Coraz ciekawiej wokół rywalizacji w bramce Arsenalu. Arsene Wenger w końcu zabrał głos i powiedział, że numerem jeden dalej jest Wojciech Szczęsny, ale zastanawia nas, jak traktować te słowa skoro David Ospina w trzech ostatnich meczach zachował czyste konto, a Arsenal wygrał wszystko, co miał do wygrania. Niby to wejście do bramki Kolumbijczyka miało być dla Wojtka nauczką, niby gdzieś tam w tle mówiło się, że zaraz wróci, ale dziś wygląda to średnio. Wszystkie internetowe sondy są za Ospiną. Kibice w sobotnim meczu z Tottenhamem najchętniej zachowaliby status quo.
Przyglądaliśmy się ostatnio Ospinie. Facet ma farta, bo co mecz mówi się, że teraz w końcu przyjdzie prawdziwy test, a potem dostaje trzy flaki na krzyż. Dopiero w meczu z Aston Villą (5:0) pokazał coś więcej, choć z drugiej strony to wobec niego żaden zarzut: po prostu robi swoje. Wszystkie decyzje, jakie podejmuje są poprawne i trochę śmieszy nas Jacek Kazimierski, mówiący dziś w jakiejś agencji prasowej, że Szczęsny może się rozwijać, a Ospina – nie. Tak jakby była między nimi jakaś wielka różnica wiekowa. Szczerze? Jeśli ktoś ostatnio rośnie, to właśnie Kolumbijczyk.
Wenger mówi: Wojtek jest numerem jeden. Być może cały ten zabieg miał przypominać ten sprzed dwóch lat, gdy za Szczęsnego na chwilę nagle wskoczył Fabiański, ale dziś sytuacja jest dużo trudniejsza i bardziej przypomina odstawienie Jensa Lehmanna, który też miał na jakiś czas dać miejsce Manuelowi Almunii, a ostatecznie nie wrócił już nigdy.
Już raz o tym wspominaliśmy: Szczęsny nie sprawia wrażenia, jakby się rozwijał. Wciąż jest bramkarzem z europejskiego topu, ale bazuje na tym, co wypracował wcześniej. No i ciągle daje jakieś powody: wybiega niepotrzebnie poza linię bramkową albo łapie czerwone kartki jak jesienią z Galatasaray. Nawet dziś, kiedy jego akcje powinny pójść w górę (wypowiedź Wengera), jego najlepszy kumpel z Arsenalu, Jack Wilshere wrzuca do internetu zdjęcia z imprezy, a obok oczywiście… Marina, dziewczyna Szczęsnego.
To oczywiście nic złego, ale takie detale na pewno Wengerowi nie umykają. Swoją drogą Wilshere też dobry ananas. Dwa razy był już łapany na fajkach, a teraz fotografuje się w miejscu, gdzie soku raczej nie pije. Piłkarz, który podobnie jak Szczęsny, coś tam kilka lat temu wypracował, a teraz nie widać, by stawiał poprzeczkę wyżej i wyżej. Kontuzja niczego tu nie tłumaczy.
Tak jak napisaliśmy: sondy są za Ospiną. Ta wyżej pochodzi ze strony ITV i ogólnie i tak jest chyba najbardziej przychylna Polakowi. Nie wiemy, czy to prawda, ale angielscy dziennikarze powtarzają, że obrońcy Arsenalu czują się pewniej, gdy za ich plecami gra Kolumbijczyk. 27-latek doczekał się już na Emirates nawet swojej przyśpiewki, choć to w sumie dziwne, bo niczego wielkiego jeszcze nie obronił. Nie wygrał Kanonierom meczu, ale też niczego nie spieprzył. Poza feralnym meczem z Southampton noty dwóch rywalizujących bramkarzy wyglądają podobnie.
Z ciekawości rzuciliśmy też okiem na statystyki w platformie analitycznej Instat. Wszystkie dane wylicza komputer (parametry od 1 do 100), na wszystko ma dowody w postaci filmów i nawet, jeśli nie są to dane wymierne, to zawsze stanowią jakąś wskazówkę. Zerknęliśmy i krótko mówiąc: szału nie ma, choć skutecznością interwencji Ospina wygrywa ze Szczęsnym, a ogólne statystyki zamiast spadać, ciągle u niego rosną. Nie wiemy, czym sugerował się Jacek Kazimierski, mówiąc, że Ospina lepszy już nie będzie. Bo nie miał ostatnio okazji do miliona interwencji? Bo ma 27 lat? Ciekawe.
– Doceniam jego poświęcenie. Czy może zachować miejsce w składzie na kolejne mecze? Dopiero o tym zadecydujemy – powiedział wczoraj Wenger. Francuz nie ma powodu, by cokolwiek zmieniać w bramce. I chyba nie w tym momencie, gdy zaraz derby Londynu, a naprzeciwko Harry Kane, który właśnie rozstrzelał West Bromwich. Być może to spotkanie będzie tym zapowiadanym testem. Może w końcu będziemy po sobocie mądrzejsi.
Najgorzej, jeśli Ospina i tutaj podtrzyma passę. Dołączając mecz pucharowy z Hull będzie to już 450 minut bez straty gola. Nie jest to takie niemożliwe. Arsenal ostatnio jest w gazie. Szkoda, że bez udziału Szczęsnego.