W czwartek wieczorem Lech Poznań poinformował, że od lata piłkarzem Kolejorza będzie Radosław Murawski. Ale właśnie – od lata. A po odejściu Modera i (ufff…) wypożyczeniu Muhara w środku pola ekipy Dariusza Żurawia zrobiło się pustawo. Jest Tiba, jest Karlstroem, ale trzeba było jeszcze kogoś na te kilka miesięcy dokooptować. Lech sondował kilka tematów wypożyczeń na pół roku, jednak ostatecznie postawił na transfer definitywny. O kogo chodzi? O Nikę Kwekweskiriego.
Kibice Lecha są pewnie zdziwieni po pierwszym googlowaniu tego gościa, bo Transfermarkt podaje, że dopiero co związał się z Honvedem Budapest. Ale ani Honved o tym transferze nie informuje, ani żadne duże medium sportowe tego ruchu nie potwierdza. Kwekweskiri był po prostu wolnym zawodnikiem po tym, jak wygasła jego umowa z Tobołem Kostanaj. Chciał spróbować swoich sił w Europie, jego agenci proponowali go m.in. kilku polskim klubom. Portal ŁódzkiSport.pl donosił, że po zawodnika chciał sięgnąć Widzew Łódź, ale był poza zasięgiem finansowym pierwszoligowca.
No i Gruzin ostatecznie wylądował w Poznaniu. Lech zabezpieczył się formułą 0,5 + 2. Czyli podpisał z Kwekweskirim kontrakt półroczny, ale jeśli się sprawdzi, to klub może przedłużyć umowę na następne dwa lata. A jeśli nie – latem w Kolejorzu będzie już Murawski, a Gruzinowi podziękuje się za współpracę.
A kto to w ogóle jest? W poprzednim sezonie Kwekweskiri rozegrał 16 na 22 mecze w Premier Lidze, zagrał też dwa mecze w eliminacjach do Ligi Europy – jego Toboł odpadł w pierwszej rundzie po starciu z Luksemburczykami. Przed Tobołem grał jeszcze w Azebrejdżanie – w barwach Interu Baku i Qabali, a także w Gruzji. Ale ostatnie cztery sezony to właśnie gra w Kazachstanie, gdzie rozegrał 75 spotkań. Od pięciu lat jest też etatowym reprezentantem swojego kraju. Jeśli chodzi o ustawienie na boisku – środkowy pomocnik, grający trochę w stylu cofniętego rozgrywającego. Z tego, co widzimy – kumaty technicznie, lubi sobie huknąć z dystansu, szuka otwierających podań. Raczej traktowalibyśmy go dzisiaj jako zmiennika Tiby lub bardziej ofensywną opcję w duecie z Portugalczykiem.
Bo Jesper Karlstroem, którego Lech ściągnął tej zimy, to piłkarz o nieco bardziej defensywnej charakterystyce. A generalnie Lech przed sprowadzeniem Gruzina miał lekki deficyt środkowych pomocników. Brighton skróciło wypożyczenie Modera, Muhar został odesłany do Turcji i tak naprawdę w kadrze na dwie pozycje środkowych pomocników ostał się właśnie tylko Tiba i Karlstroem. Dobre wrażenie podczas styczniowych przygotowań wywarł Antoni Kozubal, który doczekał się nawet ksywki “mały Tiba”. Natomiast mówimy tutaj o szesnastolatku, który dopiero co zadebiutował w drugoligowych rezerwach.
Kwekweskiri jest zatem transferem na zabezpieczenie głębi składu podczas rundy wiosennej. Sprawdzi się? To pewnie zostanie na dłużej. Nie sprawdzi? Latem spakuje manatki i spróbuje swoich sił gdzieś indziej, a w drzwiach minie się z Radosławem Murawskim.
Nie będziemy was czarować – nie śledziliśmy ligi kazachskiej dla Kwekweskiriego. Natomiast istnieje prawdopodobieństwo, że słabszy od Muhara nie będzie.
fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka