Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2014, 15:05 • 5 min czytania 0 komentarzy

Czy Mila wróci do Gdańska? To pytanie zdaje mi się dziś kluczowe, zwłaszcza gdy patrzę jaką znów bramkę zapakował Zawiszy (choć „znów” to na wyrost, rzadko mu się zdarza, ale zawsze ładnie, mecz ze Szkotami zwyczajnie spieprzył, mając piłkę meczową). No więc ja bym na jego miejscu wracał do domu – jak Dziekanowski, który jednego dnia spakował manatki w Łodzi i wrócił do Wawy. Jego (Mili) Gdańsk potrzebuje jakiegoś pomnika i warte jest to pieniędzy sporych, bo kupuje się również wartości niefutbolowe. Zwłaszcza, że ekipa tam coraz lepsza, młodsza, i potrzebuje Taty.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Jak patrzę w tabelę – jest świetnie, mało kto pamięta, ale ten klub pałętał się zawsze po trzeciej lidze, mecze sezonu toczył w Słupsku czy Kołobrzegu, a grał na stadionie z desek, całkiem niedawno. Ja bym na miejscu tych działaczy podjechał jak Legia do Dziekana – od razu wozem meblowym, takim do przeprowadzek (Węgiełek jest dobry).

Kiedyś Bobo Kaczmarek, pytany przeze mnie o jego talenty z Lechii powiedział (20 lat temu) – Mila i Piątek. Fajnie widzieć, że się nie pomylił.

Aha, pierwsza dziewczyna, którą miałem (i syna z nią mam) była z Gdańska, jej bracia pracowali i strajkowali (Sierpień 80) w Stoczni im. Lenina, a Wałęsa już wtedy był znany z tego, że się wałęsa…

No więc Mila, wróć póki czas. We Wrocławiu zdobyłeś mistrzostwo, może nie ostatnie jeszcze, okazja nie wróci.

Reklama

* * * 

Śmiesznostka, ale ważna. Doczytałem do końca książkę Wójta i zaskoczenie – kompletnie zapomniałem, że pracował on również w Zniczu Pruszków, a tam grał niejaki Robert Lewandowski. Wujo pisze, że szybko zobaczył talent i zwolnił go od dźwigania bramek.

Ja zawsze się dziwiłem, że trzeba te bramki przestawiać, po cholerę w ogóle? Mają stać jak na meczu, zawsze kurde w tym samym miejscu! Tak jak trener Mali Kasperczak mi tłumaczył – po co ćwiczyć grę w przewadze, trzech na dwóch, czterech na trzech, skoro w meczu atak jest w niedowadze (brak mi słowa) – jeden na dwóch, dwóch na trzech itd. Ale wracam do tego Lewego – jednego można mu pozazdrościć. Nauczycieli! Popatrzcie tylko po kolei, eureka: Wójcik, Smuda, Klopp, Guardiola! Od dwóch pierwszych nauczył się czego nie robić, od trzeciego pracy, a czwartemu chciałby zaimponować i go prześcignąć, co zresztą więcej niż pewne.

Pamiętajcie, bez świetnych nauczycieli nie nauczycie się niczego. Popatrzcie na swoich – chcecie być takimi cymbałami, nieudacznikami, pechowcami?

Jedno zagrożenie – czasem uczeń myśli, że jest lepszy od Mistrza i zazwyczaj wariuje, co grozi też Robertowi.

* * *

Reklama

Opóźniam, jak mogę te poniedziałkowe felietony, primo z lenistwa, secundo: wiem, że każdy jeszcze trochę żyje ligą, a nie moimi pierdołami (no, ale w takim razie w gazetach są megahiperpierdoły). No więc w tej kolejeczce obejrzałem sobie Górnik – Legia. 0:4. Kiedyś miałem największą satysfakcję kibicowską w życiu. Obie siostry i ciotka kibicowały Górnikowi, bo Lubański itp., przystojniejszy od Deyny. No i mecz w Zabrzu, słucham w radiu… I chodzę smutny po mieszkaniu (właściwie pokoju, mieliśmy jeden na czwórkę). Siostra pyta: co ci się Pawełku stało? Chory jesteś? Aha, Legia grała dziś w Zabrzu, pewnie wam dołożyli!!!

Ja, płacząc, że nie znam wyniku… No, kłamię jak zawsze.

No i oglądamy telewizję, dziennik, wszystkie te warszawskie hanyski siedzą czekając na ofiarę z mojej krwi. I sport, na końcu, pokazuje się spiker i mówi: „A na koniec informacja. Dziś w meczu ligowym Górnik Zabrze przegrał na własnym boisku z Legią Warszawa 0:5…”.

Mało mnie nie zabiły, ale większej radości, takiej wobec kibiców innej drużyny, nie zaznałem. Aha, i te gole padły w ciągu kwadransa.

Ale potem polubiłem i Zabrze, i Łódź, Poznań i Szczecin, a do Krakowa jadę z radością na Święta. Będę się kąpał w wannie Rooneya (ten sam hotel), mam nadzieję że do niej nie sikał, ale po Anglikach można się spodziewać wszystkiego.

* * *

Zeszły tydzień minął na linczowaniu kibiców, to zaraz po tym, jak zabroniono linczowania Murzynów. Otóż wiadomo, że świat ma większe problemy, ale kibole to wdzięczny temat. Ja mam zdanie niezmienne, a zaczerpnięte od prezydenta USA zwanego krótko literkami – LBJ. Otóż gdy atakowano go, iż w Wietnamie giną żołnierze i jest dramat, koszty etc., i gorąco, to odpowiadał tak:

„Jak komuś za gorąco, to niech wyjdzie z kuchni”.

No więc jak komuś nie pasuje stadion, niech nie chodzi, jak nie lubi rasizmu niech nie opuszcza Afryki i koniec, kropka. Podoba mi się oświadczenie kibiców, że oni zadecydują jak dopingować, komu, pokładam nadzieję w ich rozum, choć przecież nie absolutną – kobiety też zdradzają, nie tylko faceci.

Byłem wczoraj na Narodowym, fajne Miasteczko Świąteczne z golonkami i kiełbachami, grzańcem, no i spotkałem kumpla z… małym Murzynkiem. Synek siostry, grzeczny chłopczyk, z białym braciszkiem. I powiem wam szczerze – z tego białasa była większa szydera. Ja powinienem dostać na pewno stadionowy zakaz.

A kolega kibic Legii, dziennikarz prawicowej gazety. Nie róbcie z nas rasistów, a jak komuś za gorąco, to niech wyjdzie z kuchni.

*

I ostatnie „aha” (niezły zespół norweski, animacja do ich największego hitu nieziemska), mianowicie udzieliłem wywiadu portalowi mamytatytematy.pl, o… wychowaniu dzieci (dwa gole strzeliłem, oba fantastyczne). I kolo, który to robił rzekł – powiedz gimbusom z Weszło, jak niewiele wiedzą o życiu…

No to już jutro możecie poczytać, że niektórzy zostawiają po sobie nie tylko zjedzone kartofle, choć nikt, na pierwszy rzut oka, nie dałby za nich złamanego grosza.

Znów się chwalę. Ale przecież na was, gamonie, trudno liczyć.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...