Siądźmy głęboko w fotelach i porozmawiajmy o Ivim Lopezie, który w polskich warunkach jest piłkarzem wyjątkowym. Trwający sezon w jego wykonaniu? Dwadzieścia trzy punkty punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, do tego pięć asyst drugiego stopnia. I to wszystko u ofensywnego pomocnika, który z konieczności niekiedy grywa w ataku. Hiszpan pracuje na miano najlepszego piłkarza sezonu, za moment może okazać się, że wygra dublet z Rakowem – Ekstraklasę i Puchar Polski. Nie wszystko zależy od niego, ale ma w ręku dobre karty, wie jak rozegrać partię, a układ mu sprzyja.
A przecież w niedalekiej przeszłości różne układały się losy piłkarzy z piłkarskimi życiorysami nabitymi przez hiszpańskie kluby. Ale nie w Rakowie takie numery, takie niespodzianki. Klub spod Jasnej Góry doskonale balansuje na granicy ryzyka i przełamywania barier własnej geograficznej lokalizacji. Zakontraktowanie Iviego Lopeza pokazało reszcie stawki, że jednak da się wyciągnąć zawodnika, który ma więcej niż dziesięć meczów w Primera Division i nie okaże się on nieporozumieniem.
Ivi Lopez i jego częstochowski prolog
Ivi, świeżo po podpisaniu kontaktu z Rakowe, otwarcie mówił, że przychodzi do Polski, by wypromować się i zapracować na transfer do lepszej ligi. Nie chciał już grać w Segunda Division, a ofert z dobrze mu znanej Primera, która kiedyś go porzuciła, na złość nie otrzymywał. To skłoniło go do opuszczenia Hiszpanii i napisania nowego rozdziału w swoim życiu zawodowym. Z tego skorzystał Raków, który najpierw wielopoziomowo przygotował się do takiego ruchu, a potem zaczął spijać śmietankę własnego wyczucia. Michał Świerczewski i Marek Papszun trafili idealnie. Wzięli gracza zmotywowanego, chętnego do gry w polskiej lidze i posiadającego umiejętności, które w znacznym stopniu przewyższają ligową średnią.
Niełatwo pracuje się z takimi zawodnikami, ale Ivi wniósł w częstochowski system jakąś taką mentalności zwycięzcy, pomógł swojemu nowemu klubowi przemienić się z ciekawego beniaminka w poważną siłą na ekstraklasowych boiskach, urzeczywistniając tym samym wizje i myśli władz klubu. Gra Rakowa jest oparta na wielu schematach, które nie każdy piłkarz jest w stanie szybko przyswoić. Do pewnego stopnia jest to futbol pragmatyczny, gdzie nie ma wiele miejsca na wychylanie się, bo wszystko ma dziać się w ramach ścisłej taktyki, ale Iviemu wolno nieco więcej, bo zespół ma z tego wymierne korzyści.
IVI LOPEZ W UJĘCIU STATYSTYCZNYM
Mniej więcej do grudnia 2021 roku mogliśmy się nim zachwycać. Później obniżył loty i wpadł w pułapkę zekstraklasowienia. Często piłkarze, którzy trafiają do naszej ligi z podobnym bagażem doświadczeń, na początku błyszczą, by potem dopasować się do szarzyzny, ale Hiszpan po pierwszym gorszym okresie w porę się otrząsnął.
Mniej więcej rok temu był bohaterem finału Pucharu Polski. Hiszpan dźwignął presję w najważniejszym momencie i sprawił, że Raków po raz pierwszy w historii wywalczył trofeum. W Ekstraklasie mógł zrobić nieco więcej, ale potraktowano to jako niedokończoną historię. Klub skończył sezon na pudle, więc i Lopez nie miał prawa narzekać, że trafił do klubu walczącego o puchar środka stawki.
Część zasadnicza
Lubicie banały? Pewnie nie, ale weźcie głęboki oddech, zaciśnijcie pięści, bo teraz napiszemy coś oczywistego. Najlepsi piłkarze są wielcy w najważniejszych meczach. I kimś takim jest Ivi Lopez. Jasne, statystyki można nabijać na słabszych rywalach i w ten sposób zakłamywana jest rzeczywistość, ale to nie dotyczy Hiszpana. Już we wspomnianym finale Pucharu Polski pokazał, że nie gardzi wielkimi meczami. I choć potem zawiódł w europejskich pucharach, w tym sezonie trafiał z Pogonią i Lechem, czyli z drużynami, które biją się z jego zespołem o mistrzowski tytuł. Dużo wniósł do gry drużyny także w meczach Pucharu Polski. Nie możemy powiedzieć, że znikał, gdy był potrzebny.
Ivi jest bardzo wszechstronnym. Dobrze wykonuje stałe fragmenty, na murawie nie potrzebuje wiele przestrzeni, by poradzić sobie z rywalami, a gdy trzeba strzelić gola głową, jak w starciu z Lechem Poznań na początku marca, to robi to na luzie. Zresztą po tym spotkaniu wysłał mocny sygnał w świat. W rozmowie z Super Expressem przyznał:
– Na pewno dla Rakowa to ważny krok w walce o mistrzostwo. To będzie duży impuls dla drużyny, bo wygraliśmy na wyjeździe z rywalem, który w tym sezonie jest najlepszy w lidze. Pokazaliśmy, że nie jesteśmy od nich gorsi. Teraz Pogoń i Lech nabiorą do nas szacunku i będą patrzeć jak na drużynę, która także liczy się w wyścigu o tytuł.
Wiosnę ma wręcz wyśmienitą, ale wejście w nią miał dość trudne. W pierwszych dwóch spotkaniach był tylko zmiennikiem dla Fabio Sturgeona. Jednak od meczu z Górnikiem Zabrze ponownie zadomowił się w pierwszej jedenastce. Efekt? Dziewięć spotkań, siedem bramek i asysta. Do tego więcej niż dobre występy w Pucharze Polski. Po asyście w ćwierćfinale i w półfinale. A drugiego maja przecież finał, więc kolejne misja do wykonania i kolejne osiągnięcie do odblokowania.
Historia do napisana
Trudno dziś sobie wyobrazić drużynę trenera Marka Papszuna bez wspomnianego Hiszpana. Nie dziwi, że jest jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy Rakowa. Zasłużył. To sprawia, że ani jemu, ani klubowi się nie spieszy do zakończenia współpracy. Chętni na usługi Hiszpana musieliby wyłożyć sporą kwotę, by władze Rakowa przysiadły do stołu.
Wiele polskich klubów sprzedaje zawodników często już po pierwszych sukcesach, bo zmusza je do tego sytuacja ekonomiczna, do której poprzez swoje działania doprowadzili. W Częstochowie jest jednak nieco inaczej i przyjmują oferty w momencie gdy uznają, że nadszedł odpowiedni czas. Tak było w przypadku Piątkowskiego i Tijanicia. A kiedy nadejdzie czas na Lopeza?
Ivi na polskiej ziemi ma jeszcze kawał historii do napisania. Wywołuje efekt wow, zapracował na status gwiazdy. Teraz czas na przypieczętowanie tytułu króla strzelców i dokończenie misji pod kryptonimem mistrzostwo Polski i obronienie krajowego pucharu. Co potem? Zobaczymy, ale zapracował na szacunek i znalezienie się w panteonie zagranicznych gwiazd, których występy na polskich boiskach będziemy wspominać z rozrzewnieniem. Inna sprawa, że byłoby miło, gdyby został w polskiej piłce na dłużej, bo to po prostu kozacki piłkarz.
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Jeden z kluczowych piłkarzy Rakowa odejdzie latem z klubu
- Trelowski: Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie
- 24 mln zł z rządowych środków dla najlepszych z Ekstraklasy i zdobywcy Pucharu Polski
Fot. Newspix.pl