Ciąg dalszy sprawy, o której pisaliśmy wam już rano. Portal Onet ujawnił szczegóły afery, którą bada gdańska prokuratura, a w kwestii rzekomego handlu podrabianymi dyplomami studiów przewijają się nazwiska kilku piłkarzy i osób ze środowiska. Teraz ten sam portal porozmawiał z profesorem Markiem Rybińskim, kanclerzem warszawskiej Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie, na której studia ukończył Robert Lewandowski.
Nazwisko kapitana kadry też pojawia się w sprawie śledztwa, w którym głównym przyłapanym jest dr. hab. Zbigniew D. W trakcie przeszukania znaleziono u niego między innymi fotografię dyplomu „Lewego”, który miałby w 2018 roku uzyskać magisterkę z pedagogiki. W materiałach zabezpieczonych przez służby znajduje się też korespondencja pomiędzy Zbigniewem D. a Anną Lewandowską, żoną piłkarza i dotyczy ona choćby wizyty Roberta na uczelni czy przekazania teczki o niewiadomej zawartości.
Marek Rybiński ze wspomnianej uczelni w Warszawie, na której Lewandowski obronił w zeszłym roku magisterkę, powiedział Onetowi: – Czy wierzę, że w tym samym czasie Robert Lewandowski ciągnął dwa kierunki studiów? O innym wykształceniu Roberta niż to, które u nas uzyskał, nigdy nie słyszałem. Tyle mogę powiedzieć.
Zdradził także kulisy studiowania kapitana reprezentacji Polski na jego uczelni. – To była długa edukacja, którą zaczął u nas w 2007 r. jeszcze jako zawodnik Znicza Pruszków. Na obozie przygotowawczym w Waplewie, przed rozpoczęciem pierwszego roku, poznał zresztą swoją przyszłą żonę. Anna przez pewien czas także u nas studiowała, potem, po przeprowadzce do Poznania, przeniosła się na jakąś inną uczelnię. Z kolei Robert cały czas miał u nas indeks. Pierwszy rok ukończył w terminie, no ale potem jego kariera się rozkręciła. W 2008 r. przeszedł do Lecha Poznań, potem do Dortmundu i Monachium. Po drodze były jeszcze eliminacje, dwa razy mistrzostwa Europy, raz mistrzostwa świata z udziałem naszej kadry. Dlatego, mając tyle obowiązków, wykorzystał wszelkie możliwe urlopy dziekańskie i rektorskie. Szliśmy mu na rękę, bo trzeba pomagać sportowcom w pogodzeniu kariery z nauką. To się udało.
Sam Lewandowski jeszcze się do sprawy nie odniósł.
Fot. FotoPyK