Wiadomo, że pracę Kosty Runjaicia w Pogoni należy doceniać, bo wniósł Portowców na inny poziom, skończył poprzedni sezon na pudle i zagrał w pucharach, ale wiecie jak jest – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak osiągnąłeś coś, a jesteś ambitny, chcesz więcej. I od Pogoni chce się więcej. Co ważne, to nie jest jeden z tych przypadków, kiedy oczekiwania przerastają aktualne możliwości. Pogoń mogłaby grać lepiej. Tyle że od dłuższego czasu jest zakładnikiem własnej broni.
Defensywa? Top. Trudno jest Portowcom strzelić bramkę, rywale się z nią męczą, nie lubią z nią grać. W poprzednim sezonie tylko siedem razy (na 30 spotkań) zdarzyło się, by Pogoń straciła więcej niż jedną bramkę. Stipica 17 razy zachowywał czyste konto. A jak wylicza Ekstrastats, rywale stworzyli sobie 40 okazji przeciwko szczecinianom – to był trzeci wynik w lidze, tylko Raków i Legia stały pod tym względem lepiej.
No i doceniamy to, szanujemy. W końcu drużynę buduje się od tyłu. Ale jak już się zbuduje z tyłu, nie wolno zapominać o przodzie. A Pogoń zapomina. I zjada ją minimalizm, przez który traci punkty.
POGOŃ SZCZECIN. DEFENSYWA TOP, ALE CO Z OFENSYWĄ?
W zeszłym sezonie szczecinianie dziewięć razy wygrali 1:0. Jednak tylko pięciokrotnie doszło sytuacji, w której Pogoń wygrała więcej niż jedną bramką. Wiadomo, 1:0 punktują tak samo jak 7:0, ale to jednak jest ryzyko. Głupi błąd, 1:1, dwa punkty mniej. Tak było dzisiaj. Przecież Pogoń miała ten mecz z Wartą w garści. Kilkadziesiąt minut gry z przewagą, rzut karny, prowadzenie… Nic tylko wziąć rywala i go bić, potwierdzić swoją dominację.
Early Payout w Fuksiarzu – wygrywaj przed końcem meczu!
A Pogoń tego nie potrafiła zrobić. My wiemy, że Warta się nieźle broni, ale dajcie spokój. Nie wypada szczecinianom przy takim układzie spotkania oddać ledwie trzech celnych strzałów (w tym jeden z karnego). To wręcz wstyd.
Patrzymy na Pogoń i przypomina się… Lechia Gdańsk z sezonu 18/19. Ekipa Stokowca też grała wówczas o mistrza, ale w podobnym stylu co Pogoń. Na zero z tyłu, a z przodu pewnie coś wpadnie. Gdańszczanie wówczas przez 37 kolejek siedem razy wygrali więcej niż jedną bramką. Częściej stawiali na wygrane bez większej przewagi. Potem na finiszu zabrakło im pary, spotkania nie układały się już tak dobrze i mistrzostwo wziął Piast Gliwice.
POGOŃ SZCZECIN. TRZEBA ZROBIĆ KROK DO PRZODU
Nie chodzi teraz o to, by wymagać od Pogoni rozjeżdżania każdego czwórką, bo ma swój styl i to też jest cenne. Natomiast szczecinianie muszą się nauczyć zabijać spotkania, a gdy można – grać z większym polotem. Zobaczcie, to, co wystarcza często na naszą ligę, w pucharach – okazało się – nie ma większej racji bytu. Osijek dwa razy zrobił swój wynik, zremisował w Szczecinie, wygrał u siebie i Pogoń nie była w stanie odpowiedzieć. Szczecinianie w oparciu o swój styl muszą jednak ewoluować, by znaczyć więcej.
I to jest ten jeden z nielicznych zarzutów do trenera. Tam naprawdę zebrała się solidna kapela. Kucharczyk, Gorgon, Zahović, Kowalczyk, Parzyszek, Kurzawa, Kozłowski i tak dalej – to nie są przecież źli piłkarze. Potrafimy sobie wyobrazić, że wychodząc na boisko niejednokrotnie się u nas bawią, grając ciekawy futbol dla oka. Tego w Szczecinie obecnie brakuje.
A przecież o to chodzi w sporcie – by się rozwijać. Pogoń zrobiła duży krok, sięgając rok temu po brązowy medal, ale teraz, co naturalne, chce zrobić następny. A jeśli nie pozbędzie się swojego minimalizmu, jeśli nie rozwinie skrzydeł w przodzie, będzie o ten krok bardzo trudno.
Fot. FotoPyk