Tylko prawdziwy piłkarski kataklizm powstrzyma Bayern Monachium przed zdobyciem dziesiątego z rzędu mistrzostwa Niemiec. Niby druga Borussia Dortmund może jeszcze doskoczyć na kilka punktów, niby gdzieś tam w oddali łypie Bayer Leverkusen, ale… my już dobrze znamy te gierki, my już dobrze znamy te zabawy. Koniec końców Bayern i tak będzie świętował triumf w Bundeslidze na kilka kolejek przed zakończeniem sezonu. Pytanie tylko, w jakim stylu i jak szybko. A w tej kampanii ekipa Juliana Nagelsmanna ma jedną fikuśną właściwość – lubi wtarabanić się w niepotrzebne kłopoty i od czasu do czasu stracić punkty.
W połowie lutego Bayern niespodziewanie zgnietli piłkarze VfL Bochum. Tydzień później numer wyciął mu Salzburg w pierwszym meczu 1/8 fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Na początku marca punkcik urwał mu Bayer Leverkusen, a teraz swoją zdobycz wyszarpało też Hoffenheim. To wszystko dowód na to, że ten naładowany talentem bawarski walec można kąsać i gryźć, a już na pewno nie trzeba przed nim klękać.
Hoffenheim – Bayern Monachium. Wieś tańczy i śpiewa
Czy Hoffenheim miało prawo obawiać się Bayernu? Miało, miało, bo gdy tylko mistrz Niemiec załącza prawdziwie mistrzowski i niefałszujący styl, nie ma na niego mocnych w całej Europie. Przekonali się o tym piłkarze Salzburga, którzy w rewanżowym meczu w Lidze Mistrzów dostali siedem bramek i musieli przepraszać za to, że w pierwszym spotkaniu rozdrażnili bardziej utytułowanego rywala. Czy Hoffenheim wyglądało, jakby obawiało się Bayernu? Nie, absolutnie, ale to już klasyk wśród bundesligowych drużyn, które od czasu do czasu naprawdę kompetentnie punktują pomysły Juliana Nagelsmanna.
Sebastian Hoeness, bratanek legendarnego Uliego Hoeness i jeszcze niedawno trener rezerw Bayernu, ustawił swój zespół stosunkowo defensywie, z nastawieniem na zneutralizowanie potęgi ofensywnej Bayernu (typowy Nagelsmann – upchnięcie sześciu ultra-ofensywnych piłkarzy w jednym ustawieniu i zabezpieczenie ich zaledwie jednym Kimmichem i trójką stoperów), ale też doskonale wiedział, jak wykorzystywać dziury powstające w tyłach przeciwnej drużyny. W konsekwencji trochę napracować musiał się Neuer, żółtą kartkę złapał słabiutko dysponowany Lucas Hernandez, a Rutter i Kramarić mogli i powinni mieć po brameczce na kontach, ale zabrakło im skuteczności w doskonałych sytuacjach w polu karnym Bayernu.
Ba, zresztą nawet akcja bramkowa dla Hoffenheim to doskonały dowód na to, że gospodarze wiedzieli, gdzie leżą słabe punkty defensywy bawarskiego zespołu. Baumgartner uciekł wszystkim i na wślizgu zapakował piłkę do bramki Neuera. Długimi momentami wyglądało to naprawdę ładnie i zgrabnie, choć widzieliśmy już lepsze występy niemieckich drużyn przeciw Bayernowi w tym sezonie. Chyba też dlatego, że drużynie Sebastiana Hoenessa zabrakło polotu i siły w drugiej połowie. Ale cóż, „wiejskie” zabawy wymęczają (przepraszamy za toporność nawiązania)…
Hoffenheim – Bayern Monachium. Lewandowski z kolejnym golem
No i ten Bayern wcale nie zagrał jakoś wybitnie koślawo. Wyjątkowego pecha miał chociażby Thomas Müller, któremu dwukrotnie bramkę anulowała pozycja spalona, a kiedy już wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, najpierw jego strzał świetnie wyjął Baumanna, a potem z linii bramkowej jego uderzenie wybił Stefan Posch. Swoje szanse zmarnowali też Choupo-Moting i Sane, a na początku drugiej połowie anulowane zostało trafienie Roberta Lewandowskiego, który jednak…
Piętnaście minut wcześniej cieszył się ze swojego trafienia. Lewy to maszyna. Tym razem na gola zamienił dośrodkowanie z rzutu rożnego i tym samym jeszcze zbliżył się do Luuka de Jonga w klasyfikacji bramek zdobytych głową w XXI wieku (Lewy ma 79 takich trafień, De Jong – 80, a Cristiano Ronaldo – 110). Poza tym Polak rozegrał raczej przeciętne zawody, nie ma o czym pisać, ale swoje – jak zwykle – zrobił, to już jego dwudziesty dziewiąty gol w tym sezonie Bundesligi.
Bayern stracił punkty. I nie jest to żadne wielkie wydarzenie. To drużyna, która jeszcze się dociera, jeszcze uczy się swojej odświeżonej wersji. A że nie ma zespołów perfekcyjnych, to na tej drodze zdarzają się jej wpadki. Im częściej, tym lepiej dla rywali.
Hoffenheim 1:1 Bayern Monachium
Baumgartner 32′ – Lewandowski 45′
Czytaj więcej o Bayernie Monachium:
- Robert Lewandowski i kolejne rekordy? Związek nierozerwalny
- W grze Bayernu znów widać wiele niedociągnięć
Fot. Newspix