Reklama

75-letni sędzia poprowadzi mecz prawnukowi? To jest możliwe!

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

31 maja 2022, 18:54 • 10 min czytania 4 komentarze

Jerzy Szeląg ma niespełna 75 lat, a dalej jest czynnym sędzią piłkarskim, jak nam mówi: –Futbol to całe moje życie. Kocham ten sport to moja wielka pasja. Nie potrafię z tego zrezygnować. Piłka nożna to teraz dla mnie też furtka do wyjścia do ludzi. Obserwowaliśmy jego pracę na finałach wojewódzkich Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to, ile ten facet ma w sobie jeszcze wigoru, pasji i pozytywnej energii jest niesamowite! Ciekawostka – jego prawnuk ma 7 lat, gra też w piłkę i tydzień temu wygrał finały wojewódzkie, ale w Gdańsku w kategorii U-8. – Czuję, że jeszcze może dojść do takiej sytuacji, że posędziuje mu jakiś mecz. Byłoby to coś pięknego i niespotykanego – mówił nam Szeląg.

75-letni sędzia poprowadzi mecz prawnukowi? To jest możliwe!

Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to wielkie piłkarskie święto dla dzieci, ale nasza wizyta w Szczecinku na finałach wojewódzkich jasno nam pokazała, że to wydarzenie jest wyjątkowe nie tylko dla najmłodszych, ale i trenerów czy sędziów. Drużynę z Świnoujścia prowadziła trenerka, która stojąc przy linii boiska podczas meczów, miała… na rękach niemowlę. Z kolei wspomniany, doświadczony arbiter cieszył się absolutnie każdą chwilą spędzoną na murawie, jak i poza nią.

Cieszę się, że w Szczecinku po raz kolejny odbywają się finały wojewódzkie Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. OSiR gwarantuje świetnie przygotowane płyty boiska, na których dzieci nie tylko ze sobą rywalizują, ale przede wszystkim świetnie się bawią. Ten Turniej dla wielu zawodników jest początkiem drogi piłkarskiej. To tutaj zaszczepiana jest pasja do futbolu – mówi nam Daniel Rak, burmistrza miasta Szczecinek.

Ten Turniej to przede wszystkim promocja piłki nożnej. Ta impreza budzi wielkie emocje, nawet spotkanie z Kubusiem dla tych dzieci jest wielkim przeżyciem. Do Szczecinka przyjechali też chłopcy i dziewczynki, które na co dzień nie trenują piłki nożnej. Myślę, że ten Turniej może przekonać je do tego, żeby zacząć regularnie chodzić na treningi piłki nożnej – mówi nam Maciej Mateńko, prezes Zachodniopomorskiego ZPN, a zarazem wiceprezes PZPN ds. szkolenia.

Jerzy Szeląg swój pierwszy mecz poprowadził w… 1980 roku i jak sam nam mówił, ma już na swoim koncie ponad 4 tysiące oficjalnych spotkań w roli arbitra piłkarskiego. W październiku skończy 75 lat, a dalej możemy oglądać go, jak biega po linii z chorągiewką na boiskach A-klasy, czy występuje w roli sędziego głównego na turnieju dla dzieci.

Reklama

– Zadzwonił do mnie prezes Mateńko i zapytał się, czy nie posędziuje Turnieju dla dzieci. Ucieszyłem się, że dalej mogę robić to, co kocham. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że prowadzenie meczów tym małym zawodnikom to coś wspaniałego. Bo one na tym boisku się bawią. Chcą wygrywać, ale nie ma takiej boiskowej agresji. Nie pokazałem dzisiaj żadnej żółtej kartki ani nie dałem nikomu kary minutowej. Sędzia na Turnieju dla dzieci ma przede wszystkim im nie przeszkadzać i dodatkowo ich nie stresować. Po prostu pozwalam im grać. Gwizdka często nie używam, chyba, że pada dużo bramek w meczu – śmieje się Jerzy Szeląg.

Faktycznie, tak było, doświadczony arbiter nie skradał show, ale mocno żył każdym meczem. Cieszył się i podziwiał każde piękne zagranie, czy strzał kilkuletniego zawodnika. Do tego często sięgał po kieszonki po zielone kartki, które są nagrodą dla uczestników Turnieju za zachowania fair play.

Dlaczego Szeląg jeszcze sędziuje? Co jest takiego w tym zawodzie, że dalej chce go wykonywać? – Piłka nożna jest ze mną od zawsze. Grałem w nią przez siedemnaście lat, dopóki nie złamali mi lewej nogi. Na boisku występowałem na każdej pozycji, choć najdłużej na bramce. Futbol to całe moje życie. Kocham ten sport to moja wielka pasja. Nie potrafię z tego zrezygnować. Jeszcze trzy lata temu potrafiłem wyjść na boisko i pograć z oldbojami. Piłka nożna to teraz dla mnie też furtka do wyjścia do ludzi. Przyjeżdżam na taki turniej i mogę sobie porozmawiać z sędziami, zawodnikami, rodzicami, dziećmi. Od razu poprawia mi to humor – podkreśla arbiter.

Wspaniały sędzia, wspaniały człowiek, a dwa dni wcześniej, w sobotę sędziował oldbojom w Kobylnicy i też z uśmiechem, radością. Od 40 lat, jak znam Jerzego, sędziowanie dla niego to pasja, uśmiech i radość, którą przekazuje małym, juniorom i starszym piłkarzom. Cała rodzina piłkarska z pokolenia na pokolenie. W mojej drużynie UKS „Sparta” Sycewice gra 7-letni… prawnuczek Jerzego Szeląga,  Natan „Maldini” Kubicki, który parę dni wcześniej wraz z kolegami wygrał wojewódzki finał Turnieju ,,Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – napisał na Facebooku Ryszard Hendryk, doświadczony trener, który od wielu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą w Sycewicach.

Z tego, co się dowiedzieliśmy jest taka opcja, żeby w niedalekiej przyszłości Jerzy Szeląg poprowadził mecz swojemu prawnukowi. Prawdopodobnie byłby to ewenement na skalę światową. Raczej w tym przypadku nie powinny pojawiać się głosy, że jest to nietyczne, bo mówimy tu o jednym symbolicznym, pokoleniowym meczu. – Była taka propozycja, ale w podanym terminie nie mogłem przyjechać. Aczkolwiek czuję, że jeszcze może dojść do takiej sytuacji, że posędziuje mu jakiś mecz. Byłoby to coś pięknego i niespotykanego – uważa Szeląg.

Reklama

Urzekła nas też praca trenerki z Świnoujścia, która miała przy sobie wyjątkowego asystenta… malutkie niemowlę. Żyła meczami, ciągle motywując i doceniając działania swoich zawodników. Nie słyszeliśmy z jej ust żadnych podpowiedzi, jak jej podopieczni mają grać. Wspierała ich całym sercem, choć cały czas musiała mieć na uwadze to, jak zachowuje się jej malutkie dziecko. – Na szczęście coraz więcej jest trenerów, którzy w ogóle nie podpowiadają podczas meczów. Nauka jest na treningu. Mecz to piłkarskie święto, wielka zabawa, gdzie dziecko sprawdza, czego się nauczyło na tle przeciwnika. Ważne jest to, żeby samodzielnie podejmowały decyzje na boisku. Zadaniem szkoleniowca nie jest sterowanie zawodnikami – uważa Maciej Mateńko, prezes Zachodniopomorskiego ZPN, a zarazem wiceprezes PZPN ds. szkolenia.

Obrazek, który zapamiętamy na długo? Odprawa trenerki przed meczem o trzecie miejsce. Odstęp między meczem półfinałowym, a finałowym był niewielki – kilka minut. Dla chłopaków, którzy przed chwilą przegrali półfinał 2:4, prowadząc 2:0, trudny czas – głowy zwieszone, łzy w oczach. W dodatku trenerka była zmuszona… zmienić pieluchę niemowlakowi. Wykonywała dwie czynności naraz i musimy przyznać, że szło jej całkiem nieźle, bo chłopaki wyglądali na zmotywowanych i gotowych na walkę o 3. miejsce. Niestety, nie udało im się wygrać meczu z UKS Football Factory przy SP 59, gdyż przegrali 2:5 i zajęli ostatecznie 4. miejsce w województwie w kategorii U-12 chłopców.

Katarzyna Charusta

Zaznaczyliśmy, że SP 1 Świnoujście nie wykorzystała świetnej okazji do tego, żeby zagrać w finale. Charakter i walkę do końcowej minuty pokazali za to chłopaki z Choszczna. – Dla Choszczna to bardzo duża rzecz – dojście do wielkiego finału wojewódzkiego. Na tym etapie jako opiekun drużyny jestem już siódmy raz z rzędu. Aczkolwiek jest to nasz pierwszy finał. Zajmowaliśmy w poprzednich latach trzecie, czwarte miejsca, a teraz mamy drugie! Jesteśmy małym ośrodkiem z jednej szkoły. Chłopcy pokazali wiele jakości i zaangażowania na tym Turnieju. Jako trener jestem z nich bardzo dumny – podkreśla nam Adam Leśniak, opiekun drużyny SP 3 Choszczno.

W wielkim finale przyszło im zmierzyć się z ekipą ze Szczecinka, która grała rewelacyjnie w tym Turnieju. Nie było na nich mocnych. W każdym meczu wysoko wygrywali. Nie inaczej było w finale, gdzie pokonali Choszczno aż 10:0. W przerwie spotkania finałowego podsłuchaliśmy z bliska rozmowę trenera ze swoimi zawodnikami, która wywarła na nas ogromne wrażenie: – Chłopaki możecie ten mecz przegrać, nawet 100:0. Nie obchodzi mnie ten wynik w ogóle. Oni są lepsi od nas i to wiedzieliśmy przed meczem, ale mieliśmy wyjść na boisko i powalczyć, bo nie zawsze drużyna lepsza piłkarsko wygrywa mecze. Spójrzcie na finał Ligi Mistrzów, Liverpool grał, a Real oddał jeden celny strzał i wygrał. Nie poddawajcie się, nie zwieszajcie głów, pokażcie, że potraficie grać. Przeprowadźcie składną jedną, dwie akcje. Ten Turniej ogląda mnóstwo obserwatorów, możecie im zaimponować. A wynik? Za rok, dwa będziecie mieli okazję zrewanżować się Szczecinkowi.  

Po przerwie chłopaki z Choszczna dzielnie walczyli, tracili kolejne bramki, ale próbowali grać jeden na jeden i konstruować ofensywne akcje. – Chłopcy z meczu na mecz coraz bardziej wierzyli, że mogą zagrać w finale. Półfinał kosztował nas bardzo dużo, przegrywając 0:2, udało nam się wyjść na prowadzenie i zakończyć mecz zwycięstwem. Przed finałem chłopaki otwarcie mówili, że chcą jechać do Warszawy. Z resztą każdy chłopak czy dziewczynka, która tutaj przyjeżdża ma taki sam cel i marzenie. Z kolei my, trenerzy patrzymy na to inaczej, dla nas ten końcowy rezultat jest nieistotny. Koniec, końców chłopcy cieszą się, że zaszli tak daleko i już myślą o tym, żeby przy najbliższej okazji bardziej postawić się ekipie ze Szczecinka – opowiada Leśniak.

Jaką perspektywę na ten Turniej i mecz finałowy ma Szczecinek? – Byliśmy nastawieni na to, żeby ten Turniej wygrać. Nic innego dla nas się nie liczyło. Teraz myślmy już o Warszawie, spełniamy swoje marzenia i będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony na finałach ogólnopolskich – mówił nam Dominik, zawodnik Szczecinka, król strzelców finałów wojewódzkich. – Chłopcy pokazali tutaj to, co potrafią. Są w klasie sportowej, codziennie trenują w szkole. Na boisku widać efekty naszej ciężkiej pracy. Mamy bardzo silną drużynę. Mecze były jednostronne, ale to jest Turniej, tutaj wszystko może się wydarzyć. Sami byliśmy ciekawi, jak nam pójdzie. Wyszło tak, a nie inaczej. Przeszliśmy jak burza przez ten Turniej – mówi trener zwycięskiej drużyny w kategorii U-12, a zarazem Koordynator Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w woj. zachodniopomorskim, Jakub Śpiegowski.

Wspominaliśmy dziś finał wojewódzki sprzed czternastu lat, gdzie Mateusz Bartolewski jako zawodnik Szczecinka tutaj występował, następnie został dobrany do innej drużyny (takie były wtedy zasady) i wygrał z nią Turniej na etapie ogólnopolski, co sprawiło, że w nagrodę pojechał do Londynu wraz z m.in. Sebastianem Kowalczykiem. To jest świetny przykład tego, że tutaj mogą rozpoczynać się profesjonalne kariery piłkarskie. Głęboko wierzę w to, że dzisiaj oglądaliśmy kilku potencjalnych piłkarzy – sądzi Marcin Łazowski.

Czy wynik na tym Turnieju jest ważny? To pytanie stawiamy też z uwagi na fakt, że w województwie zachodniopomorskim od kilku lat nie ma ewidencji wyników i tabel do kategorii młodzika. – Wynik w szkoleniu dzieci w ogóle nie jest ważny. Najważniejsze jest wychowywanie kreatywnych, myślących, odważnych i dobrych technicznie zawodników, którzy dojdą na poziom reprezentacyjny. Wynik nie jest istotny. Na tym Turnieju w naszym województwie widać efekty naszej kilkuletniej edukacji, pracy w systemie, gdzie nie ma ewidencji wyników i tabel. Cieszę się, że już nie słyszę takich komend jak “nie kiwaj” czy “wybij” w województwie Zachodniopomorskim – uważa Maciej Mateńko.

Wynikiem naszej pracy będą nasi podopieczni, którzy będą grać w reprezentacji Polski czy Ekstraklasie. Rezultat na boisku nie jest ważny dla nas, trenerów. Nie chcemy wygrywać za wszelką cenę. Aczkolwiek chłopcy mają mentalność zwycięzców – zawsze chcą wygrywać – podkreśla opiekun SP 3 Choszczno. – Najważniejsza jest radość tych dzieciaków. One wybiegają na boisko i walczą o jak najlepszy wynik dla swojej szkoły, miasta. Widać ogromne zaangażowanie. Wynik jest efektem pracy, jak to mawia Marek Śledź. Jeśli to się zgrywa to nie pozostaje nam nic innego, jak się cieszyć – dodaje Śpiegowski.

Wynik jest zawsze najważniejszy, ale dla dzieci. Natomiast on powinien być efektem naszej pracy. Te tendencje odchodzenia do gry na wynik i wczesnej presji, powinny się w to wpisywać. Dziś widzimy, że świadomość trenerów jest na zupełnie innym, zdecydowanie wyższym poziomie. Jednak w istocie rywalizacji sportowej wpisane jest to, że zawsze ktoś wygrywa. Dzieci wychodząc na mecz, chcą się rozwijać i dążą do pokonania przeciwnika. Obecnie młodzi zawodnicy są przyzwyczajeni do turniejów bez ewidencji tabel i wyników, a takie sporadyczne granie w rozgrywkach z wynikami może wnieść coś dobrego – uważa Marcin Łazowski, przewodniczący komisji ds. piłkarstwa młodzieżowego w Zachodniopomorskim ZPN.

Chłopcy U-8

  1. AP Football Arena Szczecin
  2. UKS Unia Białogard
  3. AP Bałtyk Koszalin

Najlepszy zawodnik – Jan Osowski (AP Football Arena Szczecin)
Najlepszy bramkarz – Julian Czaja (AP Football Arena Szczecin)
Najlepszy strzelec – Oliwier Stefanowicz (AP Football Arena Szczecin)

Dziewczynki U-8

  1. LFA Szczecin
  2. SP 3 Stargard
  3. UKS Victoria SP2 Sianów

Najlepsza zawodniczka – Kornelia Merkel (UKS Victoria SP2 Sianów)
Najlepsza bramkarka – Dominika Witkowska (SP 3 Stargard)
Najlepsza strzelczyni – Amelia Grześkowiak (LFA Szczecin)

Chłopcy U-12

  1. OMS SP 5 w Szczecinku
  2. SP 3 Choszczno
  3. UKS Football Factory przy SP 59

Najlepszy zawodnik – Borys Bena (OMS SP 5 w Szczecinku)
Najlepszy bramkarz – Kacper Raczewski (SP 3 Choszczno)
Najlepszy strzelec – Dominik Stępień (OMS SP 5 w Szczecinku)

ZE SZCZECINKA – ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

 

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

4 komentarze

Loading...