Najgorsze to być zrzędą, gdy wszyscy wokół bawią się w najlepsze. Jednak z lekkim zdziwieniem przyjmujemy ostatnią gorączkę wokół Legii Warszawa. To prawda, że punktuje w Lidze Europy aż miło, to prawda, że nawet nie traci bramek, to prawda, że nastąpił nagły zwrot, odkąd odszedł Urban, a przyszedł Berg. Jednak kiedy Mariusz Piekarski publicznie stwierdził, że Legię stać na awans do półfinału Ligi Europy, a niektórzy nawet wspominają o finale (!), to zaczynamy się zastanawiać, czy ten zwrot aby na pewno był aż tak duży. Innymi słowy: zastanawiamy się, czy efektem ubocznym pięknej opalenizny Mariusza nie było to, że po prostu słońce mu nazbyt przygrzało w głowę.
Punkt pierwszy, bezsporny: Legia w Lidze Europy gra bardzo dobrze. Punkt drugi, też bezsporny: wylosowała najłatwiejszą grupę, jaką tylko można było wylosować. Między wyjściem z takiej grupy a awansem do półfinału jest tak daleko, jak z naszego studia w Podgoricy do kwatery Świętego Mikołaja w Laponii.
Oto półfinaliści LE z trzech ostatnich sezonów:
Sevilla, Juventus, Valencia, Benfica
Fenerbahce, Chelsea, FC Basel, Benfica
Atletico Madryt, Valencia, Sporting, Athletic Bilbao
Naprawdę musiało nas sporo ominąć, jeśli nagle zaczęło się uważać, że Legia to drużyna z tej półki. Za chwilę Legia wyjdzie z grupy, a tam już będą czekały silniejsze drużyny, między innymi: Borussia Moenchengladbach, Villarreal, Torino, Tottenham, Besiktas, Inter Mediolan, Sevilla, Everton, Napoli, Fiorentina… Do tego „odpady” z Ligi Mistrzów: może Olympiakos, może Liverpool, może Benfica albo Zenit, może Galatasaray, może AS Roma, pewnie Ajax i Athletic Bilbao. Generalnie – zabawa dopiero rozpocznie się na dobre. Oczywiście, będzie też możliwość trafić kogoś słabszego (Celtic?), ale powiedzmy sobie szczerze: zapewne awans do półfinału wymagałby sprawienia niespodzianki w 1/16, później wielkiej sensacji w 1/8 finału, a potem jeszcze większej w ćwierćfinale. Życzymy legionistom, by sprawcami takiej sensacji byli, ale póki co zalecamy cieszyć się z tego, co jest, zamiast szybować w chmurach.
Myślał indyk o niedzieli, a w czwartek łeb ucięli.
W czwartek mecz z Metalistem. Na tym niech się wszyscy skupią.
Fot. FotoPyK