Reklama

Ciężka wiosna dla krakowskich drużyn. Filipiak pójdzie w ślady Cupiała?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 marca 2015, 21:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wszyscy trenerzy, którzy aktualnie poszukują roboty, powinni kręcić się teraz po Krakowie i okolicach. Wisła fatalnie rozpoczęła rundę i dziś ze stołka spadł Franciszek Smuda. Kto teraz siedzi na najgorętszym krześle? Wydaje się, że najniżej w całej Ekstraklasie stoją akcje Roberta Podolińskiego. Owszem, są drużyny, które na wiosnę punktowały jeszcze gorzej od Cracovii. Jednak kompromitacja w Pucharze Polski w meczu z Błękitnymi też przecież robi swoje.

Ciężka wiosna dla krakowskich drużyn. Filipiak pójdzie w ślady Cupiała?

– Zwycięstwo pomoże nam przybliżyć się do pierwszej ósemki – mówił przed spotkaniem z Górnikiem Łęczna Robert Podoliński. Na jego miejscu bardziej oglądalibyśmy się za siebie. Zawisza wystartował rewelacyjnie, Ruch punktuje w miarę regularnie, przy takiej grze Cracovii, postawilibyśmy pieniądze na to, że niedługo może się pozmieniać sytuacja w dolnych rejonach tabeli. O ile w meczach z Lechem, Śląskiem czy Podbeskidziem dało się zauważyć pewne pozytywy w grze krakowian, o ile w tych spotkaniach drużyna „miewała momenty”, o tyle ostatnio ciężko dostrzec jakąś iskierkę nadziei.

Zawodzą piłkarze, którzy jesienią dawali drużynie sporo. Dziś błąd przy bramce popełnił Pilarz, Marcin Budziński raczej nie utrzyma miejsca w czołówkach rankingów statystycznych, a Deniss Rakels – jakkolwiek go oceniać: najlepszy strzelec Cracovii – swoimi występami nawiązuje do czasów Lubina. Jendrisek nie okazał się „graczem z innego świata”. Wręcz przeciwnie, świetnie wpasował się w nasz krajobraz. W zasadzie jedyną wiadomą w zespole Cracovii jest dziś Miroslav Covilo. On nigdy nie schodzi poniżej poziomu solidnego ligowca. Ciężko zarzucić Robertowi Podolińskiemu, że nie podejmuje prób zmian. Dziś dał pograć od pierwszej minuty Wdowiakowi i Kapustce, ale na razie nie są piłkarze, którzy potrafiliby pociągnąć zespół w momencie kryzysu, a właśnie w takowym, bez dwóch zdań, Cracovia się teraz znajduje.

No cóż, na miejscu trenera spodziewalibyśmy się maila od profesora Filipiaka. Albo długiego, z “merytorycznymi uwagami”, albo krótkiego z wiadomym komunikatem.

Takich problemów nie ma Jurij Szatałow. W Łęcznej też mówiono przed meczem o pierwszej ósemce i właśnie udało się do niej wskoczyć. Walka o pozostanie w grupie mistrzowskiej będzie zapewne toczyć się do ostatniej kolejki, ale prognozy dla Górnika są całkiem niezłe. Cztery z siedmiu spotkań, które pozostały do końca sezonu zasadniczego, drużyna ta zagra na własnym boisku. A u siebie piłkarze Szatałowa są niezwykle groźni – udowadniali to jesienią, udowodnili to również dzisiaj. Większość piłkarzy trzyma równy poziom. Bonin, Bożok, Mraz, a także Prusak z reguły potrafią dorzucić coś ekstra. Do tego wraca Cernych.

Reklama

W Łęcznej problemem może być tylko brak środkowego napastnika. Zapewne Robert Podoliński dałby się pokroić za to, by mieć tylko takie zmartwienia.

Ten mecz mógł skończyć się innym wynikiem. Kilka razy świetnie interweniował Sergiusz Prusak. Już w doliczonym czasie gry uratował tyłki kolegom. Nie popisał się równiez sędzia, bo Bozić powinien wylecieć z boiska jeszcze w pierwszej połowie. Stworzone sytuacje i brak skuteczności, błąd arbitra – trener Cracovii może tłumaczyć sie w ten sposób. Jednak wątpimy, że ktoś w tym momencie będzie go słuchał.

HPNmhq7

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...