Ciągle mamy w głowie ten drybling. To było chyba trzy lata temu, Hatem ben Arfa przyjął piłkę na 45. metrze, a potem przewiózł piątkę piłkarzy Blackburn i uderzył pod poprzeczkę. Jeszcze w koszulce Newcastle. Jeszcze z etykietką „coś z niego będzie”. Niestety, dzisiaj możemy odtrąbić koniec tego względnie utalentowanego piłkarza, bo najpierw francuskie Nice rozwiązało z nim kontrakt, a potem sam zainteresowany zaczął opowiadać banialuki typowe dla gości z jego historią.
Oczywiście mówiąc koniec piłkarza mamy na myśli koniec w wielkiej piłce. Przypomnijmy: Ben Arfa w styczniu miał grać w Ligue 1, ale okazało się, że zabraniają mu tego przepisy FIFA. Grał już w tym sezonie w Hull i Newcastle U-21, co oznacza, że czeka go teraz pół roku przerwy albo gra w MLS. Ewentualnie jeszcze u Arabów. Mamy więc koniec marnego teatrzyku, jaki oglądaliśmy w ostatnim miesiącu. Najpierw flesze, wielki show, powrót talentu do Ligue 1, a potem nieustająca debata i przeciąganie liny, które dzisiaj już nie ma sensu. Reguły to reguły. Ben Arfa grać nie może, a w mediach mówi, że może zagrać nawet na Biegunie Północnym albo… zakończy karierę.
Nie da się inaczej tego nazwać. To kolejny upadek w europejskim futbolu. Jeśli Ben Arfa w wieku 27 lat mówi, że może zagrać nawet na Biegunie, to wypadałoby od razu pójść do ekstraklasy i uśmiechnąć się do Lechii. Szkoda nam Francuza, bo kilkanaście lat temu w reprezentacjach młodzieżowych stawiany był na tej samej półce co Benzema. Wydawało się, że umiejętnościami i potencjałem nawet go lekko przerasta. Potem ich drogi zaczęły się rozchodzić i przepaść narastała. Jeden szedł w lewo, drugi w prawo.
Pamiętne wideo z legendarnego francuskiego Clairefontaine. Przepychanka z Diabym…
Dzisiaj Benzema gra w otoczeniu Cristiano Ronaldo, a Ben Arfa zmierza do worka ze śmieciami, gdzie znaleźli się już choćby Milos Krasic albo Anderson z Manchesteru, też przecież zapowiadany jako magik. Zastanawiające, że w każdym klubie, gdzie grał coś mu nie pasowało. Niektórzy mówili: w Newcastle zniszczył go Pardew, ale to przecież nie on zadbał o jego nadwagę.
Trudny charakter – zawsze, gdy czytamy o Ben Arfie pada to słowo. Tutaj też padnie. Na wypożyczeniu w Hull zagrał w minionym roku osiem meczów, oczywiście plany krzyżowały mu kontuzje. Ale gdzieś w tle zawsze pojawiały się wzmianki, że chodzi nadąsany. Kadra U-16, U-17, U-18, U-19, U-21 – do pewnego momentu jego CV przedstawia się imponująco. Ale potem jest dramat. Dzisiaj Francuz może mieć pretensje tylko do siebie. Być może jeszcze nas zaskoczy i za rok niespodziewanie gdzieś wypłynie, ale z tą swoją tkliwą przemową o końcu kariery i Biegunie Północnym nie wróżymy mu najlepiej.