To była naprawdę dobra reklama Serie A. Zmiany nastrojów, intensywność, cztery gole, fantastyczne trafienie Hakimiego. Starcie Romy z Interem było dobrym wyborem na otwarcie tej niedzieli. Ale jeśli chodzi o dobre wybory – mamy wrażenie, że Inter przy odważniejszym zachowaniu Conte, skuteczności Lautaro i Vidala oraz ochocie Handanovicia do interwencji mediolańczycy mogliby ten mecz wygrać.
Po pierwszej połowie fani Interu wyglądali tak, jak Giuseppe Marotta na jednej z telewizyjnych przebitek. Zmęczeni, niedospani, z przymkniętymi oczami.
Właściwie mina Marotty była taka, jak gra mediolańczyków w pierwszych trzech kwadransach. Wydawało się, że skoro czeka ich hit Serie A, prestiżowe starcie z Romą, i to jeszcze zaraz po wpadce z Sampdorią – zrobią wszystko, by od pierwszych minut przejąć inicjatywę w tym meczu. Ale byli jacyś tacy apatyczni. Albo po prostu grali normalnie, a to Roma była niezwykle intensywna?
Bo akurat gra rzymian mogła się podobać. Zwłaszcza ten środek pola ekipy z Rzymu. Veretout harował na całej długości boiska, Villar pociągał za sznurki, Pellegrini z Mychitarianem sprawiali spore problemy Vidalowi czy Barelli. Właściwie ten pierwszy gol Romy był definicją przewagi ich w poszczególnych sektorach boiska – wygrany pojedynek w środku boiska, dynamiczne przejście bliżej bramki rywala, wypracowanie przestrzeni przed polem karnym. Bohaterowie tej akcji? Veretour – autor odbioru. Mychitarian – autor asysty. Pellegrini – autor gola. Rolę drugoplanową pełnił rykoszet, a tylko statystą był Handanović.
I ten apatyczny Inter długo zbierał się do odgryzienia się Romie. Im bliżej przerwy, tym śmielej atakował. Ale przełomem był dopiero kwadrans, gdy Conte mógł porozmawiać z piłkarzami w szatni.
Inter po przerwie miał znakomite pół godziny. Trochę się do tego przyzwyczailiśmy, bo ze świecą szukać równie skutecznej drużyny w drugich połowach we włoskiej piłce. W tym sezonie już sześciokrotnie wychodzili z remisu do przerwy na zwycięstwo po ostatnim gwizdku. I dwukrotnie przegrywali przy zejściu do szatni, by ostatecznie cieszyć się z wygranej. Nikt w Serie A nie odrabia tak strat często, jak Inter.
Mediolańczycy nie tylko doprowadzili do remisu po bardzo silnym strzale Skriniara po rzucie rożnym. Mieli też stuprocentową okazję Lautaro Martineza (na miejscu Lukaku domagalibyśmy zwrotu kosztów za tę zmarnowaną asystę). A wreszcie wyszli na prowadzenie. I to w jakim stylu… Pau Lopez świetnie dzisiaj bronił (w pierwszej połowie wyciągnął strzał głową Lukaku, później zatrzymał Lautaro), ale przy tym uderzeniu Hakimiego mógł – jak kiedyś Artur Boruc – tylko zaklaskać strzelcowi. Cudowna, precyzyjna wkrętka odbita od poprzeczki, a później i od słupka.
I wydawało się wówczas, że Inter tego prowadzenia już nie wypuści. Roma w tym meczu słabła, Inter rósł w oczach. I nagle Conte postanowił wcisnąć hamulec ręczny, zaopiekować się korzystnym wynikiem stawiając na bardziej pragmatyczne granie. Ściągnął z boiska Lautaro, ściągnął też Hakimiego. Może gdyby Inter nie stracił bramki, to ruch szkoleniowca Interu jakoś by się obronił. No, ale na jego nieszczęście – Inter tego gola stracił.
A kibice Interu znów mogli mieć pretensje do Handanovicia. Są bramkarze, którzy rzucają się do piłki jakoś tak niezgrabnie. Jak mawiał klasyk – rzucają się jak na wersalkę. A Handanović… nie rzuca się wcale. Jak osiedlowy “Gruby”, który nie wziął ze sobą bluzy na orlikowe kopanie. Przy pierwszym golu nie drgnął – ale tak był rykoszet. A przy trafieniu Manciniego odstawił klasycznego “przyrosia”. Jak Sebastian Przyrowski za czasów gry w Ekstraklasie – popatrzył gdzie leci piłka, a później grzecznie wyciągnął ją z siatki.
Czy to 2:2 jest wynikiem sprawiedliwym? Jeśli liczylibyśmy klarowne szanse na zdobycie bramki, to Inter pewnie by w tym aspekcie przeważał. Ale jeśli chodzi o kontrolowanie spotkania, to pewnie minutowo rozłożyłoby się to mniej więcej po równo na obie ekipy.
Problem Romy i Interu jest taki, że z tego remisu najbardziej zadowoleni mogą być w Milanie i Juventusie.
Roma – Inter 2:2 (1:0)
Pellegrini (16.), Mancini (86.) – Skriniar (56.), Hakimi (63.)
fot. NewsPix