Reklama

Rzeczy pewne: śmierć, podatki, żelazny kwartet w pierwszej lidze

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2014, 19:55 • 5 min czytania 0 komentarzy

Przyznajemy, w końcówce rundy nieco zaniedbaliśmy rozgrywki pierwszej ligi, podczas których przecież działo się naprawdę sporo rzeczy… specyficznych. Wiecie, pierwsza liga to styl życia, a to piłkarz zwyzywa trenera, a to trener sędziego, kiedy indziej prezes kibiców, gdzie indziej kibice piłkarzy… Tak to się wszystko kręci, w nieco przaśnych, ale i uroczych warunkach. Uzupełniając jednak zaległości z rozgrywek zaplecza Ekstraklasy, zaczęliśmy się zastanawiać – czy w tej lidze jest w ogóle coś stałego? Jakiś element, który da się w oczywisty sposób przewidzieć?

Rzeczy pewne: śmierć, podatki, żelazny kwartet w pierwszej lidze

No bo taka Ekstraklasa – niby może zaskoczyć, że Jagiellonia klepie u siebie 5:0, a kilkanaście dni później jest demolowana przez outsidera przegrywając 2:5. Może dziwić, że dwa najsilniejsze organizacyjnie kluby z wielkich miast jadą do Gliwic i dostają w czapkę od zespołu, którego trenerem jest facet z CV wytrawnego podróżnika, a nie szkoleniowca. Mimo to są tu pewne trendy, które raczej się nie zmieniają – Legia walczy o mistrza, Cracovia o utrzymanie, w Górniku o płynność finansową, w Wiśle o powrót do złotej ery. Pewne sprawy się nie zmieniają. Przede wszystkim zaś – nie zmienia się część klubów…

W pierwszej lidze, wiadomo, z racji możliwości powędrowania zarówno w górę, jak i w dół, przemiał jest dużo większy. Dziś Kolejarz Stróże, jutro zasłużone marki spadające z Ekstraklasy, pojutrze powracające do dawnej formy ekipy dotąd błąkające się po niższych ligach, jeszcze później jakieś kompletnie nowe twory. Proste przykłady – Polonia Bytom, ŁKS Łódź, Odra Wodzisław Śląski, parę innych. Przez pierwszą ligę zwyczajnie przeleciały, dziś jesteś, jutro cię nie ma. W odwrotnym kierunku choćby Zawisza, także Górnik Łęczna. Niby więcej, niż sezon, ale w gruncie rzeczy też nie zagrzały miejsca na zapleczu.

W dodatku beniaminkowie z II ligi, którzy też od razu mają problem z utrzymaniem, bankruci jak Radzionków, zespoły bez licencji… Dzieje się. Mimo wszystko jednak, udało nam się znaleźć całkiem sporo, bo aż cztery elementy, które tak mocno wrosły w krajobraz pierwszej ligi, że powoli zapominamy, jak wyglądała bez nich.

GKS Katowice, Sandecja Nowy Sącz, Flota Świnoujście oraz Dolcan Ząbki. Teoretycznie – każdy inny. W praktyce – wszyscy tacy sami. Od lat występujący w – ponoć – najtrudniejszej lidze świata, gdzie zarobki są wysokie, koszty wyjazdów jeszcze wyższe, a dochody iluzoryczne.

Reklama

Zacznijmy od dołu – Sandecja. Fenomen. Pałęta się między miejscem tuż nad strefą spadkową, a tym tuż za faworytami do awansu. Nie chodzi nam o ten sezon, nie chodzi nam nawet o ostatnie dwa lata. Sandecja buja się w ten sposób bezustannie, od sezonu 2009/2010, który zakończyła na bardzo wysokim, trzecim miejscu, tuż za duetem Widzew-Górnik. Widzew-Górnik, jak to w ogóle brzmi, w kontekście tego, gdzie dziś są wszystkie trzy drużyny? Widzew zdążył awansować, spaść, teraz pewnie drugi raz spadnie, potem wróci, a Sandecja wciąż będzie na 9-14 miejscu. Zresztą, strzelamy w to czternaste, które zajęła już dwukrotnie, a teraz też trzyma się kurczowo właśnie tej pozycji. Skąd biorą na to kasę? Skąd biorą na to siły? Chyba zwyczajnie nikt im tam na południu nie przeszkadza… Jeśli utrzymają się w tym sezonie, rozgrywki 2015/16 będą ich siódmym sezonem z rzędu na zapleczu. Ładnie…

Dalej Dolcan. Tutaj mamy jeszcze lepszych gagatków, bo w I lidze są… od początku. Od początku, czyli od słynnej reformy, która zaplecze Ekstraklasy – II ligę, przekształciła w zaplecze Ekstraklasy – I ligę. Dolcan awansował do niej wygrywając grupę 1 III ligi w sezonie 2007/08, zresztą ze sporym szczęściem, bo mieli na koniec identyczną liczbę punktów, co drugi w tabeli Ruch Wysokie Mazowieckie. O Ruchu słuch zaginął, Dolcan tymczasem zadomowił się w środku tabeli i… już tam pozostał. W Ząbkach cele są jasne i niezmienne od lat – spokojne utrzymanie. Sponsor zadowolony, bo przecież nazwa bezustannie jest wymieniana jednym tchem a to z ŁKS-em czy Polonią Warszawa, a to z Widzewem czy GKS-em Katowice. Ząbkowscy kibice zadowoleni, bo drużyna zazwyczaj gra porządną piłkę (sporo było w tej zasługi także wieloletniego trenera, Roberta Podolińskiego). Klub się rozwija – powstała nowa trybuna, momentami Dolcan włącza się nawet w grę o Ekstraklasę (w ubiegłym sezonie miejsce na podum), w tym roku też spadek raczej im nie grozi. Stały element krajobrazu, z którym nauczyliśmy się żyć.

Trochę podobnie jest z Flotą, która też awansowała do pierwszej ligi prosto z trzeciego poziomu rozgrywek w sezonie 2007/08. Podobnie – bo od tej pory trwa na stanowisku. Różnic jest jednak sporo, a koronną oczywiście sytuacja finansowa. Flota… W sumie nie jesteśmy w stanie określić, w jaki sposób wegetuje na tym poziomie. Gdyby to była Ekstraklasa, zapewne użylibyśmy sformułowania “od transzy do transzy” mając na myśli kasę z Canal+. Tutaj jednak? Najdalsze wyjazdy, niewielu kibiców, zazwyczaj w składzie kilka nazwisk… Z jednej strony we Flocie potrafią się odnaleźć najwięksi futbolowi zagubieńcy, z drugiej jednak – oni nie grają tam za samo stworzenie możliwości występów na zapleczu Ekstraklasy. Co jeszcze ciekawsze – Flota bardzo często potrafi się włączyć do gry w czubie. Celowo unikamy określenia “o awans”, bo tego chyba nikt w Świnoujściu nie oczekuje. Co roku jednak chociaż na chwilę wpadają w TOP 6, a często nawet na podium czy miejsca premiowane awansem. W tym momencie, gdy skład montowano na kolanie po nieudanej fuzji ze Stalą Rzeszów, Flota zajmuje 6. miejsce. Słabo?

No i wreszcie rodzynek, czyli goście, którzy na zapleczu grają od… 2007 roku, jeszcze w starej II lidze. Oczywiście nie tylko grają, ale i walczą o awans! Tak, tak, już powinniście się domyślić, że chodzi o wiecznego faworyta do awansu, ekipę, która zawsze mieści się w ścisłym pierwszoligowym topie kibicowskim, wreszcie zespół, który zawsze przyciąga nazwiska. GKS Katowice właśnie koncertowo przegrywa swoją… ósmą szansę na awans do Ekstraklasy. Oczywiście, to spore uproszczenie, bo w międzyczasie katowiczanie miewali nawet okresy ostrej walki o utrzymanie czy zwykłego minimalizmu obliczonego na wegetację.

2007… Jeszcze chyba nie było smartfonów, nie? Prawdziwa piłkarska prehistoria, szczególnie w tak dynamicznej lidze, jak rodzime zaplecze Ekstraklasy. A warto dodać, że do brydżowej czwóreczki na chama wpycha się właśnie Arka, która po spadku z Ekstraklasy tak efektywnie wraca do elity, że za moment będzie miała najdłuższy staż, naturalnie poza czterema wyjadaczami.

Pewne w życiu są śmierć, podatki oraz kwartet pierwszoligowy. Za rok w tym samym gronie, w tym samym miejscu? Niestety dla kibiców GieKSy, na szczęście dla fanów pozostałych trzech – raczej tak.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...