Równo 30 lat po wygranych i organizowanych przez siebie mistrzostwach świata, Anglia otrzymała Euro. Chociaż królowa pozostawała ta sama, u Synów Albionu siłą rzeczy zmieniło się wszystko. No może poza oczekiwaniami, bo te wciąż były (i są) na niebotycznym poziomie. Zamiast wielkiego święta, był jednak wielki żal.
Reprezentacja Anglii na EURO 1996
Goodbye, Graham
Nim jednak Euro 1996 wystartowało, angielska federacja musiała kilka kwestii wyjaśnić. Przede wszystkim trzeba było znaleźć nowego selekcjonera, bo poprzedni – Graham Taylor – został z pracy wyrzucony. Anglikom zdarzało się nie dostać na mistrzostwa świata, ale rzadko kiedy robili to w stylu tak spektakularnym jak w latach 1992-93. Gdy eliminacje startowały, Synowie Albionu byli oficjalnie czwartą najlepszą drużyną globu. Tymczasem teraz odpadli w grupie.
Zajęli w niej trzecie miejsce, o dwa punkty ustępując Holandii i aż o trzy oczka Norwegii. Nawet jeśli ekipa ze Skandynawii była swego rodzaju objawieniem, Anglicy nie mogli dopuścić do tego, by na mundial nie pojechać. Doprowadziła do tego seria beznadziejnych spotkań z bezpośrednimi rywalami (2 remisy, 2 porażki), a także wpadka w meczu z Polską. Anglicy z Chorzowa wrócili tylko z jednym punktem, po tym jak piłkę do siatki wpakował im Dariusz Adamczuk. Był to dla niego pierwszy i jedyny gol w narodowych barwach.
Już wówczas postulowano o zwolnienie Taylora, który jednak trzymał się stanowiska. FA nie zwykło zwalniać selekcjonerów przed końcem eliminacji – swoją szansę w takiej sytuacji otrzymał Ron Greenwood oraz Alf Ramsey. Były szkoleniowiec Watfordu pracował zatem do ostatnich sekund nadziei na to, że Anglia na Mistrzostwa Świata 1994 jednak pojedzie. Mimo rozlicznych wpadek, nadzieje żyły aż do ostatniego meczu grupowego, gdzie Holandia grała z Polską, zaś Anglia z San Marino. Synowie Albionu mieli matematyczne szanse:
- Holandia musiała przegrać z Polską, Anglia wygrać z San Marino
- Holandia musiała co najwyżej zremisować z Polską, zaś Anglia pokonać San Marino przynajmniej ośmioma bramkami
Bezproblemowe wpłaty i szybkie wypłaty. Sprawdź metody płatności w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
W teorii były to rzeczy do zrobienia – w praktyce już nie. Chociaż przez 45 minut Biało-Czerwoni realizowali swój scenariusz, Anglicy jeździli na lodzie bez łyżew. Stracili gola z San Marino w ósmej (!) sekundzie spotkania. Piłkę do siatki wpakował David Gualtieri, sprzedawca komputerów. Windows NT 3.5 odpalał się dłużej, niż jemu zajęło ośmieszanie Stuarta Pearce’a.
Anglicy potrzebowali aż 20 minut, by doprowadzić do wyrównania. Do przerwy ostatecznie prowadzili 3:1, lecz wiedzieli, że to zdecydowanie za mało.
Graham Taylor miał podwójnego pecha. Przeświadczony o tym, że uda mu się przejść eliminacje, pozwolił na realizację materiału wideo. Jak nietrudno się domyślać, ostateczna nazwa – Impossible Job – nie była pierwotnie zakładanym tytułem. Anglik zrezygnował sam, sześć dni po meczu z San Marino: – Nikt nie jest w stanie ocenić mojego głębokiego, prywatnego rozczarowania brakiem kwalifikacji. Moje odejście to właściwy sposób działania w takich okolicznościach. Muszę to zrobić.
Taylor nie uratował jednak swojego honoru, nawet jeśli odejście było dobrowolne. Impossible Job przedstawiało go w najgorszym możliwym świetle. Selekcjoner wyszedł na człowieka, który nie panuje nad emocjami. Notorycznie przeklinał, nie potrafił dotrzeć do swoich zawodników. Na Euro 1996 Anglia musiała wybrać kogoś innego.
Terry Niechciany Venables
Pamiętacie produkcję Niekochani? Wobec tego, jak Anglicy traktowali Venablesa, rzeczony tytuł wydaje się być nietrafiony. Jeśli bowiem polska reprezentacja jest określana takim mianem, to trudno wyrazić z czym musiał zmagać się selekcjoner Synów Albionu od początku swojej pracy.
Były szkoleniowiec Tottenhamu otrzymał tę robotę za pośrednictwem Jimmy’ego Armfielda. Armfield od kilku lat pracował w FA jako konsultant, wcześniej zaś był członkiem składu, który sięgnął po mistrzostwo świata 1966. Jego głos był na tyle ważny, że Venables, który od roku pozostawał bez pracy, został nagle wybrany na selekcjonera reprezentacji narodowej. Nie spodobało się to przede wszystkim mediom, a sprawa urosła do takiego stopnia, że trafiła przed oblicze parlamentu.
Na mównicę wyszła Kate Hoey, późniejsza minister sportu. Zanim Hoey rozpoczęła swoją karierę polityczną, aktywnie działała w wielu klubach jako doradca edukacyjny. Z Venablesem zetknęła się w Tottenhamie i od razu się sobie nie spodobali. Nikt jednak nie spodziewał się, że Hoey w 1994 roku posądzi obecnego już selekcjonera o malwersacje finansowe: – Pan Venables mógł złożyć oświadczenie fałszywe, zwodnicze lub wprowadzające w błąd. Jego aplikację należy rozpatrzeć ponownie. Wkrótce mogą nastąpić pewne zmiany w tym zakresie.
Hoey chciała po prostu pozbawić Venablesa pracy, ale nie miała ku temu wystarczających dowodów, co zauważył sam trener. Trudności zaczęły się jednak pojawiać, zanim selekcjoner na dobre mógł ruszyć do działania z rozbitą mentalnie reprezentacją. A przecież miał dwa lata – w dodatku pozbawione meczów o stawkę – by Synów Albionu przygotować w jak najlepszy sposób. W związku z tym postanowił zabrać ich na Umbro Cup, które… nie miało zbyt wiele sensu.
Sprawdź promocję Mega Kursy Boost i zagraj o więcej w Fuksiarz.pl!
Jedyną reprezentacją europejską, jaka przyjechała wówczas do Anglii, była Szwecja. Poza nimi zagrała Brazylia oraz Japonia. Marki niezłe, lecz w żaden sposób nie tworzące atmosfery Euro. W dodatku Venables miał problemy z kadrowiczami – Paul Ince powiedział, że na turniej nie pojedzie. Selekcjoner postanowił rozprawić się z nim bardzo stanowczo – Ince został wówczas odpalony z reprezentacji.
Taka postawa kupiła mu zaufanie wobec pozostałych podopiecznych. Venables stawił się również za swoimi zawodnikami, po tym jak media brutalnie eksponowały kolejne alkoholowe eskapady piłkarzy, przede wszystkim Paula Gascogine. Venables wypali w stronę reporterów: – Jesteście zdrajcami. To, co teraz robicie, to średniowieczne polowanie na czarownice.
Przed rozpoczęciem EURO, Venables miał już bardzo silnych wrogów. Nie przepadał za nim parlament, czwarta władza postanowiła piętnować go na każdy możliwy sposób. Okazało się, że federacja również mu nie ufa, bowiem w 1995 Venables został niejako zwolniony.
Noel White nalegał na to, by selekcjoner zadeklarował się, co do miejsca, które osiągną Anglicy. Venables nie potrafił na to odpowiedzieć, toteż przewodniczący zapowiedział, że umowa z trenerem nie zostanie przedłużona. Co więcej – w maju 1996 roku – postawił selekcjonera przed faktem dokonanym. Federacja ogłosiła, że nowym trenerem reprezentacji Anglii zostanie Glenn Hoodle i to niezależnie od tego, czy Synowie Albionu turniej wygrają, czy odpadną już w fazie grupowej.
Złe miłego początki
Venables jechał na Euro 1996 pogodzony ze swoim losem. Jednocześnie nie mógł zawieść milionów kibiców, którzy euforycznie reagowali na każde wydarzenie związane z ich reprezentacją. Cena, którą poniósłby w wypadku porażki, była zdecydowanie zbyt duża. Warto też pamiętać, że selekcjoner miał okazję do zagrania na nosie federacyjnym oficjelom. Po serii licznych eksperymentów udało mu się wypracować najbardziej optymalną formację. Na ostatnią chwilę zmienił też kapitana – w meczach towarzyskich Anglii liderował David Platt, zaś na Euro opaskę nosił Tony Adams. Początek wymarzony jednak nie był. Mecz otwarcia z Szwajcarią przeszedł do historii jako jedna z największych niespodzianek pierwszego dnia mistrzostw Europy.
Spokojnie liczono na siedem punktów, poważnie myśląc o komplecie zwycięstw. Pomagały też ściany, bo pierwszy mecz – z Helwetami właśnie – rozegrano na Wembley. Start zaplanowano o 15, a po 23. minutach gry, Alan Shearer strzelił pierwszego gola na Euro 1996. Synowie Albionu mogli w tamtym momencie zrobić cokolwiek, zupełnie się zrelaksować, gdyż Szwajcarzy niespecjalnie mocno atakowali. Wszystko ma jednak swoje granice.
Anglicy się położyli. Trałkowanie na całego. To goście stwarzali więcej sytuacji. Turkyilmaz posłał taką piłkę, że naprawdę się trzeba było postarać, żeby nie strzelić gola. Jego kumpel z drużyny zrobił to i trafił w poprzeczkę. Z dystansu próbował też Vogel, ale minimalnie spudłował. Pętla wokół szyi Anglików zaciskała się coraz mocniej, by w końcu doprowadzić do tragedii.
Dośrodkowanie w pole karne, do piłki skacze Stuart Pearce i odbija futbolówkę ręką. Później drugi raz. Sędzia nie mógł tego nie widzieć i wskazał na wapno. Tym razem Turkyilmaz sam wziął wszystko w swoje ręce. Zupełnie zmylił Seamana i posłał lekki strzał w przeciwny róg bramki. Zrobiło się 1:1, a Wembley zadrżało. Zamiast wielkiej euforii był bowiem strach o to, czy – i w jakim stylu – uda się wyjść z grupy.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
Zrozumiały w tamtym momencie pesymizm szybko jednak ustąpił. Już w drugim meczu Anglicy bez większych komplikacji rozprawili się ze Szkotami, zaskakując ich ustawieniem 3-5-2. The Guardian tak opisał odniesione zwycięstwo: Drużyna godna podziwu. Elastyczna, oświecona, zrelaksowana, a przede wszystkim nowoczesna. Prawdziwe 3-5-2, którego nikt się nie spodziewał.
Dla samej reprezentacji był to ważny mecz, również pod kątem tego, kto trafiał do siatki. Najpierw uczynił to Alan Shearer – ulubieniec, gwiazda Premier League. Wynik meczu ustalił zaś Paul Gascogine – ulubieniec, gwiazda tyleż boisk, co barów. Venables i jego podopieczni grali niedowiarkom na nosie. Po zwycięstwie Holandii ze Szwajcarią byli już pewni awansu i z Oranje mieli walczyć o pierwsze miejsce. To był koncert.
Blisko 77 tysięcy ludzi widziało najlepszy mecz reprezentacji Anglii od czasów Bobby’ego Robsona, a być może Alfa Ramseya. Zachwytów nad tym spotkaniem nie krył sam Venables, który powiedział: – To była perfekcja. Doskonałość. Najlepszy mecz w całej mojej szkoleniowej karierze.
Holandia z Blindem, Bergkampem, młodym van der Sarem, Seedorfem i de Boerem przyjęła cztery bramki i fazę grupową kończyła z ujemnym bilansem bramkowym.
Straszliwie sam
W ćwierćfinale los pchnął Anglię w ręce Hiszpanii. Był to jednak słabiutki mecz po obu stronach. Bezbramkowy remis, dominująca nieskuteczność, bramki nie zdobył nawet Alan Shearer, który przecież na tym etapie miał już cztery trafienia. O awansie miał zatem zadecydować konkurs jedenastek. Goście nie potrafili jednak utrzymać nerwów na wodzy – złe uderzenia zwykle świetnego w tym aspekcie Fernando Hierro oraz Miguela Nadala, bezbłędni Anglicy. Zwycięzca w takiej sytuacji mógł być tylko jeden. Synowie Albionu dotarli do półfinału, gdzie mieli zagrać z tradycyjnym rywalem – Niemcami.
Anglicy znowu wystartowali świetnie – trzecia minuta i Alan Shearer wykonuje swoją charakterystyczną cieszynkę. Dalej nie byli już tak konsekwentni – 13 minut i wyrównuje Stefan Kuntz. Anglicy są jednak całkiem dobrej myśli – nawet jeśli remis utrzyma się przez regulaminowy czas gry, Synowie Albionu w poprzedniej rundzie przełamali klątwę rzutów karnych i mogą dość spokojnie patrzeć w przyszłość. Jednocześnie dalej próbują Niemców dociskać – próbuje Shearer. W słupek trafia McManaman. Piłki sunącej wzdłuż linii bramkowej nie jest w stanie dobić Gascoigne. Jednocześnie sam mecz zmienia się w wielkie pobojowisko. Gdyby te faule oceniać zgodnie z dzisiejszymi wytycznymi, kilku piłkarzy wyleciałoby z boiska, wówczas jedynie kończyło się na trzech żółtych kartkach, a przecież chodzi o szarpania Mollera, sanki Gascoigne’a, stemple Sammera i Adamsa.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i sprawdź ofertę zakładów!
Obie reprezentacje dobrnęły jakoś do dogrywki, a następnie serii rzutów karnych. Najgorszego momentu w karierze Garetha Southgate’a. – Terry powiedział, żebym był gotowy. To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, nie wiedziałem, jak zareagować. Podszedł do mnie Bryan Robson, by zapytać, czy kiedyś w ogóle wykonywałem rzut karny. Pokiwałem głową. Nie dopytywał i dobrze. Moja historia z jedenastkami była bowiem bardzo krótka – jedna spudłowana w 1993 roku, gdy grałem dla Crystal Palace.
Angielscy kibice wciąż pamiętają, mimo że od tamtego wydarzenia minęło 25 lat. Teraz wszystko wydaje im się bardziej oczywiste – 22-letni chłopak, zaskoczony decyzją o tym, że będzie ewentualnie wykonywał rzut karny. Już sam sposób poruszania się Southgate’a miał świadczyć o tym, że jest tą sytuacją zupełnie sparaliżowany. Spudłował, Anglia odpadła, Niemcy zagrali w finale z Czechami. W takim momencie warto mieć jakąś pomocną dłoń, obecny selekcjoner reprezentacji Synów Albionu jej nie uświadczył. Zabić chciał go cały naród. – Minęło już tyle czasu, a ja wciąż czuję się odpowiedzialny za zabranie Anglii marzeń. Ludzie wciąż do tego wracają. Siedzę w hotelu, widzę młodą parę. Dziewczyna pyta chłopaka, czy to nie jest ten gość, który spudłował z Niemcami. On próbuje ją uciszyć, ale jest już za późno. – powiedział Southgate w wywiadzie z The Guardian w 2018 roku.
Fala nienawiści wobec pomocnika naprawdę przerosła jakiejkolwiek normy. W autobusie szybko zajął się nim Pearce, który spudłował karnego na mistrzostwach świata w 1990. Opowiedział o tym, jak mogą wyglądać najbliższe miesiące. Nikt jednak nie spodziewał się, że miesiące przejdą w lata, zaś lata w dekady. Wszystko doprowadziło do momentu, w którym Southgate nie mógł spokojnie wyjść z domu. Nie pomogła nawet reklama Pizzy Huth, w której wystąpił on, Pearce i Waddle – antybohaterowie Anglii w ostatnich ośmiu latach.
Konsekwencje
Są jednak plusy tamtego Euro 1996. Turniej miał niezwykłą siłę przebicia w angielskich mediach, wpłynął na całą kulturę. Southgate też wyciągnął z niego bardzo ważną lekcję, stając się totalnym świrem w kwestii rzutów karnych. Przed MŚ 2018, Synowie Albionu już od marca trenowali konkurs jedenastek. Analizie wideo poddawane były nie tylko same uderzenia, ale także sposób poruszania się z koła środkowego do punktu w polu karnym. Wszystko po to, by uniknąć gehenny, którą przeszedł sam selekcjoner.
Okazało się to działaniem skrojonym pod potrzeby Anglików. Na mundialu właśnie w konkursie jedenastek okazali się lepsi od Kolumbii, co otworzyło im drogę do czwartego miejsca. Southgate już w maju miał przygotowaną listę siedmiu piłkarzy, którzy będą oddelegowani w razie konieczności. Brał każdego z zawodników na bok, rozmawiał z nim o presji. Poradził również przebadać ich pod kątem psychologicznym. Ktoś może powiedzieć, że selekcjoner zwariował. Ktoś inny dostrzeże, że po 20 latach od osobistego dramatu, Southgate przeżył katharsis.
Na Euro 2020 sytuacja z pewnością się powtórzyła. Anglicy może i mają swoje wady, ale do wykonywania rzutów karnych podchodzą najlepiej przygotowani ze wszystkich reprezentacji Starego Kontynentu.
Po latach sprawiedliwie oceniono też Terry’ego Venablesa. Glenn Hoodle słabo wypadł na MŚ w 1998 roku, zaś niechciany selekcjoner, został określony najlepszym, z jakim współpracował gros reprezentantów Anglii. Swoje uznanie wyraził Alan Shearer, Tony Adams, a także… Gareth Southgate.
Fot. Newspix