Reklama

Lechia z Dawidowiczem jak Górnik z Milikiem – też nie oddaje kasy

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 listopada 2014, 08:09 • 13 min czytania 0 komentarzy

“Prezes Sokoła Ostróda, Jerzy Sarnecki traci cierpliwość do władz Lechii Gdańsk. Do kasy trzecioligowego klubu w dalszym ciągu nie wpłynęła nawet złotówka z tytułu sprzedaży Pawła Dawidowicza (19 l.) do Benfiki Lizbona. A chodzi o 1,5 miliona złotych. – Najlepsze jest to, że gdy w 2011 roku Paweł odchodził od nas do Gdańska, chcieliśmy za niego jedynie 30 tysięcy złotych netto. Usłyszałem, że nie ma takiej możliwości, że 3 tys to wszystko na co możemy liczyć. Ok, przystałem na to i wywalczyłem zapis w kontrakcie wynoszący 15 procent z przyszłego transferu Pawła – tłumaczy Sarnecki”. Taki oto fragment tekstu znajdziecie dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym. Przerywnik od Ligi Mistrzów polega właśnie na tym, że polskie kluby znów nie wywiązują się z zawartych umów. Niestety…

Lechia z Dawidowiczem jak Górnik z Milikiem – też nie oddaje kasy

FAKT

Zaczynamy, co w pełni zrozumiałe, Ligą Mistrzów: Gol Lewego nic nie dał Bayernowi, nawet punktu.

Image and video hosting by TinyPic

Robert Lewandowski miał udział przy dwóch golach w meczu z Manchesterem City – jednego wywalczył, drugiego strzelił sam. Nie wystarczyło to jednak do tego, by zdobyć choćby punkt, bo trzy bramki dla gospodarzy zdobył Sergio Agüero. Tym samym Anglicy wrócili do walki o awans do 1/8 finału. (…) Drugi gol dla mistrzów Niemiec to majstersztyk polskiego napastnika, który rozepchnął dwóch obrońców (tym razem Bacary’ego Sagnę i Kompany’ego) i uderzył głową nie do obrony. Kapitan The Citizens o tym jak silny jest polski napastnik przekonał się jeszcze raz, gdy walczył z nim o piłkę przy linii bocznej. W małej przepychance Lewandowski wręcz rzucił o ziemię mierzącym 193 centymetry rywalem. Kilka minut przed końcem Polak zszedł z boiska, a chwilę potem drugiego gola dla The Citizens strzelił Agüero. W ostatnich sekundach Argentyńczyk uratował Anglików strzelając trzeciego gola. Lewandowski nie dostał nominacji do nagrody Złotej Piłki. Wczoraj UEFA ogłosiła listę 40 kandydatów do Drużyny Roku. Tym razem nazwiska napastnika reprezentacji Polski nie zabrakło. Wyboru dokonują sami kibice głosują w internecie. Po wczorajszym występie na Etihad Stadium Lewandowski na pewno zyskał wielu nowych sympatyków, mimo iż przyćmił go Sergio Agüero.

Reklama

Poza tym:
– Liverpool wydał fortunę na transfery, ale efektów brak
– Szczęsny przegrał z kontuzją i ominie go dzisiejszy mecz z Borussią

Ciąg dalszy problemów z rozliczaniem transferów – wczoraj czytaliśmy o tym, że Górnik zalega Rozwojowi za procent od sprzedaży Arkadiusza Milika, teraz Lechia nie oddała kasy za Dawidowicza.

Prezes Sokoła Ostróda, Jerzy Sarnecki traci cierpliwość do władz Lechii Gdańsk. Do kasy trzecioligowego klubu w dalszym ciągu nie wpłynęła nawet złotówka z tytułu sprzedaży Pawła Dawidowicza (19 l.) do Benfiki Lizbona. A chodzi o 1,5 miliona złotych. – Najlepsze jest to, że gdy w 2011 roku Paweł odchodził od nas do Gdańska, chcieliśmy za niego jedynie 30 tysięcy złotych netto. Usłyszałem, że nie ma takiej możliwości, że 3 tys to wszystko na co możemy liczyć. Ok, przystałem na to i wywalczyłem zapis w kontrakcie wynoszący 15 procent z przyszłego transferu Pawła – tłumaczy Sarnecki. Dawidowicz odszedł do Benfiki Lizbona latem tego roku za 2 miliony euro. Biało-zieloni należnych pieniędzy jednak nie przelali. – Dwa tygodnie temu dostałem pismo z Gdańska. Wyliczyli, że oddadzą nam, ale 122 tys euro, argumentując to między innymi tym, że to oni przeprowadzili transfer, jej przedstawiciele pojechali do Lizbony i wydali na to gotówkę. Oczywiście, na taką propozycję nie przystaliśmy. Tak samo jak na oferty panów Andrzeja Juskowiaka i Mariusz Piekarskiego. Pierwszy z nich powiedział, że jeżeli nie zgodzimy się na mniejszą kwotę, 100 tysięcy euro płaconych od razu, to w przyszłości możemy zapomnieć o współpracy grup młodzieżowych. Z kolei Piekarski przyjechał i mówi: no to co, szybko to załatwimy, dostaniecie 400 tysięcy złotych i będzie dobrze. Ja mu mówię: Pana kolega oferował więcej. A on pyta: Ile? Dobra, niech będzie tyle ile mówił. Przyzna pan, że nie wygląda to profesjonalnie. Każdy ma swoją cierpliwość. Jeżeli sprawa nie wyjaśni się do nowego roku, to będziemy musieli iść ze do sądu cywilnego. Bo ileż można się przepychać? – zastanawia się Sarnecki. Prezes Sokoła nie otrzymał także kwoty za wyszkolenie piłkarza, ale to leży już w gestii działaczy Benfiki. – Tu na szczęście wszystko jest uporządkowane. Portugalczycy prosili nas niedawno o fakturę. Niebawem powinni przelać nam na konto ok 22 tys euro – kończy Sarnecki.

W skrócie: kabaret.

Image and video hosting by TinyPic

Tymczasem Radosław Osuch robi porządki w Zawiszy. Trzech kolejnych piłkarzy jest na wylocie.

Reklama

Kolejnymi zawodnikami, których zamierza pozbyć się właściciel Zawiszy Radosław Osuch (46 l.) są Piotr Petasz (30 l.), Wahan Geworgian (32 l.) i Anestis Argyriou (26 l.). Trójka została przesunięta do zespołu rezerw, nie pojechali już z pierwszą drużyną na sobotni mecz do Kielc z Koroną (2:2). Wszystko wskazuje na to, że podzielą losy Bernardo Vasconcelosa (35 l.) i Joshuy Silvy (24 l.), którzy rozstali się z Bydgoszczą w poprzednim tygodniu. Zaskakujące jest zrezygnowanie z Petasza, który w poprzednim sezonie błyszczał w spotkaniach o Puchar Polski, wiosną przebił się do pierwszego składu. Występował jako lewy obrońca i pomocnik, Zawiszy przydałby się szczególnie na tej pierwszej pozycji.

Poprawia się natomiast sytuacja Bereszyńskiego. Oto koniec jego koszmarnej serii. Chyba…

Bartosza Bereszyńskiego (22 l.) prześladuje pech. Teraz piłkarz Legii ma nadzieję, że zły los się od niego odwróci. Po ponad dwóch miesiącach przerwy, na początku tygodnia, Bereś wrócił do treningów z piłką. We wrześniu zawodnik złamał kość śródstopia w trakcie meczu reprezentacji młodzieżowej z Grecją (1:3). Po żmudnej rehabilitacji legionista w końcu może robić to, co kocha najbardziej. – Bardzo długo czekałem na tę chwilę. Połączenie korków z piłką jest idealne! – cieszy się jak dziecko Bereszyński. Kilka tygodni temu zawodnik zakładał, że będzie gotowy do gry w meczu Legii z Cracovią (1 grudnia, godz. 18, Canal+ Sport). Ten scenariusz okazał się zbyt optymistyczny.

RZECZPOSPOLITA

W Rzepie taka sama propozycja, jak wczoraj, czyli zapowiedź Ligi Mistrzów – Londyn czeka na Juergena.

Arsenal gra z Borussią Dortmund. Remis da mu awans i kilka tygodni spokoju po bardzo słabym początku sezonu. Po sobotniej porażce z Manchesterem United w Londynie zrobiło się gorąco. Nerwy puszczają nie tylko kibicom, którzy wygwizdali Arsene’a Wengera (jeden z nich wyładował złość na gościach, rzucając w ich ławkę kubkiem z czerwonym winem), ale i właścicielom klubu. – Mamy jednego z najlepszych trenerów na świecie, ale musi on zacząć się uczyć na błędach – mówi Aliszer Usmanow. – Potrzebujemy wzmocnień na każdej pozycji, by walczyć jak równy z równym z Chelsea czy Manchesterem City, a w Europie z Realem Madryt, Barceloną i Paris Saint-Germain. Nastrojów nie poprawiają wypowiedzi Lukasa Podolskiego, niezadowolonego z roli rezerwowego („Nie jestem jakimś błaznem, który przesiedzi cały kontrakt na trybunach”), oraz kontuzje Jacka Wilshere’a i Wojciecha Szczęsnego.

GAZETA WYBORCZA

Podobny układ mamy dziś w Wyborczej. Jeden tekst, w którym mamy pytanie: czy Wenger się obroni?

Image and video hosting by TinyPic

Arsenalowi wystarczy punkt w meczu z Borussią, by awansować do 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale tak gorąco w Londynie nie było od lat. Nawet trener Arsene Wenger przestał być nietykalny. Nie, nie chodzi o to, że 65-letni Francuz może zaraz zostać wylany, przez 18 lat zapracował w Londynie na status legendy, jego pomnik stanie pewnie kiedyś przed stadionem Emirates. Mało prawdopodobne, by władze klubu wyrzuciły go w środku sezonu. Chodzi o to, że jego pozycja nigdy nie była tak słaba jak dziś. Coraz częściej wątpią w niego trybuny (plakaty “Wenger Out” trzymane przez kibiców), w poniedziałek Aliszer Usmanow, drugi największy udziałowiec Arsenalu, zarzucił trenerowi, że nie uczy się na błędach, a drużyna potrzebuje wzmocnień na każdej pozycji, by rywalizować na równym poziomie z Chelsea i Manchesterem City w kraju oraz Realem, Barceloną i Paris Saint-Germain w Europie. Nigdy też tak ostro szkoleniowca nie krytykowały gazety. “Guardian” zastanawia się, dlaczego Francuz nie zrezygnował po majowym triumfie w Pucharze Anglii (pierwszym trofeum od dziewięciu lat), “Times” twierdzi, że “uparty Wenger” powinien odejść, wytyka mu, że obstaje przy ofensywnym stylu gry, który sprawia, że drużyna jest bezbronna na tyłach. Diagnoza brutalna, ale trudno się dziwić, skoro Arsenal z 20 meczów w tym sezonie wygrał osiem, odpadł z Pucharu Ligi, a w Premier League traci do prowadzącej Chelsea aż 15 punktów. Tak źle nie zaczął sezonu od 32 lat. Owszem, ma duże szanse na 1/8 finału LM, ale minimalne. By zająć pierwsze miejsce w grupie, musiałby pokonać dziś Borussię i liczyć, że dortmundczycy nie wygrają w ostatniej kolejce z Anderlechtem. Drugie miejsce oznacza, że londyńczycy kolejny raz nie będą rozstawieni przed losowaniem i już na starcie fazy pucharowej mogą się zmierzyć z Realem albo Bayernem, uważanymi za faworytów rozgrywek. W ostatnich latach Arsenal odpadał w 1/8 finału po porażkach z Bayernem (dwa razy z rzędu), Milanem i Barceloną.

SUPER EXPRESS

Armand Ella Ken szybko zaczyna rozpychać się w tabloidzie, czyli jak chłopak z Barcelony strzela gole w barwach Sandecji.

Jak trafiłeś do słynnej szkółki Barcelony, La Masii?
– Pomógł przypadek i moja mama. Kiedyś leciała z Kamerunu do Francji, a ja odprowadzałem ją na lotnisko. Tam spotkaliśmy piłkarzy ze szkółki Samuela Eto’o. Ja wróciłem do domu i nagle dzwoni mama, jeszcze z lotniska, że właśnie rozmawia z Eto’o! Pochwaliła mu się, że ma zdolnego syna, a Samuel zaprosił mnie na testy do szkółki w Douala. Spodobałem się trenerom i zostałem. Potem wyjechaliśmy na turniej do Hiszpanii, który był obserwowany przez trenerów Barcelony. Zaproponowali sześciu Kameruńczykom przejście do La Masii i tak to się zaczęło.

(…)

Innych piłkarzy Barcelony też poznałeś?
– Tak, dwa razy trenowałem z pierwszym zespołem, pod okiem Guardioli. Obok Messi. Aż ciarki przechodziły. W szkółce mieliśmy też spotkania z gwiazdami Barcelony. Pamiętam, że najchętniej zjawiał się Iniesta.

Wszystko pięknie, tylko dlaczego teraz jesteś w Sandecji, a nie w Barcelonie?
– Po ciężkiej kontuzji kolana, którą odniosłem trzy lata temu, bałem się, że nie mam szans na szybki powrót do gry w Hiszpanii, bo tam poziom jest wysoki. Wyjechałem do Karpat Lwów, ale z różnych względów to nie był udany okres. Mam nadzieję, że w Sandecji moja kariera wróci na właściwe tory.

Image and video hosting by TinyPic

A obok sympatyczna historia z udziałem Sebastiana Boenischa, który wystąpił w nietypowym programie telewizyjnym.

Sebastian Boenisch (27 l.) powrócił na boisko po kontuzji stopy i to w dobrym stylu. Zagrał od pierwszej minuty w meczu Bayeru z Hannoverem, zakończonym zwycięstwem jego Bayeru 3:1. Ale wieczorem po meczu zanotował porażkę w popularnym programie telewizji ARD, pokonała go 9-letnia dziewczynka Mara. Reprezentacyjny obrońca wystąpił w programie “Mały przeciw wielkiemu”, który ma ponad 7-milionową oglądalność. Biorą w nim udział bardzo uzdolnione dzieci, których los nie oszczędził, rywalizują ze znanymi postaciami ze świata sportu, polityki, biznesu… Mała Mara, która rywalizowała z Boenischem, miała w przeszłości kłopoty ze wzrokiem, stwierdzono też u niej zeza. Dziecko długo pozostawało w rozwoju w tyle za rówieśnikami, lecz fachowa pomoc medyczna i rehabilitacja przyniosły rewelacyjne efekty. Właśnie ona sprawdziła polskiego piłkarza. – Wybrano mnie na rywala Mary, bo dziennikarze ARD odkryli, że jeszcze jako piłkarz Werderu razem z kolegami chodziłem na trening do… okulisty. Specjalne ćwiczenia, które nam aplikowano, miały poprawić spostrzegawczość, zwiększyć pole widzenia i ogólnie polepszyć wzrok – opowiada nam Sebastian. Boenisch przyjął zaproszenie do programu w telewizji i stoczył pojedynek z Marą. Mieli za zadanie znaleźć na ekranie na podobnych obrazach drobiazgi, które różniły je od siebie. – W ciągu minuty wskazałem różnicę na 11 zestawach obrazków, a Mara – aż na 15. Byłem pod wrażeniem, wiedząc, że dziewczynka miała kiedyś kłopoty ze wzrokiem, bo zadanie było bardzo trudne – mówi Boenisch.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tak się prezentuje okładka PS.

Image and video hosting by TinyPic

A w Borussi problemów ciąg dalszy. Czy na Dortmund ktoś rzucił klątwę?

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że gdy trzeba grać w Lidze Mistrzów, to w Borusii Dortmund wszyscy są zadowoleni i uśmiechnięci. Przed spotkaniem z Arsenalem mało komu w zespole wicemistrza Niemiec było do śmiechu. Zbyt smutna jest to jesień dla piłkarzy BVB, którzy co prawda w Champions League spisują się rewelacyjnie, ale już w Bundeslidze fatalnie. Na dodatek zamiast w kraju odrabiać stratę do czołówki, tracą kolejne punkty oraz najważniejszych zawodników. – Nie wiem, czy ktoś rzucił na nas klątwę. Ale jeśli tak, zrobił to wyjątkowo skutecznie. To musiał być solidny fachowiec w swojej dziedzinie – powiedział Juergen Klopp, gdy dowiedział się, że do końca roku nie będzie mógł skorzystać z najlepszego piłkarza – Marco Reusa.

Image and video hosting by TinyPic

PZPN ma pomysł, jak odstraszyć trenerów od korupcji. Pytanie, czy kary finansowe wystarczą?

Związek wprowadza przepis mający odstraszyć trenerów od korupcji. Odtąd każdy szkoleniowiec w przypadku udowodnionej korupcji będzie musiał zapłacić do kasy związku poważną grzywnę finansową. Chodzi o równowartość rocznych poborów wynikających z kontraktu zawartego w sezonie, w którym dopuścił się tego przekupstwa. To wkład PZPN w walkę z korupcją. PZPN zabrał się za porządki w środowisku trenerskim. Do tej pory skupiał się nad sporządzeniem zapisu uniemożliwiającego szkoleniowcowi podejmowanie w rundzie pracy w dwóch różnych klubach na tym samym poziomie rozgrywkowym, ale regulacje pójdą znacznie dalej. Zastosowano też mechanizmy, które powinny maksymalnie utrudnić obchodzenie przepisów. – Szkoleniowiec po zwolnieniu nie będzie mógł w drugim klubie być zatrudniony także na innym stanowisku, na przykład trenera-koordynatora – tłumaczy dyrektor techniczny PZPN Stefan Majewski. – Zależy nam, by przepisy były maksymalnie jednoznaczne, bo teraz są polem do popisu dla prawników.

Kilka ligowych tematów:
– Bereszyński wznowił zajęcia (było w Fakcie)
– Ciąg dalszy czystki w Zawiszy (było w Fakcie)
– Śląsk nie będzie szukał bramkarza w miejsce Pawłowskiego
– Jeż zaczął w końcu spełniać oczekiwania
– Pogoń stawia na młodzież z konieczności, a chciałaby też na niej zarobić
– Dudka jest nie do zastąpienia w Wiśle
– Na wirtualnych boiskach grają też piłkarze z Ekstraklasy

Uwagę przykuwa jednak inny tekst – Lech będzie miał środki na wzmocnienia.

Będą zimowe wzmocnienia Lecha. Pieniądze na transfery pożyczy większościowy akcjonariusz Amiki i właściciel Kolejorza Jacek Rutkowski. Pomoc jest potrzebna, ponieważ frekwencja na trybunach Stadionu Miejskiego znacznie spadła, dlatego w kasie rak pieniędzy. Pożyczka obwarowana jest jednym ograniczeniem – pieniądze mają być przeznaczone tylko na transfery, a nie na kontrakty piłkarzy. Maciej Skorża wynegocjował sprowadzenie przynajmniej trzech nowych piłkarzy. Na niektórych z obecnej kadry przestał już liczyć i ma dość ich beznadziejnej postawy. – W naszej szatni za mało jest zawodników, którzy chcą wygrywać za wszelką cenę – mówił po przegranym meczu w Gliwicach (2:3), w którym graczom Kolejorza zabrakło determinacji i sportowego charakteru, a obrona popełniała katastrofalne błędy.

Image and video hosting by TinyPic

Adu Kwame – lepszy niż Freddy. PS prezentuje sylwetkę piłkarza Podbeskidzia.

W ekstraklasie piłkarz z Ghany przestał grywać na różnych pozycjach. Zarówno Michniewicz, jak i Leszek Ojrzyński widzieli w nim lewego obrońcę. – Miał atuty piłkarskie i motoryczne, ale sporo mankamentów taktycznych. Wielu spraw nie rozumiał, grał wcześniej na innym poziomie i na innych pozycjach, co sprawiało mu problemy. Trochę czasu zajęło mu przystosowanie się do ekstraklasowego poziomu, ale nie jestem zaskoczony, że się udało – przyznaje Michniewicz. – Miał spore braki taktyczne, ale było widać, że potrafi grac w piłkę – potwierdza Marek Sokołowski, kapitan bielszczan. W ekstraklasie Kwame, czołowy snajper III ligi, wciąż czeka na debiutanckiego gola. Gra w obronie, ale od wiosny tego roku pokazuje dużo atutów i w ofensywie. – Nie wiem, czy Podbeskidzie miało kiedyś lewego obrońcę tak dobrze grającego do przodu – przyznaje Robert Kasperczyk, który wprowadzał bielszczan do ekstraklasy.

Image and video hosting by TinyPic

I jeszcze jeden materiał na koniec – wywiad z Michałem Żyrą.

Michał Żyro czuje się jak panna na wydaniu?
– Można odnieść takie wrażenie, ale podobnie jest co sezon. Okno transferowe otwiera się w styczniu, wtedy zobaczymy, czy przyjdą oferty. Zimą zespoły raczej nie kupują kluczowych piłkarzy, sprowadzają zapchajdziury albo zastępców dla kontuzjowanych. Mnie nie interesuje rola zawodnika tymczasowego. W kwestii transferu nie mówię „nie”, nie mówię „tak”. Kontrakt z Legią mam do czerwca 2016 roku i możliwe, że go wypełnię.

(…)

Pana wymarzona liga?
– Angielska albo niemiecka. Szlifuję język angielski, wiele rozumiem, sporo mówię. Rosja odpada, ale Ligue 1, Serie A czy Primera Division to też niezłe miejsca do rozwoju dla młodego chłopaka.

Tyle że pan przyzwyczaił do lepszej gry niż w ostatnich meczach.
– Nawet kiedy grałem dobrze i strzelałem gole, a miałem 20-30 minut przestoju, słyszałem gwizdy i szyderę. Jestem przyzwyczajony do zawiści. Czasem bardzo chcę, ale się nie udaje. Najważniejsze, że jestem zdrowy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...