Hucpa Kazimierza Grenia. Działacz PZPN idzie w zaparte i nie przyznaje się do nielegalnego handlu biletami przed meczem Irlandia – Polska w Dublinie. Więcej było pieniactwa i humoru niż merytorycznych argumentów potwierdzających niewinność szefa Podkarpackiego ZPN. Miotał się i zmieniał wątki, zaprzeczał sobie, obrażał i oskarżał ludzi, groził procesami o wielomilionowe odszkodowanie. Wypadł żałośnie. Wyszedł z sali, nie odpowiadając na ani jedno pytanie – tak o wczorajszej konferencji prasowej Kazimierza Grenia pisze dzisiaj Fakt. Zapraszamy na środowy przegląd prasy.
FAKT
Zaczynamy jeszcze świątecznie: Kamil Glik strzelił gola i przyjechał na żurek.
Po raz pierwszy od 5 lat Kamil Glik (27 l.) Wielkanoc spędził w domu z najbliższymi. To były szalone święta reprezentanta Polski. Nasz piłkarz szaleje w Serie A, gdzie strzela gola za golem i właśnie wyrównał rekord Zbigniewa Bońka (59 l.) z sezonu 1985/86. Chodzi o bramki strzelone przez polskich piłkarzy w lidze włoskiej. „Zibi” zdobył ich wtedy 7 dla Juventusu. Glik ma teraz tyle samo dla Torino. Zaraz po ostatnim wyjazdowym spotkaniu z Atalantą (2:1), w którym zaliczył efektowne trafienie na 2:0, wsiadł do samolotu lecącego z Bergamo do Krakowa. W Balicach samolot lądował w sobotę przed godz. 22. Tam Kamila odebrała trójka kolegów. Wśród nich był Sebastian Wojciechowski (27 l.). To piłkarz futsalowego zespołu Wisła Krakbet Kraków, reprezentant Polski, który tak jak Kamil swoją karierę zaczynał w MOSiR Jastrzębie. Właśnie tam Kamil pojechał z kolegami. W rodzinnym Jastrzębiu czekała już na niego żona Marta i córeczka Wiktoria oraz piesek Kejsi.
Zawisza waleczny i niepokorny – to już piąte wiosenne zwycięstwo bydgoszczan. Nie będziemy cytować relacji z wczorajszego meczu. Bardziej jesteśmy ciekawi, jak Fakt opisał dziś Grenia.
Hucpa Kazimierza Grenia. Działacz PZPN idzie w zaparte i nie przyznaje się do nielegalnego handlu biletami przed meczem Irlandia – Polska w Dublinie. Więcej było pieniactwa i humoru niż merytorycznych argumentów potwierdzających niewinność szefa Podkarpackiego ZPN. Miotał się i zmieniał wątki, zaprzeczał sobie, obrażał i oskarżał ludzi, groził procesami o wielomilionowe odszkodowanie. Wypadł żałośnie. Wyszedł z sali, nie odpowiadając na ani jedno pytanie. Symbolem konferencji pozostaną portki, którymi machał przed kamerami oraz stwierdzenie „jeśli ten sweter jest granatowy, to życzę dobrego okulisty”.
Krótko mówiąc, Fakt wyśmiewa barona Podkarpacia.
W ramkach:
– Tomaszewski zgłosił sprawę Grenia do prokuratury
– Drużyna Cywki spadła z drugiej ligi angielskiej
– Lewandowski nie lubi grać w Pucharze Niemiec
Legia chce kadrowicza z Portugalii – Tiago Pinto. Informowaliśmy o tym pewnie dalej jak tydzień temu. Dziś między innymi o tym pisze Fakt. Miałby być konkurencją dla Brzyskiego.
Szef skautów Legii Michał Żewłakow i jego współpracownicy dokładnie przeczesują rynek portugalski. Pinto był kilkukrotnie obserwowany, zebrał dobre recenzje, dlatego władze klubu podjęły rozmowy. Za jego ewentualny transfer nie trzeba będzie płacić, bo zawodnikowi w czerwcu wygasa umowa z dotychczasowym pracodawcą. Prezes Bogusław Leśnodorski powtarza jednak, że kwota odstępnego nie jest kluczową sprawą. – Tak naprawdę liczy się całkowity koszt transferu, czyli pensja, dodatkowe bonusy czy opłaty. Nie ma czegoś takiego jak ściągnięcie piłkarza za darmo. Dla nas najważniejsze jest, by latem do drużyny trafili zawodnicy prezentujący wysoki poziom i pasujący do stylu gry zespołu. Chcemy przygotować wzmocnienia jak najwcześniej, aby trener na pierwszym letnim obozie miał pełną kadrę.
Widzew gra w kurniku – grzmi dalej tabloid.
Sobotni mecz ligowy Widzew – Termalica Nieciecza (godz. 14.) będzie mogło obejrzeć około 800 kibiców. Działacze ostatniego zespołu I ligi nie zamierzają sprzedawać na ten mecz biletów. Wejściówki otrzymają kibice, którzy odpowiednio… zadeklarują sposób wspierania łódzkiego klubu. Obiekt w Byczynie może pomieścić około 1400 widzów. Odejmując miejsca dla dziennikarzy, działaczy, VIP-ów, dla kibiców pozostanie jedynie 800 miejsc. Widzew zdecydował się więc na oryginalną dystrybucję zaproszeń wśród fanów. Aby mieć możliwość obejrzenia sobotniego meczu, należy zarejestrować się na stronie klubu i wypełnić odpowiedni wniosek. Należy wpisać w nim kwotę, jaką przeznacza się w zamian za otrzymanie wejściówki…
Pomiędzy Sławomirem Stępniewskim a Zbigniewem Przesmyckim wystąpił tymczasem spór w sędziowskiej doktrynie. Borski zakończył mecz Bełchatowa z Lechem, kiedy szukający wyrównania gospodarze mieli piłkę w polu karnym. To z duchem gry czy nie?
– Sędzia postąpił dokładnie z zaleceniami naszego Kolegium Sędziów. A te zalecenia różnią się od przepisów UEFA, które w kontekście czasu zakończenia meczu mówią o tolerancji 3–4 sekund. A ten czas może pozwolić na zakończenie akcji w taki sposób, żeby to nie bolało żadnej z drużyn. Ja się buntuję i uważam, że należy korzystać z tych 3–4 sekund – tłumaczył Stempniewski w programie Liga+ Extra. – Sławek Stempniewski nie ma racji. Sędzia zakończył zawody właśnie trzy sekundy po doliczonym czasie. Gwizdek nie zabrzmiał w chwili, gdy Arkadiusz Piech przyjął piłkę, ale gdy odwrócił się plecami do bramki i doskoczył do niego obrońca – odpiera zarzuty szef Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki (64 l.).
GAZETA WYBORCZA
Kamil Glik – piękność dnia. To jedyne, co znajdziemy dziś w Wyborczej. Pisze Rafał Stec.
Jest obrońcą, a właśnie wyrównał najlepsze osiągnięcie Zbigniewa Bońka w lidze włoskiej – strzelił siedem goli w sezonie. Teraz rusza w pościg za rekordzistami wszech czasów Serie A. W sobotę piłkarz Torino przyłożył Atalancie – nie jak zwykle głową, lecz z woleja. Siedem goli czyni go najskuteczniejszym defensorem w czołowych ligach europejskich. Wyprzedza Naldo i Ricardo Rodrigueza, którzy dla niemieckiego Wolfsburga wbili po sześć bramek. Rozanieleni Włosi przywołują nazwiska poprzedników Glika, czyli najbardziej zachłannych snajpersko obrońców w całej historii tamtejszego futbolu. To wyłącznie zawodnicy fantastycznie utytułowani – obwieszeni medalami mundiali Giacinto Facchetti (10 goli), Daniel Passarella (11) oraz Marco Materazzi (12). Polakowi zostało dziewięć kolejek, by im dorównać. I zapowiedział już, że na finiszu rozgrywek być może poprosi – czy kapitan musi w ogóle “prosić”? – o pozwolenie na wykonywanie rzutów karnych. A przecież strzela nie tylko w Serie A. Ósmą bramkę w sezonie zdobył w jesiennym meczu reprezentacji w Gruzji, dziewiątą – w niedawnym meczu Ligi Europejskiej z Zenitem St. Petersburg. “Ależ on się stał piłkarzem!” – wzdychał po tamtym wieczorze komentator “La Gazzetta dello Sport”, który uznał Glika za bohatera spotkania. Wyboru nie miał żadnego. Polak nie tylko strzelił wówczas zwycięskiego gola, ale też wcześniej strzelił nieuznanego z powodu minimalnego spalonego; cały czas wyglądał na ostro napalonego ofensywnie, po polu karnym krążył jak rekin, a w 90. minucie wyprawił się na skrzydło, by stamtąd – to absolutna nowość w jego repertuarze – dośrodkować.
SPORT
Kolejna wspaniała okładka Sportu…
A na pierwszej stronie Kazimierz Greń. Dziennikarz katowickiej gazety opisuje wczorajszą konferencję prasową, akcentując, że Greń na koniec czmychnął z sali, nie odpowiadając na pytania z sali. Nie będziemy tej suchej relacji szerzej cytowali.
Co wiadomo po Wielkich Derbach Śląska?
Stara zasada radzieckiej armii mówi, że jeśli podciągniesz się 12 razy w butach i sprzęcie, masz szacunek. Jeśli nie, masz problemy i będziesz czyścił korytarze i toalety – mówił w jednym z wywiadów Ołeksander Szeweluchin, obrońca Górnika Zabrze. Po wczorajszym spotkaniu kilku graczy, w tym Ukrainiec, powinno za karę chociażby posprzątać korytarz w siedzibie klubu. Szeweluchin zaliczył wczoraj asystę, tyle że podał idealnie do Grzegorza Kuświka. To po jego kiksie chorzowianie objęli prowadzenie. W innych sytuacjach również nie przypominał silnego i sprawnego Ivana Drago (piłkarz ma pseudonim nawiązujący do jednego z bohaterów filmu Rocky). Dominik Sadzawicki i Mariusz Magiera powinni pomóc swojemu koledze w uporządkowaniu korytarza, znajdującego się obok sali trofeów przy Roosevelta. Gol numer dwa strzelony przez Grzegorza Kuświka to między innymi zasługa tego pierwszego, a Magiera powinien otrzymać od sędziego czerwoną kartę za popchnięcie Michała Helika.
Sport wylicza:
– Górnik ma nieustający problem z grą w defensywie
– Gole zabrzan rozkładają się na kilku graczy, ale brakuje napastnika
– przejście na czterech obrońców sprawiło braki w przodzie
– Ruch ma jeden z najlepszych „kręgosłupów” w Ekstraklasie
– chorzowianie tracą koncentrację w finałowych minutach meczów
Mariusz Śrutwa mówi: spodziewałem się ognia.
Muszę od razu zaznaczyć, że były to jedne z lepszych derbów w ostatnich latach. Dobrze się je oglądało. A że było trochę siłowych elementów w futbolu? To był mecz o panowanie na Śląsku, więc musi być w nich trochę dymu – uważa były napastnik “Niebieskich”. – Czerwona kartka dla Helio była oczywista. Z drugiej strony wcześniej kilka wejść Madeja było na żółtą kartkę. Madej prowokował też piłkarzy Ruchu. Sędzia powinien go wcześniej utemperować, a skoro tego nie uczynił, to ktoś w końcu nie wytrzymał i mu oddał – komentuje natomiast sytuacje z poniedziałkowych derbów. Przed laty Madej był zawodnikiem Ruchu i ponoć Śrutwa stoczył z 19-letnim wówczas wychowankiem ŁKS Łódź na jednym z treningów mały pojedynek na pięści. – Co działo się wtedy w Ruchu, to zostało na zawsze w naszej szatni. Dlatego zdradzę tylko, że ja miałem duży wkład w dyscyplinowanie Madeja, natomiast generalnie, to starsi zawodnicy temperowali młokosów. Przed laty w szatni Ruchu porządek i hierarchia były bardzo szybko przywracane. A do Łukasza mieliśmy pretensje za luzackie podejście do pucharowego meczu z Radomskiem – wspomina król strzelców ekstraklasy z sezonu 1997/98.
Na koniec, dla odmiany, poczytajmy o GKS-ie Katowice, w którym kolejna porażka poirytowała rzekomo wiele osób i wreszcie uderzono pięścią w stół. Co to oznacza?
Czara goryczy przelana została w przypadku dwuosobowego zarządu klubu. “W związku z niezadowalającymi wynikami sportowymi I zespołu w rundzie wiosennej sezonu 2014/2015, Zarząd postanawia nałożyć, zgodnie z obowiązującym w Klubie Regulaminem, karę finansową w wysokości 30000 zł brutto na zawodników I zespołu” – to fragment oświadczenia, opublikowanego we wtorek przez władze klubu. – To jest kara od zarządu, bez jakiejkolwiek inspiracji ze strony sztabu szkoleniowego – podkreślił prezes Wojciech Cygan. – Trener ma swoje możliwości dyscyplinowania drużyny i zawodników. Grzywnę uiścić będą musieli również ci, którzy do tej pory wiosną “nie powąchali” boiska. – Zawodnicy wiedzą, jaki jest system podziału tych pieniędzy. Nie chcę wchodzić w jego szczegóły – enigmatycznie informował prezes Cygan, pytany o zależność między wysokością kary a minutami na murawie.
SUPER EXPRESS
Przeglądanie Superaka zaczynamy od rankingu najlepszych sportowców – biznesmenów. Szukamy piłkarskich akcentów i mamy je, już w ścisłej czołówce.
3. Robert Lewandowski (27 l.)
Najlepszy polski piłkarz zarabia rocznie dziesiątki milionów, ale zdaje sobie sprawę, że kariera sportowa nie trwa przez całe życie, dlatego zabezpiecza swą przyszłość, inwestując w nieruchomości oraz start-upy, czyli niewymagające wielkiego wkładu finansowego firmy opierające się na nowych technologiach, które mogą przynieść w przyszłości duże zyski.
7. Tomasz Kuszczak (33 l.)
Jego kariera sportowa chyli się ku końcowi, ale grając przez lata w Wielkiej Brytanii, były bramkarz reprezentacji odłożył sporo pieniędzy i zainwestował je m.in. w pensjonat Willa La Nel w Rewie koło Gdyni. Interes nad Bałtykiem widocznie się kręci, bo Kuszczak przymierza się do otwarcia hotelu.
9. Sebastian Mila (33 l.)
Pomocnik Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski w ubiegłym roku wskrzesił karierę, ale wiedzie mu się też w innych dziedzinach. “Roger” jest właścicielem ośrodka wypoczynkowego w Chłopach koło Mielna oraz modnej restauracji Cassino w Koszalinie…
Kazimierz Greń udowodni swoją niewinność.
Wystąpienie Grenia miało emocjonalny charakter i trwało kilkadziesiąt minut. Działacz pokazywał dziesiątki slajdów, a pod koniec. wyciągnął nawet ubranie, w którym był w Dublinie.- Pseudoświadkowie mówili, że byłem ubrany na granatowo. Bzdura. Byłem ubrany na czarno. Kolejna sprawa: jakoś nikt ze świadczących przeciwko mnie nie wystąpił pod imieniem i nazwiskiem. To czego ten pan Krzysztof, bo takie personalia podawano w mediach, się bał? Sprzedawałem mu bilety czy może broń albo prochy? A może nawet czołg? – ironizował Greń, przy okazji pokazując spodnie, kurtkę i koszulę. – Jeśli ktoś uważa, że to są granatowe rzeczy, to radzę mu się udać do dobrego okulisty. – Idźmy dalej – ci, którzy niby ode mnie kupowali wejściówki, mówili też, że sprzedawałem bilety o wartości 50 i 70 euro. Kolejna bzdura! Wszystkie bilety, które należały do Podkarpackiego ZPN, miały wartość 50 euro. Zatem jeśli ktoś twierdzi, że sprzedawałem mu wejściówki, na których była cena 70 euro, to kłamie.
Na koniec zaś historia Jakuba Kowalskiego z Ruchu Chorzów, opowiedziana już na łamach innych mediów, ale niezmiennie przejmująca. Poczytajcie:
Od kiedy dzieci są w szpitalu?
– Na początku poprzedniego tygodnia jeden z maluchów zaczął kasłać. Wiemy już z żoną, że takich sygnałów nie można lekceważyć. Pojechaliśmy więc do szpitala na kontrolę. Okazało się, że złapali zapalenie oskrzeli, które przerodziło się w zapalenie płuc. Leczenie dożylne, antybiotyki, inhalacje. Na początku lekarze mówili, że będziemy mogli zabrać chłopców po pięciu dniach, ale okazało się, że muszą zostać dłużej. Mukowiscydoza to bowiem ciężka choroba.
Jak są leczeni?
– Raz na trzy miesiące jeździmy do Łodzi, gdzie jest specjalistyczny oddział. W większości szpitali mukowiscydoza to bowiem nowość.
Jak teraz wygląda wasz dzień?
– Żona jest w szpitalu niemal 24 godziny na dobę. Ja – tyle, ile mogę. Po treningu wpadam na chwilę do domu, żeby przygotować jakiś obiad dla siebie i Mileny. Wiadomo, jakie jest to szpitalne jedzenie. Staram się też odciążyć żonę, by choć na chwilę mogła pojechać do domu i odpocząć.
Ciężko przejść obok tej historii obojętnie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na koniec dzisiejsza okładka PS.
W Bundeslidze błysnęli ostatnio Klich i Sobota. Zagubieni przypominają o sobie. Obaj nie grali w klubach, więc wypadli z reprezentacji. Nie mieli się czym pochwalić, a tu nagle świąteczny okres przyniósł zmianę ich położenia. Obaj strzelili po golu, a Klich dołożył jeszcze asystę. Kto śledzi europejskie rozgrywki, wszystko na ten temat wie. A o Boenischu na bocznicy?
Boenisch ostatni mecz w Bundeslidze rozegrał 14 lutego. Od tamtego czasu pojawił się na boisku raz, w pucharowym starciu z Kaiserslautern (2:0 po dogrywce). W sobotę zabrakło go nawet w meczowej kadrze na spotkanie z Hamburger SV (4:0). Niezagrożone miejsce w podstawowym składzie Bayeru na pozycji Polaka ma Wendell. – Od dłuższego czasu było wiadomo, że Boenisch nie będzie w ogóle grał, a jeżeli będzie, to tylko ze względu na to, żeby Wendell odpoczął. Na początku pobytu w Bayerze nie miał konkurencji, ale było kwestią czasu, kiedy klub kogoś znajdzie. I znalazł – mówi Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski i piłkarz m.in. VfB Stuttgart, a obecnie ekspert Eurosportu od Bundesligi. Chociaż Brazylijczyk został sprowadzony za 6,5 mln euro, na początku sezonu to 28-letni Polak grał…
Legia napędza kibiców. To na meczach z nią najlepiej zarabiają inne kluby.
Lechia nastawia się na rekord frekwencji w meczu z Legią. W Gdańsku liczą, że spotkanie obejrzy z trybun ponad 30 tys. ludzi. W marcu podobnie było w przypadku konfrontacji Lecha z mistrzem Polski, którą obejrzało ponad 40 tys. kibiców. Bo to właśnie zespół Henninga Berga przyciąga tłumy na inne stadiony. Zasada jest prosta i znana od lat 0 przyjeżdża Legia, więc gospodarze na tzw. dniu meczowym zarobią znacznie więcej niż zwykle (…) Magnesem w przypadku Legii nie musi być bilet w promocji, ale nazwa rywala. I to nawet w sytuacji, gdy trener stołecznej drużyny rotuje składem. Wtedy kibice przeciwników fatygują się na stadion z tym większą nadzieją, że uda się pokonać faworyta.
PS też pastwi się nad Kazimierzem Greniem, eksponując tytuł: „Pokazał portki i tyle”, ale już to pominiemy. Przyjrzymy się dwóm ostatnim stronom z tematami ekstraklasowymi.
– Marek Zub zmienił kapitana w Bełchatowie. Został nim Telichowski
– Wisła uczy się grać bez Stilicia. W następnym meczu Bośniak pauzuje
– Keita w Lechu zawodzi, na razie jest katem beniaminków
– Radoslav Lata się miota. Dlaczego?
W spotkaniu z Koroną ustawienie z trójką stoperów i duetem graczy wahadłowych było niemalże rewolucyjne, ale… – Po 20 minutach wróciliśmy jednak do czwórki obrońców i tak planuję grać w następnych kolejkach – mówił trener gliwiczan przed spotkaniem z Legią. W Warszawie dotrzymał słowa. Piast grał czwórką obrońców, wspomaganych przez dwóch defensywnych pomocników. Kilku zawodników wystąpiło jednak na nowych pozycjach. Adrian Klepczyński był lewym obrońcą, Paweł Moskwik lewym pomocnikiem, a Csaba Horvath biegał w środkowej strefie. Poza tym Radoslav Latal posadził na ławce najlepszych piłkarzy Konstantina Vassiljeva i Gerarda Badię. – Naprawdę zaczynam się martwić Piastem. U siebie gra pięcioma obrońcami, a na wyjeździe szóstką. Z tego nic dobrego nie będzie… – występy gliwickiego zespołu skomentował na Twitterze były szkoleniowiec Piasta Angel Perez Garcia.
W Śląsku z niepokojem liczą minuty, które Droppa musi rozegrać, aby przedłużył kontrakt.
Lukas Droppa od miesiąca nie występuje na ligowych boiskach. Wczoraj wrócił do treningów z zespołem, ale sztab medyczny wciąż ma go pod baczną obserwacją. Jeśli absencja byłego gracza Sparty Praga przedłuży się, latem będzie mógł odejść z zespołu jako wolny zawodnik. Podczas styczniowego okna transferowego Śląsk długo żył transferem Droppy. O Czecha miały się upominać kluby hiszpańskiej Primera Division na czele z Malagą. Za definitywny transfer napastnika wrocławski klub miał dostać około 700 tysięcy euro. Nic więc dziwnego, że podczas meczów sparingowych piłkarz był oszczędzany przez Tadeusza Pawłowskiego. Trener głośno mówił, że nie będzie korzystał z zawodnika, który myślami jest już w innym klubie. Ostatecznie prezes Śląska Paweł Żelem nie otrzymał żadnej oferty kupna, więc Droppie pozostało wielkie rozczarowanie i perspektywa gry w rundzie wiosennej polskiej ligi.