Trzeba przyznać, że Lech Poznań znalazł się w całkiem niezłym towarzystwie w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Z jednej strony piłkarzom “Kolejorza” przyjdzie się zmierzyć z Villarrealem, a więc z przeciwnikiem naprawdę dużej klasy, rozpalającym wyobraźnię. Ale to nie oznacza, że poznaniacy są skazani w swojej grupie na klęskę, bo pozostali rywale – Hapoel Beer Szewa oraz Austria Wiedeń – są absolutnie w zasięgu, o ile oczywiście podopieczni Johna van den Broma wreszcie złapią wiatr w żagle i zaczną prezentować porządny futbol.
Na los nie mogą w Lechu narzekać. Na papierze – jest dobrze.
Villarreal, czyli wysoka półka
Nie ma co ukrywać, Villarreal w realiach fazy grupowej Ligi Konferencji jest po prostu potęgą. Gigantem. Dość powiedzieć, że w sezonie 2021/22 podopieczni Unaia Emery’ego dotarli do półfinału Champions League, zostawiając po drodze w pokonanym polu Juventus oraz Bayern Monachium. Naturalnie był to wynik nieco ponad stan, ekipa “Żółtej Łodzi Podwodnej” zapewne trochę sobie poczeka na kolejny tak wybitny sezon w Lidze Mistrzów, no ale spójrzmy również na sezon jeszcze wcześniejszy. Czyli triumf w Lidze Europy, zresztą przypieczętowany w Gdańsku, gdzie Villarreal po serii rzutów karnych pokonał Manchester United.
Wspomniany Emery od dawna cieszy się reputacją specjalisty od europejskich rozgrywek i zapewne chętnie dołożyłby do kolekcji zwycięstwo w Lidze Konferencji. Na razie ma na koncie cztery triumfy w Lidze Europy (trzy z Sevillą, jeden z Villarrealem) plus awans do finału LE z Arsenalem (przegrał z Chelsea).
Każdy punkt wywalczony w dwumeczu z oponentem tej klasy będzie dla “Kolejorza” sukcesem. Tym bardziej że Villarreal w bieżącej kampanii, przynajmniej na papierze, jest chyba jeszcze mocniejszy, niż dotychczas. Kadra zespołu naprawdę robi wrażenie.
Dla konfrontacji z takimi zespołami gra się w pucharach.
Oponenci w zasięgu
Jeśli chodzi o koszyk numer dwa, los skojarzył lechitów z Hapoelem Beer Szewa. A więc zespołem, który całkiem niedawno pojawił się w Polsce. W 3. rundzie eliminacji do poprzedniej edycji Ligi Konferencji izraelska ekipa mierzyła się wszak ze Śląskiem Wrocław. U siebie górą byli podopieczni Jacka Magiery (2:1), natomiast na wyjeździe Hapoel zdemolował już wrocławian 4:0. Do fazy grupowej LK jednak nie dotarł – został pokonany przez Anorthosis Famagusta.
“Hapoel w ostatnich latach przeżywał najlepszy okres w swojej historii. Na szczęście jego szczyt to już chyba etap zamknięty. Gdyby zespół ten stanął na drodze naszego przedstawiciela cztery czy pięć lat temu, skala wyzwania byłaby większa. W latach 2016-2018 ekipa ze stadionu Vasermil trzy razy z rzędu sięgała po mistrzostwo Izraela. Wcześniej, od chwili założenia w 1949 roku, udało się jej to zaledwie dwa razy w zamierzchłych latach 70., co najlepiej pokazuje, o jakim niesamowitym czasie z punktu widzenia tamtejszych kibiców mówimy” – tak pisaliśmy o Hapoelu przed rokiem. I w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. W sezonie 2021/22 klub znów przegrał wyścig o mistrzostwo Izraela. Na pocieszenie pozostał “Wielbłądom” sukces w krajowym pucharze.
W tegorocznych eliminacjach do LK ekipa Hapoelu uporała się kolejno z białoruskim Dinamem Mińsk, szwajcarskim FC Lugano oraz rumuńskim Universitatea Craiova. Do rozstrzygnięcia tego ostatniego dwumeczu potrzebne były rzuty karne.
Luźna ciekawostka – piłkarzem Hapoelu jest Andre Martins, do niedawna gracz Legii Warszawa.
No i wreszcie Austria Wiedeń. Rywal doskonale kojarzony przez polskich kibiców. Czy to z uwagi na to, że w wiedeńskiej drużynie występowali przed laty reprezentanci naszego kraju, czy to ze względu na pucharowe boje przedstawicieli Ekstraklasy z ekipą “Fioletowych”. No i w tym kontekście nie sposób nie cofnąć się wspomnieniami do sezonu 2008/09, kiedy “Kolejorz” w niezapomnianych okolicznościach wyrzucił Austrię za burtę Pucharu UEFA. Z pewnością dla wielu kibiców zespołu ze stolicy Wielkopolski tamta batalia z Austrią jest jednym z meczów najczęściej i najcieplej wspominanych.
To było wspaniałe zwycięstwo.
W ostatnich latach Austria Wiedeń nie robi już takiego wrażenia. Na krajowym podwórku została prawie całkowicie przyćmiona przez Red Bull Salzburg, w Europie też nie błyszczy. Okej, była faza grupowa Ligi Europy w 2017 i 2018 roku. Nieco wcześniej – faza grupowa Champions League. Ale czas w świecie piłki upływa szybko i z tamtej drużyny summa summarum pozostało niewiele. Rzut oka na ostatnie występy “Fioletowych” w międzynarodowych turniejach mówi wszystko:
- 2019/20 – porażka z Apollonem Limassol w eliminacjach do LE (3. runda)
- 2020/21 – brak występów w pucharach
- 2021/22 – porażka z islandzkim Breidablikiem w eliminacjach do LE (2. runda)
- 2021/22 – porażka z Fenerbahce (1:6 w dwumeczu) w eliminacjach do LE (play-off)
Liga austriacka stoi nieźle w rankingach UEFA dzięki sukcesom Salzburga i Austria jest tego beneficjentem. Gdyby wiedeńczykom przyszło bić się o udział w fazie grupowej Ligi Konferencji od pierwszej rundy, to stawiamy dolary przeciwko orzechom, że nie daliby sobie rady.
***
Przypomnijmy, że zwycięzcy poszczególnych grup awansują do 1/8 finału. Zespoły z drugich miejsc zakwalifikują się natomiast do dodatkowej fazy play-off, gdzie zmierzą się ze spadkowiczami z Ligi Europy.
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH:
- Wylosowano grupy Ligi Konferencji! Szykuje się hitowe starcie z klubem La Liga
- Coraz bliżej szczęścia. Raków Europy nie zdobył, ale dzielnie ją goni [REPORTAŻ]
- Nieszczęśliwa siódemka Lecha. Seria bez wygranej na wyjeździe trwa
- Papszun: Godnie reprezentowaliśmy Polskę. Boli, że odpadliśmy
fot. Newspix.pl