Imponujący wyścig o mistrzostwo Polski wchodzi w decydującą fazę. Jesteśmy przed niedzielą, która ustawi Raków i Lech w odpowiednich nastrojach na finał Pucharu Polski. I być może odpowie na pytanie – czy Pogoń jest już poza grą o tytuł. Każdy ogląda się na nogi własne, ale kątem oka zerka na to, czy potykają się rywale. No właśnie – czy ktoś w tej kolejce postawi fałszywy krok? Czy podium zgodnie wykona kolejny płynny sus?
Czy Lech narzuci tempo?
Mecz Lecha ze Stalą w Poznaniu… Przypuszczamy, że niektórzy kibice Kolejorza oblali się właśnie zimnym potem, a przed oczami pojawił im się lekko okrąglutki Fin z piłką w rękach. Rok temu tuż przed majówką Kolejorz prowadził z mielczanami u siebie 1:0 po golu Puchacza, a tu nagle w końcówce meczu sympatyczny Forsell rzucił z autu raz, później ponownie i zrobiło się 1:2 po samobóju Krawiecia oraz trafieniu De Amo.
Mecz, który urósł do rozmiaru mema i był symbolem bezradności oraz dziadostwa tamtego zespołu Lecha.
Ale dzisiaj poznaniacy są w znacznie innym miejscu. Mają najwięcej strzelonych goli, najmniej straconych bramek w lidze, według statystyki goli oczekiwanych stworzyli sobie najwięcej okazji bramkowych, u siebie przegrali tylko raz, walcują tutaj wiele zespołów przewagą trzech-czterech goli. Mogą jednak wygrać wszystkie mecze do końca sezonu, a i tak nie zdobyć mistrzostwa kraju.
Lech jest w położeniu, która wymaga absolutnie szczytowej koncentracji. Presja w Poznaniu jest ogromna, co zresztą widać chociażby po frekwencji, ale wystarczy przejrzeć komentarze pod którymkolwiek postem Kolejorza na Facebooku. Ludzie w Wielkopolsce są absolutnie nagrzani na to, by tytuł trafił na Bułgarską. Maciej Skorża i jego zespół był w podobnej sytuacji w tabeli w tamtym sezonie 2014/15 – ale wtedy ogrywając Legię po finale Pucharu Polski miał wszystko w swoich rękach. Teraz musi liczyć na to, że ktoś pozabiera punkty Rakowowi.
Sam też musi być perfekcyjny. Dzisiaj ma jednak wyzwanie całkiem przyjemne, bo Stal słabiutko gra na wyjazdach (nikt nie wygrał mniej razy od niej), w tym roku jest najsłabszym zespołem ligi (pięć punktów, bilans 1-2-7), a na dodatek dzisiaj przyjeżdża do Wielkopolski bez swojego najlepszego zawodnika – Grzegorza Tomasiewicza. No i bez Maka, który wciąż dochodzi do siebie po kontuzji. Łącznie obaj ci goście piętnaście bramek, pięć asyst i dwie asysty drugiego stopnia. Z kolei wszyscy pozostali gracze w obecnej kadrze Stali mają na koncie dwanaście goli. Wymowne.
Czy Runjaic pożegna się w zgodzie, a Vuković z uśmiechem na ustach?
– Rywalizacja wciąż trwa. Ale takie podsumowanie będzie potrzebne. Zrobiliśmy to też po poprzednim sezonie. Analiza trafiła do zarządu klubu, ale to są wewnętrzne rozmowy. Każdy może wyciągać swoje wnioski. Powiem tak: bramki dla Rakowa zdobył Lopez i Gutkovskis, którego chciałem po pierwszym roku pracy w Pogoni. Ale nie było pieniędzy, a braliśmy Buksę. Oni są jednak związani z Rakowem od dłuższego czasu. Gdyby Pogoń zdobyła mistrzostwo przy ograniczonych transferach czy z połową stadionu to może tego szczęścia byłoby zbyt wiele. Ale gramy do końca – powiedział Kosta Runjaic na konferencji przed meczem z Legią (cytujemy za PogonSportNet).
Wygląda na to, że w Szczecinie kończy się miesiąc miodowy i zacznie się twarde rozliczanie. Runjaic w Szczecinie nie zostanie, to pewne, ale do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze kwestia – jak się pożegna? Czy jako trener, który wzniósł zespół i klub na wyższy poziom? Pozostanie z łatką “budowniczego, który zostawił Pogoń murowaną”? A może odejdzie z mianem tego, który przegrywał najważniejsze mecze Portowców i na finiszu jego zachowawczość mogła kosztować Pogoń brak pierwszego mistrzostwa Polski w historii?
Z jednej strony trzeba przecież oddać Rujaicowi to, na co zasłużył – z faktami nie da się polemizować, Pogoń za jego kadencji urosła z ligowego średniaka do kandydata do mistrzostwa. Czy trener Kosta dostał w tym sezonie słabą kadrę? No nie, nie żartujmy. To kadra, gdzie Kurzawa nie mieści się w kadrze meczowej, gdzie Biczachczjan po świetnym początku siada na ławce, a Kucharczyk jest tylko opcją rezerwową. Oczywiście ta kadra ma niedostatki na poszczególnych pozycjach, ale czy na miejscu Runjaica narzekalibyśmy na to, że Raków ma Gutkovskisa, a Pogoń nie…?
Znów – nie żartujmy.
Czas rozliczeń jeszcze przyjdzie, ale widać już powoli, że na pięknym obrazie Runjaica z panoramą Szczecina w tle pojawiają się pewne rysy. Może zacząć się ulewać, mogą wypływać kolejne słowa rozczarowania czy żalu.
Aleksandar Vuković z kolei zaczyna się rozkręcać. Trafia szpileczkami w zarząd Legii. Też cytat z konferencji przedmeczowej (cytujemy za Legia.Net): – Richard Strebinger ćwiczył w piątek bez problemu, jest zdrowy i gotowy do gry. Mam nadzieję, że po sobotnich zajęciach nastąpi tego potwierdzenie. Wsiądzie z nami do autokaru, co jest też nowością, jak na nasze standardy. Ale jak to mówię chłopakom: “Nieważne czym się podróżuje, ważne z kim”. Cieszę się, że z tą grupą ludzi pojedziemy w sobotę do Szczecina w troszeczkę inny sposób, niż podróżowaliśmy przez te wszystkie lata – i będziemy podróżować pewnie w następnym sezonie – powiedział “Vuko”.
Puściła presja związana z walką o utrzymanie, zapadła decyzja o odejściu Vukovicia po sezonie, więc można sobie pozwolić na kąsanie Mioduskiego.
Czy Raków straci punkty do końca sezonu?
Wszystkie oczy na Raków. Dzisiaj liga patrzy na lidera, bo to przecież Papszun i spółka trzymają wszystkie karty w rękach. To od formy i wyników częstochowian zależy – czy Runjaic będzie noszony na rękach, czy w Poznaniu będzie kolejne “mamy kurwa dość” i czy w prasie pod koniec maja pojawią się teksty o wielkim triumfie pracy organicznej Rakowa.
W 2022 roku nie ma lepszej drużyny od Rakowa. 27 punktów na 33 możliwe do zdobycia. Zero porażek. Tylko pięć straconych goli w jedenastu spotkaniach. Chory wręcz bilans 5-1-0 na wyjeździe (dwie stracone bramki).
Mówiąc wprost – Raków wygląda na drużynę, która przez rundę wiosenną może przejść przez choćby jednej porażki. Kryzys na początku miał Lech, w ważnych meczach przegrała Pogoń, a Raków idzie jak burza. I spójrzmy na terminarz częstochowskiego zespołu – z rywali Rakowa tylko Lechia Gdańsk jest w górnej połowie tabeli za wiosnę. Ale to też obraz nieco przekłamany, bo zespół Kaczmarka będzie musiał przyjechać do Częstochowy, a na wyjeździe przegrał w tym roku cztery z pięciu spotkań.
Teraz lidera czeka mecz z Górnikiem Łęczna, później z Cracovią, dalej beznadziejne Zagłębie i w ostatniej kolejce wspomniana Lechia. My wiemy, że “prawo Ekstraklasy”, że “w tej lidze nie ma nieomylnych”, ale to naprawdę zaczyna wyglądać jak autostrada do mistrzostwa bez choćby jednej porażki w rundzie wiosennej.
Marek Papszun tydzień temu mówił, że “bardziej oglądamy się na Lechię, by nad nie dogoniła”. Cóż, panie Marku, chyba czas przestać bawić się w kurtuazje i opowiadanie, że mistrzostwo to musi zdobyć Lech, a Raków jedynie może spróbować powalczyć. Tej presji zrzucić się nie da. Nie w tej sytuacji.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Ekstraklaso, póki możesz, ciesz się Ivim Lopezem
- Raków po Poznaniu zdobywa też Szczecin. Znów zdecydował Ivi!
- Wyjeżdżał „Kownaś”, wrócił dojrzały piłkarz. Sinusoidalna kariera Dawida Kownackiego
- Lech Poznań i żal do samych siebie. Dlaczego Kolejorz musi oglądać się na Raków?
- Lech próbuje dolecieć do mistrzostwa na jednym skrzydle. Kamiński może nie wystarczyć