Powiedziałeś niedawno, że nie zdążyłeś dać Legii tyle, ile Legia dała tobie. Kiedy to się zmieni?
Jeżeli zdobędziemy mistrzostwo, puchar i – to wisienka na torcie – awansujemy do Ligi Mistrzów, a ja będę przy tym ważnym zawodnikiem, poczuję, że spełniłem swoje zadanie.
I wtedy będziesz chciał odejść?
Odejdę, gdy oferta będzie dobra dla mnie i dla klubu.
Co to znaczy „dobra”?
Zależy od projektu. Dopóki będę czuł, że nie jestem dla Legii problemem, tylko rozwiązaniem jej problemów, chcę tu grać. Kiedy jednak poczuję, że nie mieszczę się w tym projekcie, będę pierwszym, który poprosi, by usiąść przy stole i rozwiązać sprawę.
To raczej mało realne.
Nigdy nie wiadomo. Nie strzelę gola przez dwa-trzy mecze i niektórzy już stwierdzą, że jestem w kryzysie.
W czołowych klubach poprzeczka musi wisieć wysoko.
Czasem o tym ze sobą rozmawiamy, że dobrze jest czuć taką presję. To tylko sygnał, że Legia ma jakość. Inaczej się jednak gra w klubie, którego kibice oczekują, że zrobisz różnicę w każdej akcji, a inaczej w ligowym średniaku.
W każdym okienku pojawiają się spekulacje, że możesz odejść.
Wszystko wskazywało, że Radović zakończy karierę w Warszawie, a ostatecznie wyprowadził się do Chin. Jesteśmy zawodowcami, ale nie możemy kontrolować wszystkiego. Daję Legii, ile mogę, Warszawa bardzo mi się podoba, jednak nie wiem, co będzie jutro. Mogę tylko – powtarzam – obiecać, że odejdę, jeżeli oferta będzie naprawdę dobra. Legii nie zamienia się na byle jaki klub.
Taka oferta, jaką dostał „Rado”, jest dobra?
Jeżeli ktoś jedzie do Chin, Emiratów lub państw arabskich, wiadomo, że decydują finanse.
Przyjąłbyś ją?
Wiedząc, kto interesował się mną zimą, nie miałoby to sensu.
Czujesz, że mając takie CV zainteresowanie z Turcji czy Emiratów długo nie wygaśnie?
Mogłem odejść zimą i zarabiać dużo więcej niż w Legii. Czujemy jednak – ja i klub – że ten projekt jeszcze się nie zakończył. Odejście w styczniu nie miałoby sensu.
Zależy ci w końcu na stabilizacji.
Przez ostatnie dwa lata pokazałem się jako goleador, a Legia może pozwolić mi utrzymać tę stabilizację. Czuję też, że jestem coraz bliżej powrotu do reprezentacji. Mam o tym pełne przekonanie. Wiem, że – jeżeli nie przestanę strzelać – selekcjoner dalej będzie oglądał mecze Ekstraklasy. Skoro widział mnie w Polsce i na Ukrainie, to już dobry znak. Dwa razy znalazłem się na przedwstępnej liście powołań. Jest blisko, ale to „blisko” może się oddalić. Zależy ode mnie.
Kto ostatnio dostał powołanie z napastników?
Eder z Bragi, ale ostatnio prezentuje się trochę słabiej.
Tylko on?
Eder i… Nie jestem pewien, ale z typowych napastników chyba tylko on.
Czyli w przypadku kontuzji zastąpi go Ronaldo?
Tak myślę. Wydaje mi się, że selekcjoner traktuje Cristiano jako drugiego napastnika.
Niesamowita jest ta posucha.
Mamy różnych napastników, ale nie wszyscy byli ostatnio w najlepszej formie. Stoję przed szansą, żeby to wykorzystać.
Gdybyś strzelił z Ajaksem, dostałbyś powołanie już na najbliższe mecze?
Nie sądzę, żeby to zależało od jednego czy drugiego gola. Selekcjoner mnie zna. Doskonale wie, jakie mam atuty. Wiem, że znajduję się w ograniczonej grupie piłkarzy, którzy są brani pod uwagę, ale nie dały mi tego dwie bramki. Ważniejsza jest regularność. Stabilizacja i utrzymanie formy. Nie ma sensu strzelić dwóch goli jednemu przeciwnikowi, a potem zniknąć na trzy mecze. Z Ajaksem trochę zabrakło szczęścia.
Tylko szczęścia?
Nie, nie tylko. W pierwszym meczu ich bramkarz był najlepszy na boisku. Gdyby wpuścił bramkę przy jednej z tych trzech-czterech sytuacji, dziś może rozmawialibyśmy inaczej. Między Legią a Ajaksem nie ma tak dużej różnicy, jak pokazuje wynik. Już w pierwszym meczu czułem, że da się ich przejść. W rewanżu szybko dostaliśmy jednak dwa gole i trudno się podnieść, mając świadomość, że potrzebujesz czterech trafień. Zabrakło koncentracji, ale ludzie powinni zrozumieć, że kiedy przegrywamy, to nie znaczy, że jesteśmy najgorsi, a po zwycięstwach najlepsi.
Jakie wrażenie zrobił Milik?
Bardzo pozytywne. Świetnie wykańcza akcje. Jest jednak młodym zawodnikiem i najwięcej będzie zależało od decyzji, jakie wkrótce podejmie. To kluczowe w karierze.
Ty wiesz o tym najlepiej, bo często nie podejmowałeś najlepszych.
To prawda. Przechodząc do Porto, byłem bardzo młody. Może nie byłem gotowy na taki projekt? Może powinienem był zostać w Bradze albo przenieść się do innego klubu, gdzie byłbym kluczowym zawodnikiem? W Porto traktowano mnie jako obiecującego, ale sam wiesz, z kim rywalizowałem. Falcao i Ernesto Farias. Podjąłem kilka błędnych decyzji, ale życie toczy się dalej. Patrzę w przyszłość z uśmiechem.
Najdziwniejszy wydaje się wyjazd na Cypr.
Długa historia. Po drodze pojawiły się osoby, którym nie zależało na mojej karierze. Popełniono wiele błędów, ale część winy leży też po mojej stronie.
To znaczy?
Dostawałem wiele zapytań, ale zawsze kończyło się na „jeśli” albo „prawie”. Czekałem, czekałem, czekałem, a kolejne drzwi się zamykały. Odrzucałem lepsze oferty, niektórzy nie mogli dłużej czekać na moją decyzję i zakończyło się tak, że „spadłem” na Cypr. Przyjazd był szokiem. Musiałem zadać sobie kilka ważnych pytań. Wiedziałem, że muszę zrobić różnicę, zostać najlepszym strzelcem ligi, żeby wrócić na właściwe tory. Tak się stało i dzięki temu trafiłem do Legii.
Początek w Warszawie też był trudny.
Tak jak na Cyprze. Była krytyka. Zarzucano, że nie skupiam się na piłce, nie pracuję poważnie i nie wyglądam dobrze fizycznie. Pisano wiele rzeczy. Mam szacunek do opinii publicznej, nie chciałem polemizować. Wiedziałem, że prędzej czy później zacznę robić różnicę.
Nawet wtedy, gdy grałeś w rezerwach?
Zdarzali się przeciwnicy, którzy prosili o koszulkę lub zdjęcie. Nie czułem się z tym komfortowo, ale trzeba uszanować decyzję trenera.
A kłótnia po Górniku?
Już to tłumaczyłem – takich sytuacji jest masa. Dziś nie ma sensu o tym mówić.
Rotację też rozumiesz?
Nikt nie chce siedzieć na ławce, ale skoro trener uważa, że rotacja jest najlepsza dla drużyny, szanuję to.
Jak zareagowałeś na wieść o transferze Radovicia?
Nijak. Przecież nie wypisuję plusów ani minusów odejścia któregoś piłkarza. „Rado” jest zawodnikiem o dużej jakości, więc to naturalne, że różne kluby się nim interesują.
Dla wielu to był szok.
Bo nikt nie spodziewał się, że odejdzie w takim wieku. Teraz trzeba mu podziękować za to, co zrobił dla klubu i życzyć powodzenia.
Nie sądzisz, że różnica między Legią a Lechem mocno się zatarła po tym transferze?
Nie. Żaden zawodnik nie jest większy od klubu. Radović był ważny, ale Legia wygrywa zespołem.
Teraz będzie więcej zależało od ciebie.
Nie sądzę. Główny atut Legii to kolektyw i organizacja klubu. Całość.
Przypominają mi się w tym momencie twoje słowa z legia.com. „Gdybym był gwiazdą, nie grałbym w Polsce”.
To prawda. Czuję, że mam warunki, by się tu wyróżniać, ale to nie znaczy, że jestem kimś więcej. Kiedy poczuję się jak gwiazda, dam ci znać. Cieszę się natomiast, że fani mnie doceniają. Zdarzało mi się, że na Cyprze skandowali moje nazwisko, ale tutaj skala jest inna, a jestem w klubie dopiero od roku.
Za to skandowanie twoja mama dziękowała kibicom na facebooku Legii.
Ona często tam pisze i publikuje różne rzeczy. Jej dom jest pełen zdjęć i pamiątek Legii. Czasem wręcz jej mówię: „mamo, przestań już to publikować, bo mi niezręcznie”.
Łatwo się gra w tej lidze?
Dużo trudniej, niż się ludziom wydaje. Wiele drużyn gra agresywnie, a jest przy tym tak przywiązanych do taktyki, że trudno o wolną przestrzeń. Te starcia fizyczne plus murawy, które często nie są w najlepszym stanie, kradną część spektaklu. Liga jest jednak wymagająca. Uważam tylko, że polscy piłkarze powinni więcej pracować nad techniką. Fizycznie są gotowi, ale niektórym przydałoby się więcej treningów z piłką.
Pamiętam, jak po pierwszym meczu dziwiłeś się, że obrońca bodaj Górnika próbował ci uprzykrzyć życie szukając przepychanek poza grą.
Są też zagrania, za które w innych ligach odgwizdano by faul. Przyzwyczaiłem się. Poprawiłem także grę bez piłki, bo w Ekstraklasie szczególnie trzeba wiedzieć, gdzie biegać. Na Cyprze częściej miałem piłkę przy nodze, częściej grałem w polu karnym i wykańczałem akcje. Tu wracam na środek boiska i staram się samemu je napędzać, robić miejsce kolegom lub szukać prostopadłych zagrań. Zmieniłem styl. A liga jest tym bardziej wymagająca, że po podziale punktów drużyny bez szans na mistrzostwo dalej mogą o nie walczyć.
Trener Jagiellonii powiedział, że reformę stworzono pod Legię.
Mówiąc coś takiego, publicznie pokazał, że się nas boi. Legia jest najlepszą drużyną w Polsce, a on się tego obawia. Jeżeli uważa, że zyskujemy na reformie, niech spojrzy na poprzedni sezon. Zdobylibyśmy mistrzostwo miesiąc wcześniej i pół drużyny mogłoby się rozjechać się na wakacje.
Co sam sądzisz o podziale punktów?
Gdyby był dobry, stosowano by go w innych ligach. Ekstraklasa powinna funkcjonować według normalnych zasad. Odbieranie punktów jest niesprawiedliwe. Mniej logiczne.
A Legia – po roku gry – to dla ciebie jaki poziom? Grałeś w paru poważnych miejscach, więc masz już jakiś pogląd i skalę porównawczą.
Walczylibyśmy w Portugalii o czołowe miejsca. Nie potrafię powiedzieć, czy o mistrzostwo – kto by przewidział, że Jagiellonia po odejściu Quintany dojdzie tak wysoko? – ale o top na pewno. Wiele w najbliższych latach będzie zależało od inwestycji. Brakuje np. takiej akademii, jaką mają wielkie kluby, ale mimo to Legię stać na to, by dojść do poziomu Porto.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK