Cztery zwycięstwa z rzędu w Premier League, w tym dwa niezwykle prestiżowe – nad Liverpoolem i Arsenalem. I to by było na tyle, jeśli chodzi o triumfalną passę Manchesteru United. Dziś ekipa „Czerwonych Diabłów” poległa z Realem Sociedad w pierwszym starciu fazy grupowej Ligi Europy. Zwycięski gol dla gości padł po, delikatnie mówiąc, dyskusyjnym rzucie karnym.
Nieuznany gol Ronaldo
Manchester United w pierwszej połowie – nie będzie w tym stwierdzeniu przesady – wyraźnie przeważał. Dość powiedzieć, że ekipa Realu Sociedad nie zdołała oddać ani jednego celnego strzału na bramkę i generalnie miała poważne problemy z utrzymywaniem się przy piłce na połowie przeciwnika. „Czerwone Diabły” najchętniej atakowały zaś dynamicznie tuż po odbiorze futbolówki, momentalnie przenosząc ciężar gry na skrzydła i później szukając okazji do dośrodkowań lub ścięcia akcji do środka. Dość wymowny jest fakt, że przed przerwą to goście mieli minimalną przewagę, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Niewiele z tego jednak wynikało. Tymczasem podopieczni Erika ten Haga nieustannie czyhali na najlepszy moment do przechwytu i natychmiastowego zaskoczenia oponentów.
Inna sprawa, że Manchester również miał problemy z kreowaniem sobie dogodnych sytuacji strzeleckich. Przyjezdni potrafili się bowiem szybko zorganizować po stracie i najczęściej ataki United rozbijały się o uszczelnioną już defensywę Realu. Cierpiał na tym przede wszystkim ustawiony na szpicy Cristiano Ronaldo, który nie potrafił sobie znaleźć miejsca między obrońcami hiszpańskiej drużyny. A jak już w końcu doszedł do wrzutki i zdobył bramkę, to ze spalonego.
Trafienie naturalnie nie zostało uznane.
Mógł zatem imponować rozbijający akcje Casemiro, mógł się w miarę podobać wszędobylski Antony, lecz reszta piłkarzy United zupełnie nie rozwinęła skrzydeł. Być może dlatego ten Hag już w przerwie zdecydował się na dwie zmiany – Martinez wszedł na murawę za Dalota, a Fernandes za Eriksena.
Kontrowersyjny karny
Holenderski szkoleniowiec nie mógł przewidzieć, że to właśnie Lisandro Martinez będzie zamieszany w akcję, która doprowadzi do porażki zespołu z Old Trafford. W 56. minucie gry piłka po strzale jednego z graczy Realu trafiła defensora United w rękę, za co arbiter pokazał mu żółtą kartkę, oraz wskazał na jedenasty metr. Trudno się wszakże zgodzić z tym werdyktem sędziego – odległość strzelającego od obrońcy była niewielka, Martinez trzymał rękę przy sobie, a ponadto – najpierw futbolówka trafiła go w udo, a dopiero później odbiła się od dłoni. Sami zresztą spójrzcie:
How is this a pen lmfao#EuropaLeague #MUNRSO#ManUtd pic.twitter.com/ZPdDxFz3BJ
— HMZMH #GLAZERSOUT (@hmzmh20) September 8, 2022
Tak czy owak, karny został podyktowany, a Brais Mendez pokonał Davida de Geę.
Jak się okazało – był to jedyny gol w dzisiejszym spotkaniu. Trudno bowiem powiedzieć, by ukąszony Manchester rzucił się do odrabiania strat. Przeciwnie, z gospodarzy wyraźnie zeszło powietrze. Nie potrafili zdominować drużyny z San Sebastian. Okej, raz czy drugi szarpnął Ronaldo. Z dystansu groźnie uderzał Casemiro. Ale tak summa summarum, to bramką bardziej pachniały nieliczne kontrataki gości, niż akcje ofensywne United. Brakowało angielskiemu zespołowi polotu, elementu zaskoczenia. Co tu dużo mówić, „Czerwone Diabły” po prostu waliły głową w mur. I skończyły mecz z guzem na czole.
Generalnie – starcie do zapomnienia, wyjątkowo nudne. Ale taka jest przecież specyfika Realu Sociedad, ekipy doskonałej w uprzykrzaniu rywalom życia, ograniczaniu ich atutów. Dziś Baskowie zagrali zatem w swoim stylu – ostrożnie, precyzyjnie, twardo i nieustępliwie. No i mają komplet punktów.
Manchester United – Real Sociedad 0:1 (0:0)
B. Mendez 58′
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH:
- Tak gra mistrz Polski. Szkoda tylko braku punktów…
- Młokos, który zauroczył całą piłkarską Europę. Kim jest Mychajło Mudryk?
- Ile znaczy rok w piłce – przykładem rozwój Michała Skórasia
- Czas bić na alarm? Kolejny dołek Liverpoolu
- Dantejskie sceny przed meczem Nicea – Koeln. Są poważnie ranni [WIDEO]
fot. NewsPix.pl