Warta Poznań w trzech pierwszych meczach tego sezonu strzeliła siedem goli. W zeszłym sezonie na siódmego gola czekała do… dziesiątej kolejki. Te dwanaście miesięcy “Zielonych” to opowieść o dobrych decyzjach sportowych, wierze w trening, cierpliwości. Ale przede wszystkim o tym, że dobry trener w warunkach ekstraklasowych gwarantuje rozwój. Bo Piotr Tworek to trener, który najpierw wierzy w trening, a dopiero później w transfery.
Przed pierwszą kolejką Ekstraklasy właściwie w kontekście każdego beniaminka komentatorzy czy eksperci szukali punktów zaczepienia do historii Warty Poznań. – A może to Górnik/Radomiak/Termalica będą jak Warta i powtórzą to zaskakujące piąte miejsce na koniec sezonu? – pytali.
Dzisiaj Górnik Łęczna dostał bolesną lekcję tego, jak daleko mu do Warty z poprzedniego sezonu. Chociaż cofnijmy się o te dwanaście miesięcy. Przecież warciarze wystartowali źle. W taki sposób, że słabsza mentalnie drużyna mogłaby tego nie dźwignąć. Nie mogli strzelić gola przez pierwsze trzy kolejki. Tracili punkty po jedynym celnym strzale rywali (Lechia) czy wypuszczali remis w ostatnich minutach spotkania (Zagłębie). Lepili kadrę na kolanie, przesuwając Grzesika na skrzydło.
50% do 500 zł – cashback bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Wówczas Piotr Tworek zachowywał spokój. Nie organizował sobie wycieczek do gabinetu dyrektora sportowego, bo wiedział, że klub ze zdecydowanie najmniejszym budżetem w lidze nie może sobie pozwolić na jakościowe transfery ad hoc. Wiedział też, że piłkarze między końcem poprzedniego sezonu a startem przygotowań do nowego mieli… sześć dni wolnego. “Zieloni” musieli uczyć się i odpoczywać w biegu. To mityczne frycowe było niemal wkalkulowane w koszty.
Warta Poznań po letnich zmianach
Rok później Warta podchodziła do sezonu z jednym transferem nie-młodzieżowca. Po stracie Makany Baku (najlepszy skrzydłowy rundy wiosennej?) i Macieja Żurawskiego (pewniak w środku pola). Nadal bez kapitana Bartosza Kieliby, dochodzącego do siebie po urazie. Na rozkładzie – dwóch pucharowiczów i beniaminek. Mecz z Pogonią – w normalnych warunkach – byłby przegrany po dziesięciu minutach, gdy Trałka wyleciał z boiska z czerwoną kartką, a goście mieli rzut karny.
I Warta po tych trzech meczach ma pięć punktów. Dwukrotnie przegrywając doprowadziła do remisu z trzecim i czwartym zespołem poprzedniego sezonu. A dziś przejechała się po Górniku Łęczna.
Gdy pytałem trenera Tworka kilka tygodni temu, czy Warta będzie grała ofensywnej niż rok temu, to dostałem dokładnie taką odpowiedź, jakiej spodziewałem się po Tworku. Czyli “jeśli będę miał graczy, którzy będą nadawać się do gry ofensywnej, to tak”. Bo to jest motto Warty. Zdrowe dostosowywanie się do okoliczności. Przecież mogli pójść all-in, zgodnie z hasłem “zastaw się, a postaw się” wykupić Baku. Ale to byłoby budżetowe szaleństwo. Wymyślili sobie Milana Corryna i facet mecz w Łęcznej kończy z dubletem i asystą. Mogli też przy Drodze Dębińskiej obwieścić sukces, że w dziesiątkę wyrwali punkt Pogoni. A do szatni wszedł Tworek i powiedział: – Graliśmy o zwycięstwo w tym meczu. Nawet czujecie, że zmiany były ofensywne. My nie bronimy, zawsze będziemy wygrywać mecze, zawsze będziemy podchodzić do swojej pracy w ten sposób. Nawet gdybyśmy, kurwa, piątkę dostali, to zawsze będziemy grać o zwycięstwo. Wy macie mieć TU (Tworek przykłada palce do skroni), że gramy o zwycięstwo, chłopcy.
I Warta pojechała do Łęcznej. Resztę historii znamy.
Obstawiaj Ekstraklasę na Fuksiarz.pl!
Nie chodzi o to, by tutaj obsypywać Wartę komplementami. Ale by pokazać, że cierpliwość i praca od poniedziałku do piątku na treningu ma sens. “Zieloni” dzisiaj świetnie funkcjonowali w wysokim pressingu. A w ten sposób rywala zaczęli atakować dopiero wiosną, bo jesienią – przy brakach kadrowych i koronawirusie – po prostu nie mieli na to sił. Dzisiaj zobaczyliśmy dobrego Adama Zrelaka, którego wiosną trzeba było zbudować minutami. Widzieliśmy znów świetnego Roberta Ivanova, który w pierwszych meczach jesienią wyglądał tak, jakby pierwszy raz grał na dużym boisku. Do tego widzieliśmy Wartę kliniczną, bardzo skuteczną pod bramką rywala.
Siedem goli Warta ma po trzech kolejkach. W zeszłym roku po trzech kolejkach nie miała żadnego gola.
Siedem goli Warta ma po trzech kolejkach. W zeszłym roku tyle miała dopiero w kolejce dziesiątej.
Pięć punktów Warta ma po trzech kolejkach. W zeszłym roku dopiero w siódmej kolejce przebiła tę granicę.
Warta Poznań – poradnik rozwoju
Warta Poznań to opowieść o rozwoju. Jurgen Klopp powiedział kiedyś, że bardziej wierzy w trening niż w transfery. Oczywiście łatwo to mówić trenerowi, który ściąga piłkarzy za kilkadziesiąt milionów euro. A Tworek? Tworkowi pozostaje zbudowanie Czyża, który zagrał jeden mecz w seniorskiej piłce. Grzesika, który odchodząc z ŁKS-u sam nie wiedział, ile goli łodzianie stracili w poprzednim sezonie. Jakóbowskiego, który z Ekstraklasą przywitał się czerwoną kartką za dwa kuriozalne padolina. I tak dalej.
Możemy zrobić sobie eksperyment – ilu zawodników Warty rok temu zostałoby wziętych do Ekstraklasy, gdyby nie awans przez baraże? Że – dajmy na to – Radomiak wygrałby tamten mecz, a poznaniaków czekałaby dalsza gra w I lidze? Pewnie Adrian Lis dostałby ofertę z Ekstraklasy. Może Aleks Ławniczak, bo był młodzieżowcem. Pewnie Mateusz Kupczak, ale on już w tej Ekstraklasie grał wcześniej. Raczej nie Kieliba, bo kto by chciał wyrywać ponad trzydziestoletniego stopera z I ligi. Trałka pewnie skończyłby karierę.
A dzisiaj ta cała paczka jest w Ekstraklasie i ciągle ewoluuje.
Jakże pięknie ewoluuje.
fot. NewsPix