Robert Lewandowski rozpoczął sezon od trzech bramek w dwóch występach. Polak trafił na inaugurację Bundesligi, ustanawiając nowy rekord bramek w 1. kolejce rozgrywek (osiem). Teraz RL9 dorzucił do pakietu dwa trafienia (i asystę), które zapewniły Bayernowi Superpuchar Niemiec. Tym samym “Lewy” wstawi do gabloty trofeum numer 25. 32-latek kolekcjonuje puchary w takim tempie, że żaden polski piłkarz nie może się z nim równać.
Napastnik reprezentacji Polski to prawdziwa maszynka do zdobywania tytułów. Ma na koncie 17 triumfów w klasyfikacji strzelców – od 2. ligi przez Ekstraklasę po Bundesligę, Ligę Mistrzów i rozgrywki międzypaństwowe. Do tego nagrody indywidualne, jak tytuł Piłkarza Roku FIFA czy najlepszego zawodnika UEFA. To jednak osiągnięcia, których nie wliczamy do listy trofeów, bo ta miałaby ponad 40 punktów. Analizując to, co Lewandowski ma w gablocie, mówimy tylko o sukcesach odniesionych z drużyną. Tych także nie brakowało.
- Liga Mistrzów
- Superpuchar UEFA
- Klubowe Mistrzostwo Świata
- 9 mistrzostw Niemiec
- 4 Puchary Niemiec
- 6 Superpucharów Niemiec
- mistrzostwo Polski
- Puchar Polski
- Superpuchar Polski
Wszystko, co było do wygrania, Robert już ma, więc teraz może tylko śrubować rekordy. Na liście najbardziej utytułowanych polskich zawodników jest zdecydowanym numerem jeden. Wyprzedza Huberta Kostkę, który zgarnął 15 pucharów, ale w przeciwieństwie do niego nie ma na koncie tytułu zdobytego z reprezentacją. 15 sukcesów na koncie mają także Ernest Wilczek i Maciej Żurawski. Ten, podobnie jak RL9, osiągał także międzynarodowe sukcesy. Natomiast w polskiej lidze obecnie najwyżej stoją akcje Jakuba Rzeźniczaka (12 trofeów) oraz Artura Jędrzejczyka, Tomasza Jodłowca i Michała Kucharczyka (po 11 pucharów).
1 – Robert Lewandowski to najbardziej utytułowany polski piłkarz w historii. Superpuchar Niemiec był jego 24. trofeum w karierze
A jak mają się sprawy w reprezentacji Polski? Nie ma co ukrywać, brakuje nam piłkarzy, którzy mogą pochwalić się dwucyfrową liczbą sukcesów na koncie. Poza Robertem Lewandowskim taką osobą jest już tylko Wojciech Szczęsny, który zdobył 10 trofeów z Arsenalem i Juventusem (ok, głównie z Juventusem). Do drzwi “dwucyfrówki” puka kilku kandydatów – Tomasz Kędziora i Grzegorz Krychowiak zdobyli już dziewięć pucharów. Ten drugi może się pochwalić europejskimi triumfami – aż dwoma, co jest lepszym wynikiem niż wynik Roberta Lewandowskiego. Blisko tak bogatej gabloty są także Bartosz Bereszyński i Maciej Rybus (po osiem) triumfów. A dalej? Cóż, przepaść, bo pełna lista wygląda tak.
- Robert Lewandowski – 25
- Wojciech Szczęsny – 10
- Tomasz Kędziora, Grzegorz Krychowiak – 9
- Bartosz Bereszyński, Maciej Rybus – 8
- Dawid Kownacki, Karol Świderski, Sebastian Szymański – 3
- Jan Bednarek, Karol Linetty – 2
- Kamil Glik, Michał Helik, Kamil Jóźwiak, Mateusz Klich – 1
“Lewy” odpowiada za 28% procent wszystkich trofeów, które mają w gablocie reprezentanci Polski. Co więcej – 10 zawodników naszej kadry nie zdobyło ani jednego pucharu. Dorobek Glika, Klicha czy Krzysztofa Piątka mógłby być większy o jedno “złoto”, gdybyśmy liczyli awans z 2. do 1. ligi, ale to już pewne rozdrabnianie się. Dlatego zostańmy przy tym i liczmy, że sukcesy pozostałych reprezentantów będą zmierzały w kierunku Lewandowskiego, albo chociaż Szczęsnego.
9 – piłkarzy, którzy dotarli do półfinału EURO 2020 zmieniło latem kluby
Najlepsze ligi w Europie albo już ruszyły, albo ruszą za moment. To oznacza, że powoli zmierzamy do końca transferowego szaleństwa. Przenosiny Manuela Locatellego do Juventusu będą jednym z ostatnich ruchów dotyczących piłkarzy, który zdobyli medal mistrzostw Europy. Po EURO 2020 nie zaobserwowaliśmy fali transferów z udziałem zawodników czołowych reprezentacji na Starym Kontynencie. Kluby zmieniło czterech Duńczyków, trzech reprezentantów Anglii oraz dwóch Włochów.
Imię i nazwisko | Stary klub | Nowy klub |
Manuel Locatelli | Sassuolo | Juventus |
Alessandro Florenzi | AS Roma (PSG) | Milan |
Ben White | Brighton | Arsenal |
Jadon Sancho | Borussia Dortmund | Manchester United |
Jack Grealish | Aston Villa | Manchester City |
Andreas Cornelius | FC Parma | Trabzonspor |
Jannik Vestegaard | Southampton | Leicester |
Frederik Ronnoew | Schalke 04 Gelsenkirchen | Union Berlin |
Joachim Andersen | Lyon | Crystal Palace |
Do tego grona możemy jeszcze dopisać Gianluigiego Donnarummę, który zamienił Milan na PSG, jednak to miało miejsce jeszcze przed EURO, a zostało dopięte w trakcie turnieju. Nie możemy więc mówić o efekcie mistrzostw Europy. Czy zobaczymy jeszcze jakieś transfery? Gorącymi nazwiskami na rynku są Aaron Ramsdale, który jest łączony z Arsenalem, czy Pablo Sarabia. W obecnym okienku nie ma popytu na reprezentantów Hiszpanii, ale akurat skrzydłowy PSG jest zmuszony do poszukania sobie nowego pracodawcy. Mając Leo Messiego za rywala nie ma innej opcji.
Ale skoro nie są to jeszcze dopięte ruchy, to nie ma sensu ich uwzględniać. Jak przedstawia się podział medalistów EURO 2020 według lig, w których będziemy ich obserwować? Zaskoczenia nie ma, bo dominują Premier League oraz Serie A.
- Premier League – 39
- Serie A – 30
- La Liga – 14
- Bundesliga – 6
- Ligue 1 – 4
- duńska ekstraklasa – 3
- Championship, turecka Super Lig – 2
- liga szwedzka – 2
Przepaść jest ogromna, ale cóż, każdy to jakoś nadrobi. Francuzi może i nie mają wielu gwiazd EURO – poza trójką z PSG tylko Kasper Dolberg z Nicei – mają za to Neymara i Leo Messiego, więc przesadnie nie płaczą.
8 – punktów Lecha Poznań na starcie sezonu to najlepszy wynik od dwóch lat
Poznańska lokomotywa wjechała w nowe rozgrywki tak, że iskry szły z torów. Lech Poznań jest liderem rozgrywek, ma na koncie 10 punktów, które zdobył w czterech meczach, więc ekipa Macieja Skorży pozostaje niepokonana. Bilans bramkowy także jest pozytywny – 8:2. W poszukiwaniu tak udanego startu “Kolejorza” trzeba się cofnąć do sezonu 2018/2019. Wtedy bowiem drużyna z Wielkopolski również ruszyła z kopyta:
- 2021/2022 – 3 zwycięstwa i remis, 10 punktów, bramki 8:2
- 2020/2021 – wygrana, 2 remisy, porażka, 5 punktów, bramki 7:7
- 2019/2020 – 2 wygrane, remis, porażka, 7 punktów, bramki 8:5
- 2018/2019 – 4 wygrane, 12 punktów, bramki 9:1
Problem w tym, że wtedy Lech skończył sezon na ostatnim miejscu w grupie mistrzowskiej, czyli nie możemy mówić o sukcesie. Dlatego kibicom z Poznania, choć stęsknionym za wygranymi, polecamy spokój i cierpliwość. W tamtym sezonie po czterech zwycięstwach przyszedł cios obuchem w głowę: 2:5 z Wisłą Kraków, a potem seria pięciu meczów bez wygranej. Teraz przed “Kolejorzem” starcie z wiceliderem z Gdańska, więc maszyna napotka na swojej drodze poważną przeszkodę. Generalnie jednak widzimy powody do optymizmu i sprawy mogą potoczyć się lepiej niż wtedy. Ważne więc, żeby znad morza wrócić z trzema punktami, a nie pięcioma golami w bagażniku.
SZYMON JANCZYK