Poukładanie sobie relacji z Robertem Lewandowskim i wykorzystanie jego piłkarskiego potencjału. Gdy popatrzymy na listę zadań stojących przed Paulo Sousą, być może właśnie to jest pierwsza pozycja. Potrafił to zrobić (przynajmniej w zadowalającym stopniu) Adam Nawałka, który coś z tą kadrą ugrał, kompletnie nie potrafił Jerzy Brzęczek i wspominać będziemy go źle – tym bardziej, że życiową formę “Lewy” wykręcił właśnie za jego kadencji. Czyją ścieżką podąży Portugalczyk? Tego oczywiście nie wie nikt, ale możemy się trochę pozastanawiać.
Na dzień dobry postanowiliśmy sprawdzić jedną rzecz – czy dla Sousy praca z Lewandowskim będzie największym wyzwaniem tego typu w karierze? No dobra, tak postawione pytanie jest bez sensu. W ciągu tych nieco ponad 12 lat pracy trenerskiej Portugalczyka, generalnie niewielu było piłkarzy pokroju naszego napastnika, więc odpowiedź jest oczywista. Musimy zejść niżej. Pytanie brzmi – o ile półek?
Wybraliśmy dziesiątkę, biorąc pod uwagę tylko graczy, którzy zaliczyli pod wodzą nowego selekcjonera naszej kadry przynajmniej jeden występ. Przedstawimy ją w kolejności alfabetycznej, bo przy takim zbiorze szczegółowe podejście do miejsc raczej mija się z celem.
MARCOS ALONSO
Z hiszpańskim lewym obrońcą Sousa współpracował w sezonie 15/16 i na samym początku rozgrywek 16/17. Tylko na początku, bo ostatniego dnia okienka Chelsea wyłożyła za niego 23 miliony euro. To na pewno przykład piłkarza, który skorzystał na spotkaniu portugalskiego szkoleniowca. U Vincenzo Montelli jego pozycja była słabsza, szczególnie w drugiej części sezonu, a w kolejnym hasał na lewym wahadle aż miło. Naprawdę dobre liczby Alonso zaczął notować w Chelsea, ale 3 gole i 4 asysty w 41 meczach pod wodzą Sousy to też jest wynik przyzwoity. Bardzo przyzwoity, bo poparty również świetną grą.
Włoskie media spekulowały nawet, że trener był tak rozczarowany utratą tego piłkarza, że rozważał złożenie rezygnacji z funkcji. “Il Tempo” pisało o zdradzie, bo Sousie podobno we Florencji obiecano wtedy, że kluczowych graczy uda się utrzymać.
Uczucie było odwzajemnione. Gdy Hiszpan żegnał się z Włochami, w jego liście znalazło się miejsce dla szkoleniowca. “Specjalne wyróżnienie chciałbym skierować do wspaniałej osoby i wspaniałego trenera, pana Paulo Sousy, który wiele mnie nauczył na boisku i poza nim. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł pracować z nim ponownie”.
FEDERICO BERNARDESCHI
Pierwsze kroki w ekipie Fiorentiny stawiał w sezonie 14/15, jeszcze u Vincenzo Montelli. Było ich 10, czyli niewiele, ale wynikało to ze złamania nogi w trakcie rozgrywek. Wrócił przed ich końcem, a w nowej kampanii, już pod wodzą Sousy, odnalazł się bardzo fajnie. To były dwa płodne sezony, w drugim Bernardeschi przebił nawet granicę 10 goli w Serie A. Łącznie pod wodzą Portugalczyka rozegrał 83 mecze, w których strzelił 20 goli i zaliczył 11 asyst. Z kolejnym szkoleniowcem Violi 27-krotny reprezentant Italii nie miał okazji pracować, gdyż przeniósł się do Juventusu za 40 baniek. W Turynie natrzaskał już trzy tytuły mistrzowskie.
W pewnym momencie sporo mówiło się o tym, że Sousa nie może zdecydować się, na której pozycji w jego systemie ma Bernardeschi występować, przez co gracz cierpi. Ale ostatecznie nie sposób nie zauważyć, że dołożył cegłę do jego rozwoju. A biorąc pod uwagę to, że po pozycjach rzucany jest również w ekipie Starej Damy, można zaryzykować i powiedzieć, że zrobił z niego gracza uniwersalnego, który może stanowić wartość dodaną dla każdego klubu.
JAKUB BŁASZCZYKOWSKI
Nie mamy poczucia, że umieszczamy tu Kubę jakoś mocno na wyrost, bo Polak-rodak i tak dalej. Mówimy o finaliście Ligi Mistrzów, dwukrotnym zwycięzcy Bundesligi – ta obecność się broni, z czym pewnie się zgodzimy, gdy zobaczycie komplet nazwisk. Oczywiście przed chwilą mówiliśmy o Błaszczykowskim w jego primie, a Sousa zetknął się z nim trochę później. Przed Euro 2016, które okazało się dla polskiego skrzydłowego ostatnim wielkim zrywem.
20 meczów, 2 gole i 3 asysty. Pewnie byłoby tego więcej, gdyby nie konflikt obu panów na ciekawym z dzisiejszej perspektywy podłożu. Portugalczyk odradzał Błaszczykowskiemu przyjazd na kadrę, co tłumaczył urazem piłkarza. Kuba go nie posłuchał, więc po powrocie do klubu miał tzw. ciężary.
FEDERICO CHIESA
To właśnie u Sousy debiutował w dorosłym futbolu. 20 sierpnia 2016, 45 minut w spotkaniu z Juventusem, spore zaskoczenie (szczególnie dla Buffona, który pierwszy raz pomyślał, że pora kończyć z piłką, skoro gra przeciwko synowi swojego kumpla). I choć zjazd do bazy nastąpił już w przerwie (po której nawet steward nie chciał wpuścić anonima na ławkę), to niespełna 19-letni piłkarz dostawał stale kolejne szanse – do końca sezonu nazbierał 34 występy, w których strzelił 4 gole i zaliczył 3 asysty. I akurat jego dajemy w tym zestawieniu może trochę na wyrost, ale patrzymy na to też z nieco innej perspektywy. Raz, że mimo ledwie 23 lat na karku syn starego Chiesy rozgrywa już piąty sezon na poziomie Serie A, a przecież przed tym obecnym sięgnął po niego Juventus (po dwuletnim wypożyczeniu ma zostać wykupiony, a całościowa kwota transakcji może sięgnąć 60 milionów euro). Dwa – jeśli chłop zrobi karierę na miarę potencjału, to Sousa będzie miał w swoim CV naprawdę fajny wpis.
– Dedykuję mu każdą bramkę – mówił jeszcze w kwietniu zeszłego roku piłkarz o swoim byłym trenerze, co pokazuje, że pamięta o tym, iż dostał od niego szansę, choć dla otoczenia nie było to tak oczywiste.
JOSIP ILICIĆ
Kolejna współpraca z czasów Fiorentiny. To za sprawą dubletu Ilicicia Sousa mógł się odegrać na Janie Urbanie – Włosi w Poznaniu zrewanżowali się Lechowi za porażkę 1-2 w pierwszym meczu. Ale tych owoców płynących z gry Słoweńca było dużo więcej – łącznie 21 goli i 11 asyst w 73 meczach. I jasne, Ilicić jeszcze mocniej rozkwitł w Atalancie pod wodzą Gasperiniego, ale trudno powiedzieć, by nasz nowy selekcjoner nie potrafił skorzystać z jego atutów. Panowie zresztą wypowiadali się o sobie ze sporym szacunkiem. Wyjątkiem były sytuacje, w których Portugalczyk chciał wzbudzić w swoim piłkarzu sportową złość, publicznie przypominając o tym, że jego potencjał jest o wiele większy niż to, co w danej chwili pokazywał na boisku.
Sam Ilicić doceniał fakt, że za kadencji Sousy stał się kluczowym elementem układanki, choć wcześniej był wyszydzany przez trybuny. – Od pierwszego dnia trener sprawiał, że czułem się ważny. Jego największą siłą jest zdobycie szacunku szatni. Wystarczy spojrzeć na statystyki – każdy zawodnik rozpoczął w pierwszym składzie przynajmniej jeden mecz w tym sezonie.
LAURENT KOSCIELNY
Historia najnowsza, bo zetknęli się ze sobą w Girondins Bordeaux. Koscielny wracał do Francji jako doświadczony, 34-letni piłkarz, który wcześniejsze dziewięć sezonów spędził w Arsenalu. Miał zastąpić dużo młodszego Julesa Kounde, który za 25 milionów odchodził do Sevilli. Taki gość rzecz jasna z miejsca musiał odgrywać kluczową rolę w drużynie. Wiemy, jak to się ostatecznie skończyło – rozczarowaniem i zwolnieniem trenera, ale sam Koscielny o Sousie wypowiadał się ciepło i go wspierał. Nawet bardzo mocno. Doceniał jego zawodniczą przeszłość. Podkreślał, że we Włoszech rozwinął się taktycznie, co wykorzystuje. Zaznaczał, że mowa od dobrym człowieku, który integruje szatnię, również poza treningami.
Sousa odpowiadał, po serii czterech porażek z rzędu, że wszyscy gracze Bordeaux powinni brać przykład z bardziej doświadczonego kolegi. – Długa droga jest przed naszymi piłkarzami, ale to nie są kwestie techniczne i taktyczne. Aby grać w Bordeaux, trzeba mieć mentalność zwycięzcy jak Laurent.
ALEXANDRE PATO
31-latek od pół roku pozostaje bez klubu, wprasza się w mediach do Milanu, ale wciąż ostatnim wpisem w jego CV pozostaje FC Sao Paulo. Jego losy z Paulo Sousą przecięły się przed tym powrotem do ojczyzny, w Tianjin Tianhai. 27 meczów, w których 27-krotny reprezentant Brazylii strzelił 13 goli i zaliczył trzy asysty. Jego nazwisko już zawsze kojarzyć nam się będzie z niewykorzystanym potencjałem, nawet jeśli czas spędzony w Mediolanie koniec końców trzeba oceniać pozytywnie. Ale akurat u Sousy robił to, co do niego należało.
Choć media spekulowały, że wszystko zaczęło się od konfliktu. Pato miał się obrazić za zmianę w 62. minucie meczu Azjatyckiej Ligi Mistrzów z Kitchee. Ruszył prosto do szatni, za co klub podobno wlepił mu karę finansową, choć pojawiła się też wersja z problemami zdrowotnymi. Fakty są jednak takie, że kolejny mecz Brazylijczyk zaczął na ławce rezerwowych, ale wstał z niej już w pierwszej połowie i był kluczowym graczem w potyczce z Kashiwą Reysol.
WALTER SAMUEL
Argentyńczyk powoli sam dziś próbuje sił jako trener, obecnie jest asystentem Lionela Scaloniego w narodowej reprezentacji. Czy czegoś nauczył się od Sousy? Cóż, stawiamy, że jednak nieco więcej wyciągnął od Fabio Capello, Jose Mourinho czy Roberto Manciniego. Ale panowie nie spędzili razem też zbyt wiele czasu. Spotkali się w FC Basel, w którym Samuel kończył piłkarską karierę. Triumfator Ligi Mistrzów z Interem i sześciokrotny mistrz Serie A rozegrał pod wodzą tego trenera 18 spotkań, w których strzelił jedną bramkę i zaliczył dwie asysty. 18 na 43 możliwe, ale nie zawsze było to wynikiem tego, że portugalski szkoleniowiec wolał stawiać na innych (choć nierzadko tak) – stoper trafił do Szwajcarii już po 36. urodzinach i czasami nie był na chodzie. Trudne były szczególnie początki, gdy w trzy dni zarządzana przez Samuela defensywa przyjęła osiem goli – trzy od Grasshoppers i pięć od Realu. Znacznie więcej minut Argentyńczyk łapał w drugim sezonie u Ursa Fischera.
DAMIANO TOMMASI
Ponad 35o meczów w barwach AS Romy. W mistrzowskim sezonie 2000/01 nie opuścił żadnego spotkania, odwalając kawał czarnej roboty. 25 spotkań w reprezentacji Włoch, w tym komplet minut na mundialu w Korei i Japonii. Po napisaniu tej bardzo fajnej karty Tommasi zwiedził jeszcze trzy kluby na zawodowym poziomie: Levante, QPR i Tianjin Teda. Sousę spotkał w Anglii, gdzie Portugalczyk stawiał swoje pierwsze kroki jako trener. Zaufał doświadczonemu piłkarzowi na samym początku, ale ich współpraca sprowadza się do trzech występów: z Watfordem, Charltonem i Wolverhampton. Po nich 34-letni Włoch poszedł w odstawkę, a zimą wyjechał do Azji. Flavio Briatore miał wobec rodaka większe plany, Tommasi miał być kimś w rodzaju przedłużenia ręki trenera, ale wraz z przyjściem ledwie cztery lata starszego Sousy te plany trochę się pozmieniały.
Urazy panowie do siebie jednak nie żywili, Tommasi wielokrotnie zachwalał później Sousę, gdy ten prowadził Fiorentinę. O spotkaniu w QPR mówił, że Portugalczyk w krótkim czasie potrafił wiele przekazać zespołowi.
Co ciekawe, w dwóch z tych trzech spotkań w środku pola QPR znalazło się miejsce też dla 19-letniego Hiszpana wypożyczonego z rezerw Realu Madrytu. Niejakiego Daniego Parejo. Real zimą nagle skrócił jego wypożyczenie, które miało obowiązywać do końca sezonu, po czym wiosną dał swojemu wychowankowi ledwie 80 minut na boisku. Ale Sousa, co trzeba mu oddać, już wtedy mówił, że nie dziwi się temu ruchowi, bo to będzie grajcar.
AXEL WITSEL
Ze starym, ale niekoniecznie dobrym znajomym Marcina Wasilewskiego zetknął się w Chinach. 18 meczów, dwa gole, jedna asysta dla Tianjin Tianhai. No, bez szału. 110-krotny reprezentant Belgii lepiej wyglądał za kadencji Fabio Cannavaro, ale była to też końcówka jego azjatyckiej przygody, więc może nie ma sensu wyciągać na tej podstawie zbyt daleko idących wniosków. W 2018 roku Witsel jeszcze pomógł drużynie Sousy przejść Guangzhou Evergrande (prowadzone przez wspomnianego Włocha) w 1/8 finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów, po czym czmychnął do Dortmundu, w międzyczasie zaliczając oczywiście udany mundial w Rosji.
Już bez niego w składzie była bolesna lekcja od Kashimy Antlers w ćwierćfinale, a wcześniej Sousa w ogóle nie dopuszczał do wiadomości, że Belga może stracić. Co chwilę podkreślał, że klauzula gracza mogła być aktywowana tylko w trakcie trwania okienka transferowego w Chinach, dlatego Witsel pojawi się na treningu piątego sierpnia. Szóstego dnia tego miesiąca oficjalnie został graczem BVB.
***
Oczywiście nie przywiązujemy się mocno do naszych wyborów. Byli też choćby Mario Suarez, Borja Valero, Matias Vecino, Mohamed Elneny, Eran Zahavi, Anthony Modeste, Giuseppe Rossi, Matias Fernandez, Ante Rebić czy wspomniani w tekście Dani Parejo i Jules Kounde. Gdybyście powiedzieli nam, że powinniśmy wstawić któregoś w wyżej wymienionych kosztem kogoś z dyszki, nie wojowalibyśmy w tej sprawie.
Ale to pokazuje jedno – szału nie ma.
Z miejsca do grona najlepszych graczy, z którymi pracował Paulo Sousa, dołącza nie tylko Robert Lewandowski, ale też Wojciech Szczęsny czy Piotr Zieliński, a i nad paroma innymi kadrowiczami można by pomyśleć.
To kolejny znak zapytania. Tak jak nie wiemy, jak Portugalczyk będzie sprawdzał się w roli selekcjonera, tak też dopiero będziemy mogli się przekonać, czy znajdzie wspólny język z piłkarzem z najwyższej półki. Sam był bardzo dobrym graczem (choć oczywiście z innej ligi niż “Lewy”) i zna takich z piłkarskiej szatni, co pewnie pomoże. Ale czy okaże się wystarczające?
Fot. newspix.pl