Reklama

“Jaki kryzys, jesteśmy na 4. miejscu”. Takie rzeczy tylko u nas

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2015, 11:37 • 2 min czytania 0 komentarzy

W niedzielę rano liderem Ekstraklasy jest zespół, który ma osiem porażek na koncie. Wieczorem może go zluzować drużyna, która ma najwięcej remisów w stawce i na przestrzeni trwającego sezonu częściej traci punkty, niż wygrywa. To chyba najlepsza laurka całej polskiej ligi.

“Jaki kryzys, jesteśmy na 4. miejscu”. Takie rzeczy tylko u nas

Ktoś powie, że poziom się wyrównał, i że brak świetnie punktujących ekip wcale nie musi oznaczać czegoś złego. Do tej teorii nie bardzo pasuje ostatni półfinał Pucharu Polski. Lech, który dziś może wskoczyć na pierwsze miejsce, niemiłosiernie męczył się z II-ligowcem. Do momentu wyrzucenia z boiska Łukasza Kosakiewicza wynik dwumeczu brzmiał 4:1 dla Błękitnych. A przeszło godzina gry w przewadze nie wystarczyła poznaniakom do załatwienia sprawy bez dogrywki.

1,8 punktu na mecz – to wynik lidera Ekstraklasy po 27. kolejce, niezależnie od tego, kto nim na koniec dnia zostanie. Słownie: jeden i osiem dziesiątych. W Anglii, we Francji i w Niemczech taka średnia dałaby piąte miejsce w tabeli, a w Hiszpanii szóste. W najsilniejszych ligach Europy czołowe drużyny charakteryzuje powtarzalność i tak zwany styl, a u nas wciąż rządzi przypadek. Gra ostatniej drużyny w tabeli nie bardzo różni się od gry pierwszej, a jeżeli musielibyśmy już wskazać różnicę, to raczej na niekorzyść lidera.

Jedynym zespołem w lidze, który wiosną jeszcze nie odniósł zwycięstwa, jest czwarty w tabeli Śląsk. Fatalna passa ośmiu spotkań bez wygranej sprawiła, że wrocławianie spadli ledwie o dwa miejsca, ale podium wciąż pozostaje dla nich w zasięgu ręki. Po jesieni podopieczni Pawłowskiego mieli osiem punktów przewagi nad grupą spadkową, a po żenującej serii bez zwycięstwa wciąż mają o pięć oczek więcej, niż dziewiąta w tabeli Pogoń.

Tylko w naszej lidze jest możliwe, że piłkarz (Tomasz Hołota), którego drużyna w ośmiu meczach zdobyła pięć punktów, wypowiada się następująco:

Reklama

To na pewno nie jest kryzys. Jesteśmy na czwartym miejscu, mamy 40 punktów i nie rozumiem dlaczego dziennikarze mówią, że mamy kryzys. Nikt przed sezonem nie spodziewał się, że będziemy tak wysoko, a my walczymy cały czas o pierwszą “ósemkę” i w konsekwencji o puchary. (…) Nadal walczymy o najwyższe cele.

Spójrzmy na terminarz Śląska w sezonie zasadniczym. Zostały trzy mecze: u siebie z Lechią, na wyjeździe z Lechem i u siebie z Wisłą. Czy możliwe jest, że wrocławianie nie wygrają żadnego z nich i pozostaną w grupie mistrzowskiej? Tak, to nawet prawdopodobne. A wtedy dojdziemy do sytuacji, w której drużyna będzie mogła nie wygrać ani jednego meczu na wiosnę i nawet na chwilę nie stanie przed widmem degradacji.

Ten sezon Ekstraklasy to jakaś jedna, wielka, nieśmieszna parodia.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...