Reklama

Cztery powody by kibicować Lechowi, cztery – by Błękitnym

redakcja

Autor:redakcja

09 kwietnia 2015, 12:53 • 4 min czytania 0 komentarzy

Chyba nikt nie wierzył, że dzisiejsze spotkanie urośnie do rangi jednego z najważniejszych meczów sezonu dla zespołu Macieja Skorży. Lech Poznań, drugi budżet w Polsce, aktualny wicemistrz kraju i potentat na całą Wielkopolskę. Błękitni Stargard Szczeciński. Nikt-nie-wie-który budżet w Polsce, aktualna siódma siła trzeciego poziomu rozgrywkowego i potentat na… cały Stargard. Przy pomyślnych wiatrach. A mimo to – w Poznaniu trwa mobilizacja kibiców, gości mają dowieźć ufundowane przez miasto autokary, a dla kilku osób w Lechu wieczorne 90 minut może być początkiem ich końca w Poznaniu.

Cztery powody by kibicować Lechowi, cztery – by Błękitnym

My postanowiliśmy podejść do sprawy pozytywnie, tak jak Paweł Zarzeczny w dzisiejszym “One Man Show”. Paweł powiedział, że absolutnie każdy wynik go ucieszy, a my staramy się rozwinąć ten myśl. Krótko: cztery powody, dla których zwycięstwo Lecha będzie fantastyczną wiadomością. Cztery powody, dla których fantastyczny będzie awans Błękitnych. Jedziemy.

Lech – Legia na Narodowym

To pierwszy i najważniejszy powód. Finał na Stadionie Narodowym, bilety tanie jak barszcz, mistrzowski wyścig w tle, chęć rewanżu Legii za niedawną ligową porażkę, miliony podtekstów i moglibyśmy tak wymieniać jeszcze długo. Wypchany do granic możliwości stadion, na którym upchnie się “Żyletę” i “Kocioł”? Kolejny mecz z udziałem wszystkich największych gwiazd ligi? Szlagier pod każdym względem, od kibicowskich, przez piłkarskie, aż po historyczne aspekty. Nie możemy się doczekać.

Ostrzejszy wyścig po mistrzostwo

Reklama

Nie ma co się oszukiwać, wpadka z Błękitnymi, choć pucharowa, nie będzie mogła pozostać bez wpływu na ligową postawę Lecha. W teorii można sądzić, że taki prysznic ich pobudzi, że może wymusi zmiany, które okażą się trafione i w efekcie zwiększą szansę Lecha na mistrzostwo. Naszym zdaniem jednak, porażka Lecha jednocześnie zdecydowanie obniży ich szansę na triumf w lidze. Po pierwszym laniu od Błękitnych udało się wyjść na konferencje i do wywiadów z otwartą przyłbicą i mocnym postanowieniem poprawy. Po drugim jednak… Cóż, mentalnie ta drużyna przestanie istnieć. A wraz z nią prawdopodobnie również emocje w walce o tytuł.

Medialność i atrakcyjność Ekstraklasy

Może się mylimy, ale dzisiejsze apele kibiców Lecha o przyjście na stadion i wsparcie piłkarzy w walce o warszawski finał mogą być ostatnimi w tym sezonie. Jeśli poznaniacy przegrają – nie wierzymy, by frekwencja w lidze utrzymała się na wysokim poziomie, nie wierzymy, by doping brzmiał tak samo głośno jak w poprzednich spotkaniach. Kibic ma pewne granice tolerancji – nawet będąc z drużyną “na dobre i na złe”, są momenty, gdy po prostu ma dość. Porażka z Błękitnymi przekreślająca wymarzone pokonanie Legii na Narodowym jest jednym z takich momentów. A – nie oszukujmy się – bez tego fanatycznego wsparcia “Kotła” mecze w Poznaniu sporo tracą.

Zmazanie plamy po Kapustce

No nie ukrywajmy, to też jest spory argument za Lechem. Jeśli “Kolejorz” nie awansuje – plama po porażce Cracovii nie zostanie zmazana. Bartek Kapustka może się zapłakać.

***

Reklama

Historia na lata…

Do dziś w Anglii wspomina się o “Szalonym Gangu” z Vinniem Jonesem i Denisem Wisem, którzy w dość siermiężnym stylu zdobyli jedyne trofeum w wieloletniej historii klubu – FA Cup. Do dziś pamiętamy o fantastycznej Lechii z 1983 roku. Do dziś wspomina się wszystkich niespodziewanych triumfatorów, ale i finalistów, którzy dotarli na sam szczyt na co dzień występując w niższych ligach. Awans do półfinału w wykonaniu Błękitnych już jest czymś absolutnie niewyobrażalnym, ale gra na Stadionie Narodowym… To już będzie kawał historii, praktycznie gotowej do sfilmowania w hollywoodzkim stylu. Jasne, sporo w tym wszystkim nadużyć – bo przecież większość drużyny to jednak goście utrzymujący się z futbolu, bo przecież Błękitni to nie żadna A-klasowa rewelacja, tylko zespół rywalizujący na co dzień na szczeblu centralnym. Ale i tak. Świetna opowieść. Fajnie byłoby ją zakończyć dalej niż tylko w półfinale Pucharu Polski.

…i film na lata

Tak właściwie… Podobnie jak nie możemy się doczekać meczu, tak i z utęsknieniem oczekujemy na produkcję Łukasza Wiśniowskiego tuż po nim. Biorąc pod uwagę jak “sprzedawany” był Puchar Polski we wcześniejszych fazach, ewentualnemu awansowi Błękitnych z pewnością towarzyszyłby fantastyczny reportaż. Może nie – jak apelowaliśmy przed momentem – z Hollywood, ale i tak czekamy.

Ostateczny upadek mitu “elity”

Zwycięstwo Błękitnych będzie kolejnym, wydaje nam się, że już ostatecznym, potwierdzeniem: “elita” to tak naprawdę przypadek. Zrządzenie losu. Te wszystkie ekstraklasowe gwiazdeczki wcale nie wyróżniałyby się w rozgrywkach trzeciej ligi i odwrotnie, wtłoczeni w drużynę z krajowego topu trzecioligowcy wcale nie odstawaliby od reszty zespołu. Taki dowód na “umowność” określenia “ekstraklasa” czy “krajowa elita” mógłby zapoczątkować zmiany w całej piłce. Bo jeśli grać na tym poziomie i regularnie ogrywać zespoły z najwyższego poziomu rozgrywkowego mogą strażak i jego kumple, no to po co wydawać te grube miliony?

Pierwsze w historii teleportowanie całego miasta

…które z pewnością będzie miało miejsce podczas meczu Błękitnych na Narodowym. Stargard Szczeciński ma niecałe 70 tysięcy mieszkańców. Wszyscy się na Narodowy nie zmieszczą, ale przecież będzie chyba jakaś strefa kibica pod stadionem…

 

 

Czyli reasumując – niech się dzieje co chce. A najlepiej – dobry, szybki mecz. Trener Błękitnych zapowiada – nie będziemy czterdziestym pierwszym autobusem ze Stargardu, nawiązując do ufundowanej przez miasto wycieczki i taktyki w dzisiejszym meczu. Oby. Liczymy na fajerwerki.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...