Reklama

Wisła grała, Lechia strzelała

redakcja

Autor:redakcja

30 kwietnia 2021, 20:43 • 6 min czytania 6 komentarzy

Wisła Płock zagrała jeden z najlepszych ofensywnie meczów od dawna, a mimo to przegrała. Lechia przez jakieś dziewięćdziesiąt procent tego meczu była zainteresowana wyłącznie przeszkadzaniem, a mimo to strzeliła trzy bramki. Szalony był to mecz, nie zapomnimy go nigdy (chyba, że jednak zapomnimy). Lechia dzięki tej wygranej zachowuje miejsce w peletonie jadącym po czwarte miejsce, a Wisła Płock trochę bardziej nerwowo będzie oglądać mecze Stali i Podbeskidzia w tej kolejce.

Wisła grała, Lechia strzelała

WISŁA PŁOCK: STUDIUM PUDŁOWANIA

Pierwsza połowa tego meczu była jak kanapka z szynką, serem, chałwą, tatarem z cielęciny i bananem. Innymi słowy: dość zaskakująca. Ponieważ nie spodziewaliśmy się wiele po piątkowym meczu Wisły Płock z Lechią Gdańsk. A tymczasem tempo było takie, że jak mrugnąłeś, mogłeś przegapić albo niezłą sytuację, ewentualnie błąd Łukasza Szczecha.

Ledwo mecz się zaczął, a Lechia dostała karnego za darmo. Poszedł na raz Rzeźniczak, ale też Conrado ewidentnie szukał tej jedenastki. Szczech przynajmniej pofatygował się do monitora, analizował nagranie ze dwie minuty – OK. Miękki karny, ale, jak to się ładnie mówi: Rzeźniczak dał podstawy. W erze VAR to wystarczy. Paixao nie miał problemu z zamienieniem jedenastki na gola.

Reklama

Zastanawialiśmy się: no dobra, ostatnio Lechii szło raczej średnio na jeża. Teraz dostali przewiązany Rzeźniczakiem prezent. Co z nim zrobią? Jak będą wyglądać? Czy to ich uskrzydli? Czy pograją w piłeczkę?

No więc Lechia chyba myślała, że to mecz do jednej bramki, jak kiedyś turniej Cantony w klatkach, bo w zasadzie zeszła z boiska na kolejne czterdzieści minut. OK, powiedzmy, że były jakieś akcje zaczepne, ale umówmy się – jak słyszycie akcje zaczepne, nie wyobrażacie sobie stuprocentowych szans.

A Wisła Płock takie właśnie miała. Jakkolwiek by to komicznie nie zabrzmiało, to co wyrzut Zbozienia z autu – oczywiście na wysokości pola karnego – to kotłowało się pod bramką Kuciaka. Wymarzoną okazję miał też Uryga po wrzutce Tomasika, ale z bliska trafił Kuciaka prosto w kolano. Była próba Zbozienia, a nawet wślizgopadowolej Rzeźniczaka sprzed pola karnego. Formę z Piasta przypomniał sobie Tuszyński, który pudłował. Wisła naprawdę posiadała momentami elementy rozmachu, były nawet zagrania z piętki i jeden no look pass Wolskiego. Wierzcie lub nie, Wisłę Płock się oglądało.

Dostała też karnego, tym razem już raczej z kapelusza. Tobers gdzieś tam, lekko, może i oparł rękę na plecach Tuszyńskiego. No ale nigdy nie było to zagranie na to, by Tuszyński poleciał jak kłoda. Na stopklatce widać, jak Tuszyński podejmuje decyzję, żeby zaliczyć glebę. No i Szczech to kupuje. Nawet nie idzie sprawdzić. Kupuje. Gdyby podszedł, obejrzał, podyktował – OK, przyjęlibyśmy to jakoś. Ale tak, jednak trudniej.

Szczególnie, że Szczech podejmował dziwne decyzje, sędziowskim kuriozum kolejki będzie sytuacja, w której Saief nadepnął Garcię na nogę, a potem Garcia dostał za to od Szczecha kartkę. Wolne żarty.

Reklama

W każdym razie Szwoch trafił z karnego w słupek, poprawka nie przyniosła skutku. Aby było zabawniej, Lechia połówkę, w której dała się zepchnąć, mogła równie dobrze wygrać 2:0, ale Saief chyba zrobił jakiś zakład, że nie zrobi goli do końca roku. Pudło z trzeciego metra.

WISŁA PŁOCK: REPETYTORIUM Z PUDŁOWANIA

Stokowiec dokonał dwóch zmian w przerwie, zdejmując Biegańskiego i Tobersa, a jak robisz dwie zmiany w przerwie no to pachnie wkurwieniem trenera. A jeszcze bardziej tym, że coś ma się na boisku zmienić. W sposób wyraźny. Bo i Lechia miała co zmieniać:

Grała źle. Wynik się zgadzał, ale igrała z ogniem.

Sęk w tym, że to igranie jej wyjątkowo dobrze wychodziło. Może bardziej dzięki fartowi, względnie – Kuciakowi. Ale wychodziło.

Bo obraz meczu w żaden sposób po przerwie się nie zmienił. Dalej Wisła Płock grała z werwą, jaką rzadko u nich widzieliśmy. Piłeczka może nie chodziła, ale była jazda na tyłku – podkreślona wślizgiem Wolskiego na pomarańczową kartkę – no i garść kolejnych bramkowych sytuacji. I to naprawdę kuriozalne ile problemów miała dzisiaj Lechia z wyrzutami z autu Zbozienia.

Uryga dzisiaj, jakby się uparł, mógłby mieć ze dwie bramki, ale to źle uderzał głową, to piłka mu się przykleiła do nogi. Jak Kocyła uderzył, to trafił kogoś w łeb. Był rykoszet po strzale Lagatora. Było zaskakująco wiele wrzutek z rzutu rożnego na pierwszego obrońcę. Lechia potrafiła odpowiedzieć tylko wrzutkami Udovicicia, a jakkolwiek ten piłkarz potrafi posłać niezłą piłkę, to jeśli odpowiadasz tylko wrzutkami Udovicicia, nie jest dobrze.

W końcu stało się to, co musiało się stać – Wisła Płock wyrównała. Lechia bardzo konsekwentnie pracowała na tego gola, aż wreszcie trafił Kocyła, wykorzystując zresztą znakomitą pułapkę ofsajdową założoną przez Conrado.

I wtedy, po dostaniu popularnego gonga, Lechia uznała, że w sumie nie splami swojego honoru, jak przekroczy połowę. To znaczy, wciąż ograniczonymi środkami, ale jednak.

Tak wywalczyła rzut rożny, dorzucił Gajos, z bliska Kopacz, zostawiony tuż przed bramką zupełnie sam. Wisły Płock to w żaden sposób nie złamało, dwie razy wykazać musiał się Kuciak, raz fantastycznie broniąc strzał Szwocha, potem zatrzymując Pyrdoła. Nie można odmówić Nafciarzom ambicji. Rzucili na finiszu wszystkie siły do ataku. Skończyło się to jednak tym, że Lechia w doliczonym czasie gry łatwo wyprowadzała kontry, aż w końcu taką, którą – biegnąc najpierw przez prawie całe boisko – wykończył Ceesay. Warto w tej akcji docenić asystę Makowskiego, który podał na trzy metry pod własnym polem karnym. Ustawił tę akcję, potem to już samograj.

WISŁA JESZCZE POWALCZY O SPADEK?

To brutalnie bolesny wynik dla Wisły Płock, bowiem zagrała jeden z lepszych meczów. Wyglądała jak drużyna, stwarzała szanse. Ale jednak, liczy się to co w sieci. Można chwalić niektóre zagrania takiego Szwocha – przy tym zmarnował też karnego, więc nie ma za co przechwalać. I tak dalej, i tak dalej.

Po tym, co dziś widzieliśmy, jesteśmy pewni, że Wisła Płock będzie walczyć do ostatniej kolejki do upadłego, nawet jeśli w stawce nie będzie wiele, ale rzecz w tym, że jeszcze może stawka być. Mało kto stawiał na wygrane Podbeskidzia i Stali w minionej kolejce – jeśli znowu uda im się taka sztuka, to w obliczu bezpośredniego meczu Wisły Płock z Podbeskidziem, jeszcze się Nafciarzom może palić wiadomo gdzie. Mało prawdopodobne, ale rzecz w tym, że po dzisiejszym meczu nie powinno być prawdopodobne wcale.

A Lechia? No cóż, przełamała się. Zdobyła trzy punkty. Wypunktowała rywali i zostaje w grze o czwarte miejsce. Ale ten styl… no, na długą metę z czymś takim wiele nie wróżymy. Niemniej jeśli puchary będą, to nikt o sposobie wygrania z Wisłą Płock nie będzie pamiętał.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...