18 września 2020 roku Wisła Kraków przegrała… Wróć. Wisła Kraków przerżnęła u siebie 0:3 z Wisłą Płock w ramach 4. kolejki ligowej sezonu 2020/21. Podopieczni Artura Skowronka zostali zmasakrowani na własnym stadionie przez “Nafciarzy” w taki sposób, że można się było wówczas poważnie zastanawiać, czy “Biała Gwiazda” nie uwikła się przypadkiem w rozpaczliwą walkę o utrzymanie w lidze. I oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nasza Ekstraklasa uwielbia grać na nosie wszystkim, którzy usiłują wysnuwać jakieś logiczne wnioski czy prognozy, ale wydaje nam się naprawdę skrajnie nieprawdopodobne, by podopieczni Petera Hyballi również dzisiaj mieli zostać przez imienniczkę z Płocka zdemolowani.
Tamta Wisła i dzisiejsza Wisła to są zupełnie inne drużyny. Statystyki mówią tutaj wszystko.
Wisła Kraków w pierwszym meczu została zmiażdżona przez Wisłę Płock
Po wspomnianej porażce krakowskiej ekipy z Wisłą Płock pisaliśmy na Weszło:
– Bez stylu. Jakiejkolwiek płynności w grze. Z klopsami w obronie. Bez większego zagrożenia pod bramką rywali. “Biała Gwiazda” była dzisiaj bezradna, a przecież do Krakowa nie przyjechał Bayern Monachium, tylko Wisła Płock. A jednak krakowska drużyna zdołała w jednym meczu przegrać dwa razy: raz z “Nafciarzami”, raz ze sobą. (…) Wisła Kraków nie splamiła się chyba dwoma kolejnymi podaniami w tempo. Było nam dosłownie wstyd za to, że taki poziom prezentuje ktoś w Ekstraklasie. Wisła, żebrząca o rzuty wolne, co było dowodem totalnej impotencji w ofensywie. Zdumiewała liczba nieporozumień – tak mogłaby się prezentować drużyna, która spotkała się wczoraj na treningu po raz pierwszy i w której trzech ludzi kiedykolwiek uprawiało futbol na jakimkolwiek poziomie.
Ostro, ale naprawdę nie przesadziliśmy. Wystarczy zresztą rzut oka na bramkę na 0:3. Zróbcie sobie mały eksperyment i nie zwracajcie w tej sytuacji uwagi na kontratakując graczy Wisły Płock, ale obserwujcie wyłącznie Vullneta Bashę (numer 6):
Ależ chłop powalczył, co?
Takiego zaangażowania nie powstydziłby się nawet Maciej Iwański w swojej pączusiowatej wersji. Gdyby Peter Hyballa zobaczył swojego zawodnika powracającego do defensywy w takim tempie, polałaby się krew. Ale nie zobaczy, ponieważ wiślacy obecnie pracują na znacznie wyższych obrotach.
Wisła Kraków to aktualnie inna drużyna niż jesienią
Rzuciliśmy okiem na liczby podsumowujące wysiłek biegowy graczy “Białej Gwiazdy” w jesiennym starciu z Wisłą Płock i ostatni meczu ligowym przeciwko Pogoni Szczecin, gdzie krakowianie w niezłym stylu wygrali 2:1.
- przebiegnięty dystans: 105 kilometrów (przeciwko Wiśle) – 121 kilometrów (przeciwko Pogoni)
- sprinty: 100 – 142
- dystans przebiegnięty sprintem: 1,77 kilometra – 2,56 kilometra
- dystans w szybkim biegu: 6,68 kilometra – 10,12 kilometra
Pod względem intensywności – przepaść. Choć oczywiście ktoś może powiedzieć, że takie zestawienie jest dość tendencyjne, ponieważ bierzemy pod uwagę kompletnie beznadziejny mecz z jesieni i znakomite spotkanie z wiosny. Więc zerknęliśmy też na dane z wrześniowego starcia Wisły z Pogonią.
Pięć dni przed blamażem z “Nafciarzami” gracze z Krakowa zremisowali ze szczecińskim zespołem 2:2.
- przebiegnięty dystans: 112 kilometrów (przeciwko Pogoni jesienią) – 121 kilometrów (przeciwko Pogoni wiosną)
- sprinty: 87 – 142
- dystans przebiegnięty sprintem: 1,63 kilometra – 2,56 kilometra
- dystans w szybkim biegu: 7,2 kilometra – 10,12 kilometra
Wygląda to tylko trochę lepiej, choć paradoksalnie w zremisowanym starciu z “Portowcami” podopieczni Artura Skowronka wykonali jeszcze mniej sprintów niż później przeciwko Wiśle Płock. No ale to też jest zawsze kwestia stylu gry zaproponowanego przez rywala.
“Taki jest ten zawód” – mówi Peter Hyballa
Szkoleniowiec Wisły Kraków odrzuca wszelkie obawy o to, że super-intensywny styl gry jego zespołu może sprawić, iż piłkarze “Białej Gwiazdy” się po prostu wypompują i zaczną gubić punkty. – Taki jest sport, taki jest ten zawód. Cały czas trenujemy, a następnie regenerujemy się, by jak najlepiej przygotować się do czekających nas wyzwań. Na tym się skupiamy. To są zawodowi piłkarze, którzy po prostu wykonują swoją pracę. I na tym się będziemy koncentrować – powiedział na konferencji pasowej przed meczem z Wisłą Płock.
Mimo wszystko – obawy te wydają się jednak w jakimś sensie uzasadnione, ponieważ Wisła Kraków może się oczywiście wiosną podobać w ujęciu ogólnym, lecz w każdym meczu przytrafiają jej się okresy przestoju. Ładowania akumulatorów. Jedni rywale wykorzystują to skuteczniej, inni nie dają rady, ale “Biała Gwiazda” to wciąż zespół daleki od ideału. Pisaliśmy zresztą o tym już w analizie meczu Wisły z Piastem. Krakowianie mają problemy z uspokojeniem gry. Albo tłamszą swoich przeciwników w wielkim stylu i nie dają im chwili wytchnienia, albo wajcha wędruje w drugą stronę – pozwalają oponentom na zbyt dużą swobodę, zwłaszcza w środku pola. Zresztą najlepszym przykładem zwycięski mecz z Pogonią.
Po przerwie Wisła momentami dość desperacko walczyła o przetrwanie.
Czas na regularność?
Hyballa poprowadził jak dotąd Wisłę w siedmiu spotkaniach i widać ciekawą prawidłowość:
- remis z Cracovią
- porażka z Legią
- zwycięstwo z Lechem
- porażka z Piastem
- zwycięstwo z Jagiellonią
- remis ze Śląskiem
- zwycięstwo z Pogonią
Dzisiaj szkoleniowiec “Białej Gwiazdy” stanie przed szansą, by po raz pierwszy na stanowisku trenera w Krakowie odnieść dwa zwycięstwa z rzędu. I tego chyba obecnie najbardziej Wiśle Kraków brakuje – regularności. Po pierwsze w wersji mikro, o czym już wspominaliśmy – krakowski zespół nie daje rady utrzymać najwyższego poziomi organizacji i intensywności na dystansie całego spotkania, po wzlotach następują dołki. A po drugie regularności w wersji makro, czyli po prostu seryjnych zwycięstw. Wyjazd do Płocka będzie dobrą okazją, by tę regularność wreszcie złapać.
Tym bardziej że obecnie Wisły sąsiadują ze sobą w tabeli. Ta krakowska jest na trzynastym miejscu (21 punktów), natomiast ta z Płocka oczko wyżej (22 punkty, mecz mniej). I to też przestroga przed przedwczesną ekscytacją wyczynami “Białej Gwiazdy”. Ekipę Hyballi ogląda się bowiem w akcji przyjemnie, potrafi zrobić na boisku show. Idzie na wymianę ciosów. Ale jej przewaga nad strefą spadkową pozostaje na razie niewielka.
fot. FotoPyk