Reklama

Martin Chudy od dwóch lat bez wolnego w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2021, 12:26 • 6 min czytania 12 komentarzy

Martin Chudy to nie jest bramkarz naszych marzeń. Gdybyśmy mogli do swojej drużyny wybrać dowolnego zawodnika na tę pozycję z polskiej ligi, nie pomyślelibyśmy o nim w pierwszej kolejności, a pewnie i w drugiej też nie. Nie ulega jednak wątpliwości, że Słowak od dłuższego czasu jest czołowym zawodnikiem Górnika Zabrze. Pamiętając jego początki w naszym kraju, trudno byłoby się nastawić na taki scenariusz. Tym bardziej słowa uznania, że wytrzymał tamten okres i od pewnego momentu nie było już wątpliwości co do jego klasy.

Martin Chudy od dwóch lat bez wolnego w Ekstraklasie

Fakty zresztą mówią same za siebie. Odkąd Chudy 11 lutego 2019 roku zadebiutował w Ekstraklasie na inaugurację rundy wiosennej z Wisłą Kraków, nie opuścił ani jednego meczu ligowego! Dziś zaliczy 71. mecz z rzędu. Przez dwa lata Marcin Brosz ani razu nie zaufał komuś innemu, nie licząc trzech spotkań Pucharu Polski.

W dotychczasowych siedemdziesięciu występach Chudy przepuścił 80 goli. 23 razy zachował czyste konto. Statystyka co najmniej niezła, zwłaszcza że Górnik raczej nie walczył o czołowe lokaty.

A przecież jeśli przypomnimy sobie początki tego bramkarza w Górniku, wydawało się, że możemy mieć do czynienia z kolejną memiczną postacią. Słowak w ciągu niespełna dwóch miesięcy zdążył:

  • zawalić mecz w Szczecinie
  • popełnić dwa kosztowne błędy z Lechią Gdańsk w Pucharze Polski
  • zawalić derbowe starcie z Piastem Gliwice

Wyjazdowe spotkanie z Pogonią było jego drugim ligowym występem. W pierwszej połowie najpierw dał się zaskoczyć Majewskiemu strzałem z rzutu wolnego z ostrego kąta, a potem przepuścił pod pachą uderzenie Kożulja zza pola karnego. Było mocne, to prawda, ale bez wątpienia można było zrobić więcej.

Reklama

“Zrobić więcej” jak ulał pasowało też do meczu z Lechią. Chudy kapitulował po próbach z daleka w wykonaniu Michała Maka i Tomasza Makowskiego (tak, on kiedyś strzelił gola!). Szczególnie w drugim przypadku należało mieć zastrzeżenia do tego, jak się rzucił, piłka jak najbardziej do zatrzymania.

Kulminacja nastąpiła 8 marca 2019 z Piastem. Nowy bramkarz Górnika ponownie dał plamę przy rzucie wolnym z nieoczywistej pozycji, Mikkel Kirkeskov przechytrzył go strzałem w bliższy róg.

Coraz częściej zaczęto mu wypominać korpulentną na pierwszy rzut oka sylwetkę, zaprzeczającą jego nazwisku. Na dietę odsyłał go chociażby legendarny Hubert Kostka.

Reklama
Do takich uwag jednak Słowak zdążył się przyzwyczaić na wcześniejszych etapach mało imponującej kariery, o czym opowiadał Mateuszowi Rokuszewskiemu. Kilka cytatów:

Niedawno zrobiłem sobie kompletne testy genetyczne i na nietolerancje na AWF-ie w Katowicach. Czekam jeszcze na część wyników, ale o większości z nich rozmawiałem już z panią doktor Małgorzatą Michalczyk, która ma duże doświadczenie w zakresie dietetyki. Na jej sprzęcie, który jest trochę inny niż ten w Górniku, wyszło, że mam 8,7% tkanki tłuszczowej. To bardzo dobry wynik zarówno według mnie, jak i według niej. Lepszy od wielu innych zawodników. Gdy opowiedziałem pani doktor o tym, że w Czechach pod groźbą kar wymagano ode mnie wagi na poziomie 87 kilogramów, zapytała, jak to w ogóle było możliwe! 

Na pewno swoje robi też telewizja, która sprawia, że wyglądam trochę grubiej. Siedzisz teraz metr ode mnie, więc chyba możesz to potwierdzić. 

Ja naprawdę jestem w stanie ważyć mniej, ale uwierz mi, że to mija się celem. Gdy grałem w Dukli Praga, ważyłem 90 kilogramów. Wtedy chcieli, żebym schudł jeszcze trzy. Mniej jadłem, przed normalnym treningiem robiłem jeszcze swój własny trening, żeby mieścić się w limicie, ale co z tego, skoro czułem się źle? Byłem chudy jak palec i strasznie słaby. 

Najgorzej było w Teplicach. Doszło tam nawet do tego, że w klubie ważyli… tylko mnie! W drużynie byli gracze, u których od razu, już na pierwszy rzut oka, było widać, że mają za dużo tłuszczu, ale problemem byłem tylko ja. Rezerwowy bramkarz! Gdy jakoś udawało mi się przygotowywać na poniedziałki, w trakcie których byłem ważony, wymyślono zmianę – że będą mogli mnie zważyć w każdej chwili, kiedy tylko będą chcieli. Był taki tydzień, że robili to w poniedziałek, wtorek, środę… Kara – ustalona tylko dla mnie – wynosiła 10 tysięcy koron, czyli około 400 euro. 

W Górniku nikt go za wagę nie prześladował i kar nie nakładał, ale mogło się wówczas wydawać, że odstawiony na boczny tor Tomasz Loska dostanie drugą szansę.

Mimo to Brosz konsekwentnie stawiał na Chudego i tydzień później nastąpił mentalny przełom. Zabrzanie wygrali na stadionie Lecha aż 3:0 i tym razem Słowak bronił bardzo pewnie, dokładając swoją cegiełkę do sukcesu.

Od tej chwili Martin Chudy ustabilizował formę na dobrym, równym poziomie, a czasami dokładał nawet coś więcej. W następnym sezonie większe zastrzeżenia do niego można było mieć jedynie po meczu 5. kolejki z Jagiellonią, za to w rewanżu rozegrał być może najlepsze spotkanie w karierze. 21 grudnia 2019 Górnik wygrał z Jagą 3:0, lecz wynik był mocno mylący. Gdyby nie fantastycznie spisujący się słowacki golkiper (m.in. obroniony rzut karny Romanczuka), równie dobrze to goście mogliby być górą. Za tamte popisy przyznaliśmy mu notę 10, czyli naprawdę musiało wydarzyć się coś wielkiego.

Jeżeli w ubiegłym sezonie kibice Górnika zgłaszali do Chudego większe pretensje, to co najwyżej po Pucharze Polski z ŁKS-em. Tam na moment stare koszmary powróciły po strzale Pirulo. Przy drugiej bramce zresztą także można było zachować się lepiej.

W każdym razie cały sezon był dla Słowaka bardzo udany. Razem z Matusem Putnockim miał u nas czwartą średnią not spośród bramkarzy Ekstraklasy (5.38). Lepsi okazali się tylko Dusan Kuciak, Marek Kozioł i Dominik Hładun.

W trwających rozgrywkach Chudy nie jest aż tak dobry, rzadziej robi różnicę, a jesienią w Lubinie nie popisał się po solowej akcji Saszy Żivca, która zakończyła się golem samobójczym. Mimo wszystko jednak poniżej pewnego poziomu raczej nie schodzi. Co mogłoby się dziać pod jego nieobecność, kilka dni temu pokazał pucharowy mecz z Rakowem Częstochowa, gdzie niestworzone numery wywijał Dawid Kudła.

Poza boiskiem mówimy o postaci bardzo spokojnej, skupionej na zdrowym odżywianiu.

Chudy od lat mocno zgłębia te tematy i jest mocno przekonany do niektórych kwestii, przez co nie boi się wygłaszać niepopularnych – przynajmniej w mainstreamie – opinii. Takimi na pewno były niedawne zwierzenia, że nie zamierza się szczepić na koronawirusa, a wcześniej całował i przytulał w rodzinie nawet osoby zakażone tym paskudztwem, bo najważniejsze jest budowanie codziennej odporności. Zebrał za to i sporo pochwał za odwagę, i sporo krytyki za lekceważenie sprawy.

Zakładamy, że dziś bramkarza Górnika czeka sporo pracy. Stal Mielec pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego to inna drużyna, znacznie trudniejsza dla rywali. W sześciu meczach pod wodzą nowego trenera beniaminek wywalczył dziewięć punktów (2 wygrane, 3 remisy, 1 porażka), a zabrzanie od dłuższego czasu dołują. Odkąd pobili Legię na wyjeździe w 4. kolejce, w zasadzie nie rozegrali już dobrego meczu. Nawet jeśli później zwyciężali, to w słabym stylu lub po jednej z największej kontrowersji sezonu (bramka Bartosza Nowaka z Pogonią).

Piłkarze Brosza w ostatnich dwunastu spotkaniach strzelili zaledwie osiem goli, czyli mniej niż w pierwszych czterech kolejkach. Rozwiązaniem problemu ofensywnej niemocy ma być Richmond Boakye. Niektórzy nawet awizują go w wyjściowej jedenastce na Stal, ale na to chyba jeszcze za wcześnie. Bardziej nastawialibyśmy się, że Ghanijczyk wejdzie z ławki na jakieś pół godziny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...