Reklama

Są jakieś granice w murowaniu się. Stal je przekroczyła i Górnik wygrał w ostatniej akcji

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2021, 23:26 • 4 min czytania 23 komentarzy

Nastawienie na grę defensywną w założeniu nie jest niczym złym. Jej umiejętne stosowanie to także pewna sztuka. Stal Mielec jednak zdecydowanie zaburzyła proporcje w drugiej połowie meczu z Górnikiem Zabrze. Beniaminek po przerwie został tak stłamszony, że może ze trzy razy znalazł się w ogóle w okolicach pola karnego Martina Chudego i miał 21 procent posiadania piłki. No panowie, bez przesady, są jakieś granice. Gospodarze przez ostatnie pół godziny nacierali na rywala niczym huragan na drewnianą stodołę i ich upór został nagrodzony.

Są jakieś granice w murowaniu się. Stal je przekroczyła i Górnik wygrał w ostatniej akcji

Po pierwszej odsłonie wydawało się, że Stal ma dziś wszystko, żeby wygrać. Szybko objęła prowadzenie, a powinna je jeszcze podwyższyć. Andrija Prokić wykorzystał juniorską naiwność Aleksandra Paluszka i wywalczył rzut karny. Sprawę pokpił jednak ten, na którym dotychczas można było polegać. Maciej Domański został zatrzymany przez Martina Chudego, co należy uznać za kluczowy moment meczu. W szeregi mieleckiego zespołu wkradło się trochę asekuracji, co nie zmienia faktu, że schodząc na przerwę Rafał Strączek mógł czuć potrzebę pilnego pobiegania, bo między słupkami głównie marzł. Poza odważnym wyjściem z bramki zatrzymującym szarżującego z ułańską fantazją Bartosza Nowaka, nie miał nic do roboty.

Za to w drugiej połowie chłopak narobił się z nawiązką. Zaczął sam bramkarz Stali – po jego złym wybiciu Nowak omal nie przelobował go z kilkudziesięciu metrów. Gdy doszło do wyrównania po dośrodkowaniu Nowaka z rzutu rożnego i strzale głową Przemysława Wiśniewskiego, Górnik wpadł w szał atakowania. Takiej ofensywnej nawałnicy nie widzieliśmy od… początkowych dwudziestu minut Wisły Kraków z Piastem Gliwice. Strączek musiał się wysilić po strzałach sprzed pola karnego Nowaka i Manneha, a różnicę zrobił broniąc uderzenie głową debiutującego Boakye z kilku metrów (sparował piłkę na słupek). Oprócz tego Getinger raz uratował go wybiciem piłki sprzed linii bramkowej, a Krawczyk minimalnie niecelnie szukał bramki sezonu z przewrotki. To byłoby naprawdę coś. A wszystko to działo się na przestrzeni jakichś dziesięciu minut.

I gdy już wydawało się, że ta murarka Stali cudem da remis, mający się za co rehabilitować sprzed przerwy Adrian Gryszkiewicz odważnie napędził akcję. Następnie Boakye zagrał klepkę do Jimeneza, ale Hiszpana pechowo uprzedził Mateusz Żyro. Pechowo, bo wybił piłkę pod nogi Krawczyka, a ten idealnie przymierzył przy słupku. To była ostatnia szansa Górnika, sędzia już nawet nie wznawiał gry.

Jak w ekstraklasowym debiucie wypadł Boakye? Nieźle, choć miał także kilka dziwnych, nieprzygotowanych zagrań i dostał żółtą kartkę za faul po własnej stracie. Widać jednak, że to po prostu piłkarz, ma technikę, chyba pasuje mu styl Górnika polegający na sporej ruchliwości w ataku. No i wygląda na to, że ma już siły na przynajmniej pół godziny intensywnego grania. Gdyby nie Strączek, od razu cieszyłby się z gola, ale jak wspominaliśmy, maczał też palce przy decydującej akcji. Generalnie mały plus przy jego nazwisku można postawić.

Reklama

Jeszcze lepiej wypadł Krawczyk, a Norbert Wojtuszek dał wręcz świetną zmianę. Młodzieżowiec zmienił innego młodzieżowca Krzysztofa Kubicę i spisał się o niebo lepiej. 19-letni pomocnik wprowadził dużo dobrze rozumianego luzu i przebojowości do drugiej linii gospodarzy, w sporej mierze dzięki niemu środek pola został całkowicie zdominowany. A i gdy trzeba było atakować z bocznych stref, Wojtuszek robił swoje. Już wcześniej chłopak zasygnalizował, że coś w sobie ma, a teraz najpewniej wywalczył sobie skład na następną kolejkę.

Zdecydowanie nie można tego powiedzieć o Aleksandrze Paluszku. Młody stoper w swoim czwartym ekstraklasowym występie w tym sezonie, po raz trzeci został w szatni po pierwszej połowie. No nie ma chłopak łatwych początków, trzeba przyznać.

W Stali poza Strączkiem warto wyróżnić… Kolewa. Serio. Można żartować, że zdobyciem bramki (wykorzystał dośrodkowanego Domańskiego z rzutu wolnego, pomógł też rykoszet od Paluszka) wykonał już normę co do oczekiwań względem niego na tę rundę, ale znów przekonaliśmy się, że rosły Bułgar po prostu pasuje do stylu preferowanego przez Leszka Ojrzyńskiego. Skupia na sobie uwagę obrońców i przytomnie zgrywa piłki głową do nabiegających ze skrzydeł kolegów. W ten sposób Prokić najpierw zapracował na rzut karny, a później powinien podać na dołożenie stopy Maciejowi Jankowskiemu (nie podał, wyszło za mocno).

Dziś Ojrzyński, w przeciwieństwie do Brosza, kompletnie nie pomagał drużynie zmianami. Wszyscy rezerwowi mielczan zawiedli.

Górnik dzięki przełamaniu się po czterech meczach z jednym remisem i trzema porażkami kupił sobie mnóstwo spokoju. Sytuacja w drugiej części tabeli zaczynała robić się mocno nieprzewidywalna, a tak przewaga jest bezpieczna, za to strata do trzeciego Rakowa to teraz tylko marny punkcik. Z porażki Stali cieszy się także… Lech Poznań. W razie jej wygranej “Kolejorz” miałby już zaledwie trzy punkty przewagi nad spadającym na ostatnie miejsce Podbeskidziem.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...