Marka Gonzaleza pamiętają nieliczni. Nie zapisał się jakoś szczególnie ani w świadomości przeciętnego europejskiego kibica piłki nożnej, ani pewnie w pamięci kibiców Liverpoolu, w którego barwach zagrał zaledwie dwadzieścia pięć razy. Ale tego, że zrobił karierę nie można mu odebrać. Zaliczył kilkadziesiąt występów w reprezentacji Chile. Odgrywał większe lub mniejsze role w Anglii, w Hiszpanii, w Rosji, w Brazylii, w ojczyźnie. W minionym roku skończył karierę. I wtedy w jego życiu zdarzył się dramat. W wieku 36 lat przeżył zawał.
Mark Gonzalez przeszedł zawał kilka dni temu. Już doszedł do siebie. Strach chwilowo minął. O wszystkim poinformowała jego żona Maura Rivera za pośrednictwem Instagrama.
– Miłości mojego życia, mój życiowy partnerze, nawet nie wiesz, jak wielki strach przez ciebie przechodziłam, jak bardzo się o ciebie bałam, jak straszne to były noce. To był koszmar. To przerażające, jak wszystko może się zmienić w jednej chwili, w mgnieniu oka. Życie nas zaskakuje. Wystawia na próby, na paraliżujący strach. Ale z wiarą, z siłą, z nadzieją wyjdziemy ze wszystkiego, co złe, co niepewne, co niedobre. Jestem z tobą na zawsze. Były to dni wielkiej niepewności, wielkiego strachu. Mówię to teraz, ponieważ stopniowo ci się poprawia i wiem, że żyjesz. Doceniajmy rodzinę, chwile i przede wszystkim życie. Mark przeszedł zawał mięśnia sercowego i liczy się tu, co tu i co teraz – napisała Maura Rivera.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Życie jest ulotne. Dramat może dopaść każdego. Pozostaje życzyć zdrowia.
Fot. Instagram