Przed dzisiejszym meczem Jagiellonia – Wisła Płock (20.30) porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym Jagi Łukaszem Masłowskim. W latach 2016 – 2019 pracował on na tym samym stanowisku w Płocku. Poprosiliśmy go o porównanie obu klubów. Nie zabrakło też tematów związanych ze strategią przebudowy Jagiellonii. Obecny sezon ma być dla „Dumy Podlasia” jednym z dwóch przejściowych, ale jak nadarzy się okazja, to drużyna Macieja Stolarczyka ma powalczyć o czołówkę. Zapytaliśmy też dyrektora o szanse na wykupienie Marca Guala i o stosunki na linii Taras Romanczuk – Dominik Furman. Na koniec… założyliśmy się o wynik dzisiejszego spotkania.
Dla pana mecz Jagiellonia – Wisła Płock pewnie będzie wyjątkowy. W białostockim klubie obecnie jest pan dyrektorem sportowym, a w ekipie Nafciarzy (2016 – 2019) zaczynał pan pracę w tej roli na poziomie Ekstraklasy. Jest sentyment do Wisły?
ŁUKASZ MASŁOWSKI (dyrektor sportowy Jagiellonii Białystok): Sentyment do płockiego klubu na pewno jest. Nie powiem jednak, że to będzie dla mnie aż tak wyjątkowy mecz. Tak bym tego nie ujął. Będzie to spotkanie jak każde inne. Staram się do tego wszystkiego nie podchodzić aż tak emocjonalnie. Oczywiście, nie zapomnę nigdy, że to Wisła Płock dała mi zaistnieć w roli dyrektora sportowego w Ekstraklasie i spędziłem tam mnóstwo czasu. Sporo ludzi, z którymi miałem przyjemność współpracować nadal jest w Wiśle. Są tam też piłkarze, których ściągałem do klubu. Ślady mojej działalności w Płocku na pewno nadal istnieją. Bardziej patrzę na to spotkanie pod kątem istotności dla Jagiellonii, w której obecnie pracuję. Zajmujemy teraz siódme miejsce w tabeli i zagramy z drużyną, która jest czwarta. Dlatego dla mnie to spotkanie jest ważne pod tym kątem i nie patrzę na to jakoś specjalnie personalnie.
Jest jakiś transfer z czasów Wisły Płock, z którego pan jest szczególnie zadowolony? Sporym wydarzeniem i zaskoczeniem było swego czasu sprowadzenie Dominika Furmana. Miał przejść na chwilę, bo był tylko wypożyczony z Toulouse FC, a ostatecznie z krótką roczną przerwą na pobyt w tureckim Genclerbirligi, występuje w Wiśle do dziś.
Myślę, że tych ciekawych transferów było więcej. Dominik jest chyba najgłośniejszym nazwiskiem i jest bardzo ważną postacią w Płocku. Myślę, że dla całego klubu jego przyjście było bardzo istotne. On dziś utożsamia się z Wisłą, a kibice utożsamiają się z nim. Były też inne fajne ruchy do klubu. Nieoczywistym transferem był Alan Uryga. Swoje piętno na drużynie odcisnęli też Giorgi Meberebaszwili czy Damian Rasak, który podobnie jak Furman nadal występuje w Wiśle. Przyjemnie patrzy się na to z perspektywy czasu, że człowiek dołożył swoją cegiełkę do tego jak funkcjonuje klub i jak rozwinęli się poszczególni piłkarze.
Jak się porównuje Wisłę Płock i Jagiellonię to na pierwszy rzut oka podstawową różnicą jest struktura właścicielska. W Wiśle jest jeden główny właściciel, którym jest miasto. W Jadze jest kilku mniejszych udziałowców. Jakie w tym wszystkim są różnice w funkcjonowaniu z punktu widzenia dyrektora sportowego?
Specyfika pracy w każdym klubie jest inna. Struktura właścicielska w Jagiellonii jest specyficzna i dlatego przy podejmowaniu różnych decyzji trzeba odbyć większą liczbę rozmów. Obecnie mam jednak duży kredyt zaufania. Czuję dużą swobodę, jeżeli chodzi o decyzyjność. Podobnie było w Płocku. Możliwości budżetowo-transferowe są na podobnym poziomie. Środków na sprowadzanie piłkarzy za gotówkę zbyt wiele nie ma. Trzeba szukać graczy wolnych. Uważam, że to jest rzeczywistość wielu klubów w Ekstraklasie. Porównując realia obu klubów trzeba jednak pamiętać, że od zakończenia mojej pracy w Wiśle minęło już ponad trzy lata. W Płocku dopiero czekają na otwarcie nowego stadionu. W Białymstoku ten stadion już jest. Dzięki czemu baza biurowa czy treningowa jest na wyższym poziomie niż za moich czasów w Wiśle.
Wspomniał pan o podobnym budżecie transferowym w obu klubach, a jak to wygląda jeżeli chodzi o wynagrodzenia. Jagiellonia płaci więcej piłkarzom niż Wisła Płock za pańskich czasów?
W całej lidze zarobki poszły do góry. Trudno to oszacować procentowo, bo przypadek każdego gracza jest inny. Generalnie jednak jest pod tym względem lepiej. Zawodnicy zarabiają sporo więcej niż te trzy, cztery lata temu.
Za pańskich czasów głównym celem Wisły Płock w Ekstraklasie zawsze było spokojne utrzymanie, a jak jest w Jagiellonii? W Białymstoku kibice jeszcze świeżo pamiętają czasy, kiedy drużyna za czasów Michała Probierza czy Ireneusza Mamrota zajmowała miejsca na podium Ekstraklasy. Czuje pan, że oczekiwania ludzi są w Białymstoku większe niż w Płocku?
Na pewno tak, da się to odczuć. Myślę, że kibice są świadomi tego w jakim momencie jest Jagiellonia. To nie jest czas, kiedy będziemy mówić o walce o mistrzostwo Polski czy zajęciu miejsca na podium. Najpierw musimy poprawić sytuację organizacyjno-finansową. Ostatnio została ona nieco zaburzona. Bardzo trudno będzie już teraz nawiązać do tych najlepszych wyników. Sam jestem bardzo ambitnym człowiekiem i chciałbym z Jagiellonią walczyć o jak najwyższe cele, takie jak mistrzostwo czy awans do europejskich pucharów. Trzeba do tego przygotować odpowiedni grunt. Na pewno to nie jest jeszcze ten moment.
Ile trzeba będzie na to poczekać? Rok, dwa albo trzy lata?
Daliśmy sobie czas na to, żeby dołączyć do czołówki. Takie dwa przejściowe sezony. Ten obecny i następny. Tak ustaliliśmy wspólnie z prezesem Wojciechem Pertkiewiczem. Musimy wszystko poukładać w klubie i przebudować zespół. Ja mam przygotować wszystko pod względem sportowym, a prezes finansowo-organizacyjnym. Na teraz jesteśmy zadowoleni z tego jak przebiegło nasze pierwsze okno transferowe, ostatniego lata. Sprowadzaliśmy zawodników dość sprawnie i szybko. Wydaje mi się, że zrealizowaliśmy nasze cele kadrowe w 90 procentach. Uważam, że zaczynamy coraz lepiej grać. Pomału idziemy w dobrym kierunku.
Pamiętam, że jeszcze w pana płockich czasach podkreślał pan, że Wisła musi być klubem, który raz do roku sprzeda zagranicę jednego ze swoich piłkarzy, żeby finansowo funkcjonować na odpowiednim poziomie. W Jagiellonii jest podobnie?
Zdecydowanie. Mamy grono ciekawych młodych piłkarzy, których wprowadzamy do pierwszego zespołu. Już odczuwamy zainteresowanie tymi chłopakami. Oczywiście, przed nami i przed nimi jeszcze bardzo dużo pracy, ale mamy to założone w naszej strategii, że trzeba raz na jakiś czas kogoś sprzedać. Musimy promować młodych zawodników i próbować puszczać ich w świat. Pieniądze z takich sprzedaży będą nam dawać komfort i bezpieczeństwo finansowe.
Rozumiem, że rozmawiamy o takich zawodnikach jak chociażby Miłosz Matysik…
Tak, ale myślę, że mamy przynajmniej pięciu, sześciu piłkarzy posiadających potencjał sprzedażowy w najbliższych dwóch, trzech latach. Na pewno nie będziemy spieniężać Michała Pazdana czy Jesusa Imaza. Obaj jednak są dla nas bardzo ważni, bo właśnie przy tak doświadczonych graczach, ci młodzi mogą się uczyć i rosnąć.
A jakich młodych piłkarzy ma pan na myśli w kontekście tej sprzedaży za jakiś czas?
O kilku z nich nie jest jeszcze głośno, a inni już się pojawiają w naszych barwach na boiskach Ekstraklasy. Mateusz Kowalski, Jakub Lewicki czy wspomniany przez pana Miłosz Matysik.
O nim na jednym ze spotkań z dziennikarzami mówił nawet selekcjoner pierwszej reprezentacji Czesław Michniewicz, który zaznaczył, że trzeba tego chłopaka obserwować, bo ma olbrzymi potencjał.
Zdajemy sobie sobie sprawę z bardzo dużych możliwości Miłosza, ale jest nie tylko on. Tak jak mówiłem oprócz niego mamy Kowalskiego czy Lewickiego, ale są też nieco starsi gracze: Bartłomiej Bida czy Bartłomiej Wdowik. Mamy młodego i bardzo perspektywicznego bramkarza Sławka Abramowicza. Do pierwszej drużyny wchodzą Bartosz Bernatowicz czy Damian Wojdakowski. Swoje szanse dostaje też Oliwier Wojciechowski. Wiemy, że z tymi chłopakami warto pracować i ich rozwijać. Możliwości mają ogromne, ale muszą do tego dołożyć ciężką pracę.
Chciałem też dopytać o pański zakres kompetencji. Słyszałem, że sporym magnesem przy rozważaniu przez pana oferty Jagiellonii było to, że ma pan sporo do powiedzenia w kwestiach związanych z Akademią. To prawda?
Rzeczywiście tak było. Bardzo dobrze współpracuje mi się z dyrektorem Akademii Rafałem Matusiakiem. Dla mnie to, co dzieje się w Akademii jest bardzo ważne. Kto wie czy nie jest ona najistotniejsza w budowie całego nowego projektu Jagiellonii. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co mnie pod tym względem spotkało. Akademia jest zorganizowana na bardzo wysokim poziomie. Po rozmowach z ludźmi wiem, że wcześniej brakowało takiej rzetelnej i uczciwej współpracy na linii pierwszy zespół – Akademia. Teraz naprawdę ściśle współpracujemy. Często mamy spotkania, na których omawiamy sytuację w pierwszej drużynie, rezerwach i zespołach juniorskich. Dyskutujemy o poszczególnych piłkarzach. Dość regularnie młodzi gracze z Akademii pojawiają się na treningach pierwszej drużyny. Zdaję sobie sprawę, że tak jak na wielu polach również i tu mamy jeszcze jakieś rezerwy, ale sądzę że idziemy w dobrym kierunku.
Nie da się ukryć, że latem Jagiellonia straciła młodego i niezwykle utalentowanego chłopaka. Chodzi mi o 16-letniego Jana Faberskiego, którego nowym klubem został Ajax Amsterdam…
To trochę źle powiedziane, że go straciliśmy, bo to był transfer gotówkowy za naprawdę bardzo dobre pieniądze, biorąc pod uwagę wiek Jaśka. Decyzja o jego odejściu była podjęta na długo przed moim przyjściem do Jagiellonii (dyrektor Masłowski trafił do klubu na przełomie lutego i marca tego roku – przyp. red.). On sporo wcześniej dość regularnie jeździł do Amsterdamu na treningi. Przejście do tego klubu było jego marzeniem. Myślę, że wszystkie strony są zadowolone z tego transferu.
Rozumiem jednak, że generalnie najbardziej utalentowanych młodych zawodników będziecie chcieli sprzedawać dopiero po tym, jak na dobre zaistnieją w pierwszej drużynie.
Oczywiście, że tak. Są jednak takie propozycje, których nie da się odrzucić i to nawet jeżeli młody chłopak nie zadebiutował w pierwszym zespole. Tak jak mówiłem, chcemy promować naszą młodzież poprzez występy w Ekstraklasie. Taka sytuacja jak z Faberskim jest wyjątkowa. Sama kwota transferowa była tak wysoka, że właściciele wyrazili zgodę na jego odejście. Nie będą zdradzał dokładnej sumy, ale takich pieniędzy nie płaci się zazwyczaj za piłkarzy w wieku juniora.
Patrząc na klasyfikacje kanadyjską i listę strzelców w Ekstraklasie wychodzi na to, że macie chyba najlepszy ofensywny duet w lidze. Jesus Imaz ma 7 goli i asystę, a Marc Gual 6 bramek i 3 asysty. Pierwszy jest współliderem klasyfikacji strzelców (Gual jest w niej trzeci), a drugi współlideruje w klasyfikacji kanadyjskiej. Takiego duetu w ofensywie jak Jagiellonia nie ma żaden z innych klubów w Ekstraklasie?
Uważam, że z przodu żaden inny klub nie ma takiej dwójki zawodników. Mówię to absolutnie bez żadnej przesadnej skromności i z pełnym przekonaniem. Duet Imaz i Gual to najlepsza para ofensywnych piłkarzy w lidze. Bardzo chcieliśmy, żeby razem grali. Dlatego tak bardzo zależało nam na tym, żeby przedłużyć kontrakt z Jesusem i ponownie wypożyczyć Marca. Na ich gole i asysty pracuje cały zespół. Obaj jednak świetnie rozumieją grę i swoją rolę w drużynie. Ich potencjał ofensywny w skali naszej ligi jest ponadprzeciętnie wysoki. Niedługo dołączy do nich po kontuzji Juan Camara i sam jestem ciekaw jak to będzie wyglądać. Zastanawiam się czy siła w przodzie jeszcze nie wzrośnie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Obok Wisły Płock (22 gole – przyp. red.) strzelamy najwięcej w lidze, bo zdobyliśmy już 19 bramek. Tylko samo ma też Raków, czyli lider tabeli. Stwarzamy bardzo dużo dobrych okazji. Cieszymy się, bo naszym założeniem było i jest to, żeby Jagiellonia grała fajną i efektowną piłkę. Nie wszystko funkcjonuje jeszcze tak jak chcemy, ale to przyjdzie z czasem. Statystyka goli pokazuje, że sama idea została słusznie dobrana do tego potencjału ludzkiego, który mamy w drużynie.
Jak już jesteśmy przy Guala, to jaka jest szansa, że on zostanie na stałe zawodnikiem Jagiellonii? Przypomnę, że został już drugi raz wypożyczony SK Dnipro-1. Kiedy będziecie się zajmować jego sprawą?
Takie tematy nigdy nie są proste. Nie było łatwo wypożyczyć Marca za pierwszym razem i tak samo łatwo nie było wypożyczyć go ponownie. Zapewne trzecie podejście też nie będzie łatwe.
Z tego co się orientuję, przed wojną na Ukrainie jednego zawodnika, jeden klub mógł wypożyczyć maksymalnie dwa razy. Później w grę wchodził tylko transfer definitywny. Teraz w związku z wyjątkową sytuacją piłkarzy z ligi ukraińskiej FIFA dopuści odstępstwa od tych zasad?
Jest to dobre pytanie. Nie do końca wiadomo, jak FIFA będzie traktować piłkarzy z ligi ukraińskiej w kolejnych oknach. Wszystko wynika z sytuacji geopolitycznej. Powiem tylko, że jako Jagiellonia zrobimy wszystko co się da, żeby po obecnym sezonie Marc u nas został. Jak się ostatecznie to skończy, nie wiem i trudno to dziś przewidzieć. Będziemy chcieli żeby został on u nas, bo bardzo go cenimy i widzimy, że świetnie się czuje w naszym zespole. Podpisywanie kontraktów z takimi piłkarzami jak Imaz czy Gual to nigdy nie są proste tematy.
Kiedy pan przychodził do Jagiellonii Białystok to zastał pan trenera Piotra Nowaka. Latem władze klubu zdecydowały o rozstaniu z tym trenerem i zatrudniony został Maciej Stolarczyk. Pod wyborem tego szkoleniowca może się pan już całkowicie podpisać?
Między innymi był to mój wybór. Przypominam jednak, że Jagiellonia to nie jest mój prywatny klub. Jednoosobowo nie mogę podejmować takich decyzji.
Przyjęte jest jednak, że to dyrektor sportowy w pewnym sensie „namaszcza” trenera i rekomenduje jego wybór…
No tak. Przedstawiłem kandydaturę trenera Stolarczyka i została ona przyjęta przez prezesa Pertkiewicza i właścicieli klubu. Cieszę się, bo Maciek był na liście szkoleniowców, z którymi chciałem pracować w Jagiellonii.
Jakie cele postawiliście przed trenerem na obecny sezon?
Cel główny jest prosty, ten trwający sezon ma być dużo lepszy niż poprzedni, w którym zajęliśmy dwunaste miejsce w Ekstraklasie. Na co będzie nas stać? Sami do końca nie wiemy. Na pewno chcemy grać lepszą i atrakcyjniejszą piłkę niż rok temu. Chcemy też na koniec sezonu być wyżej w tabeli. Musimy się stać bardziej stabilnym i przewidywalnym zespołem. To są nasze cele, które sobie nakreśliliśmy przed początkiem rozgrywek. Być może stanie się tak, że będą okoliczności do powalczenia o coś więcej. Na razie musimy sobie wypracować taką pozycję wyjściową po rundzie jesiennej. Jak będzie okazja żeby włączyć się do czołówki, to będziemy chcieli być jak najwyżej. Uważam, że mamy fajny zespół, który jest dość dobrze zbilansowany. Dużo zależy od dyspozycyjności i zdrowia zawodników. Początek sezonu nie oszczędzał nas, jeżeli chodzi o kontuzje. W zasadzie w każdej kolejce ktoś z tego powodu pauzował.
Jak pan ocenia zachowanie zespołu w meczu z Koroną Kielce (4:1). Strzeliliście gola na 1:0 po tym jak gracze Korony wybili piłkę na aut, bo Marc Gual leżał na boisku. Szybko wznowiliście grę i Hiszpan przeprowadził akcję zakończoną golem Tomasa Prikryla. Były pretensje piłkarzy Korony. Gual w przerwie przed kamerami Canal+ przyznał, że nie do końca wiedział, dlaczego piłka wyszła za boisko i dlatego przeprowadził akcję. Później cały zespół Jagiellonii, po rozmowie kapitana Tarasa Romanczuka z trenerem Stolarczykiem, zdecydował, żeby „oddać” Koronie gola. Jakub Łukowski wszedł z piłką do bramki i nie był przez nikogo atakowany. Jak pan – również jako były piłkarz – patrzy na całą sytuację?
Decyzja o „oddaniu” gola było jedynym słusznym zachowaniem w tej sytuacji. Marca w całym tym zamieszaniu nie obwiniałbym. Pisałem już w jego obronie na Twitterze. On nie do końca mógł wiedzieć w jakich okolicznościach piłka została wybita na aut. Takie historie zdarzały się już na świecie. Finalnie jako drużyna zachowaliśmy się naprawdę bez zarzutu. Duch fair play został zachowany. Najbardziej z tej całej sytuacji żałowałem tego, że posypało się trochę kartek. Pewnie w konsekwencji tego w pewnym momencie, ktoś będzie musiał pauzować w kolejnych meczach. Sama decyzja o „oddaniu” bramki była jak najbardziej słuszna.
Mecze Jagiellonii Białystok i Wisły Płock były w ostatnich latach kojarzone z dwoma bohaterami: Tarasem Romanczukiem i Dominikiem Furmanem. Wszyscy obserwowali jak obaj rywalizują i zachowują się wobec siebie. Zdarzało się, że jeden drugiemu nie podał ręki. Patrząc w skali Ekstraklasy obaj cały czas należą też do czołowych środkowych pomocników ligi. Możemy spodziewać się mocnego starcie między nimi nie tylko mentalnie, ale przede wszystkim sportowo?
Obaj są ważnymi postaciami swoich drużyn i są również bardzo dobrymi piłkarzami. Kiedy byłem jeszcze w Wiśle to wyjaśnialiśmy te nieporozumienia między Dominikiem i Tarasem. Z tego co wiem sprawa jest zamknięta. Kiedy ostatni raz grali przeciwko sobie to normalnie podali sobie ręce. Pewnie „miłości” już między nimi nigdy nie będzie, ale wzajemny szacunek powinien być. Mam nadzieję, że walka na boisku będzie zacięta, ale z obu stron nie będzie żadnych złośliwości. Niech to będzie nawet ostre, męskie starcie, ale wszystko na zasadach fair play i na sportowo.
Przechodząc jeszcze na chwilę do obecnej Wisły, to chyba można stwierdzić, że płocki klub jest jednym z większych zaskoczeń tego sezonu. Mieli kapitalny początek i długo byli liderem. Później był słabszy moment, ale ostatnio wygrali z Piastem 1:0. Za trenera Pavola Stano Wisła gra bardzo konsekwentnie: próbuje rozgrywać akcje krótkimi podaniami od własnej bramki, a po odbiorze dość szybko stara się przechodzić z fazy bronienia do ataku. O waszym najbliższym rywalu można powiedzieć, że jako jeden z niewielu zespołów w lidze ma swój styl?
Zaraz po nas, prawda? (śmiech). A mówiąc poważnie, tak. Wisła bardzo pozytywnie wszystkich zaskoczyła. Nie sądziłem, że będą grać aż tak dobrze. Widać rękę i pomysł trenera Stano. My w przeciwieństwie do Wisły mieliśmy trudny początek rozgrywek. Teraz wyglądamy lepiej, a oni mieli słabsze wyniki niemal przez cały wrzesień. Te trudniejsze momenty zawsze się zdarzają. Ważna jest reakcja zespołu na takie niepowodzenia. Tak obiektywnie patrząc na Wisłę Płock to trzeba przyznać otwarcie, że ich gra naprawdę może się podobać. I fajne, bo można liczyć, że w najbliższym spotkaniu będzie sporo emocji.
Naciągnę pana na jakiś małe obstawianie, jeżeli chodzi o wynik?
Oczywiście. W takich tematach zawsze chętnie się pobawię. Na pewno będzie to trudne spotkanie, bo przyjeżdża do nas jeden z lepszych zespołów w tym sezonie. Czeka nas ciężka przeprawa. Stopień trudności w tym meczu wędruje mocno do góry, ale według mnie trzy punktu zostaną w Białymstoku. Zakładzik?
Ja stawiam, że będzie dużo goli i coś czuję, że padnie wysoki bramkowy remis. Możemy się o coś założyć…
No to robimy tak: jak będzie zwycięstwo Jagiellonii, to czekam na koszulkę KTS Weszło, a jak będzie remis, to ja podeślę do redakcji koszulkę Jagiellonii. Deal?
Ustalone, mamy zakład.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O JAGIELLONII I WIŚLE PŁOCK:
- Jaga z klasą i gracją. Taką chcemy ją oglądać
- Jesus Imaz piłkarzem września w Ekstraklasie
- Stolarczyk: – Stać Jagiellonię na lepszą grę
- Piast stracił punkty i Kądziora. A Wisła Płock wygrała po raz pierwszy od sierpnia
- Komisja Odwoławcza skróciła karę Rafała Wolskiego
Fot. Newspix, 400mm.pl