119. minuta meczu finałowego Euro. Jeden z angielskich asystentów wścieka się przy linii, że sędzia nie zezwolił na podwójną zmianę Rashforda i Sancho. Jakby się obawiał, ze kolejnej przerwy w grze może już nie być i obaj piłkarze Manchesteru United nie wejdą na boisko przed końcem meczu. Gdyby tylko Anglicy mogli cofnąć czas, gdyby Gareth Southgate mógł jeszcze raz przemyśleć sobie te zmiany… Sancho i Rashford weszli tylko po to, by strzelić gola z jedenastu metrów. Nie strzelili.
– Miałem bardzo dużo czasu, by przemyśleć sobie to, jak strzela się rzuty karne – mówił Gareth Southgate po wygranej serii rzutów karnych na mundialu 2018 w starciu z Kolumbią. Każdy wiedział, do czego wówczas selekcjoner Lwów Albionu nawiązywał. Do pamiętnego starcia z Niemcami z 1996 roku i jego pudła w serii jedenastek.
Powstały później dziesiątki tekstów o tym, jak rzuty karne stały się obsesją Southgate’a. Przed mundialem w Rosji już w maju miał wytypowaną listę strzelców. Razem ze swoim sztabem opracował analizy rywali, analizy prawdopodobieństwa, sprawdzali nawet ile czasu warto spędzić przed oddaniem strzału z wapna, by zmaksymalizować swoje szanse na trafienie.
– Rzut karny to nie jest kwestia szczęścia. To kwestia umiejętności, kontroli umysłu, spokoju. Są pewne indywidualne kwestie, które możesz przepracować i poświęciliśmy temu sporo czasu. Możesz zrobić wiele, by nie być zakładnikiem losu, a by go kontrolować – opowiadał angielski selekcjoner.
Dlatego tak bardzo Southgate’owi zależało, by Sancho i Rashford weszli na boisko jeszcze przed końcem dogrywki. Zaryzykował nawet tym, że na ostatnie sekundy ściągał środkowe pomocnika oraz bocznego obrońcę, a wpuszczał za nich skrzydłowego oraz napastnika. Chciał mieć dwóch pewniaków na serię jedenastek.
Rashford w karierze wykonywał siedemnaście rzutów karnych. Strzelał w młodzieżowej Lidze Mistrzów, w Lidze Narodów, w Lidze Mistrzów, w Premier League. Z siedemnastu rzutów karnych spudłował tylko dwa. Ostatnio spudłował w październiku 2019 roku w starciu z z Norwich.
Sancho? Jedenaście karnych w karierze, dziesięć wykorzystanych. Od młodzieżówki Manchesteru City po Ligę Mistrzów. Spudłował tylko raz – w 2018 roku przeciwko Egiptowi na mundialu do lat 17.
Widać było, że Southgate doskonale wiedział, że mowa tutaj o gościach, których noga nie drży w decydujących momentach. Zdjął przecież Hendersona, który strzelał dwa karne – jednego wykorzystał, jednego spudłował. Walkera, który do jedenastki w meczu nigdy nie podszedł. Wpuścił młodziaków, którzy jednak łącznie wykorzystali 25 jedenastek.
Minimalizacja ryzyka. Kontrola procesu. I klątwa wróciła.
Rashford, Sancho, Saka. Łączy ich to, że są młodzi i łączy ich też to, że wybierali kuriozalne nabiegi. Odezwała się tutaj stara futbolowa prawda – im durniejszy nabieg do rzutu karnego, im więcej cudowania, tym gorzej wykonane wapno. Oczywiście będziemy wychwalać Donnarummę, bo interweniował kapitalnie. Ale to nie były strzały z cyklu „tylko cudowna parada może uratować Włochów”.
Southgate znów będzie pewnie krytykowany za serię rzutów karnych. Tak jak po ’96, tak i po 2021. Ale czy można go winić? Koniec końców wygląda to na bubel, kompletny chaos, wpuszczanie młodziaków na minutę, by bez zapoznania się z piłką i boiskiem podchodzili do wapna. Ale z drugiej – przecież nawet suche liczby potwierdzają, że Sancho i Rashford są naprawdę dobrze zapoznani z podchodzeniem do piłki ustawionej na jedenastym metrze.
Dziwić może jedynie wybór Saki na piątego strzelającego. Jeśli strony ze statystykami nie kłamią – facet strzelał karnego po raz pierwszy w karierze. Nie można było tam dać kogokolwiek innego? Nawet takiego Shawa, który grał znakomity turniej i pokazał, że lewą nogą potrafi trafić w łeb Harry’ego Maguire’a nawet z sąsiedniej wioski?
Byłoby coś pięknego w tym, gdyby Southgate zmianami Rashforda i Sancho sprawił, że klątwa ’96 by się od niego odkleiła. Generalnie Anglicy na dużych turniejach i rzuty karne to para wyjątkowo niedobrana. Ale wyobrażacie sobie, że właśnie dzięki tym zmianom Anglicy zdobywają mistrzostwo Europy? Przecież nawet ten sobowtór selekcjonera Anglii z legendarnej anegdoty zacząłby być ściskany w metrze i dostawałby darmowe browary w każdym angielskim pubie.
A tak? Klątwa trwa dalej.
Futbol, cholera jasna.