Emma Raducanu błyskawicznie wyrosła na jedną z najbardziej medialnych sportsmenek na świecie. Triumf w ubiegłorocznym US Open doprowadził ją do podpisania umów z wielkimi markami, jak Porsche, Nike, Dior, British Airways czy Vodafone. Ale jeśli chodzi już o stronę sportową – Brytyjka w ostatnich miesiącach przegrywała więcej meczów niż wygrywała. Zaskoczyło nas zatem, jak dobrze spisała się w dzisiejszym pojedynku w Stuttgarcie z Igą Świątek. Niezła postawa na Polkę jednak nie wystarczyła.
Nasza tenisistka triumfowała 6:4, 6:4. I zapewniła sobie awans do półfinału zawodów rangi WTA. Zanim to jednak nastąpiło, nie przesadzimy jeśli powiemy, że dzisiejszym meczem żyła Wielka Brytania. Po raz z pierwszy w karierze tenisistka namaszczona na złote dziecko brytyjskiego sportu miała bowiem zmierzyć się z zawodniczką z pierwszej dziesiątki rankingu (owszem, mimo wygrania US Open dotychczas grała tylko z niżej notowanymi rywalkami). I to od razu jedynką.
Tymczasem Iga mierzyła w dwudzieste pierwsze zwycięstwo z rzędu.
Trochę widowiska, ale niekoniecznie emocji
Szybko się okazało, że Polka po serii niezwykle łatwych meczów wreszcie trafiła na godną rywalkę. Iga co prawda sprawnie “ułożyła” sobie rywalizację z Raducanu, wygrywając dwa pierwsze gemy, ale potem bywała zaskakiwana przez nieźle dysponowaną Brytyjkę. Emma potrafiła posyłać precyzyjne uderzenia przy linii, potrafiła nawet wygrywać dłuższe wymiany z naszą tenisistką – co ostatnio jest nie lada sztuką. A jej serwis? To też naprawdę mocna broń.
Chwalimy Raducanu, bo jednak mierzyła się z dominatorką, która ostatnio po prostu nie przegrywa. Mimo tego nie przestraszyła się wyzwania. Choć oczywiście – dość daleko było jej do nawiązania równej walki. Polka pokazywała więcej tenisowej jakości (co odzwierciedlała liczba winnerów). I swobodnie doprowadziła pierwszego seta do końca, wygrywając go 6:4.
W drugiej partii, podobnie zresztą jak w pierwszej, Raducanu świetnie wypadała w polu serwisowym. I faktycznie była w stanie wdać się z Polką w wymianę ognia. Ale koniec końców zazwyczaj ją przegrywała. No i mieliśmy powtórkę z rozrywki – nasza tenisistka szybko przełamała Brytyjkę i miała sytuację pod kontrolą. Raducanu jednak nie dawała za wygraną.
Pierwszy moment, w którym polscy kibice mogli zadrżeć o losy meczu, miał miejsce przy stanie 4:3 w gemach dla Polki. Emma wówczas doprowadziła do równowagi. Iga potrzebowała trochę czasu, żeby sobie z nią poradzić i wyjść na prowadzenie 5:3. Ale w końcu to zrobiła.
A drugi? Kiedy Polce brakowało już tylko jednego gema do wygrania całego meczu (5:4), zepsuła parę uderzeń. I znalazła się w sytuacji, w której Brytyjka miała dwa break pointy. Wyszła jednak z niej obronną ręką (przy pewnej pomocy Raducanu, która starała się grać szczególnie agresywnie, przez co popełniała błędy). I mogła zapisać na swoim koncie dwudzieste pierwsze zwycięstwo w tourze z rzędu.
– Granie na mączce nigdy nie jest dla mnie rutyną, bo wciąż przyzwyczajam się do tej nawierzchni – mówiła Iga w wywiadzie pomeczowym – Cieszę się zatem, że dzisiejszy mecz był dłuższy, bo pozwoli mi zyskać wiele doświadczenia. Chcę grać bardzo agresywnie, pozwala mi to zyskiwać przewagę. Jaka jest różnica między byciem jedynką a dwójką w światowym rankingu? Nie czuję jej. Byłam zaskoczona, że tak się stało. Ale nic się w moim życiu nie zmieniło. Co jest ciekawe, bo wszyscy chcemy być najlepszymi, dążymy do osiągania naszych celów, ale na końcu zawsze jesteśmy tymi samymi ludźmi.
Kolejny dzień w robocie
Na pewno takie mecze, jak dzisiejszy, są dla Igi Świątek cenne – aby pokonać 19-latkę, musiała wejść na naprawdę wysoki poziom, nie mogła pozwolić sobie na większą liczbę błędów. Z kim natomiast zmierzy się w półfinale turnieju w Stuttgarcie? Z Ludmiłą Samsonową. Na temat tej zawodniczki Polka również wypowiedziała się w wywiadzie po meczu z Raducanu: – Znam ją z czasów juniorskich, grałyśmy w tych samych turniejach. Obserwowałam też jej progres – ten sezon jest dla mnie świetny. Muszę się oczywiście taktycznie przygotować, ale jeśli będę skupiona na mojej pracy, powinno być okej.
Jesteśmy podobnego zdania. Nasza tenisistka znajduje się w takim gazie, że naprawdę trudno wyobrazić sobie ją schodzącą z kortu pokonaną. Szczególnie w przypadku starcia ze znacznie niżej notowaną rywalką.
Fot. Newspix.pl