Studiował z Arturem Skowronkiem, w dorosłą piłkę wprowadzał braci Mak, jako młodzian znalazł się w sztabie reprezentacji Polski do lat 15, a jego książki podbiły trenerski rynek w Polsce. Choć zdrowie nie pozwoliło mu na grę na najwyższym poziomie, wdrapał się na niego w totalnie niekonwencjonalny sposób. I to w wieku zaledwie 37 lat. Kim jest Paweł Grycmann, nowy dyrektor Szkoły Trenerów PZPN?
Kim jest Paweł Grycmann, dyrektor Szkoły Trenerów PZPN?
– Co wyróżnia mojego syna? Pracowitość i ambicja – mówi nam Maria Grycmann, matka nowego dyrektora Szkoły Trenerów PZPN. – Tak, jest bardzo ambitny i pracowity. Nikt mu nie dał nic za darmo. Powiem panu, że to, co on osiągnął, zawdzięcza wyłącznie swojej pracy. Napisał dwie książki, a od sześciu lat jeździ po całej Polsce – dodaje ojciec, Jerzy.
Grycmann urodził się w Świętochłowicach. W latach 2014 – 2017 koordynował Akademię Młodych Orłów w Katowicach, a jako trener prowadził także Stadion Śląski Chorzów (był tam również koordynatorem grup młodzieżowych), współpracował z GKS-em Katowice (trener przygotowania ogólnego) i pełnił funkcję drugiego trenera reprezentacji Polski U-15 (od 2009 do 2012). W 2015 roku został Edukatorem PZPN, a w Śląskim Związku Piłki Nożnej odpowiadał za kursy trenerskie.
Jerzy Grycmann: – I jako edukator nie miał życia. Ponad to, co dotyczyło jego pracy, nie było nic. Od poniedziałku do niedzieli. Organizował kursy, ale wszystko musiał zawsze sam dopilnować. Swój wykład? Nie, on wszystko szykował, otwierał, był zawsze dwie godziny przed zajęciami. Mało? To zostawał do ich końca i zamykał salę.
Maria Grycmann: – Przez te ponad pięć lat praktycznie nie było go w domu. On nie ma życia prywatnego. To jest pracoholik. Dom często stoi pusty.
Przede wszystkim pracuś
Pracowitości Grycmannowi ciężko odmówić. Praktycznie każdy z naszych rozmówców punktuje ją wśród mocnych cech szkoleniowca z licencją UEFA Elite Youth A.
– Paweł jest na pewno człowiekiem mocno zagonionym. Dużo wziął na swoje barki. To jest człowiek, który nie boi się wyzwań. Potrafił wejść do szatni GKS-u Katowice przy trenerze Góraku i zainspirować się przygotowaniem motorycznym. Potrafił współpracować z trenerem Dawidowskim w kadrze Polski. Super wychowawca i profesjonalista. Myślę, że teraz, gdy ma już żonę i dziecko, jest spełnionym człowiekiem. To pierwiastek, który każdemu trenerowi pomaga zrozumieć istotę pracy – ocenia Bartłomiej Zdrzałek, wieloletni przyjaciel Grycmanna i CEO Pro Train Upa.
– On jest niesamowicie pracowity – wtóruje poprzednikom Janusz Kowalski, koordynator w Akademii Górnika Zabrze i legenda Gwarka. – Czasami zastanawiam się, jak on godzi życie rodzinne z tym, co robi zawodowo, bo jest niesamowicie pochłonięty i zaangażowany.
– Jego charakterystyczną cechą jest to, że zwykle był zaangażowany równocześnie w wiele różnych działań. Tu uczelnia, tu klub, tu Śląski ZPN, tu reprezentacja – wspomina z kolei Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GKS-u Katowice. – Ale to tak często bywa u młodych zdolnych, bo każdy szuka swojego miejsca, każdy szuka środków do życia. Myślę, że teraz jest wreszcie w miejscu, któremu będzie musiał się poświęcić. Można mu życzyć, by ten czas dał tyle efektów, co w miejscach, w których był wcześniej.
– Pawła oceniam jako osobę bardzo mocno skoncentrowaną na swojej pracy. Jest strasznie pragmatyczny. Każda jego prezentacja, którą widziałem, była piekielnie dobrze przygotowana. Miała swój początek, środek, sedno i wnioski. To mi się zawsze u niego podobało – analizuje Rafał Górak, trener GieKSy. – Zawsze doskonale przygotowany, zawsze na wysokim poziomie. Wydaje mi się, że jego postać w Szkole Trenerów PZPN to świetny kierunek. Poprzeczkę ma zawieszoną bardzo wysoko.
Modelowa kariera aktywnego studenta
Obserwując co dzieje się na szkoleniowym rynku w europejskiej piłce nietrudno utwierdzić się w przekonaniu, że wiek w dzisiejszych czasach ma coraz mniejsze znaczenie. Naśladowców Juliana Naglesmanna jest coraz więcej, a więc i fakt, że 37-latek spełniać się będzie w roli zarządczej w strukturach Polskiego Związku Piłki Nożnej, nie powinien nikogo dziwić.
Tym bardziej, że Grycmann chyba przyzwyczaił się już do tego, że w kolejnych miejscach pracy wołali na niego “młody”. Gdy trafił do młodzieżowej kadry, miał 25 lat. Tyle samo, ile w momencie pierwszego wykładu, który prowadził na AWF-ie, gdzie już dekadę później obronił swoją doktorską rozprawę. Kilka dni przed 27. urodzinami dołączył natomiast do sztabu trenerskiego I-ligowego GKS-u. Szybko zdobył też licencje Elite Youth i edukatora.
Jak to mówią, niekiedy rok jednego bywa bardziej efektywny i intensywny od dwudziestu lat doświadczeń innego. Dwudziestu lat powtarzania tych samych doświadczeń. To ostatnie zdanie na pewno nie dotyczy jednak Grycmanna.
W roli nauczyciela pracował w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Chorzowie oraz w Zakładzie Piłki Nożnej Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Jak wyglądały lata wcześniejsze? Co działo się w czasach studenckich?
– Nie powiem, że był to pilny student. Ale był to aktywny student – opowiada Artur Skowronek, obecnie trener Zagłębia Sosnowiec. – Zadawał mądre pytania, prowadził ciekawe dyskusje, była też w tym duża doza dystansu, humoru. Takie mam odczucia. Mieliśmy fajny, silny rocznik, ale rocznik, który naprawdę miał pasję i ta pasja wciąż się broni. Poza Pawłem studiowali z nami Grzesiu Bąk, mój obecny asystent w Zagłębiu, Grzesiek Mokry (przez wiele lat w sztabach Skowronka i Dominika Nowaka, obecnie trener III-ligowych rezerw Miedzi Legnica – przyp. red.) czy trener rezerw Zagłębia Łukasz Gajda. Dalej jesteśmy pozytywnie nakręceni, kochamy to robić. Paweł poszedł bardziej w stronę szkolenia, dobrze się w tym czuje. Nie uważam, że byliśmy prymusami, ale napędzaliśmy dyskusje. Nie tylko wewnątrz grupy, ale też z wykładowcami, jak choćby z trenerem Antonim Piechniczkiem.
Góralczyk: – Paweł był studentem w grupie, którą prowadziłem na studium trenerskim. Byliśmy tam prowadzącymi wraz z trenerem Piechniczkiem. Był jedną z wyróżniających się postaci. Średnia jest taka, że jeden na dziesięciu w każdej grupie jest ponadprzeciętny. Paweł był w tym skromnym gronie. Wyróżniał się całokształtem: zaangażowaniem, merytoryką, solidnością. Szeroko pojętą jakością. Myślę, że też na skutek tego ówczesny szef zakładu piłki nożnej, czyli doktor Władysław Szyngiera, zaproponował mu, żeby został jednym z asystentów w zakładzie.
Piechniczek: – Wyróżniał się przede wszystkim aktywnością. Studia trenerskie są wzajemnym uzupełnianiem się osoby prowadzącej ze słuchaczami. Większość słuchaczy to byli piłkarze albo aktualnie grający zawodnicy. Kiedy przyszło cokolwiek zaprezentować, kiedy trzeba było się wypowiedzieć na jakiś temat, to zawsze robił to w sposób fachowy, kulturalny i merytoryczny. Czym się może wyróżniać student? Nie wyróżniał się fryzurą, dżinsami i butami – wyróżniał się tym, czym powinien się wyróżniać student wyższej uczelni.
– Kariera akademicka doktora Pawła Grycmanna wygląda modelowo. Jako student i młody pracownik miał okazję poznać wybitnych wykładowców, równocześnie wzbogacał swoją wiedzę i czerpał doświadczenie z kursów i szkoleń organizowanych przez AWF oraz związek. Analizował wszystkie dane i rozmyślał, jak je wykorzystać i twórczo rozwinąć. Talentem i ciężką pracą doszedł tam, gdzie jest obecnie – uważa Grzegorz Juras, rektor AWF-u Katowice.
– Zawsze wykazywał jakieś inicjatywy. Szukał materiałów szkoleniowych, informacji. Myślę, że chyba od początku czuł, że nie jako piłkarz, ale jako trener, znajdzie swoje miejsce w piłce nożnej – twierdzi Damian Galeja ze Śląskiego ZPN.
Z roli pilnego i aktywnego studenta, Grycmann szybko przeszedł na drugą stronę. Już jako 25-latek poprowadził na AWF-ie swój pierwszy wykład. Juras: – Doktor Grycmann posiada wszystkie cechy dobrego dydaktyka, ale także i wychowawcy oraz – co moim zdaniem jest szczególnie istotne – naukowca. Poszukuje nowych rozwiązań i ciągle dąży do doskonałości.
Równolegle Grycmann kształcił się, a poza uczelnią praktykował. – Działał w Stadionie Śląskim, a ja w Ruchu Radzionków, ale bardzo często spotykaliśmy się na kursokonferencjach – wspomina Grzegorz Mokry. – Czasami jeździliśmy na nie razem, organizowaliśmy wspólnie transport i, jak to młodzi trenerzy, często wymienialiśmy się materiałami szkoleniowymi. Jeździliśmy w zasadzie po całej Polsce, razem również Arturem Skowronkiem, Rafałem Górakiem czy Radkiem Osadnikiem. Gdziekolwiek pojawiała się możliwość zdobycia wiedzy – łapaliśmy za telefon i ustalaliśmy czyim autem jedziemy. Zrzutka na paliwo i w drogę…
Wreszcie trafił do piłki seniorskiej, do I ligi. – W Katowicach spotkaliśmy się w trudnym momencie, w nieciekawych czasach GKS-u – przyznaje Górak. – Paweł miał bardzo dużo innych rzeczy na głowie, z których ciężko mu było zrezygnować. GKS nie dawał wtedy stabilności. Można powiedzieć, że na wielu płaszczyznach raczkowaliśmy. Pamiętam, że mieliśmy system do monitorowania zawodników. Analizowaliśmy bardzo mocno ich tętna. Paweł miał wiele pytań sam do siebie, razem sobie na te pytania odpowiadaliśmy. Grycmann był po studiach i nie wiedział czy będzie kiedyś trenerem przygotowania motorycznego, czy trenerem piłki.
Wydolność top, ale kolano to ty synek wymień…
Wydajny Grycmann był również jako zawodnik. Ambitny i wytrzymały – tak charakteryzowali go koledzy z czasów gry w piłkę. Zdrowie nie pozwoliło mu jednak na kontynuację piłkarskiej przygody. Od 15. roku życia grał na blokadach, a w wieku 22 lat usłyszał od lekarza diagnozę – w lewym kolanie chrząstka była już w całości wytarta. To wtedy zaczął intensywnie poszukiwać nowej drogi.
Jerzy Grycmann: – Od ósmego roku życia zacząłem z nim jeździć na Stadion. Ja też grałem kiedyś amatorsko w piłkę, więc zaraziłem go pasją do futbolu. Praktycznie non stop z nim jeździłem: musiałem go wozić na mecze, byłem nawet kierownikiem drużyny. Jeździliśmy na turnieje do Poznania, Zawiercia, na Węgry. Paweł w Stadionie Śląskim był do końca liceum i piłkarsko sobie radził, ale miał problem zdrowotne: szwankowało mu lewe kolano. Jeździliśmy po lekarzach, specjalistach, byliśmy nawet w sportowej klinice w Żorach i okazało się, że rozerwała mu się łękotka.
Po operacji trzeba było podjąć ważną decyzję. – Lekarz oficjalnie powiedział mu, że jeżeli wytną mu tę łękotkę, to może mieć problemy na starsze lata. Zdecydował więc, że zrezygnuje z gry w piłkę. I dobrze zrobił…
Zdrzałek: – Na każdym etapie trzeba wiedzieć, co się chce robić w życiu. I trzeba jakąś drogę obrać.
Zanim to wszystko jednak się skończyło, Grycmann zadebiutował nawet na zapleczu ekstraklasy. 4 czerwca 2003 roku w barwach Ruchu Radzionków zaliczył 7 minut przeciwko Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a on trafił do środka pola. Obok… Damiana Galeji, z którym lata później współpracował bardzo blisko w Śląskim Związku Piłki Nożnej.
Galeja: – Po raz pierwszy nasze piłkarskie ścieżki skrzyżowały się na boisku, w Ruchu Radzionków. Mieliśmy przyjemność razem trenować i grać. To był nasz pierwszy kontakt, później spotkaliśmy się też jako trenerzy, jako osoby odpowiedzialne za szeroko rozumiane szkolenie w Śląskim ZPN-ie. Wracając do jego debiutu – w meczu z Piotrcovią mnie… sfaulował. Pomimo tego, że graliśmy w jednym zespole (śmiech). Może to była trema debiutanta?
Z boiska Grycmanna pamięta także inny edukator, do niedawna analityk m.in Wigier Suwałki, Stali Mielec czy Korony Kielce – Daniel Wojtasz. – Studiowaliśmy na tej samej uczelni, Grycmann był rok młodszy. Nasze losy się krzyżowały, bo to jednak trenerskie środowisko. Nie poznaliśmy się jednak na studiach, a na boisku. Paweł do dziś wspomina, że graliśmy przeciwko sobie. On pamięta, z perspektywy obrońcy, że próbował mnie kryć. Twierdzi, że robił to w sposób kapitalny. Ale ja tego nie pamiętam (śmiech). Nie potwierdzam zatem. Później każdy z nas próbował rozwijać trenrską karierę i poszliśmy w różne strony. On skupił się na karierze akademickiej, ja poszedłem w świat – mówi.
W Ruchu po raz pierwszy Grycmann spotkał się też ze Skowronkiem. – Miał umiejętności, potrafił kontrolować dobrze piłkę, miał też drybling i dobre parametry wydolnościowe. Powiedziałbym, że to był taki kreatywny boczny obrońca – analizuje ten ostatni.
Mokry: – Pamiętam, jak Paweł zasilił zespół Ruchu. Graliśmy jeszcze chyba w juniorach starszych, a potem w drugim zespole. To był zawodnik, który był bardzo ambitny, waleczny, wybiegany i wydolny. Na pewno bardziej wydolny niż szybki. Przede wszystkim był również pracowity. Grał na boku obrony. Poźniej spotkaliśmy się jeszcze w IV-ligowym Rozbarku Bytom. Ani mnie, ani jemu, kariera piłkarska nie była pisana, ale na pewno Paweł chciał być piłkarzem. W odpowiednim momencie postawił jednak na edukację, myślę, że z pożytkiem dla polskiej piłki.
Galeja: – Myślę, że determinacji i wytrzymałości mógłbym mu pozazdrościć.
Z orzełkiem na piersi
Grycmann pochwalić może się również epizodem w reprezentacji. Fakt ten przez niektórych został już zapomniany. Młody adept w listopadzie 2009 roku został drugim trenerem kadry Polski U-15.
Kowalski: – Poznaliśmy się, gdy trener Grycmann był trenerem w Stadionie Śląskim. Po jakiejś rozmowie i kilku wspólnych spotkaniach zorientowałem się, że drzemie w nim potencjał. Że chce coś zrobić, zmienić. Był bardzo aktywny. Trudno w tej chwili określić mi co konkretnie zauważyłem w Grycmannie, ale takie coś się czuje. Widać było, że ma się do czynienia z człowiekiem, który zna się na rzeczy. Kiedy mój przyjaciel, Mirek Dawidowski, zadzwonił do mnie z pytaniem o asystenta do reprezentacji Polski, który pochodziłby ze Śląska, zapytałem czy chce kogoś do pracy, czy kogoś z nazwiskiem. Odpowiedział: do pracy. Poleciłem więc Grycmanna.
– Zostałem powołany na stanowisko trenera reprezentacji i chciałem podzielić sobie robotę tak, jak w przeszłości z Michałem Globiszem, gdy kraj podzieliliśmy na część północną i południową – dopowiada Mirosław Dawidowski, trener UEFA PRO, dziś wicedyrektor do spraw sportowych w SMS-ie Łódź. – Paweł odpowiadał za część południową, a ja działałem na północy i centralnie. Podpowiedział mi go Janusz Kowalski, tak poznałem Pawła. Grycmann jest osobą zaangażowaną. Docenił to, że dostał taką propozycję. Dużo mi pomagał, odpowiadał za kontrolę procesu, kontrolę tego, co robiliśmy. Każdemu zawodnikowi tworzyliśmy profil w zakresie przygotowania motorycznego, wykonywaliśmy wszystkie testy. On to zbierał, analizował, podpowiadał, a ponieważ był też na uczelni, mógł dodatkowo dane te analizować ze studentami.
Specjalizacja w kierunku przygotowania motorycznego była w pewnym momencie dla Grycmanna ścieżką, z której mógłby nie schodzić. Przebadał setki graczy na poziomie Ekstraklasy, pojawiły się również propozycje większych współprac z klubami. Skowronek: – Zajmował się aspektami przygotowania motorycznego. Zaproponowałem mu więc współpracę, kiedy byłem trenerem Pogoni Szczecin (sezon 2012/13 – przyp. red.). Nie była to współpraca na pełen etat, ale przyjeżdżał do nas, był nawet na obozie w Gniewinie. Robił testy, wykonał profile piłkarzy. Byliśmy w kontakcie telefonicznym.
Kiedy Grycmann zaczynał pracę z młodzieżówką, miał 25 lat. Jak to się stało, że nikt nie zawahał się mu zaufać?
Kowalski: – Wiedziałem co robi, wiedziałem jak patrzy na piłkę. Jak postrzega pewne rzeczy. Był też w pełni zaangażowany. Później oczywiście pytałem Mirka czy dobrze trafiłem, ale on był bardzo zadowolony, bo współpracowało się im fantastycznie.
Dawidowski: – A ja wierzyłem, że jak Kowalski mi podpowiada, to podpowiada właściwie (śmiech). Nie podrzcuił mi przecież kogoś, kto nie zna się na robocie. Paweł w tym okresie był też trenerem w Stadionie Śląskim, pracował tam z młodzieżą. Wiem, że jeździł też do kilku klubów i testował w zakresie motoryki zawodników z poziomu ligowego. Już wtedy próbował coś więcej, niż się powinno robić. Zaskakiwał mnie tym, że wprowadzał wiele elementów i form, które dobrze pasowały do tego etapu. Dużo form zabawowych, które urozmaicały trening. Dzięki nim łatwiej łapaliśmy z zawodnikami chemię. Moja reprezentacja była wyjątkowa. Tak mi się wydawało – panowała w niej fantastyczna atmosfera. Przez to, że Grycmann był bardzo komunikatywny i otwarty, młodzież, która przyjeżdżała, bardzo go lubiła i doceniała. Widzieli, że jest kimś, kto może pomóc i podpowiedzieć oraz chce robić to profesjonalnie.
Na hamburgery po dobrym treningu
– Znamy się z Pawłem od 17 lat. Byłem pierwszą osobą z młodych, która była zatrudniana w Stadionie. Paweł był drugą – opowiada Zdrzałek. – Spotkaliśmy się na pierwszym treningu, on rozłożył multum sprzętu. Potem przyszła… duża burza. Wszyscy zeszli, a on sam ten sprzęt zbierał (śmiech). To był nasz pierwszy kontakt.
Podczas wykładów na kursach trenerskich Grycmann niejednokrotnie wspomina braci Mak. To ich prowadził przez trzy sezony w Stadionie. – Trener Grycmann prowadził nas praktycznie przez całą szkołę średnią – potwierdza Mateusz Mak, piłkarz Stali Mielec. – Razem z Michałem (bratem, obecnie zawodnikiem Górnika Łęczna – przyp. red.) bardzo dużo mu zawdzięczamy. Sporo nas nauczył, uświadomił, wiele razy nam pomagał. A po treningach… zabierał nas na hamburgery, czego nie zapomnimy mu nigdy – śmieje się.
Mak: – Grycmann miał też wpływ na to, że trafiliśmy do Ruchu Radzionków. To on polecał nas trenerom Rafałowi Górakowi i Arturowi Skowronkowi. Naprawdę wiele mu zawdzięczamy. Czuliśmy, że widział w nas talent i potencjał. Kiedy prowadził w Stadionie juniorów z rocznika 1989, zabierał nas na treningi, chociaż byliśmy dwa lata młodsi. Wszyscy w Chorzowie objęli nas opieką i rozwijali, ale trener Grycmann pokazał nam, gdzie mamy braki. Analizował naszą grę i było widać, że już wtedy czuł tę trenerkę. Był bardzo młody, ale miał wizję. Wszystko poświęcił trenowaniu i rozwijaniu się.
Bracia Mak żyli w internacie, wcześniej w przystadionowym hotelu. Do dzisiaj mają kontakt z trenerem, choć wyłącznie SMS-owy. Za czasów gry w Ruchu widywali się również na meczach.
Górak: – Do dzisiaj, ktokolwiek mówi o Pawle jako trenerze grup młodzieżowych, to tylko z uznaniem. Słyszałem o nim bardzo dużo dobrych opinii. Kiedy był trenerem młodzieży w Stadionie Śląskim, widziałem dryg we wdrażaniu nowych ludzi.
Mak: – Był genialnym analitykiem, był super przygotowany do treningów pod względem analizy gry swojej drużyny, a także zespołu przeciwnika. Myślę, że ukierunkował się jednak później bardziej na to, żeby szkolić, niż żeby robić karierę trenerską. Na pierwszego trenera pewnie ciężko było się mu przebić, bo dopiero teraz młodzi dostają szanse. Wtedy było o to trudniej.
Zrozumiał grę podczas pandemii
W ostatniej dekadzie w polskim środowisku trenerskim żaden autor nie sprzedał tylu książek, co Grycmann. Wydanego w roku 2016 “Nowoczesnego nauczania i doskonalenia gry w piłkę nożną”, które napisał z Władysławem Szyngierą, nie ma już na rynku, jednak przez kilka lat książka ta nazywana była przez wielu trenerską biblią. Podobno trafiła do ponad ośmiu tysięcy szkoleniowców. Wynik ten przebić może wydane na początku tego roku “Rozumienie i nauczanie gry”, którego już z magazynu zeszło ponad trzy tysiące.
Ta pierwsza w rankingu książek dla trenerów zajęła swego czasu drugą pozycję, jednak dziś autor wycofuje się z treści w niej opisywanych. Intrygujący wątek? Bo po lockdownie Grycmann na kursach zaczął mówić, że wcześniej błądził! Zamknięty w czterech ścianach doznał czegoś na kształt oświecenia, a zupełnie kompleksowe nastawienie do treningu forsować zaczął w związku. Dość powiedzieć, że wraz z Januszem Kowalskim ściągnęli do Zabrza edukatorów z całej Polski, by spróbować “wskazać im drogę”. Inspiracje czerpane z wyjazdów studyjnych do Akademii Rakowa Częstochowa oraz te z literatury iberyjskiej, szybko zaowocowały.
– Dowodem na to, że nowy dyrektor nie stoi w miejscu, są dwie książki, które wydał. Najnowsza, czyli “Rozumienie i nauczanie gry” jest względem pierwszej na drugim biegunie – uważa Paweł Kwiatkowski, koordynator Akademii Rozwoju Katowice.
Wojtasz: – Doceniam jego wkład w rozwój polskiej piłki. Jego publikacje są fundamentem jeśli chodzi o nowoczesne szkolenie w dzisiejszych czasach.
Kowalski: – Bardzo lubi się rozwijać, szuka nowych wyzwań. To jak najbardziej pozytywna postać – człowiek jeszcze stosunkowo młody, pełen zapału. Jest w stanie coś dobrego zrobić.
Zdrzałek: – Paweł od początku wyróżniał się tym, że szukał niekonwencjonalnych rozwiązań. Tłumaczył książki. Można powiedzieć, że pierwsze materiały, które się w Polsce pojawiały, przygotowywał on. Przeszedł drogę od środka treningowego takiego, jak kiedyś nas uczyli, do opcji rozumienia gry i przyznania się do tego, że pewne rzeczy robiło się wcześniej źle. On do tego doszedł na własną rękę, co zawsze podkreślał. Realizował kolejne kursy, pracował w PZPN-ie, jeździł na staże. To spowodowało, że on zaczął wszystko troszeczkę inaczej postrzegać i widział, co można jeszcze poprawić. Ten proces ciągłego nauczania i zdobywania wiedzy spowodował, że ciągle gonił, nie mógł się zatrzymać. W jego przypadku była uczelnia, potem szkoła, był nauczycielem. Z pewnych rzeczy zaczął też rezygnować i sfokusował się na tym, co dawało mu satysfakcję. Wszyscy trenerzy, którzy z nim współpracowali, stali się lepszymi właśnie przez to, że potrafił dzielić się wiedzą. Przez to, że mówił co było źle, co wymagało poprawy. To zaczęło działać bardzo szybko. Myślę, że na każdego z trenerów, z którym współpracował, wpłynął pod kątem postrzegania i rozumienia istoty piłki nożnej.
Mokry: – Grycmann jest człowiekiem nie tylko ambitnym, ale też sumiennym. Jeżeli zgłębia jakiś temat, studiuje go bardzo dogłębnie, nie po łebkach. Chciał zdobywać wiedzę z różnych źródeł. Po jego książkach widać, ile musiało trwać ich przygotowanie oraz analiza szczegółów, które później stworzyły całość. Lubiłem z nim rozmawiać na tematy piłkarskie, bo było widać, że Paweł, jako trener, z każdym rokiem się rozwija. To jest człowiek, który zawsze starał się i był przygotowany.
Poszukiwanie coraz to nowych metod doprowadziło go do środowiska treningu mającego jak najwięcej wspólnego z grą właściwą. Uniwersalne taktyczne zasady (fundamenty) gry i nauczanie gry w oparciu o nie to kręgosłup “Rozumienia i nauczania gry”. Grycmann napisał o globalnym spojrzeniu na futbol, paradygmacie złożoności i cyklu decyzyjnym. Przekonał się do podejścia kompleksowego, ceniąc jego wartość ponad to analityczne czy nawet będące clue poprzedniej książki – formy zintegrowane.
Skowronek: – Na nową posadę Pawła zareagowałem z dużymi gratulacjami. Karma zawsze wraca. On zawsze był pozytywnie nakręcony, to człowiek z pasją. Napisał dwie książki i przede wszystkim już wcześniej wprowadzał to, co opisał, w życie. Myślę, że to może dać naszemu szkoleniu bodziec. Musimy iść w kierunku decyzyjności w treningu dzieciaków, by to przeradzało się na poziomie seniorskim w kreatywność. Zarówno w ataku, jak i w obronie.
Galeja: – Merytoryka jest jego mocną stroną. Docenia trenerów, którzy szukają „świeżej” informacji w zakresie szkolenia. Przykładem są jego książki. Jest osobą, która szuka zmian, chce ich oraz się ich nie boi. Jak patrzy na piłkę? Punktem wyjścia dla niego w chwili obecnej jest szeroko rozumiany proces decyzyjny.
Góralczyk: – Poszedł w kierunku szkolenia trenerów i kadr trenerskich na bazie wiedzy, którą starał się zgłębiać. Dziesięć czy piętnaście lat temu w Polsce mieliśmy zaledwie kilka książkowych pozycji, więc tłumaczył literaturę. Potwierdzeniem tego wszystkiego są publikacje, które wydał. Myślę, że nawet za granicą miałyby one swoją wartość. Fajnie, że ktoś to dostrzegł i powierzył mu tak odpowiedzialne stanowisko. Dzisiaj ma kreować myśl, która ma poprowadzić polską piłkę w jeszcze lepszym kierunku.
Odporny na hejt
W środowisku trenerskim czwartkowa decyzja odbiła się szerokim echem. Na Górny Śląsk zewsząd popłynęły gratulacje i mnóstwo pozytywnej energii oraz komentarzy.
– Syn dostał 800 SMS-ów z gratulacjami… – mówi Maria Grycmann, lecz przerywa jej mąż: – …ale czytałem też na sport.pl hejty. To jest straszne w dzisiejszych czasach. Ale on się tego nie boi, zawsze mówi: “spokojnie, tato, praca mnie obroni”.
W zasadzie przebijając się przez kolejne rozmowy na temat Grycmanna, ze świecą szukać negatywów. Rysą na wizerunku nowego dyrektora jest to, co padło we wtorkowej rozgrzewce z Mamczakiem: w swojej pracy wykorzystał to, co stworzyli inni. Twórcy projektu “Dorastanie w grze”, Akademia Rakowa czy ekipa Deductora (…) wszystkim im zabrakło atencji przy głośnej zimowej premierze książki trenera Pawła.
Dyrektor Akademii Rakowa Marek Śledź, który w oparciu o fundamenty gry pracuje od czasów, gdy jeszcze zarządzał akademią poznańskiego Lecha, na jednym z wystąpień nie omieszkał wypomnieć Grycmannowi faktu, że ten z kursantami UEFA A gościł w Częstochowie i korzystać mógł z wiedzy płynącej z adaptowanej od lat metodologii. – Jedna strona w tej książce się chyba nie wydrukowała, ta z podziękowaniami dla nas – stwierdził Śledź.
I podobne odczucia ma kilka innych osób, które najprościej dziś byłoby… zaprosić do współpracy. Skoro kierunek jest tak zbieżny, błędem wydaje się pominięcie ich przemyśleń oraz doświadczeń, by wszystkie potencjalne “zasługi” przypisać sobie. Dość powiedzieć, że tak ostatnie wydarzenia odbierają również niektórzy postronni trenerzy, którzy w takim kontekście zadawali swoje pytania (zbieraliśmy je do wywiadu z PG – przyp. red.).
Do czego jeszcze można mieć zastrzeżenia? – Jest dobrym człowiekiem, ale powinien częściej odbierać telefony. Po nominacji nie udało się nam jeszcze pogadać, za co Paweł… dostanie ode mnie w łeb (śmiech) – zapowiada Skowronek.
Krytyka Grycmannowi nie jest jednak straszna. Juras: – Jest bardzo pogodnym człowiekiem, z dużym dystansem i poczuciem humoru. Jednocześnie jest cierpliwy, konsekwentny i ambitny. Przyszłość należy do niego.
Mak: – Trener Grycmann jest obdarzony dużym poczuciem humoru. Potrafi zarzucić piłkarską szyderką. Miał dystans do siebie. Był bardzo wymagający, ale potrafił też w odpowiednim momencie rozładować atmosferę.
“Szanuję jego dorobek i to, w jaki sposób potrafi przekazywać wiedzę” – o Grycmannie we wtorkowej rozgrzewce z Mamczakiem >>
Górak: – Wydaje mi się, że jest to człowiek, który ma bardzo duży dystans do siebie. I do rzeczy, które go otaczają.
Zdrzałek: – Kiedyś kupił nowy samochód. Przez cały dzień opowiadał o Hondzie Civic, którą ja w międzyczasie… przeparkowałem. Kiedy wreszcie wyszliśmy pod budynek, by zobaczyć nowe cacko Pawła, w sekundę zbladł. Ale nam trudno było dłużej wytrzymać, nie wybuchając głośnym śmiechem.
Skowronek: – Nie jest to osoba z wielkim ego, która nie dopuszcza do siebie żadnych myśli i konsultacji – to na pewno nie ten typ. Potrafi rzucić żartem, mieć dystans do wielu rzeczy, ale wtedy, kiedy jest praca, to jest ogień.
Mak: – On się niczym nie denerwował. Jedyne, co go wkurzało, to że na Stadionie Śląskim miał ksywkę „Biały Pele”.
Gdyby się czepiać szczegółów, zdarzało się, że studenci i kursanci nie mogli doprosić się też o obiecane podczas zajęć materiały, co potwierdza choćby Góralczyk: – Niekiedy miałem wrażenie, że doba jest dla niego za krótka. Jego największym mankamentem było to, że czasami brał za dużo na siebie i niekiedy na pewno mu to nie pomagało. Ale być może to zaprowadziło go też w miejsce, w którym jest?
Wizytówka Grycmanna: kursy trenerskie
Łatkę najlepszych kursów trenerskich Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej przypięto parę lat temu. Za ich kulisy zajrzało nawet Weszło. Przy dużej stagnacji w większości województw, żeby się wybić, wystarczyła odrobina chęci. Żywe zainteresowanie bieżącymi trendami i tym, co dzieje się na trenerskim rynku, to pierwsza przewaga, którą zbudowali sobie w Katowicach. Przy braku standaryzacji kursów wystarczyło dobierać tylko najciekawszych prelegentów. Takich, którzy swoim dorobkiem i formą przekazu inspirowali kolejnych absolwentów. A że na Śląsku klub obok klubu i każdy z edukatorów na zjazd miał dość blisko – zawsze było w kim wybierać.
– Informacja o wyborze nowego szefa szkolenia to bardzo dobra wiadomość dla polskiego systemu szkolenia piłki nożnej. Nowy dyrektor od lat poszukuje nowej jakości, przez co nasze drogi zeszły się w 2018 roku – uważa Tomasz Wilczewski, współautor książki “Współczesna Pedagogika”. – Choć “pochodzimy” z koszykówki, wraz z profesorem Tadeuszem Hucińskim zostaliśmy zaproszeni na konferencję licencyjną Śląskiego ZPN, która odbyła się na katowickim AWF-ie. Po tym fakcie, pojęliśmy jeszcze kilka współprac w obszarze szkolenia kadr trenerskich w ważnym obszarze – psychopedagogicznym. Paweł Grycmann poszukuje nowych inspiracji i jest gotowy na zmiany.
Kwiatkowski: – Znam trenera od wielu lat. Najpierw byłem studentem Wychowania Fizycznego, następnie uczestniczyłem w trzech kursach UEFA, za które trener Grycmann był odpowiedzialny. Dostrzegam podobieństwa: ciągłą dbałość o szczegóły oraz systematyczny rozwój swojego warsztatu. Bo każdy kolejny kurs był o klasę lepszy od poprzedniego. Studenci kolejnych lat także mieli do wykonania w ramach studiów coraz ciekawsze zadania. To, w połączeniu z otwartym umysłem i gotowością na dalszą edukację, sprawia, że Grycmann to idealny kandydat na stanowisko dyrektora Szkoły Trenerów PZPN.
Wojtasz: – Kiedy Paweł zaproponował mi, bym został eduktaorem, ucieszyłem się. To była dla mnie olbrzymia nobilitacja. Ucieszyłem się, że dostrzegł moją trenerską pracę i stwierdził, że mogę mieć coś do przekazania w wymiarze edukacyjnym. Kiedy skończyłem jednak kurs wyjechałem w Polskę i tylko kilka razy byłem tam zapraszany na wykłady z wiedzy z zakresu analizy. Paweł mocno rozwijał się w kierunku edukacyjnym, ja mocno w kierunku trenerki na najwyższym poziomie.
Góralczyk: – Paweł doprowadził kursy trenerskie w Śląskim Związku Piłki Nożnej do poziomu, który był pozytywnie komentowany i doceniany w całym kraju. Obyśmy za jakiś czas mogli powiedzieć, że na szerszym polu, które mu teraz powierzono, te efekty okazały się równie dobre.
Galeja: – Mieliśmy w Śląskim Związku Piłki Nożnej jasny podział obowiązków, nie było takiej sytuacji, żebyśmy wchodzili sobie w drogę. Paweł był przede wszystkim odpowiedzialny za szeroko rozumianą organizację kursów trenerskich. Ja byłem osobą, która była odpowiedzialna za konferencje czy warsztaty. Ale z racji tego, że ostatnio nie mogłem zająć się konferencją w Zabrzu, na którą przyjechało 1400 trenerów, zorganizował również i ją. Sam…
Górak: – Wydaje mi się, że jako edukator i organizator myśli szkoleniowej Paweł się sprawdził bardzo dobrze. Potrafi to zorganizować, wie po co sięgać i mam nadzieję, że tak to będzie też szło dalej.
Galeja: – Często dobieraliśmy wspólnie prelegentów, omawialiśmy ich. Często było również tak, że gdy przychodziło do wyboru edukatorów, to podejmowaliśmy wybór po wspólnej dyskusji i analizie.
Powrót do przyszłości
Brnąc przez kolejne akapity dość szczegółowo poznaliśmy przeszłość Pawła Grycmanna. Większość z nas pytanie zadaje sobie jednak o… przyszłość. Czy 37-latek będzie w stanie przeciwstawić się temu, co trzyma polskie szkolenie w blokach? Czy pójdzie pod prąd?
Galeja: – Na pewno czeka go duże wyzwanie. Myślę, że traktuje je jako pasję. Chcieliśmy jako Śląski Związek Piłki Nożnej pokazać nurt, w którego kierunku powinna iść piłka nożna. Na pewno Paweł będzie musiał się uczyć zarządzania. Był koordynatorem w Stadionie Śląskim, zarządzał grupą trenerów, ale myślę, że teraz będzie to trochę inne zarządzanie. Nie rozmawiałem z nim jeszcze, bo od tygodnia się nie widzieliśmy, ale chciałem mu to samo pytanie zadać: co będzie pierwszą rzeczą, na którą wpłynie? Patrzymy na Śląsku na piłkę w sposób bardzo jednolity. Jaką grupę trenerów Paweł Grycmann będzie chciał teraz zbudować? My, trenerzy – edukatorzy, wypromowaliśmy go na dyrektora Szkoły Trenerów PZPN, więc jakby zabrał nas wszystkich do Warszawy…? Strach się bać, gdzie byśmy go wypromowali dalej (śmiech).
Kwiatkowski: – To jest osoba, która ma dawać przykład, inspirować i stwarzać warunki do rozwoju dla tysięcy innych trenerów. Przez wiele lat działo się to na Śląsku, więc mam nadzieję, że propagowane przez trenera “rozumienie gry” rozleje się na całą Polskę. Myślę, że dzięki temu szkolenie w naszym kraju może zrobić krok w przód, za co mocno trzymam kciuki.
Wojtasz: – To odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu i czasie. Możemy na tym tylko zyskać, bo wiedzę z zakresu szkolenia ma napradwę wielką.
Na pewno najwyższy czas na uporządkowanie kursów. Zdrzałek: – Myślę, że możemy spodziewać się wszechobecnej standaryzacji. Mam nadzieję, że to, co było zrobione w Śląskim ZPN-ie, nie będzie przypadkiem. I że praca wszystkich Wojewódzkich ZPN-ów zostanie teraz ujednolicona. Na pewno wprowadzone zostaną wysokie standardy, przyjęte na uczelni. W samych szkoleniach też jest kilka rzeczy do poprawy. Wyprodukowaliśmy trenerów z licencjami, bo tak było trzeba, teraz trzeba wyłuskać tych, którzy będą pracowali na najwyższym poziomie. Patrząc na to, co zostało zrobione na Śląsku, i na trenerów, którzy z nim współpracowali, bo było tych ludzi sporo, to odbiór jest pozytywny. Grycmann potrafi nie tylko wytłumaczyć na czym co polega, ale istotą prowadzenia przez niego treningu i wykładów jest to, że inspiruje człowieka, rzuca „wędkę”, a później każdy musi już działać zgodnie z własnymi przekonaniami. Myślę, że po dziewięciu latach to dobry kierunek na zmianę. To dobra zmiana. Trzeba dać Pawłowi czas oraz zaufać, bo każdy startuje z czystą kartą i dopiero po czasie zobaczymy, jak to się wszystko zmieniło.
Dorobek Grycmanna deprecjonować będzie najprościej przez jego związki z piłką profesjonalną. A konkretnie – ich marginalne istnienie. Kowalski: – Nie jest człowiekiem z wielką karierą zawodniczą czy nazwiskiem, dlatego na pewno nie będzie miał łatwo.
Dawidowski: – Ucieszyło mnie, że Paweł został dyrektorem Szkoły Trenerów PZPN. Jest to osoba, która może mieć spory wpływ na to, co tam się będzie działo. Grycmann wywodzi się ze środowiska akademickiego, a więc ma ogromną wiedzę w zakresie tego, jak to się wszystko odbywa. W tej chwili nie kształcimy już trenerów – pedagogów, tylko samych trenerów. Wszyscy trenerzy, jacy wychodzą obecnie, nie mogą pracować np. w szkołach sportowych. Tę AWF-owską dziurę trzeba załatać.
Juras: – To dobry wybór. Przede wszystkim dla wszystkich młodych zawodników. Oczywiście to dobry wybór także dla związku. Wierzę, że Grycmann zmieni system na lepsze. Jest ekspertem. A ekspertem jest ktoś, kto nie tylko zna wszystkie reguły, ale potrafi też tworzyć nowe rozwiązania, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Taki jest Paweł.
Piechniczek: – Jest człowiekiem bardzo prężnym, ukończył wszystkie kursy z wyróżnieniem, a więc jego postawa była bardzo wysoko oceniana. Myślę, że jest to dobry wybór. To trochę inna generacja od tej, która poprzednio prowadziła Szkołę Trenerów PZPN. Wszystko zmierza ku nowemu i myślę, że Grycmann da sobie w tej szkole świetnie radę. Jest to człowiek otwarty, który się dokształca, potrafi też słuchać starszych od siebie. Otwarta głowa, ludzki i serdeczny człowiek – takich osób potrzeba do pracy z trenerami, a w przyszłości z piłkarzami.
Kowalski: – Bardzo często między sobą rozmawialiśmy, że trudno mówić o rewolucji. Na pewno sprawy w szkoleniu zostaną uporządkowane i sięgniemy do dobrych wzorców. Takich, które wywodzą się z podwórek. Z tego, co się kiedyś działo w piłce nożnej. W tej chwili wiemy już, jak to zrobić, mamy to usystematyzowane i opisane. Jesteśmy w stanie młodym zawodnikom pomóc w tym, żeby kilka godzin, które kiedyś spędzali na podwórkach, zamienić na półtorej godziny treningu. Trudno mówić o rewolucji, to jest raczej sięgnięcie do korzeni i usystematyzowanie pewnych rzeczy. To nie jest nasz wymysł, takie są wzorce europejskie z krajów, gdzie piłka rozwija się najlepiej i jest na wysokim poziomie.
Skowronek: – Po Pawle spodziewam się pełnego zaangażowania i otwartości na dyskusje z ludźmi. To pierwsze dwa hasła, które przychodzą mi do głowy. Na pewno będzie narzucał swój pomysł oraz wprowadzał swój model pracy, ale będzie starał się je również uargumentować. Będzie więc dyskutował z ludźmi jeszcze bardziej doświadczonymi od niego i wyciągał swoje wnioski, żeby zrobić wszystko, by polska piłka stała się naszym wspólnym dialogiem. Jestem jednak przekonany o tym, że da radę. Już to udowodnił będąc szefem szkolenia w Śląskim ZPN-ie. Za nami na Śląsku rewolucja, Paweł wziął ją na klatę i idzie do przodu.
Góralczyk: – Przed nim trudna misja i niebanalne wyzwanie. Jeżeli ludziom wydaje się, że takie rzeczy łatwo zmieniać, to tak nie jest. Musimy wierzyć, że są możliwości i metody, żebyśmy mogli w Polsce cieszyć się z piłki na europejskim poziomie. Nie wiem jakich Grycmann będzie w stanie użyć argumentów i do czego ludzi przekona. Będzie jednym z tych, który będzie kreował trendy, a kursy, konferencje i podobne zdarzenia mają to do siebie, że ludzie w nich uczestniczą, słuchają, coś dla siebie wyciągają, coś odrzucają, bo mają inne doświadczenia. I tyle. Jeżeli ktoś go wybrał, to zakładam, że jest to merytoryczny wybór i widzi się w nim nadzieję oraz szansę dla piłki. Ważne jest to, żeby nie był sam, bo wtedy jest to trudniejsze. Ale jeżeli zbierze się grupa ludzi, która będzie te same teorie i zasady przekazywać, a one będą dobrze uzasadnione, ciężko się będzie temu przeciwstawiać.
PRZEMYSŁAW MAMCZAK
Fot. EkstraTrener.pl, Newspix