Tylko w dziesięciu z szesnastu wojewódzkich ZPN jest taka sama lub bardzo podobna struktura rozgrywek. Największe różnice są w 4. lidze. W trzech województwach: dolnośląskim, lubelskim i śląskim nadal są po dwie grupy tego poziomu rozgrywek. Jeszcze za czasów kadencji Zbigniewa Bońka PZPN rekomendował, żeby każdy wojewódzki ZPN miał jedną grupę 4. ligi. Dodatkowo w Wielkopolsce, na Mazowszu i Małopolsce powstały 5. ligi, a więc dodatkowy poziom rozgrywek. Czy jest to spowodowane i co na to wszystko PZPN? Czy piłkarska centrala może narzucać swoją wolę wojewódzkim ZPN?
Kilka lat temu słyszało się, że Polski Związek Piłki Nożnej zaleca, aby poszczególne wojewódzkie Związki Piłki Nożnej miały w swoich strukturach maksymalnie jedną grupę 4. ligi. Tymczasem w sezonie 2022/23 dwie grupy mają nadal:
– Dolnośląski ZPN
– Lubelski ZPN
– Śląski ZPN
Jakby tego było mało w trzech kolejnych wojewódzkich związkach istnieją rozgrywki, których nie ma w innych rejonach Polski. 5. ligę mają:
– Małopolski ZPN (dwie grupy)
– Mazowiecki ZPN (dwie grupy)
– Wielkopolski ZPN (trzy grupy)
Nie do końca wiadomo, dlaczego dokonano takich zmian skoro PZPN jeszcze kilka lat temu chciał wszystko ujednolicić.
– Przede wszystkim PZPN nie jest tutaj stroną, która może ingerować w takie sprawy. Możemy tylko doradzać w tych kwestiach lub coś rekomendować. Poszczególne wojewódzkie ZPN mają autonomię w sprawie struktury rozgrywek, które organizują. Oczywiście w idealnym świecie dobrze byłoby, żeby w poszczególnych województwach liczba poziomów rozgrywek była analogiczna. Nie wszędzie jest to możliwe, również z uwagi na liczbę klubów w poszczególnych województwach – mówi sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski.
– Pamiętam, że sprawa była poruszana przez poprzedni zarząd PZPN za kadencji Zbigniewa Bońka, kiedy rozważano zmianę nazewnictwa poszczególnych lig. Obecna 1. liga miała się stać 2. ligą itd. Na planach się jednak skończyło i nigdy nie zmieniło się to w uchwałę. Tak jak mówiłem PZPN w przypadku 4. lig i niższych może tylko coś zalecać – dodaje Wachowski.
300 km dojazdu na mecz w 4. lidze
W podobnym tonie wypowiada się wiceprezes PZPN ds. piłki amatorskiej Adam Kaźmierczak, który daje też do zrozumienia, że powołanie w niektórych województwach 5. ligi i utrzymanie dwóch grup 4. ligi wyniki z przyczyn ekonomicznych.
– Z punktu widzenia centralizacji rozgrywek jak najbardziej uzasadnione byłoby, żebyśmy strukturę ligową we wszystkich województwach mieli jednolitą. Z drugiej strony musimy się też wsłuchiwać w głosy środowiska i klubów, a te pokazują, że wszystko nie jest takie proste. Sprawa rozbija się między innymi o dalekie lub bardzo dalekie dojazdy, a to przekłada się na koszty – mówi wiceprezes piłkarskiej centrali, który jest jednocześnie prezesem Łódzkiego ZPN.
– Do końca nie zdawałem sobie sprawy z tego, że na terenie jednego województwa mogą być kluby, które są od siebie oddalone o blisko 300 kilometrów. Takie przypadki miał prezes Wielkopolskiego ZPN Paweł Wojtala. Tyle dzieliło dwóch tamtejszych czwartoligowców w poprzednim sezonie: Polonię Kępno i Lubszanina Trzciankę. Na poziomie 4. ligi, który ma być amatorski to naprawdę dużo. Przypominam, że w piramidzie ligowej jest to piąty poziom rozgrywek. Oczywiście wiemy, że piłkarze mimo iż są oficjalnie amatorami dostają tam mniejsze lub większe wynagrodzenie. Kluby muszą jednak zorganizować transport i zapłacić za paliwo. Jadąc z Kępna do Trzcianki zawodnicy muszą spędzić w autokarze około pięciu godzin, żeby dojechać na mecz. Przejazd w dwie strony to dziesięć godzin, więc z meczem będzie razem ze dwanaście godzin, które amatorzy muszą poświęcić na jedno ligowe spotkanie. Dlatego wprowadzenie 5. ligi, w niektórych województwach jest jak najbardziej słuszne. Tak się stało między innymi w Wielkopolsce. To sprawia jednocześnie, że jedna grupa 4. ligi stała się bardziej elitarna i silniejsza sportowo, a kluby które z niej awansują łatwiej odnajdują się później w realiach 3. ligi. Dodam tylko, że wprowadzenie 5. ligi czy posiadanie dwóch grup 4. ligi jest zasadne w województwach największych powierzchniowo. Dzięki temu skraca się przede wszystkim koszty dojazdów. Dlatego jako Polski Związek Piłki Nożnej musimy brać pod uwagę również odrębności i różnice między poszczególnymi województwami – zaznacza wiceprezes Kaźmierczak.
Kolejne 5. ligi to kwestia czasu
Okazuje się, że niebawem województwa, które mają dwie grupy 4. ligi ograniczą się tylko do jednej, ale wprowadzą u siebie 5. ligę wzorem Wielkopolski, Mazowsza czy Małopolski.
– Jako PZPN na pewno nie będziemy narzucali wojewódzkim ZPN wprowadzania jednolitej struktury rozgrywek od 4. ligi w dół. Tak jak mówiłem sytuacja każdego województwa i każdego związku jest inna. Wychodzimy z założenia, że w regionie najlepiej zajmą się organizacją swoich lig. Według mnie niebawem w każdym wojewódzkim ZPN będzie już tylko jedna grupa 4. ligi. Na Dolnym Śląsku, Górnym Śląskim i województwie Lubelskim też zapewne zostaną wprowadzone 5. ligi. Dla silnych i licznych w kluby wojewódzkich związków jest to dobre rozwiązanie – uważa wiceprezes PZPN.
Covid też zrobił swoje
Wpływ na chaos w niższych ligach ma też pandemia koronawirusa. W sezonie 2019/20 trzeba było przerwać rozgrywki i większości z nich nie udało się dokończyć. PZPN w porozumieniu z wojewódzkimi ZPN uznał wówczas, że od 4. ligi w dół hierarchii nie będzie spadków.
– To sprawiło, że w poszczególnych ligach zrobiła się większa liczba klubów i dlatego między innymi w województwie lubelskim mamy dziś dwie grupy 4. ligi. Uważam, że zamiast tego trzeba byłoby po prostu przed początkiem rozgrywek powiadomić kluby, ile z dwóch grup będzie spadać drużyn, żeby stworzyć jedną 4. ligę. Władze tych wojewódzkich ZPN z dwoma grupami 4. ligi boją się to jednak zrobić, bo będzie duże niezadowolenie w klubach. Każdy prezes czy działacz chce, żeby jego zespół grał jak najwyżej – zauważa Przemysław Kośmider, założyciel i właściciel serwisu RegioWyniki.pl, gdzie można śledzić relacje live ze spotkań nawet najniższych szczebli.
– Dla mnie ujednolicenie hierarchii i organizacji rozgrywek poniżej 3. ligi powinno być czymś oczywistym. Osobiście nie kojarzę żadnego kraju w Europie, który miałby aż taki chaos w tym wszystkim. W kilku regionach jest zupełnie inaczej niż w pozostałych – dodaje.
Zbyt często przeprowadzane zmiany
W Polsce jesteśmy mistrzami reform rozgrywek. Wprowadzamy różne przepisy i zmiany, a później nie do końca czekamy na ich efekt. Tak było w Ekstraklasie, gdzie jeszcze niedawno było dzielenie punktów i 37 kolejek. Niżej zmiany są dokonywane z podobną częstotliwością. Dla przykładu poziom 5. ligi obowiązywał na Mazowszu do sezonu 2007/08 pod nazwą Mazowiecka Liga Seniorów. Przed obecnym sezonem po czternastu latach wrócono do tamtego pomysłu.
– Moim zdaniem struktura rozgrywek w poszczególnych województwach to sprawa drugorzędna –mówi Paweł Mogielnicki, założyciel i właściciel portalu 90minut.pl, na którym są terminarze i tabele wszystkich poziomów rozgrywkowych od Ekstraklasy do B czy C klasy.
– Mój główny zarzut jest taki, że generalnie zbyt często dokonuje się zmian. Jeden format rozgrywek powinien być stosowany przez bardzo długi czas. Powiedzmy trzydzieści lat. Pięć czy dziesięć czy piętnaście lat to za krótko. U nas co kilka lat co się dzieje. Po poprzednim sezonie wprowadzono na Mazowszu jedną grupę 4. ligi. Nie zdziwi mnie, jeżeli za jakiś czas znów będą dwie grupy, a głównym argumentem za tym będą zbyt dalekie dojazdy klubów na poszczególne mecze. Jakiś działacz będzie chciał też dwóch grup w 4. lidze, bo na przykład jego drużyna nie będzie mogła awansować z 5. ligi, bo będzie zbyt mało miejsc gwarantujących promocję. Teraz jest jedna grupa 4. ligi, co pewnie w zamyśle autorów reformy ma zwiększać poziom gry. W tym wszystkim zawsze ścierają się dwie siły. Jedna jest za tym, żeby był jak najwyższy poziom, a druga jest za tym, żeby otwierać rozgrywki 4. ligi dla jak największej liczby klubów. Tak żeby każdy mógł sobie zagrać na tym poziomie. Dwie grupy wiążą się też z krótszymi wyjazdami, bo wtedy można podzielić ligę na grupę wschodnią i zachodnią lub północną i południową. Kiedy jedna ze wspomnianych sił ma więcej zwolenników to wprowadzane są reformy rozgrywek i mamy swego rodzaju chaos. Często jest tak, że jedna reforma kasuje, to co wprowadzała poprzednia i wracamy do punktu wyjścia. Coś podobnego jest teraz na Mazowszu. Tak na dobrą sprawę nie wiadomo dokąd w tej chwili zmierza piłka regionalna czy jak kto woli amatorska – dodaje Mogielnicki.
Co można zrobić?
Twórca 90minut.pl ma dość oryginalny pomysł, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że w zasadzie nie ma on szans na wprowadzenie.
– Kluby nie powinny jeździć po całym województwie, żeby zagrać mecz 4. czy 5. ligi. Spokojnie powinno się to ograniczać do ościennych powiatów. Hipotetycznie na Mazowszu może dojść do sytuacji, w której na spotkanie trzeba będzie pojechać z Ostrołęki do Szydłowca, czyli 250 kilometrów. To chyba przesada. W ogóle jestem zdania, że powinna być zasada grubej kreski, oddzielającej futbol amatorski od zawodowego. W amatorskim zrobić jak najwięcej grup 3., 4. czy 5. ligi. Kluby miałby jak najkrótsze wyjazdy. Grup 3. ligi mogłoby być nawet szesnaście. 3. liga w każdym województwie. Do tego bardzo surowe przepisy licencyjne, które byłyby egzekwowane na rok z wyprzedzeniem. Każdy klub, który chciałby awansować do 2. ligi musiałby deklarować to przed początkiem sezonu. Wtedy z tych szesnastu grup 3. ligi tylko cztery czy pięć klubów mogłoby awansować, bo tylko one spełniałyby warunki licencyjne, jeżeli chodzi o infrastrukturę. Część klubów miałaby zamkniętą drogę awansu, ale te które awansowałby do 2. ligi miałby finanse, organizacje, stadiony i całe zaplecze na wysokim poziomie. Można byłoby zrobić też kilkustopniowe baraże dla klubów z szesnastu grup, ale awansować mogłyby tylko te spełniające kryteria licencyjne. Ta moja propozycja to abstrakcja, bo znając życie nikt się na to nie zgodzi. Najważniejsze jest jednak to, żeby dana struktura organizacyjna rozgrywek funkcjonowała konsekwentnie przez te 30 lat. To dałoby pewną stabilizację – kończy „Mogiel”.
Wychodzi więc na to, że obecne szefostwo PZPN daje wojewódzkim ZPN większą swobodę niż poprzednie władze. Oby tylko nie odbiło się to piłce amatorskiej czkawką.
MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:
- Gdy wszyscy na ciebie plują, a ty myślisz, że to deszcz
- Saganowski: „No limits” to bajka. W Motorze Lublin nie było różowo
- 19-letni szef skautów Siarki: W każdym województwie mamy osobę, która szuka nam zawodników
Fot. 400mm.pl