Anthony Joshua (24-3, 22 KO) nie zmienił taktyki, nie postawił na ofensywę. Znowu próbował “wyboksować” Ołeksandra Usyka (20-0, 13 KO). I choć było tego bliżej niż w 2021 roku, to jednak Ukrainiec wygrał walkę kategorii ciężkiej o pasy WBA, WBO, IBF. Co prawda wygrał niejednogłośnie, ale sędzia Glenn Feldman był chyba jedyną osobą obecną w Dżuddzie, która nie widziała dzisiaj zwycięstwa 35-latka.
Rzadko się zdarza, żeby walka tego formatu, o której tyle się mówi, miała aż tak zdecydowanego faworyta. Eksperci, bukmacherzy, kibice – wszyscy spodziewali się dzisiaj zwycięstwa Ołeksandra Usyka. Trudno było jednak temu się dziwić, patrząc na to, jak fantastycznie Ukrainiec boksował w poprzednim roku w starciu z Anthonym Joshuą. Pokazał się jako pięściarz o niebo lepszy, przede wszystkim technicznie, bezlitośnie obijając przez niemal wszystkie rundy Brytyjczyka.
Z tego też powodu można było powtarzać, że Joshua nie może mieć takiej samej taktyki. Że musi ruszyć na Usyka, wykorzystać swoją przewagę gabarytów, starać się doprowadzić do nokautu. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale nawet zmiana trenera sygnalizowała, że Brytyjczyk spróbuje czegoś nowego. Robert Garcia, jego nowy “opiekun”, jest bowiem znany z tego, że preferuje ofensywny boks.
Koniec końców okazało się jednak, że znowu zobaczyliśmy metodycznego, unikającego ryzyka Joshuę. Tylko lepszego niż poprzednio.
Lepszy, ale czy wystarczająco?
Pierwsze trzy rundy były niezwykle wyrównane (mimo tego, że narożnik Anthony’ego ogłaszał podczas przerwy: “wygrywasz każdą, mistrzu”). Nie obserwowaliśmy żadnej większej wymiany ciosów, raczej spokojne badanie przeciwnika z obu stron. Choć jedno trzeba było podkreślić: Brytyjczyk nie dawał Ukraińcowi kontrolować przebiegu wydarzeń w ringu, tak jak to miało miejsce w 2021 roku.
Z czasem jednak przewaga Usyka zaczęła się zarysowywać. A do tego trzeba było pamiętać o kwestii kondycji – cięższy Brytyjczyk mógł mieć problemy w końcowych rundach. Inna sprawa, że nie mógł zrobić wiele, żeby ich uniknąć. Bo o zaskoczeniu Usyka, wyprowadzeniu potężnego, nokautującego ciosu niemal nie mogło być mowy, a przynajmniej tak się wydawało. Ukrainiec nie tracił nic na mobilności, był cały czas tym samym nieuchwytnym profesorem boksu.
Ale Anglik pokazał charakter. Parę rund wreszcie trafiło na jego konto, a dziewiąta kompletnie rozgrywała się pod jego dyktando. Usyk musiał się ratować przed natarciem brytyjskiego pięściarza, szukać klinczu, spowalniać wymianę ciosów. No i udało mu się przetrwać. Zabrzmiał gong oznaczający koniec rundy. Co musiało ucieszyć kibiców Ukraińca.
Tak samo jak to, że po chwili Ołeksandr wrócił w kapitalny sposób. W dziesiątej odsłonie obijał Brytyjczyka tak, że byliśmy pełni podziwu dla wytrzymałości Joshuy i tego, że ani razu mocniej się nie zachwiał. Jedenasta i dwunasta runda też należała do Usyka. No i koniec końców – nikt nie miał wątpliwości, który z pięściarzy zasługuje na to, żeby jego rękawica została podniesiona.
Nikt poza Glennem Feldmanem. Ten pan widział nawet nie remis, a wygraną Joshuy. To pozostawiło pewien niesmak.
Fury kontra Usyk nieuniknione?
Warto podkreślić, że tuż przed ogłoszeniem werdyktu Anthony Joshua trzymał flagę Ukrainy razem z Usykiem. To był naprawdę krzepiący obrazek. Co innego możemy powiedzieć o późniejszym zachowaniu Brytyjczyka, który wrócił na ring, wziął mikrofon i rozpoczął przemówienie. W nim mówił o tym, że nie jest “bokserem dwunastu rund”, ale też wielokrotnie chwalił Ukraińca.
Trzeba jednak stwierdzić, że to był moment Usyka. Jego czas, żeby celebrować zwycięstwo. I Joshua po prostu powinien wtedy usunąć się w cień. No cóż, 32-latek po prostu trochę się zagotował.
To jednak nie ma większego znaczenia, tak samo jak to, że Ukrainiec wygrał niejednogłośną decyzją. Liczy się, że obronił pasy. I teraz musi tylko czekać na nieuniknione. Czyli powrót z (której to już?) emerytury Tysona Fury’ego. Bo “Gypsy King” po prostu nie może odpuścić okazji do zmierzenia się z Usykiem. Stawka – czyli zostanie pierwszym od czasów Lennoxa Lewisa niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej – jest zbyt wysoka.
Fot. Newspix.pl