolesnym policzkiem dla Niemca. Cios za cios. Tak właśnie rozpoczęła się wspólna przygoda Kloppa i Guardioli.
Klich utknął w martwym punkcie, a miejsce w kadrze na mundial odjeżdża
Dusza Liverpoolu
Zgodnie z tym, o czym już wspomnieliśmy Klopp pożegnał się z Borussią wraz z końcem sezonu 2014/2015. Odchodził w średniej atmosferze w stosunku do tego, co osiągnął z tym klubem, bo ostatni sezon w wykonaniu BVB był daleki od tego, do czego przyzwyczaili się kibice. Niezawodna układanka Niemca się posypała i sporo miał z tym wspólnego Bayern. W końcu to właśnie Bawarczycy wyciągnęli wtedy do siebie Roberta Lewandowskiego, a jeszcze wcześniej Mario Goetze. Bez tych dwóch niezwykle ważnych ogniw dortmundczyków stać było na zaledwie siódme miejsce w lidze, co wiązało się z pożegnaniem Kloppa.
Lewandowski był jednym z tych niewielu szczęśliwców, którzy mieli okazję współpracować z tymi oboma wielkimi menedżerami. – Moim ulubionym trenerem jest Juergen Klopp. Zaraz za nim w rankingu znajduje się jednak Pep Guardiola. Klopp ma dwie twarze. Jedna należy do ojca, druga do trenera. Jest w stanie powiedzieć ci wszystko. I nie mówię tylko o dobrych rzeczach, ale także o tych złych – powiedział kiedyś kapitan reprezentacji Polski. Taka dawka wiedzy ze strony dwóch trenerskich geniuszy na pewno pomogła w tym, co osiągnął później.
Klopp nie czekał długo z podjęciem nowej pracy, bo zaledwie pięć miesięcy. Kiedy odezwali się do niego właściciele Liverpoolu, długo się nie zastanawiał. Już na samym starcie Niemiec zdążył podkreślić, że miał sporo innych propozycji, ale szukał klubu z “duszą” i właśnie dlatego zdecydował nie na The Reds. Na Anfield daleko było wtedy do dawnej chwały, ale nowy trener wierzył, że to właśnie on może przywrócić Liverpoolowi należne miejsce i napisać historię klubu na nowo.
Tottenham nieźle zaczął sezon? Lepiej zachować spokój
Pieniądze Manchesteru City
Jeszcze wtedy raczej mało kto się spodziewał, że niedługo znów dołączy do niego Guardiola. Hiszpan w swoim trzecim sezonie na Allianz Stadium nie zdołał triumfować w Lidze Mistrzów, więc zdecydował się odejść, a kolejnym przystankiem na jego trasie miał być Manchester City. Tam dostał nieograniczone zasoby pieniędzy, które z chęcią przeznaczał później na nowych zawodników. Pod tym względem miał na pewno nieco łatwiej od Kloppa, ale żeby coś osiągnąć i tak musiał wykonać katorżniczą pracę i podjąć kilka trudnych decyzji.
Kiedy Klopp zaczynał karierę w Anglii w składzie Liverpoolu byli tacy zawodnicy, jak Joe Allen, Nathaniel Clyne czy Mamadou Sakho. Z kolei w układance Guardioli Bacary Sagna, Gael Clichy czy Willy Caballero. Trzeba przyznać, że w porównaniu do tego, co mamy obecnie w obu drużynach, to nie było to zbyt ekskluzywne grono.
First duel between Klopp and Guardiola in the Premier League. #ThrowbackThursday pic.twitter.com/Bl1sTDEnAY
— SH (@SenneH1990) October 13, 2022
Jednak tamten pamiętny sezon 2016/2017 był rozpoczęciem nowej ery w Premier League. Ery dwóch wielkich menedżerów, którzy w zasadzie do dziś mają w garści całą ligę, choć zdaje się, że w tym sezonie możemy być świadkami pewnego przesilenia. Przynajmniej w przypadku Liverpoolu, który, póki co radzi sobie fatalnie, ale kryzysy zdarzały się tam już wcześniej i Klopp doskonale wiedział jak z nich wybrnąć.
Futbol w służbie jej królewskiej mości
Hall of Fame
– Kiedyś zjemy kolację w Hall of Fame – zapowiada otwarcie Pep Guardiola. I raczej nikt nie ma wątpliwości, że na to zasługują. Obaj menedżerowie od kilku lat definiują futbol na nowo i tworzą być może największą rywalizację trenerską w historii futbolu. Przez ostatnie lata szli niemal dosłownie “łeb w łeb”. W liczbie punktów zdobytych przez te kilka lat sezonów są tuż obok siebie z ogromną przewagą nad resztą stawki.
Paradoksalnie pojawienie się Kloppa i Guardioli sprawiło, że Premier League straciło swoją sztandarową cechę . Zawsze mówiło się tam o Big Six, a więc sześciu zespołach, z których każdy może sięgnąć po mistrzostwo. Mało kto się spodziewał, że nagle liga angielska stanie się ligą dwóch prędkości, gdzie jest Manchester City, Liverpool i dopiero cała reszta. W grze o mistrzostwo liczyły się tylko dwie drużyny. W trzech z czterech ostatnich sezonów tylko raz zdarzyło się, żeby to nie oni zajmowali dwa pierwsze miejsca. W sezonie 2020/2021 rozdzielił ich Manchester United, ale to głównie dzięki słabości The Reds, którzy zmagali się z plagą kontuzji.
Sam bezpośredni bilans obu menedżerów mówi nam wszystko. Jest bardzo wyrównany, choć obecnie lepszy jest Niemiec. Mierzyli się ze sobą jak do tej pory 25 razy – 11 zwycięstw zaliczył Klopp, 9 Guardiola, a 5 razy kończyło się podziałem punktów.
Klopp jest z resztą jedynym menedżerem, z którym Guardiola ma ujemny bilans. Mowa tutaj oczywiście o menedżerach, z którymi mierzył się więcej niż jeden raz. Obaj panowie stoczyli też ze sobą najwięcej pojedynków w karierach, choć u Hiszpana jest na równi, bo ten ma tyle samo pojedynków z Jose Mourinho. To jednak zmieni się już w niedzielę, bo wtedy czeka nas kolejna odsłona wielkiej rywalizacji City z Liverpoolem.
Od Parken do Old Trafford. Odrodzenie Christiana Eriksena
Inni niż Ferguson i Wenger
– W ostatnich latach byliśmy zdecydowanie największymi przeciwnikami. Juergen, jako menedżer, był największym rywalem, jakiego kiedykolwiek miałem w swojej karierze i myślę, że to, co proponują nasze drużyny, jest dobre dla futbolu. Będę wspominał ten okres, kiedy będę na emeryturze, oglądając i grając w golfa, na pewno będę pamiętał, że moim największym rywalem był Liverpool – przyznał kiedyś Guardiola. Po takich słowach widać, jak wielkim szacunkiem darzą się obaj menedżerowie.
Jest to zupełnie inna relacja niż ta Fergusona z Wengerem, czy właśnie Guardioli z Mourinho. Tamte były okraszone ciągłymi pretensjami, kłótniami, regularnymi zaczepkami na konferencjach. Towarzyszyły temu ogromne napięcia także pomiędzy zawodnikami. W przypadku City i Liverpoolu nie ma złej krwi. Oczywiście na boisku często bywa ostro jak chociażby wtedy, kiedy Sadio Mane rozciął twarz Edersonowi, ale to był tylko jednostkowy przypadek.
The love that Pep Guardiola and Jurgen Klopp have for each other
Awwww #MCILIV 🤍💙🤍❤️ pic.twitter.com/OjdWxwsAYj
— Andrew Jones (@TWDTV1) April 10, 2022
Większość zawodników obu drużyn mieszka obok siebie w Chesire, czyli w okolicach Manchesteru i Liverpoolu. Jordanowi Hendersonowi i Kevinowi De Bruyne jest z pewnością daleko do Roya Keane’a i Patricka Vieiry…
Oczywiście pomiędzy Kloppem i Guardiolą również dochodziło już do kilku mniejszych spięć. Hiszpan potrafił powiedzieć na przykład, że The Reds są jak wrzód na tyłku. Na co Niemiec odpowiadał, że w zasadzie się cieszy i odpowiada mu taka rola. Ostro było też chociażby w zeszłym sezonie, kiedy to Guardiola stwierdził, że rzekomo “wszyscy kibicują Liverpoolowi w walce o mistrzostwo”. Miało to być spowodowane tym, że Manchester City ma tych mistrzostw więcej.
I faktycznie tak jest, co zapewne mogłoby być sztandarowym argumentem osób głosujących na Guardiolę w plebiscycie – “Który trener jest lepszy?”. Bo oczywiście o ile w bezpośrednich pojedynkach lepszy jest Klopp, to już w trofeach szala przechyla się na stronę Hiszpana. Z drugiej strony zwolennicy Niemca mogą wytknąć rywalowi, że ten nie ma trofeum Ligi Mistrzów zdobytego z City.
Ambitny, ale nie magik. Graham Potter przed życiową szansą
Heavy metal i orkiestra symfoniczna
Debatowanie nad tym, który z nich jest lepszy, nie ma więc większego sensu. Obaj są wybitnymi fachowcami, prawdopodobnie najlepszymi na świecie, którzy nadają tempo rozwojowi futbolu. Są też zupełnie inni, co przekłada się na grę ich drużyn. Klopp to typowy przykład ekstrawertyka, który jest świetny w relacjach interpersonalnych i od razu kupuje sobie sympatię ludzi. Zawsze mówi, co leży mu na sercu. Dlatego właśnie jego drużyna gra “heavy metal”, jak sam to kiedyś scharakteryzował Niemiec. Liverpool opiera się głównie na wysokiej intensywności, pressingu i jak najszybszym prowadzeniu ataku.
Guardiola to z kolei znacznie spokojniejszy typ. Trudno powiedzieć czy introwertyk, ale na pewno ma znacznie bardziej tajemniczą naturę. Sprawia często wrażenie człowieka całkowicie oddalonego od rzeczywistości i skupiającego się tylko i wyłącznie na futbolu. I jego Manchester City gra znacznie spokojniejszy futbol, oparty na posiadaniu piłki i cierpliwym konstruowaniu ataków. Nie heavy metal, a raczej orkiestra symfoniczna.
Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają i chyba to jest właśnie dobry przykład. Klopp i Guardiola weszli do Premier League z drzwiami, które potem wstawili z powrotem i nikogo przez nie nie przepuszczają. Odkąd do tego doszło w brytyjskim futbolu nic nie jest takie samo. Stworzyli zdecydowanie największą obecnie rywalizację w futbolu i trzeba będzie trochę poczekać aż ktoś to przebije. Można poczuć smutek, kiedy się pomyśli o tym momencie, kiedy będzie ona miała swój koniec. Nie zobaczymy już obok siebie na murawie w Premier League śnieżnobiałego uśmiechu i błyszczącej łysiny.
RESPECT! Guardiola & Klopp hug it out at full-time 🤝 pic.twitter.com/5sxHfxpJrA
— Sky Sports Premier League (@SkySportsPL) April 10, 2022
Na razie jednak nie ma sensu się tym zamartwiać, szczególnie że już w niedzielę kolejna odsłona tej kosmicznej rywalizacji. Czekamy na kawał dobrego futbolu.
Czytaj więcej o Premier League:
- Broni go już tylko Klopp. Co się stało z Trentem Alexandrem-Arnoldem?
- Wilki się pogubiły. Żałosny koniec Bruno Lage’a
- Bohater czy gwałciciel? Tajemnica Justina Fashanu
Fot. Newspix