Pamiętacie jeszcze „kultową” próbę Mateusza Radeckiego z meczu z Lechem? Jeśli nie, to zaraz sobie przypomnicie, ale coś nam się wydaje, że wcale nie tak łatwo wymazać to cudo z pamięci. Teraz piłkarz Radomiaka w rozmowie z WP Sportowe Fakty opowiada o swoich niedoszłych zamiarach.
A było to tak:
Przyznacie: klasa. Napisaliśmy wówczas, że to najgorszy strzał kolejki/rundy/sezonu. Jak tłumaczy to Radecki?
– Była szyderka, jak to w szatni. Ja jednak nie mam problemu, gdy koledzy sobie ze mnie żartują. Mam dystans do siebie. A co do tego strzału w Poznaniu… cóż, podjąłem decyzję taką, a nie inną. Myślałem, że wyjdzie mi strzał życia. Niestety, stało się inaczej. Mogłem się zachować dużo lepiej, mogłem zrobić z tą piłką wszystko. Ale nie załamałem się po tej sytuacji, choć odbiło się to sporym echem. Przez kolejne trzy dni trafiałem na podobne artykuły praktycznie non stop. Jeśli miałbym się doszukać jakiegokolwiek pozytywu, to chyba lepiej zrobić coś takiego niż np. nie trafić w piłkę na własnej połowie i narazić zespół na utratę gola.
Tak czy inaczej, wcale nie jest też tak, że Radecki kopie się w Ekstraklasie po czole, bo chociażby na tle Legii wyglądał bardzo przekonująco, co potwierdził golem.
– Ekstraklasa to nie pierwsza liga, gdzie czasami zdarzały się łatwiejsze mecze. Tutaj co tydzień mamy trudną przeprawę i co tydzień musimy udowadniać, że zasługujemy na tę Ekstraklasę. Będziemy walczyć w każdym spotkaniu, by zdobywać punkty i jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie. To jest nasz cel nadrzędny – opowiada Radecki.
Fot. 400mm.pl