W wywiadzie udzielonym Mateuszowi Skwierawskiemu z portalu WP Sportowe Fakty, Grzegorz Krychowiak odniósł się do sytuacji Macieja Rybusa, a także swojego transferu do Al-Shabab.
Reprezentant Polski został na rok wypożyczony do Al-Shabab. Umożliwiły mu to przepisy UEFA, dzięki którym piłkarze mogą opuszczać rosyjskie i ukraińskie kluby w ramach rocznych wypożyczeń – dokładnie tak, jak wiosną. Wtedy Krychowiak trafił do greckiego AEK Ateny, tym razem do występującego w Arabii Saudyjskiej Al-Shabab. W wywiadzie opowiedział o kulisach tego transferu.
– Prezesi Krasnodaru chcieli, żebym został i nie rozważali innej opcji. Bardzo komplikowało to całą sytuację. W momencie, gdy UEFA dała zielone światło na możliwość odejścia na zasadzie wypożyczenia, nasze negocjacje w zasadzie się skończyły. Krasnodar ustąpił. Starałem się znaleźć nowy klub jak najszybciej, żeby zacząć normalnie okres przygotowawczy, bo ostatnie miesiące są dość dynamiczne. Po zakończeniu rozgrywek miałem 10 dni wolnego, w czerwcu przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji, później znowu 10 dni wolnego i powrót do Rosji. Musiałem tam wznowić treningi, bo nie wiedziałem, jak potoczą się moje sprawy. A po treningach w Rosji znowu czekał mnie tydzień przerwy. Ciągle coś wybijało mnie z rytmu. W Al-Shabab mam teraz miesięczny okres przygotowawczy. Jest naprawdę ciężko, ligę rozpoczynamy pod koniec sierpnia, ale jestem przekonany, że forma będzie optymalna.
Gdyby nie możliwość wypożyczenia, Krychowiak musiałby zostać w Rosji. Zdaniem piłkarza szefowie rosyjskiego klubu byli nieugięci, a on sam niewiele mógł zrobić. 32-latek opowiedział także o atmosferze, panującej w Rosji.
– Jako osoba z zewnątrz starałem się nie rozmawiać na temat wojny, choć oczywiście mówiliśmy też o tym. Nie chcę, żeby zabrzmiało to dziwnie, ale w Rosji jest zupełnie “normalnie”. Gdybym wyłączył telefon i nie przyjmował informacji z zewnątrz, to myślałbym, że tam wojny nie ma. Po moim powrocie Rosjanie przyjęli mnie bardzo pozytywnie, z uśmiechem na twarzy, choć wiem, że od momentu wojny tamtejsza prasa za każdym razem stara się postawić mnie w negatywnym świetle. Ale mnie to nie rusza. Nie wszystko tam trzeba brać na poważnie.
Reprezentant Polski odniósł się także do sytuacji Macieja Rybusa, który zamienił Lokomotiw Moskwa na Spartak Moskwa i zdecydował się kontynuować karierę w Rosji.
– Maciek jest bardziej związany z Rosją niż ja. Mieszka tam od dłuższego czasu, ma żonę Rosjankę, dzieci. To dla niego drugi dom. Nie ma co się oszukiwać – wojna będzie trwała przez pewien okres, ale w pewnym momencie wszystko wróci do normy. I patrząc przez pryzmat czasu, w dalszej perspektywie, kto wie, czy jego decyzja nie okaże się lepsza, niż gdyby na siłę wywracał swoje życie zawodowe i osobiste do góry nogami. Żaden z chłopaków go nie potępia. Zadzwoniłem do Maćka po tej sytuacji i go wsparłem. Traktuje go jak przyjaciela i wiem, że nie miał łatwo. Niechęć do Rosjan jest zrozumiała – ze względu na ofiary w Ukrainie, w tym dzieci. To wszystko sprawia, że rośnie w nas złość. Frustracja i nerwy, które w sobie kumulujemy możemy wylać na przykład na takiego gościa jak Rybus. Bo “jak to możliwe, że on tam jest, skoro giną ludzie”. To jednak nic innego jak wyżywanie się na łatwym celu, za czyny które robią inni. Wiem, że trudno o spokój, gdy włączy się telewizor i widzi się relacje z Ukrainy. Tak, jak wspomniałem wyżej – nie każdy może pozwolić sobie na całkowitą zmianę swojego życia.
Czytaj więcej o polskich piłkarzach w Rosji:
- Jedyna słuszna decyzja – Rybus nie będzie grał w reprezentacji
- Piekarski rozwiał wątpliwości. Bezpiecznie to jest w Rosji, a Rosjanie w Polsce są zagrożeni
- O Macieju, który wybrał życie na wygnaniu
- Rosja chce zaproponować obywatelstwo Rybusowi
fot. FotoPyk