Już zimą mówiło się o zainteresowaniu Juventusu i Chelsea, jednak to Bogusław Leśnodorski jako pierwszy złożył oficjalną ofertę. Zaproponował nie tylko milion euro, ale też 20 procent od kwoty następnego transferu. Nikt jednak takim rozwiązaniem nie był zainteresowany. Ani prezes Jagi Cezary Kulesza, który w myślach już liczy dużo większe pieniądze za transfer zagraniczny, ani Drągowski któremu nie uśmiechało się przejście do innego polskiego klubu, w którym nie miałby pewnego miejsca w składzie. – W Jagiellonii czeka mnie jeszcze dużo nauki, na szczęście trafiłem na świetnych trenerów. Nie podpalam się plotkami o ewentualnym transferze – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na nasz piątkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w codziennej prasie.
FAKT
W końcu wraca. Nasza szaro-bura Ekstraklasa. Tęskniliśmy.
Ligowy rekordzista wśród trenerów Franciszek Smuda (66 l.) wiele razy powtarzał, że nasza liga jest jak dziewczyna. Może nie jest najpiękniejsza, ale ma w sobie to coś. – Jest na czym oko zawiesić – tłumaczył weteran wśród szkoleniowców ekstraklasy. Dzisiaj, po zimowej przerwie znowu zaczniemy z tą „dziewczyną” cotygodniowe randki. – Oj, stęskniłem się, a chyba wszyscy fani piłki nie mogą doczekać się startu ligi. Drażnią mnie trochę opinie o naszej lidze, że słaba i tak dalej… Moim zdaniem jest coraz lepsza, atrakcyjniejsza. W tym sezonie stało się tak trochę za sprawą mojej Legii. Mamy tylko trzy punkty przewagi nad Śląskiem i o mistrzostwo trzeba mocno się starać. Wbrew przewidywaniom nie zdominowaliśmy ligi. Chcemy ją oczywiście wygrać i mam nadzieję, że zaczniemy zmierzać do tego celu od pierwszej kolejki – mówi , pomocnik lidera Michał Żyro (22 l.). Ci, którym zależy, by rozgrywki nie stały się teatrem jednego aktora, a co za tym idzie, by emocje jak najdłużej zostały podtrzymane powinni się modlić, by zespół trenera Henninga Berga (45 l.) jak najdłużej walczył na wszystkich odcinkach: w ekstraklasie, o Puchar Polski i Lidze Europejskiej. Jesień pokazała, że klub ze stolicy ma pewien kłopot, by tańczyć na trzech weselach. A do wyścigu o tytuł chętnie zapisują swoje drużyny: Paixao i Linetty.
Do tego dochodzą ramki:
– Pawłowski grał z Barcą, trafił do Zawiszy
– Wczoraj w Pucharze Polski bez fajerwerków
– Jerzy Brzęczek mówi, że nie szmaci piłkarzy
– Utarło się, że piłkarz musi być trzymany krótko i za gębę, a najlepiej od razu go kopać i szmacić. Nigdy nie lubiłem, gdy ktoś mnie tak traktował, uważał, że piłkarz znaczy półgłówek – mówi szkoleniowiec Lechii. – Jako trener staram się tak podchodzić do zawodników, by mieli świadomość, że robią to przede wszystkim dla siebie. Przeżyłem już piłkarzy, którzy byli pilnowani, a i tak znaleźli szparę w drzwiach, żeby wyjść. Mój cel jest jasny: drużyna ponad jednostkami.
Co Fakt pisze o sprawie Janusza Wójcika?
Dosadnie wypowiada się Jan Tomaszewski (67 l.). – Pomysł zatrudnienia Wójcika w roli konsultanta przez szkołę finansowaną z samorządowych pieniędzy to skandal. Niech Wójcik da sobie z piłką spokój, zrobił w niej wystarczająco wiele, już wystarczy – mówi poseł i były szef Komisji Etyki PZPN. Sam Wójcik też jest oburzony, ale… atakiem pod jego adresem. – Mam prośbę do ludzi z PZPN: niech się zajmą na przykład szkoleniem młodzieży, bo jak nadal będą mnie atakować, to ja potrafię skontrować z podwójną siłą. Dyskwalifikacja? Nie uznaję jej, bo Wydział Dyscypliny podjął wtedy decyzję na podstawie orzeczenia prokuratury, tyle że ona przecież uchyliła środki zapobiegawcze. Wysłała w tej sprawie pismo do PZPN, ale te łobuzy gdzieś to schowały. Mogę zostać konsultantem w Ulanowie…
A Kownacki – strzela albo płaci. Dobrze już o tym wiemy, ale poczytajmy.
Pięć tysięcy złotych na cel charytatywny wpłaci napastnik Lecha Poznań Dawid Kownacki (17 l.), jeśli nie uda mu się strzelić wiosną przynajmniej 10 goli. A co, jeśli mu się uda? Piłkarza Kolejorza do zakładu namówił na Twitterze jeden z kibiców o pseudonimie Fryzjer. Fan zapowiedział, że wpłaci 400 zł na wybrany cel, jeśli lechita zdobędzie ponad 10 bramek wiosną – wliczając w to ekstraklasę i Puchar Polski. Gracz przyjął wyzwanie i zaproponował wpłatę kwoty pięciokrotnie wyższej. Wtedy ruszyła prawdziwa lawina. Zaczęli zgłaszać się kolejni chętni i proponowali swoje stawki, zwiększając w ten sposób pulę kibicowską. Można to zresztą wciąż robić na TT – ważne jednak, żeby dołączyć hashtag #dychakownasia. W czwartek po południu łączna suma była bardzo wysoka (45 tys. zł). Kownacki także podniósł stawkę – do 5 tys. zł. Na co zostaną przeznaczone pieniądze? – Pójdą na pomoc dla Wiktorii Tomaszewskiej, córki trenera, któremu wiele zawdzięczam – poinformował w czwartek „Kownaś”.
GAZETA WYBORCZA
Liga wraca po zakupach. Zgrabne podsumowanie na start Ekstraklasy.
Kluby ekstraklasy wydały blisko 3 mln euro, to najwięcej w zimowym oknie transferowym od 2011 r. Większa sprzedaż dotyczy jednak tylko trzech z nich – Legii, Lecha, Lechii. Co ważniejsze, wyższe kwoty nie są dowodem na lepszą jakość wyboru piłkarzy przez kupujących. Powszechne przekonanie, że zanim kluby przedstawią zawodnika na konferencji, obejrzały go już z każdej strony, nie jest całkowicie prawdziwe. Na szczycie Legia z Lechem potrafią ścierać się nawet o specjalistów w dziedzinie obserwacji – mistrz Polski właśnie wyciągnął z Poznania skauta Siergieja Chitrikowa, który dla Lecha tanio wynajdywał zawodników na średnim poziomie europejskim. Z drugiej strony w lidze wciąż jest zbyt wiele klubów, gdzie o powodzeniu transferu decyduje to, kto z kim pije wódkę. W jednym z klubów ekstraklasy na potwierdzenie czeka młody i zdolny piłkarz, którego chce trener, puszcza poprzedni klub, ale sprawę blokuje prezes. Dlaczego? Bo transfer musi przejść przez zaprzyjaźnionego menedżera. Profesjonalizację w najlepszych klubach dostrzegają jednak zewnętrzni analitycy. Dowodem jest decyzja Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych “Skarbiec”, które tej zimy stworzyło dla Legii fundusz Football. W przyszłości Skarbiec zrobi to także dla innych polskich klubów. Na fundusz składają się inwestycje w transfery Legii kilkudziesięciu osób prywatnych. Wkład minimalny to 40 tys euro. Łącznie zebrano 6 mln zł. Legia już zimą część pieniędzy wykorzystała (m.in. za 800 tys. euro kupiła z Zawiszy Michała Masłowskiego). Inwestorzy podzielą się przyszłymi zyskami z transferów. Jeśli zysku nie będzie, mają zapewniony zwrot i niewielkie oprocentowanie. Świadczy to z jednej strony o zaufaniu biznesu do zarządzających Legią, a z drugiej o przekonaniu klubu do pracy własnych skautów i dyrektora sportowego.
SPORT
Nie ma jak liga!
A jak wyglądają zapowiedzi ligi w katowickim Sporcie, to już mniej więcej powinniście wiedzieć. Na pierwszej stronie dziennikarze ze Śląska zastanawiają się czy najdroższy piłkarz Ekstraklasy jest wart wydanych na niego pieniędzy. Marek Motyka przekonuje, że Legia nie zrobiła niczego na wyrost, ściągnęła Masłowskiego jako jednego z najbardziej utalentowanych zawodników ligi i nie po to zapłacila 800 tysięcy euro, żeby na nim jeszcze w przyszłości nie zarobić. No ciekawe, poczekamy, zobaczymy.
Pojedynek kolejki? Oczywisty. Sebastian Mila vs Semir Stilić. Zderzenie mózgów. Sporo oczywistości w tej ramce. Ale idźmy dalej. Mariusz Śrutwa zaskakuje: Podbeskidzie może spaść.
– Podbeskidzie robi się coraz bardziej słowackie. W kadrze jest już siedmiu graczy stamtąd. U nas jest niestety inaczej niż na Zachodzie czy Wschodzie. Tam polski piłkarz musi być dwa razy lepszy od miejscowego, bo w przeciwnym razie po 3-4 kolejkach siada na ławie, a później wylatuje z klubu. Nie sądzę, aby bielscy Słowacy zachwycili polskich kibiców. Podbeskidzie może być zamieszane w spadek. Głównym kandydatem do opuszczenia ligi jest Zawisza. Ma nie za mocny skład, a poza boiskiem też dzieje się nieciekawie. Drugiego spadkowicza nie podam, ale duże kłopoty będą mieć bielszczanie. Są obecnie na 8. pozycji, ale według mnie po podziale będą w grupie spadkowej.
Dalej już rasowe ligowe zapowiedzi. Grafika ze składami plus trochę tekstu. Grzegorz Kuświk chory. Czy to zasłona dymna przed derbami, w których Ruch zmierzy się w sobotę z Piastem?
Wczoraj chorzowski napastnik zmagał się z wysoką temperaturą i nie pojawił się na zajęciach. Nie wiadomo też, czy zdoła się na tyle wykurować, by pojawić się w protokole meczowym. – Kuświk jest chory i nie mamy absolutnie żadnej pewności, że do soboty jego organizm upora się z przeziębieniem. Nie wiadomo też, jakie skutki dla formy Grzegorza będzie miała zaordynowana mu kuracja antybiotykowa – ujawnił smutno na konferencji prasowej trener Ruchu Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec Ruchu ma powody do niezadowolenia, nawet mówienia o wielkim pechu, ponieważ Kuświk to aktualnie najskuteczniejszy zawodnik Niebieskich, najlepszy strzelec w zimowych sparingach, który zwłaszcza w Turcji prezentował się znakomicie, był w bardzo dobrej dyspozycji i był pewniakiem do wyjściowej jedenastki na derbowe spotkanie z Piastem. Wiadomość o ewentualnej absencji snajpera wyborowego Ruchu wywołała mieszane uczucia u przeciwników, którzy również brali udział we wspólnej konferencji.
Dalej:
– Paweł Oleksy o swoich złych wyborach
– Puchar Legia vs Śląsk bez rozstrzygnięcia
– Lech kupował, ale zacznie w niezmienionym składzie
Erik Jendrisek z Cracovii nie marzy już o Bundeslidze.
Pięć lat temu przechodził pan do Schalke i grał na mundialu. Co poszło nie tak?
– Ostatnie lata źle się u mnie potoczyły. Zaczęło się od tego transferu do Schalke. W Kaiserslautern strzelałem wiele bramek i awansowaliśmy do Bundesligi. W kwietniu, przed mundialem w 2010 roku, podpisałem kontrakt z Schalke 04. Nie mogłem wtedy wiedzieć, że mój nowy klub zostanie wicemistrzem Niemiec i ściągnie Klaasa-Jana Huntelaara z Milanu i Raula Gonzaleza z Realu Madryt. Znam swoją wartość, ale z takimi nazwiskami nie mogłem się mierzyć. Nie mówię, że transfer do Gelsenkirchen był błędem, bo to było niesamowite doświadczenie grać w tak dużym klubie. Nie każdy może powiedzieć, że grał w jednej drużynie z Raulem, Huntelaarem, Rakiticiem czy Neuerem, ale gdybym wiedział, że tam trafią, na pewno nie zdecydowałbym się na ten transfer.
Rzeczywiście byli to zawodnicy z innego świata?
– Piłkarsko – tak. Widać było, że mają niesamowite umiejętności i wielką piłkarską inteligencję. Ale jako ludzie byli całkiem normalni i nie dało się zauważyć, że są wielkimi gwiazdami futbolu. Miałem z Huntelaarem bardzo dobry kontakt. Z kolei z Raulem mieszkaliśmy na początku w tym samym hotelu, więc sporo czasu spędzaliśmy ze sobą. Uczyłem go różnych niemieckich słówek. Natomiast Manuelowi Neuerowi było bardzo trudno strzelać gole na treningach. Wiele razy już myślałem, że piłka wpadła do siatki, a on w ostatnim momencie się pojawiał i ją wybijał. Nie dziwię się, że gra w Bayernie Monachium i w futbolu wygrał już właściwie wszystko.
Na koniec dzisiejszego wydania możecie przeczytać jeszcze rozmowę z Dominikiem Sadzawickim, ale to propozycja raczej dla fanów śląskiej piłki. Nie ma tam niczego spektakularnego.
SUPER EXPRESS
W dzisiejszym Super Expressie sporo ramek, rameczek. Na pierwszej, nazwijmy to, piłkarskiej stronie dostajemy kolejną, n-tą już w tym roku rozmowę z Sebastianem Milą i składy poszczególnych ekip.
Ostatnio w internecie zamieściłeś zdjęcie z podpisem: córciu powiedz, tato dobrze zrobił idąc do Lechii? No, więc jak: to był dobry ruch z twojej strony?
– Michalinka jest zadowolona z przeprowadzki nad morze, podobnie, jak tata. Decyzja o odejściu ze Śląska nie była łatwa. Potrzebowałem potwierdzenia, że dobrze robię. Chciałem poznać opinię wielu ludzi. Niektórzy mi odradzali przejście do Lechii mówiąc, żebym został w Śląsku i nic nie zmieniał. Jednak wewnętrznie czułem, że to jest właśnie ten moment, że chcę wrócić do Gdańska. Jestem pełen optymizmu. Czuję wsparcie ze strony kibiców, którzy zaczepiają mnie na ulicy…
W przerwie zimowej Lechia sięgnęła po klasowych piłkarzy. Będzie nowa jakość?
– Mogę zapewnić, że każdy z nas chce odnosić z Lechią sukcesy. Mila, Wawrzyniak, Wojtkowiak – ta trójka w sumie rozegrała 100 meczów w reprezentacji Polski. Mogę zagwarantować, że jesteśmy bardzo głodni sportowych laurów. Powiem tak: nie mamy czasu, aby marnować swój czas i kibiców. Chłopaków, jak i mnie nie interesuje przeciętność. Zrobimy wszystko, co możliwe, aby Lechia rosła w siłę. Sukces rodzi się w bólach. Może od razu nie będzie kolorowo, ale przyszłość klubu widzę pozytywnie.
Liga rozmieni się na drobne? Co to znaczy? Od nowego sezonu sytuacja na rynku praw telewizyjnych może być zupełnie odmienna niż obecnie: na przykład taka, że Ekstraklasa będzie pokazywana w trzech stacjach, z których żadna nie będzie miała wyłączności. To byłaby absolutna nowość!
Pod koniec ubiegłego roku spółka Ekstraklasa SA zaproponowała potencjalnym kontrahentom składanie ofert na trzy główne pakiety (transmisje TV na żywo): pakiet 1 na mecze 1-3, pakiet 2 na spotkania 2-4 i pakiet 3 na mecze 5-8. Polegałoby to na tym, że zwycięzca przetargu ma prawo do transmisji dwóch spotkań w kolejce (wybiera numer 1 i 3 pod względem atrakcyjności). Druga stacja też pokazywałaby dwa spotkania (numer 2 i 4 z punktu widzenia atrakcyjności). Trzecia telewizja miałaby prawa do meczów od 5 do 8, czyli do czterech, ale za to najmniej ciekawych. Jakie są warunki finansowe? Spółka Ekstraklasa SA chciałaby otrzymać około 150 mln złotych rocznie za pokazywanie ligi (przez cztery najbliższe lata). Z naszych informacji wynika jednak, że z uzyskaniem takiej kwoty może być duży kłopot. Bardziej realne jest to, że prawa pójdą pod młotek za podobną cenę jak ostatni kontrakt (ok. 120 mln złotych rocznie).
Na ostatniej stronie z kolei ramka o powrocie ligi i krótki tekst o wczorajszym meczu Legii ze Śląskiem w Pucharze Polski. Jazda obowiązkowa, szkoda czasu na cytowanie. Lecimy dalej.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W PS też ligowa pompka.
Ale najpierw Puchar Polski. Twierdza nie padła dzięki Paixao.
Tedi” nakręcił licznik do całkiem przyzwoitej liczby – osiemnaście meczów we własnym gnieździe (w tym siedemnaście ligowych) i żadnej porażki. Twierdza Wrocław broni się dzielnie już przez niemal okrągły rok, tylko że czwartkowy wynik to w perspektywie Śląska i rewanżu na wyjeździe wciąż o wiele za mało. Mniejsza o wynik, bardziej o to, jak ten mecz wyglądał. Owszem, gospodarze nie dali się zdominować mocniejszemu kadrowo rywalowi. Prawda, że ambitnie atakowali i to chyba nawet częściej niż rywal. Nie zaprezentowali jednak poziomu, po którym w Warszawie biliby na alarm, że ich panowanie jest zagrożone. Legia wyglądała na zespół, który może wrzucić piąty bieg, tylko… nie bardzo chce. Perspektywa maratonu ligowo – pucharowego i zbliżającej się konfrontacji z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy najwyraźniej zrobiła swoje. Czerwona kartka dla Ivicy Vrdoljaka…
Prokurator związkowy grzmi, że Janusz Wójcik nie powinien pełnić żadnej funkcji związanej z futbolem. W Ulanowie tłumaczą się, że „Wójo” nie obejmuje u nich żadnej oficjalnej posady, będzie charytatywnie doradzał. Do września ma sprecyzować plan, według którego szkółka będzie działać.
W Primera Division nie chcą już Cezarego Wilka.
– Sygnał jest jasny. Skoro nikt ze mną nie rozmawiał na temat przedłużenia umowy pół roku przed jej wygaśnięciem, to oczywiste, że za kilka miesięcy mnie tu nie będzie – mówi Wilk. Jego pozycja w Deportivo stale ulega zmianie. Na początku rozgrywek w ogóle nie mieścił się w kadrze meczowej. Z dnia na dzień wskoczył do podstawowego składu w październiku i regularnie występował w barwach Deportivo aż do grudnia. Z nowym rokiem nastąpił jednak kolejny zwrot. – To wyłącznie decyzja trenera, żadne inne względy tego nie spowodowały. Szkoleniowiec jest wierny swojej polityce i nikomu tego nie tłumaczy. Trudno mi powiedzieć, dlaczego nagle znalazłem się tak daleko choćby meczowej osiemnastki (…) W grudniu, gdy grałem regularnie, pojawiały się głosy o przedłużeniu umowy. Teraz jednak jestem pewny…
A dalej już tylko polska liga. Duużo ligi. Za co ją kochamy?
Ci, którym zależy, by rozgrywki nie stały się teatrem jednego aktora, a co za tym idzie, żeby emocje jak najdłużej zostały podtrzymane powinni trzymać kciuki za zespół Henninga Berga i jego jak najdłuższą walkę na wszystkich odcinkach – w lidze, Pucharze Polski i Lidze Europy. Jesień pokazała, że klub ze stolicy ma kłopot, gdy przychodzi mu tańczyć na trzech weselach. Do wyścigu o tytuł zapisują swoje drużyny Marco Paixao ze Śląska Wrocław i Karol Linetty z Lecha Poznań. – Tęskniłem za ligą. Zacznie się poważna gra to człowiek nie będzie myśleć o zimie, śniegu, mrozie. Sobie życzę zdrowia, bratu korony króla strzelców, a Śląskowi mistrzostwa – wymienia Portugalczyk. A Linetty przyznaje: – W moim przypadku tęsknota za ligą jest dużo większa, bo na wiosenne występy, ze względu na kontuzję, będę musiał poczekać. W Poznaniu walczymy o dwa trofea, mistrzostwo i Pucharu Polski. Właściciele naszych klubów z natury nie są specjalnie rozrzutni. Jedni mają węża w kieszeni, u drugich, jak w Górniku Zabrze wąż dawno padł z głodu. Zimą zaskakująco wielu z nich chętnie sięgnęło do sakiewki. Najgłośniej było wokół przeprowadzki Sebastiana Mili do Lechii. Ten, który stał się idolem narodowym po świetnych występach w kadrze również nie ukrywa zniecierpliwienia za futbolową wiosną.
PS przepytał niektórych piłkarzy, dlaczego tęsknili za Ekstraklasą. Paweł Golański przyznaje, że zimowe przygotowania nie są najciekawszym czasem dla piłkarzy. Michał Mak lubi rundę wiosenną, bo dziewczyny chętniej przychodzą na stadiony. Łukasz Surma dodaje, że im człowiek starszy, tym ten dreszczyk przed rozpoczęciem mniejszy. Ale generalnie wszyscy wolą grać, niż tylko trenować.
Z mniejszych, zapowiedziowych rzeczy:
– W Lechii zadebiutują nowi: Mila, Wawrzyniak i Wojtkowiak
– Ruch zamierza mocno stawiać na Efira
– W Cracovii ma nadejść czas Kapustki
– Do składu Pogoni wdarł się Karol Danielak
My zacytujemy jeszcze trzy materiały. Milion euro to za mało za Drągowskiego? Legia usłyszała „nie”.
Dągowski doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli rozegra kolejną równie udaną rundę w barwach Jagiellonii, latem będzie mógł przebierać w ofertach klubów, z którymi Legia nie może rywalizować. Nie podpala się, wie że na wszystko przyjdzie czas. Już zimą mówiło się o zainteresowaniu Juventusu i Chelsea, jednak to Bogusław Leśnodorski jako pierwszy złożył oficjalną ofertę. Zaproponował nie tylko milion euro, ale też 20 procent od kwoty następnego transferu. Nikt jednak takim rozwiązaniem nie był zainteresowany. Ani prezes Jagi Cezary Kulesza, który w myślach już liczy dużo większe pieniądze za transfer zagraniczny, ani Drągowski któremu nie uśmiechało się przejście do innego polskiego klubu, w którym nie miałby pewnego miejsca w składzie. – W Jagiellonii czeka mnie jeszcze dużo nauki, na szczęście trafiłem na świetnych trenerów. Nie podpalam się plotkami o ewentualnym transferze. Z tatą pół nocy rozmawialiśmy o przyszłości, na razie nie zmieniamy planu. Pogram jeszcze półtora roku w Polsce…
Legia w przeszłości płaciła już duże pieniądze za graczy z ekstraklasy. Żaden z nich nie spełnił jednak nadziei. Z Michałem Masłowskim będzie inaczej? Czy przełamie niefortunną passę?
Minęło 6,5 roku, odkąd stołeczny klub znów zdecydował się zainwestować duże pieniądze w zawodnika z naszej ekstraklasy. 800 tys. euro wydane na Michała Masłowskiego robi wrażenie. To jeden z najwyższych zakupów w historii polskiego klubu. Przy Łazienkowskiej długo nie decydowano się na taki krok, z różnych względów. Brakowało pieniędzy, dobrych piłkarzy, ale były to jedynie usprawiedliwienia. Przy każdej okazji przypominano przykłady z przeszłości: Marcina Burkhardta, Piotra Gizy, Macieja Iwańskiego i Bartłomieja Grzelaka. Piłkarzy, na zakup których wydano 10 mln zł, a którzy rozstawali się z klubem w mało przyjemnych okolicznościach. Trzech z nich grało na pozycji Masłowskiego. Pierwszy był młody, niepokorny Burkhardt. Mimo że z hukiem wyleciał z Amiki za popijanie piwa na zgrupowaniu, znalazło się dla niego miejsce w Legii. Najpierw wypożyczony na rok, następnie wykupiony. Cała operacja kosztowała 650 tys. euro. Burkhardt niemal od razu stał się jednym z liderów drużyny Dariusza Wdowczyka. Wraz z Piotrem Włodarczykiem i Łukaszem Surmą tworzył grupę trzymającą władzę. Rządzili w szatni, tworzyli atmosferę, co pomogło w zdetronizowaniu Wisły Kraków. Zostali architektami mistrzostwa Polski 2006. Legia wykupiła Burkhardta. Po zdobyciu tytułu drużyna się rozsypała. Sprowadzono wielu Latynosów, w szatni porobiły się grupy, Polacy wojowali z obcokrajowcami i marzenia o podboju Europy rozpadły się jak domek z kart. Burkhardt odszedł z Legii do IFK Norrköping za 400 tys.
Kończymy fragmentem obszernej rozmowy z Jerzym Brzęczkiem.
– Chcieliśmy wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych latem. Koncentrowaliśmy się na zawodnikach, którzy nam dadzą jakość na pozycjach, na których mieliśmy problem. Zabezpieczyliśmy sobie te miejsca doświadczonymi graczami, reprezentantami Polski. Pozyskanie Wojtkowiaka i Wawrzyniaka było priorytetem. No i sfinalizowanie wreszcie transferu Mili.
W Gdańsku jest już drużyna?
– Wygląda to zdecydowanie lepiej niż jesienią. Zaczynamy wyglądać inaczej na boisku i poza nim. Staraliśmy się dużo pracować nie tylko nad aspektem sportowym, ale nad zwiększeniem świadomości zachowania w grupie. Patrząc na to, co prezentowaliśmy na treningach, zaangażowanie i zdrową agresję, widzę dużą różnicę.
Kogo zapamiętał pan najlepiej z polskich trenerów?
– W reprezentacji olimpijskiej zrobiliśmy świetny wynik z trenerem Wójcikiem. Mam dziś jednak żal, że zajął się wypisywaniem bzdur. Dla naszej grupy to niezrozumiałe. Nie wiemy, czemu to pisanie ma służyć. Nasz szacunek jest zdecydowanie mniejszy. Miło wspominam współpracę z Edwardem Lorensem i Andrzejem Strejlauem, u którego zadebiutowałem w reprezentacji. Fanatyk piłki, bardzo rzeczowy u uczciwy. Pamiętał każdą scenę z każdego meczu, każdy błąd, który popełniłeś.