John van den Brom po pierwszym meczu z Hapoelem Beer Szewa mówił, że nie jest źle, bo lechici wciąż są na dobrej pozycji w kontekście awansu do fazy pucharowej Ligi Konferencji. Po drugim meczu wciąż “nie jest źle”, ale tym razem mamy większe przekonanie co do tezy, że ekipa z Izraela była do ogrania. Zwłaszcza, że sędzia dziś ewidentnie przeszkadzał mistrzom Polski.
Wiecie, nie ma co zwalać wszystkiego na arbitra i podkręcać tezę na zasadzie “paskudny arbiter przekręcił Lecha Poznań”. Natomiast takie mecze tylko dobitnie pokazują nam, że brak VAR-u w Lidze Konferencji to jest jakiś nieśmieszny żart. Nie dostaliśmy dobrych powtórek karnego dla Hapoelu, ale z tych zademonstrowanych przez realizatora bliżej nam do opinii, że Pereira nie faulował rywala przy rzucie karnym.
Inna sprawa, że Portugalczyk wszedł ten mecz spóźniony o dobry kwadrans. Już na samym początku w irracjonalny sposób złamał linię spalonego i umożliwił gospodarzom stworzenie sobie dobrej okazji strzeleckiej. A przy karnym nie wyczuł pozycji Bednarka, odprowadzał niedbale piłkę na aut bramkowy, a tu nagle wyrósł mu zza pleców przeciwnik, Pereira machnął nogą i… No właśnie. Trafił czy nie trafił w przeciwnika? Wydaje się, że nie, ale sędzia uznał, że kontakt był. Tym razem Bednarek lechitów nie uratował przy strzale z wapna, Hemed trafił w środek i od początku poznaniacy musieli gonić wynik.
Hapoel Beer Szewa – Lech Poznań 1:1. Szymczak się odkuł
Ekipa van den Broma rozkręcała się dość ospale, ale z czasem przejmowała kontrolę nad piłką. Aktywny był Skóraś, Pereira swoimi wrzutkami próbował zrehabilitować się za błąd przy golu. Dwukrotnie niezłe wrzutki z bocznych stref prosiły się o wykończenie, ale ani Ishak, ani Szymczak nie zaatakowali piłki odpowiednio pazernie. Z dystansu przyłożył raz Murawski, spoza pola karnego uderzali też Skóraś i wspomniany Szymczak. Ale najbliżej gola był… Hapoel, gdy piłka po strzale głową Hemeda obiła poprzeczkę.
Ale goście wreszcie dopięli swego. Pereira dośrodkował z rzutu rożnego, piłkę zgrał jeszcze Dagerstal, a na piątym metrze sprytnie zachował się Szymczak, który włożył nogę przed biodro przeciwnika i wcisnął piłkę do siatki. Potrzebny to był gol – nie tylko lechitom, ale i samemu wychowankowi Kolejorza. Chłopak nieźle wyglądał na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice, po powrocie zakasał ręce do roboty, miewał dobre epizody, ale generalnie grał dość rozczarowująco. Dzisiaj strzelił gola, który może okazać się fundamentalny dla losów Lecha w Europie.
Po przerwie działy się rzeczy dziwne. To była taka połowa spod znaku Kristoffera Velde. Czyli ryzyko, zagrania wywołujące zdziwienie na twarzy, proste błędy i nerwówka z obu stron. Czy to przypadek, że wszystko to działo się po wejściu Norwega na boisko? Nie wiemy. Ale urocze była sekwencja zagrań Velde po zmienieniu Citaiszwilego:
- nie dotknął piłki przez pięć minut
- w tym czasie dostał ochrzan od Ishaka, Milicia i Karlstroema za to, jak porusza się po boisku
- próbował lobować bramkarza z połowy boiska
- zepsuł kontrę 3v2
- nie trafił w piłkę przy próbie strzału i spanikowany ratował się podaniem spod pola karnego rywala do Bednarka
Hapoel Beer Szewa – Lech Poznań 1:1. Sytuacja w grupie jest dobra
Pewnie jak zerkniemy w gole oczekiwane, to Hapoel po przerwie ten współczynnik będzie miał wyższy. Ale i lechici mogli strzelić gola – szansę miał Amaral, znów próbował Skóraś, była ta kontra z udziałem Velde i powinien być też rzut karny. Skóraś strzelał ze skraju pola karnego, rywal rozłożył ręce jak do toe-loopa, został trafiony w rękę i… nic. Upewniliśmy się i ten francuski sędzia naprawdę na co dzień prowadzi mecze piłkarskie. A wydawało nam się, że zgłosił się na ochotnika, dostał gwizdek i “radź sobie chłopie”.
Ostatecznie skończyło się jeszcze jednym remisem Kolejorza w Europie. Niesmak pozostaje, bo gdyby nie błędy sędziego, to mogło się tutaj skończyć jakimś 2:0. Niemniej wciąż nie ma ani co załamywać rąk, ani co fetować. Sytuacja jest względnie komfortowa, ale swoją robotę trzeba wykonać w meczu z Austrią Wiedeń. Paradoksalnie Lechowi sprzyja i terminarz, i sytuacja punktowa. Za dwa tygodnie poznaniacy grają z Austrią, Hapoel czeka starcie z Villarrealem. Jeśli lechici zremisują, a Hapoel przegra, to w ostatniej kolejce poznaniacy będą w musieli liczyć już tylko bilans bramkowy.
Hapoel Beer Szewa – Lech Poznań 1:1 (1:1)
T. Hemed (9. – rzut karny) – F. Szymczak (44.)
Czytaj więcej o Lechu Poznań: