Tracisz najlepszego piłkarza w zespole. Strzela dla ciebie 40+ goli w sezonie i nie masz dla niego żadnego zastępstwa. A mimo to transfer Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium do FC Barcelona nie jest postrzegany jako negocjacyjna klęska mistrzów Niemiec. Dlaczego?
Ku zaskoczeniu wszystkich Bayern Monachium umiejętnie przygotował się na stratę Roberta Lewandowskiego. Jest to dość zaskakujące w szeregach mistrzów Niemiec, ale najwidoczniej wyciągnęli wnioski po odejściu Hansiego Flicka. Nie chodzi również o zastępstwo jeden do jednego na pozycji Polaka, a wyjście z twarzą pod względem marketingowym i PR-owym. Za sprawy sportowe odpowie Julian Nagelsmann, któremu nie było po drodze z kapitanem naszej kadry. Oprócz zaskakującego początku i sławetnej konferencji prasowej Lewandowskiego podczas zgrupowania reprezentacji, Bawarczycy umiejętnie rozgrywali karty, wykorzystując do tego media, kibiców, drużynę i słabą pozycję negocjacyjną Dumy Katalonii. Wyjaśniamy krok po kroku działania Bayernu.
Odejścia Lewandowskiego do Barcelony – krok po kroku
Teoria psychologii mówi o czterech etapach opłakiwania straty:
- Zaakceptuj rzeczywistość straty.
- Doświadcz bólu i smutku.
- Przystosuj się do nowego środowiska.
- Włóż energię emocjonalną w inną aktywność.
Strata osoby bliskiej, a sprzedaż najlepszego piłkarza nieco się różnią, ale tylko w teorii. Wszystkie te elementy występują w działaniach Bayernu, ale w nieco innej kolejności. Prześledźmy zatem jak to wyglądało szczegółowo.
Zaakceptuj rzeczywistość
Z pierwszym punktem Bayern, szczególnie na początku, miał ogromny problem. Wypierał ze świadomości, że ich najlepszy piłkarz i snajper jest w stanie sprzeniewierzyć się klubowym zasadom Mia San Mia i ogłosić swoje odejście bez wiedzy zwierzchników. Słowa sterników Die Roten brzmiały:
– Fakty są takie: Lewandowski ma kontrakt i go wypełni. Basta! – Oliver Kahn.
– Umowa Lewandowskiego z Bayernem obowiązuje do czerwca 2023 roku. Robert będzie grał dla nas do tego czasu. Kiedy podpisujesz kontrakt, nie możesz twierdzić, że ktoś cię zmusza do jego wypełnienia. Umowa nie jest jednostronna – Herbert Heiner.
– Nasze stanowisko w tej sprawie jest jasne: Robert ma kontrakt do lata 2023 roku. Nie przejmuję się tym. Spodziewam się, że zobaczymy Roberta 12 lipca na treningu na Saebener Strasse – Hasan Salihamidzic.
– Nic nie wiem o nowej ofercie, ale z tego, co słyszałem, to Barcelona już nie musi wysyłać kolejnych ofert. Stanowisko Bayernu było jasne, a Robert ma ważny kontrakt. Oświadczenia ze strony Olivera Kahna, Hasana Salihamidzicia czy Herberta Hainera były jasne – Uli Hoennes.
Takie deklaracje wobec ostatecznego odejścia Lewandowskiego do Barcelony nie dodają wiarygodności mistrzom Niemiec. Niemniej jednak wspólne stanowisko to jeden z zabiegów PR-owych. Tym razem działacze Bayernu nie miotali się od ściany do ściany jak było to rok temu wobec odejścia Hansiego Flicka. Tam padały mocniejsze deklaracje, które poskutkowały m.in. wcześniejszym odejściem Karla-Heinza Rummeniggego z Bayernu. Wspólny front pozwolił ugruntować silną pozycję negocjacyjną Bawarczyków wobec kolejnych ofert Barcelony. Dały też możliwość przeciągania liny na swoją stronę w kwestii pojawienia się Lewandowskiego na pierwszym treningu. Ponadto działacze Die Roten mogli poniekąd utrzeć nosa agentowi Polaka – Piniemu Zahaviemu, który przekonał Dumę Katalonii do sprowadzenia napastnika. Jego teorie: “wpłaćcie 40 mln euro i będzie po sprawie” okazały się nieskuteczne.
Właśnie dlatego sprawy w swoje ręce wziął Joan Laporta, który dla Bayernu okazał się równym partnerem do negocjacji. Z biegiem czasu monachijczycy zaczęli zdawać sobie sprawę z nieuchronności straty Lewandowskiego. Pójście na otwartą wojnę z Polakiem nie wchodziło z rachubę. Mistrzowie Niemiec woleli nieco się wycofać, działać za kulisami. Zrobili to z pełną świadomością, tak by uniknąć drugiego punktu teorii straty, czyli doświadczenia bólu i smutku. Przeszli natomiast od razu do czwartego punktu, czyli włożyli całą energię w inne aktywności.
Włożenie energii w inne aktywności
Działania Bayernu rozpoczęły się jeszcze przed deklaracją Lewandowskiego podczas konferencji prasowej. Do klubu dochodziły już jednak głosy, że Zahavi zaczął zakulisowe działania, dążące do transferu Polaka do Barcelony. To zdeterminowało Bawarczyków do intensywniejszej pracy, której efekty ogłaszano stopniowo, a nie hurtowo. Dzięki temu zagwarantowali kilka kulminacyjnych punktów radości swoim kibicom.
Rozpoczęło się od przedłużenia umowy z Thomasem Muellerem, które nastąpiło poprzez odtworzenie starego zdjęcia piłkarza. Mały Thomas pozował na łóżku w koszulce Bayernu. Rekonstrukcja fotografii dała do zrozumienia, że w naszych szeregach są jeszcze zawodnicy, dla których liczy się Bayern, którzy wierzą w slogan Mia San Mia i potrafią oprzeć się wielkim pieniądzom. W końcu takie oferował napastnikowi Manchester United po mundialu w Brazylii w 2014 roku. Następnie ogłoszono przedłużenie umowy z innym kluczowym piłkarzem – Manuelem Neuerem, a także sprowadzono za darmo Noussaira Mazraouiego
Deklaracja Lewandowskiego o odejściu z Monachium nieco zaburzyła tryb pracy Bayernu, dlatego ważne były kolejne błyskawiczne reakcje. Szybko ogłoszono kolejne wzmocnienie – Ryana Gravenbercha, a także rozpoczęto pracy nad przedłużeniem umowy z Serge’em Gnabrym. Zanim do niego jednak doszło, w ekspresowym tempie Bawarczycy wyciągnęli z Liverpoolu Sadio Mane, co jest jednym z największych transferów w historii Bundesligi. Zwykle tak wielkie i uznane na arenie międzynarodowej gwiazdy odchodziły, a nie przychodził do ligi niemieckiej. Taki ruch wybił wszystkim sceptykom argumenty, że Bayern to tylko drużyna, gdzie nie ma miejsca dla gwiazd.
Bawarczycy kontynuują swoje najbardziej aktywne okienko transferowe w historii. Już teraz pracują nad sprowadzeniem Matthijsa de Ligta, Konrada Laimera a także Mathysa Tela. Wciąż w orbicie informacji krąży plotka o Cristiano Ronaldo. Choć ciężko w nią uwierzyć, to w każdej plotce jest ziarno prawdy. W tym rozdaniu transferowym wydarzyło się tak wiele, że pewnie nikogo nie zdziwi przyjście Portugalczyka na Saebener Strasse. W końcu intensywne działania na rynku, to jeden z elementów przystosowywania się do nowego środowiska i kontrdziałania na słowa Lewandowskiego z konferencji prasowej reprezentacji.
Przystosuj się do nowego środowiska
– Na dziś pewne jest jedno. Moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej dobrej współpracy. Zdaję sobie sprawę, że transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę w to, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może – wypalił 30 maja podczas spotkania z mediami Polak.
Tymi słowami Lewandowski przyparł Bayern do ściany. W jednej sekundzie stał się większy niż klub. Zrobił coś, czego nie dopuścili się jego poprzednicy, którym również zależało na opuszczeniu Monachium. David Alaba rozstawał się z Die Roten przed rokiem wzruszającym filmem. Podczas ostatnich słów jako piłkarz Bayernu w oku kręciła mu się łza. Hansi Flick natomiast przyjął taktykę ciszy, dając pole do rozmów innym osobom, które finalnie dopięły szczegóły jego przejścia do reprezentacji Niemiec. Po deklaracji Polaka Bawarczycy znaleźli się w pozycji defensywnej, dlatego musieli przejść do kontraataku.
O pierwszy dwóch elementach napisaliśmy wyżej. Przyjęto PR-ową taktykę odrzucania faktów, a także rozpoczęto zintensyfikowane działania sportowe. Do tego dołożono jeszcze trzy elementy:
- Wykorzystywanie mediów jako tuby propagandowej
- Kpienie z adwersarza
- Granie na zwłokę
Nikt tego oficjalnie nie przyzna, ale od lat Bayern umiejętnie współpracuje z niemieckim mediami i dziennikarzami. Często udostępnia kontrolowane przecieki informacji, dzięki czemu w sytuacjach kryzysowych potrafi poradzić sobie ze złą prasą. Teraz wykorzystał ją, by zdyskredytować transfer Lewandowskiego do Barcelony. Raz po raz w niemieckich mediach pojawiały się artykuły, wywiady czy felietony, które wyśmiewały ten ruch Polaka. Kolejni byli piłkarze bądź pracownicy Die Roten podważali status kapitana naszej kadry. Mówili, że Lewandowski nigdy nie był, nie jest i nie będzie legendą Bayernu, choć jeszcze kilka miesięcy temu ich retoryka była do zgoła inna.
Również ostatnie dni Lewandowskiego w Monachium pokazały, w jaką stronę szła merytoryka, a w zasadzie jej brak w niemieckich mediach. Bez względu na to, czy dwuminutowe spóźnienia Polaka były faktyczne, czy też nie, to rozpisywano się o nich jako najważniejszych informacjach dnia. Gdyby faktycznie miały one jakiekolwiek znacznie, to napastnik zostałby ukarany przez drużynę według odpowiedniego drużynowego taryfikatora. Jak się okazuje, ta taktyka szybko się przyjęła.
Wertując fora kibicowskie, nie widać tam smutku po stracie Lewandowskiego. A raczej podważa się dokonania Polaka. Już nikt nie pamięta, że w zeszłym roku nasz napastnik pobił bundesligowy rekord Gerda Muellera. Oddał mu również hołd okolicznościową koszulką. Podejrzewam, że nawet, gdyby “Lewy” pobił strzelecki rekord wszechczasów “Bombera” nadal podważano by jego wkład w sukcesu Bawarczyków. Takich głosów jak niemieckiego dziennikarza The Telegraph Stefana Bienkowskiego, zapewne wielu nie uświadczymy.
– Zawsze szkoda patrzeć, jak gwiazdy opuszczają Bundesligę, ale przypadek Roberta Lewandowskiego zasługuje tylko na oklaski. Zrobił wszystko dla Bayernu. Nie miał już nic do podbicia. I odchodzi jako najlepszy numer 9 na świecie. Niemieckiemu futbolowi podarował niesamowite 12 lat – napisał na Twitterze dziennikarz.
Strategia propagowania odejścia Lewandowskiego z Bayernu jako sukcesu nie sprawdziłaby się, gdyby nie kpienie z Barcelony. Swoimi działaniami, ale też słowami Bawarczycy dawali wszystkim do zrozumienia, że Polak zamienia siekierkę na kijek. Z Dumy Katalonii w mediach nabijał się Hoeness. Sam klub starał się deprecjonować Blaugranę, nie odbierając od niej maili ani telefonów, co raczej świadczy to o jego braku profesjonalizmu niż poważnym traktowaniu partnera w negocjacjach. Niemniej jednak okazało się skuteczne, co widać po wpisach na forach. W skondensowany i kolokwialny sposób postaramy się przekazać tymi słowami.
– A po co on idzie do tej Barcelony? Co to w ogóle za klub ta Barcelona? Nie zdobyła mistrzostwa od dawna, w Lidze Mistrzów nawet nie gra w fazie pucharowej. Ostatnio nawet z grupy nie wyszła. Haha! Nie mają pieniędzy na nic, a będą tu składać propozycję Bayernowi, czyli królowi Niemiec, konkurencyjnemu klubowi w Europie ze zdrowymi finansami. To nie przystoi.
Bayern oficjalnie nie wypowiedział ani jednego takiego słowa. Umiejętnie lawirował natomiast w rozmowach z Barceloną, grając na zwłokę i zmuszając Lewandowskiego do zjawienia się w Monachium. Nie wykoncypowali jednak, że również Polak potrafi ostrzej grać, uderzając w tony bezpieczeństwa swojej rodziny. Dało to jednak Die Roten poczucie władzy nad sytuacją. Gdy ją przejęli zdecydowali się dać zielone światło na odejście “Lewego”. Bez względu na to, czy posiadają już kontrolę, czy też nie, Bayern musi być gotowy na ostatni element teorii opłakiwania straty.
Doświadcz bólu i smutku
W tym momencie Bayern nie ma i prawdopodobnie w przyszłym sezonie nie będzie miał następcy Lewandowskiego. Chęć gry jako “dziewiątka” wykazuje Gnabry, który występował tak w przeszłości. Działo się to gównie w reprezentacji Niemiec, lecz tylko pod wodzą Joachima Loewa. Flick wystawia go tak jak w Monachium, czyli na skrzydle. W ataku może również pojawić się Mane, lecz sprowadzano go w innej roli. Eric Maxim Choupo-Moting w całej swojej przygodzie z Bayernem zdobył tyle bramek, ile w poprzednim sezonie Lewandowski zaliczył do końca października.
Die Roten nie mają piłkarza, który w znacznym stopniu wypełni po nim strzelecką lukę. Tylko w poprzednim sezonie Polak bezpośrednio odpowiadał za 40% ligowych trafień Bawarczyków. Nie wliczamy w to wkładu pracy dla drużyny, liderowaniu szatni czy wzięcia odpowiedzialności za wynik. W tych aspektach czy to Gnabry, czy to Mane nie mogą się równać z naszym napastnikiem.
Choć teraz niemieckie mediach piszą o Lewandowskim jako tym złym, to po starcie sezonu retoryka dziennikarzy się zmieni. Zaczną analizować jak rozłożyć gole Polaka na innych zawodników. Rozpoczną się porównywania dokonać strzeleckich poszczególnych piłkarzy. Może się również okazać, że wyniki nie będą sprzyjały, przez co atmosfera okaże się gęstsza. Może tak się stać, że zostanie zmarnowany jeden czy drugi karny i ponownie przypomni się Lewandowski. Choć to jedynie gdybania, to ból i smutek po stracie Polaka do Monachium jeszcze dotrze, bowiem przez lata uzależnił grę Bayernu od siebie w bardzo wysokim stopniu i nie da się przejść do porządku dziennego bez niego, bez jakiegokolwiek ubytku. W tym czasie Lewandowski będzie wygrzewał się w hiszpańskim słońcu i zachwycał swoją grą kibiców na półwyspie Iberyjskim. W końcu na tym mu najbardziej zależało.
WIĘCEJ O TRANSFERZE LEWANDOWSKIEGO:
- Pięć argumentów, dla których Lewandowski podjął właściwą decyzję
- Barcelona dogadała się z Bayernem. Transfer Lewandowskiego przyklepany!
- Trener personalny Bayernu: – Lewandowski to niemiecki Ronaldo
Fot. Newspix